26 stycznia 2014

A ja to pierniczę

Jakiś czas temu znalazłam cudowny blog na fejsie. Tak cudowny, że oniemiałam i śledzę. A nawet wspieram, zwłaszcza przed świętami :)



A potem, po powrocie do domu postanowiłam wypróbować przepis. Bo pani-co-pierniczy była tak wspaniałomyślna, że podzieliła się nim na blogu, zacytuję zatem:

Największa tajemnica przepisu na dobre pierniczki brzmi: NIE ŻAŁUJ MIODU I PRZYPRAW! Skoro już się bawimy we własnoręczne pieczenie, to zróbmy porządne pierniczki.
Składniki:
2 szkl miodu (gryczany podkreśla smak piernika i takiego używam)
1 szkl cukru
1 kostka masła (250g)
3 łyżki przyprawy wlasnej lub dwa opakowania przyprawy Kamis (to żadna reklama, ta wydaje mi się najlepsza. Jakby co, to w składzie nie może być mąki).
3-4 łyżki gorzkiego kakao
2 płaskie łyżeczki sody
Ok 1 kg mąki
Nie ma jajek

Wykonanie:
W rondelku roztopić wszystko oprocz sody i mąki. Ostudzic masę. Do zimnej lub letniej dodać sodę, WYMIESZAĆ i dodać mąkę. Stopniowo. Najlepiej mieszać (porządnie!) mikserem z tymi pokrętnymi mieszadłami ciasto musi pozostać klejące. W żadnym razie suche. Wstawić na kilka godzin do lodówki. Potem rozwałkować na stolnicy podsypanej mąką, wycinać pierniczki i piec w 180 stopniach do zarumienienia brzegów. Ps. Ciasto musi się dość łatwo dać rozwałkować, jeśli się kruszy, daliśmy za dużo mąki i pierniczki będą się kurczyć. Jeśli się klei, trzeba dosypać mąki. Jednym słowem ostrożnie z mąką, bo dosypać można a w drugą stronę ciężko uratować.
To mój ulubiony przepis (a wypróbowałam kilkanaście) właściwie modyfikacja kilku innych pierniczki zachowują kształt w czasie pieczenia i są bardzo smaczne. Do dzieła!

Lukier królewski, którego używa pani-co-pierniczy, to białko jajka (sparzonego przez ok. 2 min) zmieszane z cukrem pudrem i barwnikami. Lepiej ponoć mieć barwniki w proszku, bo płynne za bardzo rozrzedzają lukier, co potwierdzam, ale u nas nie dostałam proszkowych. Jak się nie ma co się lubi...

No to robiliśmy. A potem lukrowaliśmy (klik-klik link do filmiku). A potem oblizywaliśmy ręce i strzykawki.

Kami był zachwycony (Tata mniej, bo cały stół w lukrze).



to było specjalne zamówienie pewnego Głaza z UK :)




Dodam jeszcze, że płynne barwniki naprawdę tak rozrzedzały lukier, ze trzeba było dodawać cukru. Może też źle wymieszaliśmy, bo tylko łyżeczką - jak miksować tak małe ilości?? - ale lukier po wyschnięciu miał nieregularny kolor. Najwyraźniej białko i woda inaczej schną... Niemniej jednak pierniki robiły wrażenie i były naprawdę pyszne.

Oczywiście, Tatusiowi nie smakowały... Lukier za słodki a piernik za gruby (on przyzwyczajony do szwedzkich pierniczków, a to tak jak porównywać chlebek Wasa do pszennej bułki...). Za to Kami najchętniej zjadał sam lukier, a piernik oddawał mi :)

I dodam jeszcze wyrazy ogromnego podziwu dla pani-co-pierniczy, nauczona doświadczeniem widzę, że - pomijając wybitny poziom artystyczny - jej wzory trzeba robić na kilka podejść, gdzie warstwy schną zanim nałoży się kolejną. Co w przypadku płynnej trwa kilkanaście godzin... czyli jeden warstwowy piernik robi się kilka dni... MISTRZOSTWO ŚWIATA jak dla mnie. Albo raczej mistrzostwo pokory... Piernika, któremu poświeciłabym kilka dnie na pewno bym nie zjadła. Broniłabym jak cerber. Wisiałby na choince do kolejnego pokolenia :)

23 stycznia 2014

Ordnung must sein!

