Kira zachęciła nas niedawno do dyskusji nad
plusami i minusami naszych czasów. Prosty temat a cieszy, można się rozmarzyć :)
Albo zatrwożyć.
Śledząc polski internet za największy minus "naszych czasów" uważam utratę kontroli nad własnym życiem. W coraz większym stopniu sterują nami różnej maści interesy finansowe. Dopóki to ma wymiar nierównej konkurencji na półce w supermarkecie nie przejmuję się tym zanadto, nie można mieć wszystkiego.
Ale to, co się dzieje w świecie medycznym mnie przeraża. Wiele krajów, w tym Polska, stosują
prawdziwy terror w dziedzinie szczepień. Ilość preparatów, które próbuje nam się wcisnąć jest oszałamiająca. A do tego jesteśmy to tego przymuszani różnymi metodami, od łagodnej perswazji, poprzez grzywny pieniężne aż po zagrożenie odebranim dzieci z powodu "zaniedbywania ich". niby to wszystko dla naszego dobra. Ale - jak mawiał klasyk - "wszyscy chcą Twojego dobra, nie pozwól im go sobie odebrać!".
W "nowoczesnym" i "postępowym" świecie rodzice nieszczepiący swoich dzieci są portretowani jak oszołomy. Rzekomo zagrażają całej populacji, a całe to swiństwo popełniają z premedytacją i wielką uciechą. Z dziką satysfakcją zarażają ich drogocenne pociechy krztuścem!
Już pomijam chorą logikę w skali globalnej, bo na innych forach te same postępowe głosy tłuką nam do głowy, że ziemia jest przeludniona, więc aborcja to największe dobrodziejstwo medycyny.
To które w końcu...? Wychodzi mi, że dobrodziejom tego świata chodzi zarówno o zarobek na aborcjach i powikłaniach po nich, jak i na szczepionkach i powikłaniach po nich...
Polska ostatnio proponuje kolejne usprawnienie w tej dziedzinie:
Z tego powodu bardzo cieszę się, że mieszkam w Szwecji. Tutaj szczepienie jest dobrowolne.
Przeryłam dziesiątki stron na ten temat, między innymi
ten portal. Polecam też konferencje/wykłady pani
Susanne Humphries, nawet do Szwecji tu z nimi przyjeżdżała.
Wypisałam na kartce dane dotyczące chorób zakaźnych, na które dzisiaj
trzeba się zaszczepić.
I podjęłam decyzję o niezaszczepienie Kubusia. I rezygnacji z kolejnych dawek dla Kamyczka. Tak, jestem tą antyszczepionkową matką, która dybie na Wasze dzieci. Uważajcie na mnie w tramwajach.
Na każdej wizycie pani pielęgniarka nalega, że może jednak zaszczepię, zawsze twardo mówię, że "na razie nie". Trochę jej wyjaśniłam, ale nie chciałam za bardzo (w Szwecji nie lubią ludzi przekonanych do czegoś i twardo broniących swojego zdania, nazywają ich fanatykami, a to tylko krok od kłopotów). Nie wiem jak długo uda mi się unikać tego, choć może potem dadzą mi spokój. Żadna szczepionka i tak nie chroni więcej niż 10 lat, moje dzieci w tym wieku będą miały taki sam status jak zaszczepieni koledzy, tyle, że unikną NOPów. DObrze mi z tą świadomością. Choć każda wizyta w przychodnie to stres, porównywalny ze stresem u szwedzkiego dentysty.
Poza tym czuję, że także Szwecja zacznie wprowadzać przymus, bo coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z ryzyka i odmawia szczepień (od niedawna głośno o duńskim filmie dotyczącym powikłań po szczepionce przeciwko wirusowi HPV), a Szwecja nie lubi łamistrajków.
Do tej pory Szwedziki łykały wszystko jak pelikany. Nigdy nie zapomnę czasu ciąży z Kamyczkiem, rok 2009. Szalała wtedy, bodajże, ptasia grypa. Szwedzki rząd wydał miliardy na szczepionki, rozprowadził po szkołach, podawali dzieciom niczym płyn lugola w 1986. Do mnie pewnego dnia przyszedł list z przychodni - że tego i tego dnia mam się zgłosić na szczepionkę. Za darmo.
Mąż mnie zachęcał, że przecież lekarze wiedzą co robią. Nie dałam się przekonać. Jakieś 85% populacji dało. Z czego 100% w szwedzkich gminach i dzielnicach, 25% w dzielnicach imigranckich.
A 2 lata później było już wiadomo, ze to była jedna wielka ściema, a dziennikarze zaczęli rozliczać ówczesny rząd z wydanych pieniędzy. Że tylko Szwecja była taka naiwna!
Jestem autentycznie zbulwersowana stopniem kontroli "systemu" nad naszymi ciałami. I tego, że nikt z tego systemu nie weźmie potem odpowiedzialności za to, co pójdzie źle. Wszelkie dowody na fałszertwa koncernów są zamiatane pod dywan, ludzie tracą życie, a głos pana z TV przekonuje, że świat zaszczepiony jest wolny od wszelkich chorób.
Otóż nie jest. Wszystkie ostatnie "epidemie" odry czy krztuśca wydarzyły się wśród ludzi zaszczepionych. Choroby dzieciństwa, takie jak różyczka czy świnka, najlepiej jest przechorować w dzieciństwie, a nie szczepić się na nie. Na polio w zasadzie nie ma szczepionki, bo istnieje wiele mutacji tego wirusa, szczepionka pokrywa tylko kilka typów. A obrazki powykrzywianych kończyn u hinduskich dzieci to skutek któregoś wirusa a tej rodziny, ale
niekoniecznie polio (
"wirus polio jest jedną z wielu możliwych przyczyn paraliżu zaliczanego do kategorii medycznej ostre porażenie wiotkie (polski skrót to OPW, angielski skrót to AFP od acute flaccid paralysis), co zostało opisane w Przeglądzie Epidemiologicznym").
Nie jestem ekspertem w dziedzinie medycyny, wybaczcie, że nie rozwinę tematu konkretnych szczepionek i chorób. Ale szukam informacji i chcę zrozumieć. I jak dotąd zrozumiałam, że jestem okłamywana. Aktualnie nie ufam żadnej szczepionce.
Korzystam ochoczo z największego z plusów naszych czasów czyli możliwości utrzymania higieny, lepszych niż kiedykolwiek w historii.