31 października 2010

Ach, ten AAmir...

Aamir Khan znaczy...

Znowu mnie zaskoczył. Obejrzeliśmy rodzinnie jego przedostatni film. W praktyce ostatni, bo najnowszy jeszcze się nie ukazał na DVD, dopiero we wrześniu pokazali go na festiwalu w Toronto. Za jakiś czas bedzie można go dopiero znaleźć na btjunkie. Chociaż nie jest to takie pewne, bo filmy Aamira Khana to nie typowe hinduskie kino. Są elementy, owszem, ale moim zdaniem tylko po to, żeby pokpić. I wzbudzić szczery i zdrowy śmiech u widza.

Tak jak na przykład w tej piosence z dzisiejszego filmu - "3 idiotów".


Film opowiada o trzech przyjaciołach w koledżu technicznym gdzieś w Indiach. Jeden z nich jest prawdziwym MacGayverem (odbiera poród odkurzaczem i takie tam) i Prawdziwym Przyjacielem, a film jest absolutnie cudowny. Jak to u Amira Khana mamy piękne i bogate przesłanie, jak to w hinduskim filmie - baśń... łzy, trochę tańców i przepiękne widoki i kolory...

Nie wiem czy w Posce wyszedł - wątpię - ale jak ktoś zna angielski to mam na DVD i chętnie pożyczę...

Po obejrzeniu filmu mój mąż stwierdził, że chyba zmieni pisownię swojego imienia, doda jedno "a"...

22 października 2010

Strzały na Osiedlu

A jednak nie da się spokojnie poczytać książki... Przyszedł do nas wczoraj wujek Waseem i opowiadał straszne rzeczy - na jego osiedlu postrzelono dwie kobiety, w mieszkaniu, przez okno... I mówi, że od kilkunastu dni niemal codziennie padają strzały w różnych miejscach w Malmo. Nic nie wiedziałam... nie czytam lokalnych gazet... a polskie milczą na ten temat (najwyraźniej nie ma ofiar wśród polonii, to kto by się przejmował)

Spekulacje (podejrzenia?) mówią o tym, że to nacjonaliści (= naziści) załatwiają w ten sposób swoje postulaty o czystą etnicznie Szwecję. Niemal wszystkie ofiary akcji strzeleckich mają obce pochodzenie, dwie ostatnie kobiety - "z jednego z europeiskich krajów". Po wyniku ostatnich wyborów widać, że siła nacjonalistów rośnie. Bo rośnie społeczne poparcie. I może właśnie ostatnie wydarzenia to wynik lokalnego klimatu społecznego...

Oto mapa opublikowana przez gazetę Sydsvenskan. Pokazuje gdzie i kiedy padły strzały w tym roku. Żółte gwiazdki to strzały w ludzi, zielone - w samochody, białe - w przestrzeń...

 

No i co teraz? Nie ma gwiazdki w Arlov, ale to nie znaczy, że nie będzie... W naszej okolicy mieszka mnóstwo imigrantów... 

Oj, przudałby się komisarz Wallander ...

16 października 2010

Mama się ucieszy czyli Niemiecka Myśl Techniczna

Tudzież wszyscy, którzy nie cierpią światła z żarówek energooszczędnych.

Otóż czytam dzisiaj w prasie, że pewien niemiecki inżynier, wymyślił jak legalnie sprzedawać w UE klasyczne żarówki. Jak mawia powiedzenie, "kto mieczem wojuje od miecza ginie", albo "jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie", pan inżynier postanowił zaatakować unię tę samą bronią, którą ona wytoczyła przeciwko producentom i sprzedawcom (i użytkownikom) klasycznych żarówek.

Mówili, że są nieergonomiczne, bo większość energii idzie w ciepło a nie światło, co przyczynia się zanieczyszczenia środowiska. No to pan niemiec sprzedaje te zarówki teraz jako MINI GRZEJNIKI.

A co, skoro 95% energii idzie na grzanie toż jest to grzejnik, nie?

Nasz kolega Justin zawsze wierzył w Niemiecką Myśl Techniczną, kupuje tylko niemieckie pralki, żelazka, kuchenki i inne takie...

Polacy ponoć obchodzą zakaz sprzedając żarówki do użytku NIE DOMOWEGO, tylko na przykład ulicznego albo warsztatowego (a itak wiadomo, ze ludzie używają w domach).

Ale niemiecki pomysł jest o niebo doskonalszy, w swej przewrotności jest esencją uczciwości. Taki niemal "włoski strajk".* Nie dość, że się nie zakazuje użytku domowego, to jeszcze podkreśla się prawdziwą funkcję tego urządzenia, którą jest grzanie (w 95%) a nie świecenie (zaledwie 5%).

Oto być może nasz nowy model KALORYFERA:




Ciekawe, co szwedzi wymyślą... choć, znając szwedów, to nic... oni po prostu DOSTOSUJĄ SIĘ i jeszcze będą przekonani, że unia ma rację... zresztą, oni sa bardzo praktycznym narodem. Iilość światła, której potrzebują w zimie jest tak duża, że chyba poszliby z torbami po rachunku za listopadowy prąd. No i ta tradycja lampek w oknach... piękna, ale zdecydowanie proądotwórcza.

