22 czerwca 2011

Trskawkowe Pole

W czerwcu je się truskawki. Każdy to wie. No, może z wyjątkiem pakistańczków, oni nigdy nie odczuwają potrzeby jedzenia truskawek. Za to charakterystyczne żółte mango wypatrzą wśró tysięcy żółtych owoców i zaczną się ślinić (NB żółte mango wystepuje trochę wcześniej, w maju jakoś, i w naszej szerokości geograficznej bardzo o nie trudno).
Ja w podobny sposób reaguję na truskawki. Ponoć przeciętny szwed zjada 2 kg w roku. To znaczy, że statystyki wyrabiają tylko Polacy, bo ja zjadłam już ze 4 kg.

Pewną ironią losu jest to, że dzisiejsi Polacy kupują je w szwedzkich supermarketach i budkach z truskawkami (takich przy drodze) w cenie ok 30-40 SEK za koszyczek półkilogramowy. Co daje jakieś 30 PLN za kg. A 30 lat temu płacili te ceny szwedzi, po to, żeby inni Polacy - zbierający te truskawki - mogli zarobić na mieszkania w Polsce. 

Dzisiaj moje 30 SEK za koszyczek zasila kieszenie jakiegoś albańczyka albo turka. Fortuna kołem się toczy, jak mawiają. Dzisiaj to Polacy są tymi bogatymi, co to konsumują.

Piękne te szwedzkie truskawki i smakują prawie tak jak polskie. W naszym domu spożywamy je w postaci koktajlu, truskawek z cukrem w miseczce, truskawek z cukrem i jogurtem w miseczce, orac oczywiście ciasta z galaretką.

Galeretkę kupuję na stoisku z "cudzoziemskim jedzeniem", bo szwedzkiej jakoś nie znalazłam. Udało mi się tylko jakąś arabską znaleźć. Ale smakuje całkliem jak polska, nawet trochę delikatniejsza jest, więc w sumie lepsza.

A ciasto to klasyczny biszkopt Babci Dany: 4 jajka, szklanka cukru, szklanka mąki, łyżeczka proszku do pieczenia. Miksuje się całe jajka z cukrem, dodaje mąkę. Na tę małą formę, pod truskawki, daję tylko pół porcji.






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...