18 listopada 2013

O drzwiach zamkniętych

Są rzeczy których nie da się wytłumaczyć inaczej niż interwencją sił nadprzyrodzonych (ja nazywam to Duchem Świętym). Nie jakimś planem, nie posuwałabym się do determinizmu, po prostu czasem człowiek poczuje na sobie dotyk Anioła.

Zaczęło się od tego, że w początkach września byłam we Wrocławiu i poszłam na adorację do dominikanów. Kiedyś śpiewałam w scholi, która prowadzi tę comiesieczną adorację, do dzisiaj czerpię z tamtego doświadczenia. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu (i radości) kilka osób z obecnej scholi mnie ciągle pamiętało i zaprosili mnie na próbę, żebyśmy sobie przypomnieli stare dobre czasy.

Zaiste, przypomnieliśmy sobie. Tak bardzo, że po próbie poczułam się znowu częścią grupy, która bardzo ochoczo zgarnęła mnie do posługi. Kilka pieśni było dla mnie nowych, ale w takiej scholi, przy takim prowadzeniu, śpiewaliśmy JAK Z NUT.

Jedna pieśń szczególnie zapadła mi w serce. Dostałam nuty. Nauczyłam się jej.

Przychodzisz Panie mimo drzwi zamkniętych
Jezu Zmartwychwstały ze śladami męki
Ty jesteś z nami, poślij do nas Ducha
Panie nasz i Boże, uzdrów nasze życie


Dwa tygodnie później zagrałam na mszy w naszej parafii w Malmo. Grałam akurat sama, reszta ekipy nie mogła, ale że mieliśmy wtedy gościa było wyjątkowo ważne, żeby msza miała uroczystą oprawę.

Od początku września ciągle ją nucę w domu i nie może mi wyjść z głowy.

W czwartek przyjechali do naszej parafii goście - ksiądz Tomasz Aleksiewicz i dwie kobiety z Poznania, wspomagać go w modlitwie. Zostałam poproszona o pomoc w obsłudze rzutnika (bo to ważne, żeby ludzie mogli się włączyć w śpiew), poszłam. I od razu Ewa (jedna z kobiet) pyta mnie czy pomogę w śpiewaniu, bo one są tylko dwie. Tu już lekka konsternacja, nie wiem, czy znam te śpiewy... No i w ogóle przyszłam tam przeżyć rekolekcje... Nie wiem, co mnie popchnęło do zgody, chyba to, że chwię potem Ewa rzuciła:

- Może trzeba będzie wpisać nową piosenkę, nikt jej pewnie nie zna. "Przychodzisz Panie mimo drzwi zamkniętych"

No i niech ktoś powie, że to przypadek. Z milionów piosenek religijnych właśnie ta.

Albo to, że druga z pań "przywiezionych" z Poznania to Ela Drożniewicz, autorka słów tej pieśni... Przypadek.

Próbowałam jeszcze protestować, że nie da się grać i jednocześnie wrzucać pieśni na rzutnik, nie chciałam im zawalić planu modlitwy, ale Ewa powiedziała:

- jak to się nie da, jesteś kobietą, dasz radę! :)

W ten czwartek była piękna modlitwa, adoracja i nauczanie. Wszystko po prostu działało. Ewa, Ela i przypadkowa ja stworzyłyśmy wyjątkowe trio, bez żadnych przygotowań, bez prób, bez umawiania się na tempa czy głosy. Było spontanicznie i kompletnie spokojnie. Ludzie przychodzili potem i twierdzili, że brzmiało jakbyśmy ćwiczyły od zawsze, dziękowali.

Ale najważniejsze było to, że ksiądz Tomasz przyniósł Jezusa w Eucharystii do każdego. Jezus sam przyszedł do nas. Dotknął serc. Fizycznie.

Takie przypadki zapierają mi dech w piersi. DOTYK ANIOŁA, jak nic. Teraz też to pisze po to, żeby kogoś innego, kto to czyta dotknął anioł.

Na kolejnym spotkaniu rekolekcyjnym znowu ją śpiewaliśmy. Cały kościół już ją zna. Mam nadzieję, że wierzy w jej słowa. Mam nadzieję, że ja w końcu uwierzę w nie do końca, bo już wyraźniej nie można mi powiedzieć, że Jezus przychodzi mimo drzwi zamkniętych i uzdrawia.