Kami bawi się w pokoju swoimi samochodzikami, w pewnej chwili przybiega do kuchni i zaciąga mnie do pokoju cały podekscytowany:

- Patrz, Mamo, pan policjant tak stoi i mówi im STOP, a oni wszyscy stoją jeden za drugim! Porządek jest!


Fakt. Idealnie stoją. Jak widać nawet zabawki z hepimila* czasem się przydają...

Ale czego się tym razem naoglądał...? A może to już szwedzkość wyłazi...?



* tak, wiem, zarzekałam się, że moje dziecko nigdy nie będzie jadło w makdonaldzie... biję się niniejszym w piersi... czasem je... :/

21 stycznia 2014

Pantera

Czytamy Mysię. "Mysia rusza po skarb". Taka dla małych dzieci, ale Kami uwielbia. Zna na pamięć i droczy sie ze mną przekręcając słowa na "mamusia". Czyli...

"Wszyscy na pokład, to nie żart, Mysia wyrusza po MAMUSIĘ" czyta Kami.

Ubaw po pachy, za każdym razem.

Dochodzimy do strony z dżunglą, za krzakiem czai się pantera vel lampart. Bo jak powiedziałam "pantera" to Kami sprzeciwił się stanowczo:

- Nie, Mamo, pantera ma taki kolor, ten o!

I tu pokazał Mysi RÓŻOWĄ bluzkę...


No tak, godziny przy kreskówce o Różowej Panterze zrobiły swoje...

16 stycznia 2014

WOŚP w Malmo

Jak to w tym okresie w roku, na fejsbuku trwają burzliwe dyskusje. W zasadzie strach otwierać fejsa w początkach stycznia, w gronie chrześcijańskim akcje "anty", na co do gardeł skaczą im liberałowie, zwolennicy "róbta co chceta". No nieprzyjemnie na maksa, bo to czasem koledzy ze szkolnej ławy lub "parafii" są. Z wieloma takimi już nie jestem na ty.

Przyznam bez bicia, że sama też dolałam oliwy do ognia niektórych dyskusji. Bo strasznie mierzi mnie to, że media publiczne czy politycy tak bardzo bronią prywatnej - bądź co bądź - inicjatywy, niby chodzi o szczytne cele, ale mam poważne wątpliwości jak jest naprawdę. Przecież prywatna inicjatywa sponsorująca publiczne szpitale to całkiem chory pomysł, to zamalowywanie farbą zgrzybiałej ściany, niczego się nie naprawia, a wręcz pogarsza sytuację, bo "zawsze ktoś zasponsoruje sprzęt". Na co, u licha, płacą ludzie podatki? Więc jeśli ci, którzy je pobierają bardzo intensywnie wspierają w/w prywatnego darczyńcę to lampka w głowie świeci się na bardzo czerwono. Bo jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze (albo koneksje czyli władzę).

Fejsbukowy użytkownik "żelazna logika" (polecam!) fajnie podsumował żelazną logikę naszych mediów i rządzących (w sumie to niemal to samo):

(cytuję):

1. Dolnośląski Urząd Marszałkowski wydał 65 mln zł na portal internetowy - trudno, życie, nius mało istotny.
2. Policja wydała 1 mld zł na logo - trudno, życie, nius mało istotny.
3. Wyłudzili miliony przy budowie PGE Areny i autostrad - trudno, życie, nius mało istotny.
4. Wydali 5 mln zł na koncert Madonny - trudno, życie, nius średnio ważny, konsekwencji nie będzie.
(ta lista mogłaby spokojnie dojść do stu punktów)
...
...
101. Zebrano 50 mln zł w ramach WOŚP - wow, jak super! Brawo Jurek! Nius najważniejszy wszędzie!!!!


