28 czerwca 2012

O Wyższości Urzędnika nad Petentem

Lecimy Ryanairem więc trzeba się spakowac w bagaż podręczny. Nie jest to trudne jak się wyjeżdża tylko na 5 dni, ale jak się okazało trzeba być czujnym co się zabiera z powrotem...

W Polsce kupiłam Kamyniowi prawdziwą hulajnogę. Leciutka, składana, żadnych ostrych ani łatwopalnych elementów... Złożona podróżuje w moijm podręcznym plecaczku.

Przechodzimy przez ochronę. Pani-przy-Monitorze pyta:
- czy tam w plecaku to hulajnoga?
[ja] - owszem, a czy to jakiś problem?
[PpM] - no tak, przecież to bagaż podręczny!
[ja] - no wiem, dlatego nie przekracza 10 kg, ani dozwolonych wymiarów, ani nie ma w nim niebezpiecznych czy łatwopalnych przedmiotów, ani żadnej broni... wszystko w zgodzie z warunkami
[PpM] - ale proszę pani, przecież to jest bagaż podręczny, mogą być w nim tylko te rzeczy, które SĄ POTRZEBNE W CZASIE PODRÓŻY!!!

ZONK ZONK ZONK*

Zatkało mnie... Pospiesznie pakowałam wyłożone kosmetyki i błogosławiłam Kamyczka, że się wydziera... Starałam się nie powiedzieć już nic, nie mówiąc o cytowaniu warunków przewozu linii lotniczej, ani o uwagach typu "a co jeśli ktoś wiezie drogi obraz i nie chce go nadać, bo ktoś nim rzuci", nie mówiąc nic o przewożeniu laptopów, które przeważnie NIE są potrzebne w czasie podróży bo w samolocie i tak trzeba je wyłączać, a już jak ognia unikając kwestii typu "a skąd pani ma takie informacje, każda linia ma inne limity i moja pozwala na taki bagaż, a w ogóle to nie pani zadanie oceniać zawartość mojego bagażu, pani ma tylko wyeliminować zagrożenia"

Wolałam chyżo umknąć, uspokajajc Kamyczka (i udając, że nie dosłyszałam uwag PpM bo dziecko płakało) zanim PpM sie nakręci i będzie chciała udowodnić mi, że urzędnik ma zawsze rację...

Tylko co ona biedna zrobi jak takie hulajnogi staną sie u nas popularne...? (produkt micro luggage, stworzony do PODRÓŻOWANIA PRZEZ LOTNISKA)


Niesmak spowodowany bezdenną głupotą PpM ukoił dopiero sklepik z przepięknymi wyrobami z filcu. 

Chcę to wszystko!!!!! (tylko nie za cenę 59 PLN za każdą pierdółkę na tej tablicy)





* z internetu: zonk (gwara młodzieżowa') - zdziwienie, coś czego się nie spodziewano

15 czerwca 2012

O dumie (nie tej z Moskwy)

Film przydługawy (można czytać resztę posta w czasie oglądania), ale wywiera mocne wrażenie.


Les supporters Irlandais chantent The Fields of... by FanafootUK

I poparcie, jakie kibice zgotowali swojej drużynie. Doslownie coś się kotłuje w gardle gdy się to słyszy (nawet niemiecki głos lektora nie psuje atmosfery ;)) Polacy dawno by wyszli ze stadionu, albo gwizdali, albo rzucali petardy... niestety. Nie umiemy już wiernie trwać, wspierać pomimo wszystko, staliśmy się konformistami, którym zależy tylko na sukcesie. Nie potrafimy się zdystansować, żeby mieć odpowiednią perspektywę.

Bo nie o zwycięstwo chodzi, ale postawę. O bycie w gotowości. O nie poddawanie się. Cieszę się że szyją tę wielką Polską flagę (do której zachęcał Zimoch), ale szkoda że jest to "reakcja" na flagę Rosji.

Właśnie o dumie miałam pisać.

Przy okazji takich wydarzeń mieszają się we mnie zawsze dwa skrajne uczucia. Dumy i pokory. Z jednej strony serce rośnie, chce się śpiewać, krzyczeć, wywieszać flagę, przekonywać że bycie Polakiem to najlepsza rzecz na świecie, w duchu źle życzyć przeciwnikowi, zwłaszcza jeśli to taki, z którym mamy odwieczny zatarg. Doszukiwać się analogii do wydarzeń w historii, dorabiać teorię do wydarzeń, upatrywać się w Boskij pomocy w naszym zwycięstwie (jak mawia mój mąż, z przekasem: "God bless America and nobody else!")...
Z drugiej strony... oglądam takich śpiewających irlanczyków, albo bębniących Niemców i od razu wracam na ziemię. To jest sport. Zabawa w "kto strzeli więcej goli". I jednocześnie celebrowanie wspólnoty. Radość z tego, że można w tym uczestniczyć. Entuzjazm, że są ludzie, którzy się chcą razem bawić,  współzawodnictwo w kopaniu to tylko jedna z form. Podziw wobec talentów Hiszpanów czy Niemców.