A poza tym oni grzeją jakoś inaczej w swoich domach (oglądałam progmam Frondy, w którym mówili, że w Sztokholmie wykorzystują energię powstałą w wyniku działania ... krematorium... brrrrrr), no i produkują prąd z wiatru, więc akurat nie zaniczyszczają środowiska swoimi fanaberiami lampkowymi.

No ale Polak Potrafi, więc na pewno w polskim sklepie kupimy jakie zarówki chcemy :) to znaczy... jakie GRZEJNIKI chcemy...



* z wikipedii: forma strajku aktywnego polegająca na wykonywaniu przez pracowników obowiązków służbowych w sposób skrajnie drobiazgowy, co powoduje blokadę działania zakładu, w sposób zbliżony do strajku pasywnego

14 października 2010

O tym, że trzeba dużo spacerować

Zrobiło się szwedzko-jesiennie. Nie ma tu złotej polskiej jesieni, jest czyste rześkie powietrze (często bardzo chłodne i wietrzne) oraz słońce, po tym oczywiście jak opadnie poranna mgła.

 

Że tak znowu zacytuję Sandora Marai'a.
"Naturalnie,  trzeba zawsze spacerować samemu, co najmnije godzinę, ale lepiej półtorej, a jeśli można - dwie godziny dziennie. Spacer w najbardziej ludzki sposób wyraża rytm życia. Kto spaceruje, nigdzie nie chce dotrzeć, jeśli bowiem wyrusza w drogę z wyraźnym zamiarem, znając cel podróży, ten już nie spaceruje lecz kursuje. Spacerowicz z każdą chwilą przybliża się do celu spaceru, którym nie jest dom albo drzewo, albo piękny widok, lecz właśnie owo powietrzne zetknięcie ze światem. Człowiek, który powoli zlewa się z krajobrazem (...) stopniowo, więc rytmicznie powierza siebie (...) wiecznej rzeczywistości, nieskończonej przestrzeni świata, w każdej chwili czuje, że w czasie spaceru powrócił do domu. W pokoju otaczają cię książki i przedmioty, które przypominają ci o zadaniach i obowiązkach, o pracy, albo o twojej życiowej misji. Kto spaceruje, uwalnia się od swojej pracy, jest sam ze światem (...). Pomyśl tylko, że chodzisz po ziemi i możesz spacerować pod gwiazdami. To wspaniała rzecz."
Ja i Kami dużo chodzimy na spacerki. Trudno je nazwać samotnymi, aczkolwiek troche takie są. No bo póki co większość myśli kłebi się w głowie i nie ma komu powierzyć, śpiewanie Kamyczkowi żeby się nie nudził to sposób na przewietrzenie płuc, ale nie wygadanie się...

A szwedzkie światło jest piękne, póki jest oczywiście. Trzeba się go nachapać zanim przyjdzie prawdziwy listopad... 

 






Aczkolwiek... dzisiaj cały dzień leci mi z nosa dzięki tym spacerkom :( Na naszej placzabawie trzeba się samemu bawić, inne matki wolą siedzieć przed telewizorem chyba...


6 października 2010

Placek ze śliwkami

Udało się kupić śliwki! W polskim sklepie na tzw. molewongu (taki plac, gdzie organizują targowisko i gdzie jest jeden z polskich sklepów, ten z niemiłą obsługą, ale co tam), mieli cały wór pięknych polskich śliwek węgierek. No to trzeba było upiec ciasto i zrobić powidła. Powidła się smażą, ciasto stygnie...
Jutro wzniesiemy nim toast za ciocię Kingę, co to ma urodzinki, a dzisiaj jedliśmy na spróbowanie. No i z łakomstwa.
Bo to jest chyba moje ulubione ciasto, ze wszystkich najbardziej wyszukanych na świecie. Proste i takie bardzo polskie.
Przepis pochodzi od BasiF. z tibnora i do dzisiaj mi służy znakomicie. W oryginale jadłam go chyba z jabłkami, ale jak dla mnie śliwki biją na głowę wszystkie jabłka świata.
Składniki:
200 g masła
300 g cukru
5 jajek
300 g mąki
1 łyż. proszku do pieczenia
cukier waniliowy
śliwek ile wlezie (na zdjeciu poniżej jest mniej niż zwykle, wszystko dlatego że Kami płakał i musiałam się spieszyć i tylko tyle miałam umyte i wypestkowane - resztki z knedli, co to nie wyszły... można dać dwa razy wiecej i ciasto wyjdzie bardziej wilgotne - polecam! - chociaż moja mama się tak zachwyciła, że powiedziała, że można ten przepis wykorzystać na BABKĘ i robić go w ogóle bez owoców)
Masło utrzeć z cukrem i żółtkami, zrobić pianę i dodać, na końcu dodać mąkę z proszkiem. Wszystko ucieramy w misce, kulką albo drewnianą łyżką, pianę wiadomo. Moja modyfikacja polega na dodaniu cynamonu zamiast cukru waniliowego, ale pewnie można eksperymentować. Może goździki kiedyś spróbuję :)
Piec w 180C, termoobiegu, ok 45 minut.
 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...