Wczoraj było ostatnie nauczanie, pożegnania, łzy. Autentyczne. Cały ten czas czułam jakbyśmy znały się z Ewą od samego początku (fotograf parafialny wrzucił kilka zdjęć z tego wydarzenia). Bardzo bym chciała, żebyśmy się kiedyś jeszcze spotkały, jeśli taka jest wola Boża.

(Może uda mi się zebrać kilka myśli z samych rekolekcji, były naprawdę niesamowite pod każdym względem).

Po pożegnaniu, będąc jedną nogą za drzwiami, słyszę jak ktoś mnie pyta:

- przepraszam, czy to Pani grała na mszy jak był ten gość, pan Romanowski?

Odwracam się. Nie znam dziewczyny, ale przypomina mi się msza z gościem.

- Tak, to chyba ja. A o co chodzi?

- Grała Pani taką pieśń, której nie znałam, a bardzo mnie dotknęła, coś, że Jezus przychodzi przez zamknięte drzwi... Pamięta ją może pani?

Czy pamiętam.....

***

To jest ta pieśń. Niech teraz Was uzdrawia.




A tu nuty, gdyby ktoś chciał się posłużyć.


9 komentarzy:

  1. Wystarczyły pierwsze takty a już łzy same leciały....
    Natka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, bardzo wzruszające... dziękuję za podzielenie się!

      Usuń
  2. Piękne 'świadectwo' (jeśli można je tak nazwać).

    Otworzyłam sobie z ciekawości te zdjęcia z rekolekcji i jedno rzuciło mi się od razu w oczy: bardzo niska frekwencja jak na tak duże miasto z bardzo liczną Polonią. Czy to tylko ze względu na to, że były to rekolekcje (czyli nadprogramowe nabożeństwo), czy rzeczywiście tylko garstka Polaków w ogóle należy do parafii i uczęszcza na msze św. i tak samo wygląda ich liczebność w przeciętną niedzielę?

    Druga rzecz jaka rzuca się w oczy to przedział wiekowy parafian. Praktycznie sami seniorzy z nielicznymi wyjątkami. W ogóle nie ma młodych ludzi, ani młodzieży, a przecież w SE jest mnóstwo młodych Polaków (pracujących, studiujących itd.). Wniosek z tego, że raczej nie chadzają dziś do kościoła... Smutne to trochę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :)

      to był czwartek, dlatego tak mało ludzi
      każdego dnia było więcej!

      i tak, przekrój wiekowy i hmm płciowy jest specyficzny - mamy tu prawdziwy kościół żeńsko-katolicki...

      Ale jest trochę rodzin z dziećmi, młodych też (nawet działa związek katolickiej młodzieży polskiej "Polonica"), tylko to był środek tygodnia

      Usuń
  3. ta pieśń tak po prostu ma.... ja po pierwszym "zasłyszeniu" miałam ją w głowie i na ustach chyba przez tydzień :) ciesze się, że masz tam takie miejsce posługiwania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wierzę, że takie interwencje mają miejsca, czasem dzieją się trudne do wyjaśnienia rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak tak - śpiewamy na głosy :)
    Jedna z piękniejszych ............
    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  6. Piekna piesn! Dziś się jej uczyliśmy. Powstał rozdźwięk dotyczący wykonania, a dokładnie chodziło o długość śpiewu sylaby „cho” w „przychodzisz” oraz „je” w jesteś z nami oraz przejścia z „ze śladami męki” na „Ty jesteś”- czy jest pauza i oddech przed „Ty”, czy wziąć oddech przed „męki” i wejść płynnie na „Ty”.
    Będę bardzo wdzięczna za odpowiedz od Znawczyni tej pieśni!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzień dobry! miło mi, ze tutaj zawitałaś, jak widzisz blog przeżywa kryzys :) a raczej brak czasu - ale na konkretne pytanie, konkretna odpowiedź!
      1. długość sylaby to 4 ósemki - podziel takt na ósemki i widzisz, że sylaba zaczyna się na drugiej, a na piątej jest "dzisz"
      2. w tym miejscu, o które pytasz, sugeruję oddech między taktami, kluczem jest tempo piesni chyba - nie moze być za szybkie i wtedy jest dość czasu na głęboki oddech przed nową frazą, jak nie wystarcza czasu lepiej skrócić poprzednie słowo niż brać oddech przed "męki" - oddechy powiny być zawsze w miejscach logicznych dla tekstu! podobnie jak akcentowanie słów
      Pozdrawiam

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...