Przypominają mi się dzieła C.S.Lewisa, "Chrześcijaństwo po prostu" i "Listy starego diabła do młodego".
"[Bóg] pragnie doprowadzić człowieka do takiego stanu umysłu, w którym mógłby on zaprojektować najwspanialszą katedrę świata i zdawać sobie sprawę z tego, że jest ona najwspanialsza, i cieszyć się tym faktem, nie odczuwając jednak z tego powodu większego (ani mniejszego) ani innego zadowolenia niż to, jakie odczuwałby, gdyby tego dokonał kto inny. [Bóg] chce w końcu, by człowiek był tak dalece wolny od wszelkiej stronniczości na swoją korzyść, iżby mógł cieszyć się własnymi talentami tak szczerze i pogodnie jak talentami swego bliźniego lub wschodem słońca, słoniem czy wodospadem."
Według Lewisa duma jest największym złem. W porównaniu z nią lubieżność, chciwość, pijaństwo i tym podobne są po prostu drobnostką: to przez dumę diabeł stał się diabłem. Duma prowadzi do innych defektów, jest całkowicie anty-Bożym stanem umysłu. (Bo czy miałam jakikolwiek wpływa na to, że urodziłam się Polką? Przecież nie... Czy mam wpływ na poziom gry polskich siatkarzy/piłkarzy/tenisistów?...to tak jakbym była dumna z tego, że mam blond włosy... no dobra, ciemny blond...)

Za pewnym artykułem streszczę sześć problemów z dumą:
(Streszczenie dyskusji na ten temat w książce C.S. Lewisa Po prostu chrześcijaństwo, ss. 108-114)

1. Duma lubi współzawodnictwo

Dumie sprawia przyjemność nie to, że coś ma, ale to, że ma więcej niż ten obok. Powodem do dumy nie jest to, że ludzie są bogaci lub sławni ani też to, że osiągnęli sukces w robieniu kariery lub dobre wyniki w sporcie. Ludzie są dumni z tego, że są bogatsi, bardziej sławni, osiągający więcej niż wszyscy dookoła.

2. Duma lubi władzę

Inne rodzaje grzechów często zbliżają ludzi. Może ich łączyć wesołe towarzystwo, nie stroniące od kieliszka lub liczni partnerzy seksualni. Pycha natomiast doprowadza do podziałów między ludźmi (lub między organizacjami), bo jej rzeczywistym celem jest władza nad nimi. Piękna dziewczyna, która flirtuje z mężczyznami, nie robi tego dla seksu, ale po to, by zdobyć nad nimi władzę. Ktoś bogaty dąży do jeszcze większego bogactwa nie po to, by mieć więcej rzeczy, ale dlatego, by mieć władzę nad ludźmi posiadającymi pieniądze lub rzeczy.

3. Duma zmusza Boga do usługiwania człowiekowi.

Duma oczekuje, że Bóg odpowie na modlitwy, uzdrowi nas lub da powodzenie w interesach. Ponieważ jednak Bóg jest w każdym sensie najwyższy, jesteśmy niczym w porównaniu z Nim (List do Rzymian 3,23). Dumna osoba zawsze patrzy na innych z góry. Dopóki jesteś dumny, dopóty nie znasz Boga.
C.S. Lewis powiedział: "Jeśli kiedykolwiek odkryjemy, że nasze życie religijne sprawia, iż czujemy się dobrzy – ponad wszystkimi, że jesteśmy lepsi niż ktoś inny – to możemy być pewni, że działamy z natchnienia diabła, nie Boga".

4. Duma ma charakter duchowy.

Dumy używa się często do sprawowania władzy nad innymi grzechami. Często zachęcamy do wysiłku studentów, dzieci, członków jakiegoś zespołu, apelując do ich pychy. "Mądry głupiemu ustąpi", znamy to, prawda? "Wiele ludzi przezwyciężyło tchórzostwo, pożądanie, kłótliwość, ucząc się myśleć, że jest to poniżej godności – co oznacza pychę". Pisarz dodaje: "Lepsza jest patelnia niż ogień. Szatan bardzo się cieszy, kiedy zamieniamy mniejsze zło na większe, jakim jest duma."

5. Duma wywyższa własne „ja” ponad wszystko.

Nasze „ja” jest najwyższą wartością. "Mam prawo do mojego życia". Dąży do autonomii , którą mamy od Boga. Szuka pochwał: „świetnie zrobione, dobry i wierny sługo”. Samolubstwo jest grzechem. Dąży do autonomii kosztem innych. Opanowuje każdą zdolność, jaką posiadasz, dlatego, że ją posiadasz.

