29 maja 2015

Pomoc Eryka

Zdjęcia w kolażu pochodzą z fejsbukowej strony sklepu w Lund

Wiele razy widziałam szyldy Erikshjälpen na jakichś magazynach, ale myślałam, że to jest zbiórka rzeczy, które są wysyłane do krajów potrzebujących. Jakże się myliłam! Erikshjalpen to ogromna organizacja, współpracująca z różnymi kościołami chrześcijańskimi i organizacjami organizacjami akademickimi, która działa w ponad 20 krajach, nie znam wszystkich szczegółów, ale rzeczy zebrane w Szwecji są sprzedawane tutaj, w specjalnych sklepach. Niby "lumpeksach" ale bardzo czystych i gustownych - człowiek nie ma odczucia, że wchodzi do sklepu drugiej kategorii tylko do jakiegoś jakby muzeum codziennego życia dawnej Szwecji... w Lund nazwano to nawet "vintage shop", jakże modne teraz. Już wiem skąd ludzie biorą te zarąbiste wózki a'la lata sześćdziesiąte :)

                                                     Zdjęcie pochodzi z fejsbukowej strony sklepu w Lund

Zysk ze sprzedaży idzie na różne cele pomocy, takie jak wspomaganie przedsiębiorczości w Kenii czy szkół w Kambodży. W ramach pomocy - poza oddaniem niepotrzebnych rzeczy czy zakupem innych - można też pracować jako wolontariusz, w sklepie czy magazynie. System jest bardzo rozwinięty, niemal każde większe szwedzkie miasto ma swój oddział. Ciekawe, że wielkie Malmö ma jeden sklep a mały Lund - dwa...

Wstyd się przyznać, ale ja sama dopiero wczoraj odkryłam ten system "recyklingu"... Umówiłam się z koleżanką na kawę i park, potem szłyśmy sobie uliczką do centrum Lundu a ona nagle"chodź na chwilę do mojego ulubionego sklepu". I to właśnie było TO.


Drewniane meble - całe komplety stołów z krzesłami nawet - za bezcen. Toaletki, takie jak miewały nasze babcie (te już trochę sdroższe, ale dalej bezcen jak na Szwecję). Czarne płyty z ABBĄ. Kasety video - ale i płyty CD i DVD za 20 koron (jakieś 8 złotych). Talerze i kubki. Sofy i stoliki kawowe. Kołowrotek z wrzecionem.... Dalej cała duża sekcja z ubraniami. Księgarnia. I wreszcie meble "różne".

Wśród których stał nasz przyszły kredens.... idealnie pasuje w miejsce, gdzie szukamy mebla, no a ten styl... zawsze marzyłam o takich "rustykalnych" meblach w kuchni.


Jestem zachwycona i nakręcona, mam ochotę tam lecieć od razu go kupić - jeszcze ktoś mnie uprzedzi...



25 maja 2015

Wodotryski na wyspach

W momencie, w którym znalazłam suszarkę do włosów i ustaliłam miejsce przechowywania większości rzeczy oficjalnie uznałam nas za rozpakowanych. Wiadomo, że buty jeszcze leżą pod schodami, ale nie dlatego, że nie wiem gdzie są tylko dlatego, że już czekają na półkę na buty, która będzie w tym miejscu. 

Sporo wysiłku i cierpliwości nas to kosztowało. Więcej cierpliwości chyba. Bo nagle okazało się, że to, co dla mnie wydaje się idealnym miejscem na stół nie jest nim dla mojego męża. A lampa nie wisi tam, gdzie stoi stół. Moja natura każe mi wszystko zrobić "natychmiast", natura mojego męża "poczekać na razie"...  ale poczekać na co? jak długo? może spróbujemy innego ustawienia i potem zadecydujemy...?

Ale najgorsze to z tą kuchnią. Tak mało blatu roboczego - tylko tyle, co między zlewem a kuchenką, czyli jakieś 60 cm...

trochę nie najlepsze ujęcie, ale nie dało się inaczej, żeby ominąć syf na stole ;)

Manewry ze stołem miały nam zrobić miejsce na "wyspę" w kuchni, żeby dołożyć niemal 1m2 blatu... Z tydzień kombinowałam jakie szafki, czy to będzie stabilne, czy da się zrobić blat 80x80 z jednego kawałka... No a ten stół przestawiony do pokoju to w jakim ułożeniu, czy obecny - a może nowy kupić...?

Mózg pracował nawet we śnie.

