Mój drogi Piołunie!
Bardzo jestem rad, że wiek twego pacjenta i jego zawód kwalifikują go do służby wojskowej, oraz że sprawa powołania do wojska nie jest całkowicie przesądzona. Dla nas jest rzeczą ważną, by utrzymać go w maksimum niepewności, tak by umysł jego był wypełniony najrozmaitszymi sprzecznymi wyobrażeniami o przyszłości, wzbudzającymi w nim lęk lub nadzieję. Niepewność i obawa - to niezrównane sposoby, by zabarykadować myśl ludzką przed Nieprzyjacielem. On chce, by ludzie interesowali się tym, co aktualnie czynią; w naszym zaś interesie jest utrzymywać ich w rozpamiętywaniu tego, co im się może przydarzyć w przyszłości. Twój pacjent zdobędzie naturalnie w końcu przeświadczenie, że musi się cierpliwie poddawać woli Nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel rozumie przez to, że przede wszystkim winien on przyjmować z poddaniem się cierpienia, które faktycznie zostały na niego zesłane - obecną troskę i niepewność. Właśnie ze względu na to winien on powtarzać: "bądź wola Twoja" i w zamian za codzienny trud znoszenia tego otrzyma on chleb powszedni. Twoją już sprawą jest dopatrzeć, by pacjent nigdy nie myślał o tym, Że to obecny strach jest wyznaczonym mu krzyżem, lecz by za krzyż uważał sprawy, których się obawia. Niech patrzy na nie jak na zesłane mu krzyże. Pozwól, niech przeoczy, że skoro jedne z nich wykluczają drugie, wobec tego nie mogą go wszystkie spotkać; niech wreszcie w odniesieniu do tych spraw próbuje już z góry praktykować cnotę męstwa i cierpliwości. Rzeczywista bowiem i jednoczesna rezygnacja wobec tuzina rozmaitych i tylko hipotetycznych kolei losu jest prawie niemożliwa, Nieprzyjaciel zaś nie wspiera zbytnio tych, którzy próbują to osiągnąć; natomiast rezygnacja wobec obecnego i aktualnego cierpienia, nawet jeśli to cierpienie polega na strachu, jest o wiele łatwiejsza i bywa zazwyczaj wspomagana przez tę bezpośredniość działania. Mieści się w tym doniosłe prawo duchowe. Wyjaśniłem ci, że możesz osłabić jego modlitwy przez odwrócenie uwagi od samego Nieprzyjaciela i skierowanie jej na jego własne stany umysłowe odnoszące się do Nieprzyjaciela. Z drugiej strony łatwiej jest opanować strach, gdy myśl pacjenta odwróci się od wywołującego go przedmiotu, a skieruje ku samemu strachowi pojętemu jako aktualny i niepożądany stan wewnętrzny; a skoro spojrzy na strach jako na wyznaczony mu krzyż, to nieuchronnie zda sobie sprawę z tego, że jest to jego stan wewnętrzny. Można przeto sformułować ogólną zasadę: we wszystkich czynnościach umysłu, które sprzyjają naszej sprawie, popieraj u pacjenta nieświadomość samego siebie i zachęcaj go do skupienia uwagi na przedmiocie, natomiast we wszystkich sytuacjach korzystnych dla Nieprzyjaciela skierowuj jego uwagę z powrotem na jego własny umysł. Niech zniewaga lub ciało kobiece tak przykuje jego myśl i uwagę, by nie zdawał sobie sprawy z sytuacji i by nie myślał: "Oto wstępuję obecnie w stan zwany Gniewem" albo "Oto ogarnia mnie żądza". Przeciwnie, niech refleksja: "Oto moje uczucia stają się teraz pobożniejsze i bardziej miłosierne" - tak przykuje jego uwagę do samego siebie, by już nie spoglądał poza siebie i skutkiem tego nie mógł dojrzeć naszego Nieprzyjaciela ani swych własnych sąsiadów. (...)