6. Duma rodzi zazdrość.

Duma często dostaje pożywkę w sporcie i biznesie, bo ludzie mają tendencję, by przez współzawodnictwo zrobić coś lepiej, niż wymaga standard. Często konkuruję, ponieważ zazdroszczę czyichś nagród, rekordów, dochodów lub pozycji. Współzawodniczę nawet z samym sobą, bo pożądam lepszego czasu, rekordu, osiągnięć. Mogę też zapragnąć, by zarobić więcej pieniędzy w tym roku – nie dlatego, że ich potrzebuję, ale dlatego, że chciwie pragnę poczucia spełnienia. Wszystko to ma swoje podstawy w dumie, kiedy standard do osiągnięcia lub rekord do pobicia widzimy u ludzi (innych lub w nas samych).

Pokora przeciwnie – dąży do osiągnięć zakorzenionych w Bogu i Jemu oddaje chwałę (List Jakuba 3,13-17).

***

Tak więc, przesłanie do naszych piłkarzy na sobotę (i resztę życia): grajcie tak jakby wszystko zależało od Was, ale wierzcie tak, jakby wszystko zależało od Boga. I nie przywiązujcie się do żadnego wyniku, wygrana jest jego błogosławieństwem, ale przegrana jest jeszcze większym. Mobilizuje do wysiłku i dalszego treningu. A jak pokazali irlandzcy fani, przegrana w sporcie nie oznacza zupełnie nic w kontekście zwycięstwa Ducha.

My, wierni kibice, będziemy popierać taką właśnie grę. Oby wrocławski stadion w sobotę zaśpiewał tak jak ten gdański.

Ludzie!!!!

Tradycyjnie, z artykułów w wyborczej najbardziej przydają sie komentarze :)


MECZ O WSZYSTKO ! Polska - Czechy by kneefer
(trzeba reklamę przeczekać... cóż, nic za darmo na tym świecie!)

"mzebrowski13": Ludzie, Youtube, nie jest jedynym miejscem w sieci do oglądania filmów!

dziękujemy Ci, mzebrowski13!!!

13 czerwca 2012

Telegram z Rosji

Nie mogę się powstrzymać, stare a ciągle śmieszne... gdyby nie to że oni RZECZYWIŚCIE debatują aktualnie nad dostawami gazu...


Kami przespał wczoraj cały mecz, a ja i Amir obgryzaliśmy pazury...

Nie mogliśmy się jednak oprzeć wrażeniu jakby wszystkich "urządzał" remis - ostatnie 15 minut wymieniali się piłką niczym ci z Barcelony, często tracąc ją na rzecz przeciwnika, by znowu odzyskać i bawić sie w głupiego jasia

***

wieczorem - update
Czytam sobie właśnie różne komentarze, widzę, że nie tylko ja miałam takie spostrzeżenia...

4 czerwca 2012

Hulajnoga

Najnowsze zdanie Kamyczka: "Mama kupi Kamyniowi hulajnogę!"

No bo przecież musiałam coś obiecać, jak zaczął zabierać hulajnogi dzieciom na placu zabaw... Próbowałam wytłumaczyć, że jeszcze jest za mały, że to hulajnoga o dwóch kółkach, dla dużych dzieci, że nie umie, że się przewróci i uderzy, no i wreszcie, że nie wolno zabierać cudzych zabawek...

Jeszcze nie skończyłam mówić, a już zobaczyłam tylko śmigającego na hulajnodze Kamyczka, trzymającego kierownicę nad swoją głową, ale pewnie odpychającego się nogą i wołającego z dumą: "Patrz, mama, Kami umie!!!!!"



(przepraszam za jakość filmu, komórką kręcony)

No to co miałam powiedzieć...? Mowę mi odjęło i wydukałam tylko: "Brawo, Kami!"
I zaraz: "Mama kupi Kamyniowi hulajnogę, oddaj tę dziewczynce!"... po kolejnych 15 minutach siłą go z niej zdjęłam...

I teraz mam dylemat...  na rowerku biegowym Kami już wywija kółeczka i w czasie jazdy nogi na ramę kładzie...  może czas na taki z pedałami?



A zatem zastanawiam się czy lepiej hulajnogę, czy też rower na dwóch kółkach z pedałami... Bo jak kupię oba to Amir mnie i te cztery sprzęty (dwa biegowe, aktualnie na stanie, rower z pedałami i hulajnogę) na pewno wyprowadzi do piwnicy... Może jednak niech pojeździ na rowerkach biegowych jeszcze troche dłużej? W końcu Kami ma 2 lata i 3 miesiące...

Będę wdzięczna za porady doświadczonych rodziców!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...