Co tam, że od kilku lat dopominałam się o naprawienie zepsutego zamka w drzwiach - musiałam używać tgo drugiego, samo zatrzaskującego się, co, jak łatwo sobie wyobrazić, kilka razy spowodowało zatrzaśnięcie drzwi z kluczami w środku...
Co tam, że czapki i szaliki wysypywały się z szafy, bo zawiasy wyrwały kawałek płyty paździerzowej... okazało się, że jednak istnieją jakieś kleje i dłuższe wkręty, które te drzwi przymocują z powrotem. Tylko dlatego, żeby potencjalnych klientów nie odstraszyła góra apaszek, schludnie ma być.
Już naraił kolegę z pracy, co to może nam pomalować kuchnię. Co tam, że od dawna prosiłam o malowanie, żeby odświeżyć wnętrze.
Już zamówił 11 uchwytów do szafek, które zastąpią te od lat oberwane...
Cały ten wybuch złotorączkowatości to z powodu agenta nieruchomości, który nas ostatnio odwiedził. Okazało się, że szwedzki rynek rządzi się specyficznymi prawami - przede wszystkim ma ładnie wyglądać i ma sprawiać wrażenie czystego.
Trzeba zatem kupić białą kapę na łóżko w sypialni. To nic, że my w ogóle nie używamy kapy, ma być, i to biała. Biały = czysty. Kapa = porządek.
Do łazienki trzeba kupić nowe białe ręczniki i powiesić na haczykach. Potem można je wywalić (taka rada pana z agencji).
Wszystko, co zagraca - wynieść gdzieś. A do sprzątania najlepiej wynajć specjalną firmę, oni wiedzą co zrobić. Pewnie nawet specjalny zapach rozprzestrzenią. Zapach kupna...
Brudną ścianę w kuchni - odmalować, uchwyty wymienić.
Zdjęcie pochodzi z tego artykułu
W szoku byłam trochę. Wygląda na to, że nie ma tu w ogóle mentalności "potencjału mieszkania" czy angielskiego "location, location, location", co oznacza, że najważniejsza w nieruchomości jest jej lokalizacja. Wszystko inne da się wszak naprawić, tego jednego - nie. Przecież wiadomo, że odmalowanie kuchni to drobiazg i wydawałoby się, że każdy raczej woli zrobić to sam, już po kupnie, żeby dopasować do swojego gustu (no chyba, że kupuje się na rynku pierwotnym, ale nie o tym mowa). Tak samo uchwyty - każdy ambitny kupujący pozna się na starych szafkach, uchwyty go nie zwiodą, stare czy nowe.
Ale może tu nie ma takich...? Może mieszkanie w bloku chce mieć gotowe do zamieszkania, bez kiwnięcia palcem? Może Arlov nie przyciąga spekulantów ani pionierów? Bo w segmencie domów to wiem, że są tacy, co kupują stare rudery właśnie z perspektywą ich renowacji.
Mimo to, jest to tak bardzo inne od Polski. Gdzie każdy od razu kombinuje jak przerobi i dopasuje do siebie.
Kami wszedł do przedpokoju, popatrzył na naprawioną szafę: "O matko, jakie mamy śliczne mieszkanie!"
Do tej pory wydawało mi się, że posiadanej nieruchomości nie opłaca się sprzedawać, chyba że potrzeba gotówki. Nieruchomość to inwestycja. bywa, ze emerytura. Ale nie tu. Jak nie sprzedamy tego mieszkania to nie możemy go legalnie wynająć ... bez zgody wspólnoty mieszkaniowej. A tej prawdopodobnie nie dostaniemy, bo "wspólnoty w Malmo nie lubią wynajmujących". Jedynie w wypadku wyjazdu za pracą do innego miejsca lub przeprowadzki "do nowego partnera na próbę" wspólnota musi takową zdogę wydać. W tym drugim przypadku na maksymalnie dwa lata (najwyraźniej okres "próbowania" partnera powininen się zamknąć w tym czasie...).
Inna ciekawostka - pan z agencji nieruchomości zajmuje się tylko kupnem/sprzedażą a nie pomocą w wynajmie i jak nie sprzedamy to nam nie pomoże. Bo agencja nie może zajmować się jednym i drugim na raz! Uważane jest to za konflikt interesów, z wynajmu "przez agencję" mieliby stały dochód i mogliby z tego powodu sabotować sprzedaż nieruchomości.
Doprawdy w ciekawym kraju żyję. Ordnung must sein.