Twój kochający Stryj Krętacz
[C.S. Lewis "Listy starego diabła do młodego"]
Ostatnio dopadł mnie strach. Może dlatego nie mam serca pisać blog, ani wgłębiać się w blogi innych (wybaczcie). Paraliżuje mnie strach.
O nasze życie - kilka dni temu strzelanina w Malmo. Tak po prostu, o godzinie 19 w niedzielę, ktoś wywalił 20 kul z karabinu automatycznego w grupę ludzi. Mogłam akurat przejeżdżać tamtędy i się załapać... Innego dnia płoną samochody. Jeszcze innego - włamanie, policji nie wystarcza ludzi do wysyłania na wszystkie miejsca zgłoszeń. Mam w domu nielegalny gaz pieprzowy i kilka stalowych prętów z płotu, co to przerdzewiały i wypadły. Schowałam pod schodami. Wracać do Polski? Tam też niepewnie, Putin z Europejskim Sojuzem ostrzą pazury. A w Polsce pożyteczni idioci łażą na KODy i wzywają do jakichś zamieszek o utracone koryto, teraz do mordowania własnych dzieci na życzenie. Życzenie polityków, rzecz jasna. Nie mogę uwierzyć co się stało z polską tradycją oporu wobec zaborcy i ukochania własnej tożsamości! Umieramy jako naród.
O dzieci. Co je czeka w szwedzkiej rzeczywistości, co będzie z edukacją. Nawet Szwedzi zdają sobie sprawę, że osiągnęła dno. Wzywają do "społecznego ruchu obywatelskiego" w tej sprawie. Do szkoły musi wrócić dyscyplina, szacunek i wymagania! Inaczej czeka Szwecję analfabetyzm i trzeci świat.
A od kilku dni o naszą rodzinę. Otóż teściowa wreszcie dostała wizę do Szwecji. Na początku listopada przyjedzie na pół roku. To znaczy to jest oficjalna wersja. Nieoficjalnie wszscy wiedzą, że złoży wniosek o azyl, czyli, że jest intencja, żeby została tu na stałe. Mąż wreszcie czuje, że może zająć się starą mamą i zapewnić jej godną starość - z rodziną a nie w samotności.
A ja niby to rozumiem, cieszę się, że mąż ma takie otwaete serce, zawsze miał. Ale się okropnie boję. Że nie dam rady mieszkać z kimś z tak innej kultury, nie mówiącym w żadnym z moich języków. Że będę się czuć obco we własnym domu. Że będzie mi trudno zapraszać do domu moich znajomych i przyjaciół. Że będzie zachęcać męża do wychowania dzieci po packu, a on się uniesie honorem i zastosuje. Że zleci się tu pół meczetu, żeby zająć czas starszej pani, która nie ma w Szwecji żadnej wspólnoty poza tą właśnie. Że to może trwać kolejne 20 lat mojego życia!
Jednocześnie jest mi wstyd, że tak nie mam serca, powinnam zrozumieć, że babcia chce poznać wnuki i spędzić resztę życia otoczona miłością. A przecież nawet jej nie znam, nie wiem jaki ma charakter ani temperament. Może to przemiła mądra staruszka, która po prostu potrzebuje opieki, ale która da nam w zamian wiele ciepła i miłości. Rodzina potrzebuje wszystkich pokoleń.
Nie wiem jak dałam się wkręcić w tę spiralę lęku. Przecież ja się nigdy nie lękam, zawsze jestem silna, bo mam pełne zaufanie do Boga, zawsze umiem wszystko zanalizować i postawić diagnozę. Teraz jakoś nie umiem.
C.S. Lewis pięknie wyjaśnił ten mechanizm, ale głowa płata mi figle. Jedyne, co mi w tej chwili przychodzi do głowy to post i różaniec, żeby zebrać oręż do tej walki duchowej. Chcę zrozumieć ten strach, odseparować rzeczywistość od wyobrażeń o niej, i unieść to wszystko.