Szwedzkie ciemności wymusiły na ludziach inicjatywę rozświetlania domów sztucznym światłem. Pod koniec listopada wszystkie sklepy pełne są lampek na okna, a wieczorny spacer sprawia, że człowiek czuje Boże Narodzenie w powietrzu. Można tu kupić cudowne świeczniki i ozdoby. Dowiedziałam się też niedawno o tradycji robienia świec - och, jak bym chciała to zrobić!!!
To jest niesamowite jak małe światełko w ciemności rozpala całego człowieka...
2. Szwedzkie pierniczki.
Któż nie zna szwedzkich pierniczków w epoce IKEI w każdym domu? Ale kiedyś był ten pierwszy raz i zakochałam się w nich. Są zupełnie inne niż polskie, cieniutkie, kruche, aromatyczne... ponoć ktoś, kto się nimi zajada staje się milszą osobą. No to ja już muszę być super miła :)
3. Glögg.
Czyli grzane wino... aromatyczne, ciepłe, pite z migdałami i rodzynkami. Obowiązkowe w zimowe wieczory, zwłaszcza w grudniu!
Glogg jest dostępny w każdym możliwym standardzie, coś jak u nasz szampan, także w wersji bezalkoholowej :)
Spożywany na ciepło, z migdałami i rodzynkami. Można kupić specjalne zastawy do glogga, składające się ze szklaneczek (mini-kubeczków ewentualnie mini-szklaneczek z uchami) i miseczek na rodzynki i migdały, czasem bardzo finezyjnych. Łatwo robić polskim znajomym szwedzkie prezenty :)
4. Sprawy okołomotoryzacyjne.
Bezpieczeństwo na drodze jest tu o wiele wyższe niż na południe od nas... piesi nie muszą przebiegać przez ulice z duszą na ramieniu, matki z dziećmi nie muszą drżeć o dziecko jadące osiedlową uliczką na rowerze, kierowcy tracą o wiele mniej nerwów a korki niemal nie istnieją. Tak, wiem, porównywanie Malmo do zatłoczonego Wrocławia jest trochę nie fair, bo tu nie ma mostów i wąskich gardeł, ale nawet przy wypadkach na autostradzie "zator" nie powoduje całkowitej blokady tylko zwolnienie jazdy. Ruch jest zachowany, jedzie się płynnie tylko wolniej. To ogromna różnica.
5. Szwedzkie kryminały.
A raczej - skandynawskie. Nie wiem czy to mroczna pogoda powoduje mroczne klimaty w duszy pisarzy, ale Szwedzi są rewelacyjnie w "te klocki". Poczynając od słynnej na cały świat trylogii "Millenium", poprzez duński "Killing" a skończywszy na szwedzko-duńskim "Moście".
Uwielbiam te seriale, czekam z niecierpliwością na kolejny sezon tego ostatniego.
6. Kawa i tradycja "fiki".
To bardzo rozluźnia atmosferę w pracy gdy przychodzi określona godzina i - cokolwiek by się działo - porzuca się to, co się robi i idzie się "fikać". Czyli pić kawę, socjalizować się i (czasem) jeść słodkości. Dodatkowo, szwedzka kawa jest wspaniała, no chyba że mechanicy robią zawody w "kto zaparzy mocniejszą kawę i wypije ją bez mrugnięcia okiem". Wtedy odpadam z gry. Dolewam wody jak amerykanie do espresso. Wiocha no, nie da się ukryć.
7. Czystość przestrzeni.
Sterylność i przesadna higieniczność nie należą do moich ulubionych cech, ale muszę przyznać, że jest to ogromnie przyjemne kiedy można biec po trawniku z dziećmi i nie wdeptywać w psie kupy. Każdy przyjazd do Polski mi o tym przypomina. Bo tam nie wolno iść chodnikiem i nie patrzeć pod nogi, doceniam zwłaszcza gdy muszę patrzeć pod wiele nóg i stresować się kto kiedy wdepnie...
Mała rzecz, a tak cieszy!
Ale chyba ta czystość się powoli kończy w Szwecji, bo kilka dni temu wjechałam wózkiem w kupę i do tej pory na tym kole jest :/
8. Pociągi.
Nic nie jest doskonale, wiadomo, ale szwedzka kolej jest calkiem niedaleko tego końca skali. Cisza i kultura wewnątrz - nikomu nie przyjdzie do głowy drzeć się przez komórkę, w niektórych przedziałach jest to wręcz zakazane ("tystzone" czyli strefa ciszy), ciepło i wygodnie, konduktor tylko raz pyta o bilet, potem wywołuje tylko "nowych" ("nyaresande?"). Każdy "nowy" uczciwie się przyznaje do bycia nowym i posłusznie wyciąga bilet - papierowy albo telefoniczny... tak, bo tu można wykupić bilet w formie telefonicznej, przychodzi wtedy SMS który trzeba pokazać konduktorowi. Sprytne, nie?
W niektórych pociągach jest darmowy internet bezprzewodowy i "wars" z normalnymi - w szwedzkich standardach - cenami.
Toalety czyste, nikt nie ryzykuje życiem idąc za potrzebą, a przy załatwianiu tejże nie podwiewa człowiekowi tyłka...
Naprawdę lubię tu podróżować pociagami :)
9. Dizajn.
Skandynawia może poszczycić się wspaniałymi wnętrzami. Dla niektórych zbyt surowe - czasem dla mnie - ale ocieplone odpowiednio stają się bardzo komfortowym miejscem życia, Dają przestrzeń, nie narzucają się, a do tego są funkcjonalne. Pomijając wszechobecną biel, mało praktyczną przy dzieciach :)
Poza tym szwedzkie domy są ładne, przytulne i wygodne. W przeciwieństwie do takich włoskich, które wcale wygodne nie są... choć piękniejsze :) Tak stereotypowo piszę, wiadomo, że tyle wystrojów wnętrz ilu właścicieli tychże, jednak w Szwecji daje się zauważyć pewne uśrednienie w populacji...
10. Poród i sprawy dzieciowe.
Szwedzka służba zdrowia pozostawia wiele do życzenia, zdecydowanie wolę tę polską (!). Ale doświadczenie porodu i połogu wydaje się być o wiele lepiej przeżywane tu. Po dwóch porodach mam poczucie, że bałabym się rodzić w Polsce! Naczytałam się o zwlekaniu z cesarskim cięciem, na skutek czego dzieci doznają porażeń mózgowych i innych powikłań.
Także kwestia szczepień - w Polsce ładują rtęć w dzieci w pierwszej dobie życia, tutaj nikt nic takiego nie robi. Dopiero po trzech miesiącach, i to nieobowiązkowo (przyznam, że bogatsza w lekturę różnych badań tym razem mam zamiar skorzystać z prawa do nie zaszczepienia wedłyg kalendarza).
Pewnie z czasem ta lista będzie się zmieniać... mam nadzieję, że wydłużać :)
No chyba że "czarna lista" też będzie rosnąć i przebije tę "białą", no ale to temat na całkiem inny post. W chwili wściekłości pewnie go kiedyś napiszę, co mi przeszkadza w Szwecji...