A pewnego dnia przypomniałam sobie kuchnię mojej babci. Pomieszczenie 3 x 3 m, maksimum, praktycznie bez okna (to, co jest wychodzi na "świetlik" więc nie daje w ogóle światła ani świeżego powietrza). Kuchenka w rogu (nie można wygodnie podejść od lewej strony bo ściana!), po prawej niska szafka - do odstawiania garów. Dalej lodówka i wysoka szafka. Pod drugą ścianą kredens, w nim jeden zestaw talerzy oraz kilka kubków i szklanek. Pod trzecią mały stolik, na 3 osoby może - tak, żeby zjeść śniadanie. Przy wejściu "wolno wiszący" stalowy zlew, taki gospodarczy jakby... to wszystko. ZERO BLATU! A ona żyje tak od 50 ponad lat i w tej kuchni gotowała dla trzypokoleniowej rodziny oraz przygotowywała wszystkie święta!

Autentycznie zawstydziłam się. Jak strasznie rozpasani jesteśmy.

Czytałam kiedyś, że żyjemy w epoce najwygodniejszych łóżek świata, największych udogodnień w domu i życiu - a jesteśmy chyba najbardziej nieszczęśliwi. Szukamy dziur w całym. Nie doceniamy prostych rzeczy.

I nie chcę się tu wysilać na tani sentymentalizm i porównywać do uchodźców z Iraku, którzy cieszą się z miski z wodą w bezpiecznym namiocie, choć oczywiście należy zawsze Bogu dziękować za łaski, jakie nam daje i docenić sam fakt życia w pokoju i bezpieczeństwie. Ale zwykłe spojrzenie na nasze babcie wstrząsnęło mną... Jak one to robiły, że dożyły do dziewięćdziesiątki bez tych wszystkich wodotrysków w kuchniach...?

Postanowiłam zatem zostawić to tak jak jest. Stół został w kuchni i przy nim nauczę się kroić co tam trzeba będzie. A do reszty codziennego gotowania musi mi wystarczyć 60 cm blatu i już.

1 maja 2015

Rozmowa ze św. Józefem

Nasz Kubuś o mały włos nie został Ziutkiem. Po kilku tygodniach wykreślania imion z listy zostały cztery: Daniel, Samuel, Józef i Jakub.

Miałby dziś imieniny. Tak ważne, że można dziś jeść kiełbasę ;) Jak przestanie padać może nawet sobie użyjemy, na ognisku u znajomych.

A tymczasem natrafiłam na wspaniały utwór - Rozmowa ze Św. Józefem. O wiele głębszy w treści, w moim odczuciu, niż krążące niedawno po sieci "Czy wiedziałaś, Maryjo", no a to wykonanie... miodzio (lubię muzykę dawną... coraz bardziej). To zestawienie absurdów Miłości przypomniało mi mistrzowskie "ogień krzepnie, blask ciemnieje - w żadnym innym języku nie słyszałam tak pięknej poezji o wcieleniu Boga. Ponoć nawet protestantom "z dziada pradziada", takim co to nigdy nie byli w kościele katolickim, spadają buty z nóg jak słyszą nasze niektóre katolickie pieśni. Nam się osłuchały do bólu, ale ich treść to klucz do zrozumienia Tajemnicy.


Powiedz, co czułeś, Józefie święty w godzinę twego zwiastowania, 
kiedy Bóg odebrał Ci wszystko, i wszystko dał Ci w zamian.

Jest taka miłość, która godzi ogień z wodą, i wolność taka, co dla swej woli zamyka drogę.
Jest taka radość, która pulsuje milczeniem, i pewność taka, co się upewnia nierozumieniem.

Powiedz, co czułeś, Józefie święty gdy uszy twe ciągle słyszały, 
jak synem cieśli był nazywany Król Chwały nieskończonej.

Jest taka miłość, która godzi ogień z wodą, i wolność taka, co dla swej woli zamyka drogę.
Jest taka radość, która pulsuje milczeniem, i pewność taka, co się upewnia nierozumieniem.

Powiedz, co czułeś, Józefie święty, gdyś siadał wraz z Miriam przy stole 
i zwykłym chlebem Jezusa karmił - Chleb Żywy wszech pokoleń.

Jest taka miłość, która godzi ogień z wodą, i wolność taka, co dla swej woli zamyka drogę.
Jest taka radość, która pulsuje milczeniem, i pewność taka, co się upewnia nierozumieniem.

A na potem polecam posłuchać reportażu o Akatyście do św. Józefa (i fragmentów tegoż). Już zamówiłam płytę.Uwielbiam taką muzykę.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...