(koniec cytatu)

Źle się dzieje, jednakże, że bezmyślnie wali się w WOŚP "młotem caritasu" jak to ostatnio podsumował Szymon Hołownia, bo to wcale nie chodzi o hejtowanie Owsiaka ani porównywanie różnych fundacji (sama jestem tego walenia też winna, mea culpa, po zastanowieniu usunęłam conieco z tzw "ściany")

Ale jeszcze gorzej, że publicznie wspiera się nie tyle przysłowiowe dawanie na dzieci, ile samą postać Owsiaka, tudzież jego inne inicjatywy. Przecież nie wolno nie dać na WOŚP bez otrzymania łatki "człowieka bez serca"!

Bo tak właśnie gra orkiestra, dosłownie WYMUSZA aktywność; pod tym względem porównanie z Caritasem jest całkiem OK, bo Caritas niczego nie wymusza, a skuteczność o wiele większa...

Dokładnie tak było w Malmo. Pewien pan chciał zorganizować WOŚP w stolycy naszej pięknej Skanii i o ile wiem chciał, żeby lokalny proboszcz i katolickie stowarzyszenie młodzieży się włączyły. A ten nie chciał, co więcej, powiedział publicznie swoje negatywne zdanie o WOŚP i jej dyrygencie. No więc w zamian wylały się na proboszcza kubły pomyj. No bo przecież nie można nie wesprzeć, prawda? Nie można mówić niczego złego o Owsiaku, nawet jeśli to złe to są faktu i szemrane akcje.
Dodam, że proboszcz nie powiedział tego z ambony w ramach kazania, takie politykowanie jest niegodne Liturgii Słowa, wszystko było za kulisami. Trochę na fejsbuku.

Ale pomyje strasznie śmierdzące. Nie będę cytować komentarzy, ale to, co jest publicznie dostępnym listem tego pana na fejsbukowej stronie akcji. Pod postem są bowiem jeszcze gorsze komentarze, także publiczne. Jedno wielkie szyderstwo ze strony tych, co to tak pałają chrześcijańskim miłosierdziem. Były też pełne nienawiści obrazki, ale te usunięto chyba.



Jak widać, nie można odmówić wsparcia akcji. Nie można działać ze swoim sumieniem. Jak nie poprzesz Owsiaka i powiesz dlaczego to sobie nagrabiłeś...

Kolejna sprawa. Normalnie każdy proboszcz jako zarządca parafii i kościoła ma prawo zadecydować jakie akcje dzieją sie na jego terenie. Wpuszczam koncert XYZ, nie wpuszczam Nergala. Wpuszczam Oazę, nie wpuszczam towarzystwa propagującego buddyzm. Normalne. Ale jak widać nie wolno tykać pewnych "świętości".

I dlatego uważam, że WOŚP wykonuje złą robotę. Bo zawsze - zawsze - zasadą powinno być "niech nie wie lewa Twoja ręka co czyni prawa", a nie wrzaski, że czyjaś (obca!) ręka nie pomaga... No i to nakręcanie antagonizmów...

14 stycznia 2014

Idzie Niebo ciemną nocą

Zmieniłam dziś nieco wygląd blogu, na jakiś czas go nawet zamknęłam. Być może nawet nikt nie zauważył.

Głupi blog a człowiekowi zajmuje tyle myśli. Jak rozwiązać ten problem, a jak tamten, zaczęłam się nagle zastanawiać nad prywatnością i takimi tam. Ostatnio czytam dużo blogów i widzę że każdy zakryty pseudonimem, wiele blogów nie publikuje żadnych zdjęć właścicieli.

Pewnie to mądre.

Ale ja nie piszę bloga dla jakichś wynurzeń światopoglądowych, nie. Piszę trochę dla siebie, żeby nie zapomnieć jak się rozwija nasz synek, trochę dla rodziny i przyjaciół w oddali, z którymi nie da się już pogadać. No ale nie wszystko trzeba pisać, to nie jest tabloid. Szkoda też, że mało się odzywają ci, dla których piszę, nie wiem czy nie gadam do ściany. Więc może nie ma się czym przejnować.

A potem znowu refleksja na temat ile pokazać.

Mimo wszystko uważam, że człowiek powinien brać odpowiedzialność za własne słowa. Napisać jakąś opinię czy komentarz za maską pseudonimu jest o wiele łatwiej niż spojrzeć potem ludizom w oczy i "tak, naprawdę to myślę o dżender". Na przykład.

Na inne drażliwe tematy wolę jednak nie pisać, na razie. Chyba na razie nie umiem bez emocji (a może się nie da bez emocji?). Choć dzisiaj zmroziła mnie poranna audycja w drodze do pracy. Reklamowali reportaż, w którym jakaś dziewczyna mówi "w sumie to nie wiem, czy dobrze zrobiłam, że zostałam matką", a potem pani dziennikarka zapowiada reportaż o młodocianych matkach i tym, że tyle teraz możliwości. I że może trzeba zacząć patrzeć na aborcję jak na - uwaga - NAJLEPSZY NOWOCZESNY SPOSÓB ANTYKONCEPCJI.

Już wiem, jaki będzie ten reportaż. Wszystko gładkim głosem, pani uśmiechnięta, o zabiciu człowieka w wyperfumowanych białych rękawiczkach... tu naprawdę wiele ludzi tak myśli. Tak wykuto ich sumienia.

Ale za to wieczorem sięgnęłam po stary numer gościa niedzielnego. A w nim same perły - wspaniały felieton Marcina Jakimowicza o tym jak to idzie Niebo ciemną noca, Ostry wywiad z Piotrm Baronem i wzruszająca historia matki i córki.

Wróciłam ze śmierci do życia.

Wierzę, że mimo tysiaca takich reportaży w radiu Niebo przychodzi do każdego. Trzeba się tylko trochę otworzyć. Nie bać. I wyłączyć radio.

2 stycznia 2014

Oj, będzie się działo!

Nie żebym szczególnie przywiązywała wagę do rocznic czy końców roków (przecież każdy dzień to początek reszty naszego życia :) ), strasznie mnie denerwuje napuszone składanie sobie życzeń... cały rok nic a nagle 100 wiadomości... taka konwencja, cóż. Wiem, że nikt specjalnie nikogo nie denerwuje :)

Wczoraj było fajne kazanie na ten temat. Jak to ludzie życzą sobie różnych rzeczy, "zdrowia, szczęścia, pomyślności, ale zdrowie najważniejsze!", a przecież nie mamy żadnej władzy nad czasem czy próbami, jakimi jesteśmy poddawani. Czasem wręcz przywiązujemy magiczne znaczenie tym życzeniom...

A przecież możemy co najwyżej błogosławić sobie nawzajem i wzywać pomocy Bożej!

Trochę tak jak to robią muzułmanie. Przy każdym życzeniu wypowiadają "Insha Allah" co oznacza mniej więcej tyle co "o ile Bóg pozwoli". Dużo zdrowia, o ile taka jest wola Boża! (chyba kiedyś pisałam o tym - zawsze mi się wtedy przypominają zajęcia ze statystyki i "ceteris paribus" dodawane na końcu każdego wniosku, czyli "o ile wszystkie inne warunki nie ulegną zmianie")

Ale mamy jednak wysilać się przy podejmowaniu naszego życia, mamy używać mózgu, mamy planować (to jeszcze z kazania). Tak jak Maryja zachowywać wszystkie te sprawy w swoim sercu - pamiętać, myśleć, rozważać.

I ufać do końca. Niezależnie od tego jak dziwna wydaje się nasza sytuacja, jak nieadekwatna, jak inna... tak trochę jak w naszej rodzinie właśnie.

Czy nigdy nie ma we mnie strachu? Pewnie że jest. Całe morze. Ale oby zawsze było więcej łaski Boga. Bo On jest większy,. KTÓŻ JAK BÓG?

Z nim nie ma nic niemożliwego.

Dziewczynka w nieślubnej ciąży, któej grozi ukamienowanie, rodzi zbawienie dla świata. "Głusi znów słyszą, niewidomi widzą, zmarli powstają by żyć", jak głosi popularna piosenka oazowa.

Tego właśnie życzę wszystkim miłym czytelnikom, tym znanym i nieznanym.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...