12 czerwca 2017

Mozart wśród cyklistów

Śmiem twierdzić, że to rekord świata.

Kubuś, lat 2 i 8 miesięcy. Dziewiątego czerwca anno Domini 2017 wsiadł na rower po starszym bracie i pojechał w siną dal. Ledwo zdążyłam złapać za hulajnogę i dogonić.

Teraz się go już nie da zatrzymać.

Rowerkuj? od ?witu do nocy from Ola on Vimeo.

10 czerwca 2017

O korzeniach

Nie wiem czy już się starzeję, czasem myślę, że dopiero się rodzę i odkrywam prawdziwy świat. Nie ten pełen emocji, nerwów, przeżywania bólu istnienia. Ten prawdziwy, gdzie człowiek już się pogodził z tym, że czasem boli. I że przejdzie. I że potem znowu coś poboli. Że ludzie nie są kimś, na kim można polegać. Tak naprawdę myślą tylko o sobie i próbują jakoś nieść swoje krzyże.
Kiedyś mi to sprawiało przykrość, teraz wiem, że tak po prostu jest. Każdy z nas zawodzi innych, nawet jeśli robi, co w swojej mocy.


Im większy bagaż doświadczeń, tym bardziej wiem, że nic nie wiem. Może stąd także cisza na blogu - nie odczuwam szczególnej potrzeby dzielenia się swoimi przeżyciami. A może raczej - doświadczyłam, jakie niektóre przeżycia są nietrwałe. Coraz trudniej znaleźć mi wspólne mianowniki i reguły, jednego dnia wydaje mi się, że coś odkryłam, kolejnego, że zupełnie nie, że byłam w błędzie. Coraz bardzej widzę, że czasem mądrzej jest się zamknąć zamiast snuć swoje teorie.

Od jakiegoś czasu odkrywam te zakurzone prawdy. Skrupulatnie przywalono je filozofią dobroludzizmu, tolerancji i wszelkiej otwartości. Zakryto drogę do skarbca ludzkiego serca. Prawda o człowieku jest gorzka, nie ma co jej osładzać. I jednocześnie jest słodka, bo sam Bóg zszedł do tej naszej nędzy.

Znalazłam niedawno niesamowitą audycję. Niby o muzyce i kościele, ale przecież tak naprawdę nie o tym... tylko o kondycji człowieka i jego relacji ze Stwórcą. Tyle kawałków myśli i doświadczeń układa się w jedną logiczną całość. Nagle jakoś lepiej rozumiem siebie, swoje tęsknoty i marzenia.

Choćbym się ja pod ziemię skrył,
I tam Ty mnie znajdziesz,
Choćbym się też w skale zawarł,
I tam mnie dosiężesz.


Zmarnujcie 50 minut, warto.



A potem posłuchałam muzyki pana Adama Struga. Jak by to powiedzieć... powaliła mnie na kolana. Nie mogę uwierzyć, że wcześniej się z nią nie zetknęłam. Słucham i słucham i nie mogę skończyć słuchać. Posłuchajcie i Wy.



2 czerwca 2017

Normalnie


W tym tygodniu odbył sie jeden z koncertów kończących rok szkolny – dla młodszych dzieci. Wszystkie będą miały drugi koncert, 15 czerwca, czyli dzień przed oficjalnym zakończeniem szkoły. Takie koncerty odbywają się przynajmniej dwa razy w roku.

Było... jak by to powiedzieć... NORMALNIE. Dzieci zaangażowane, poprzebierane i pięknie rozśpiewane. Żywa muzyka. Śpiew wykonany czysto i z entuzjazmem. Jaka ulga... do tej pory słyszałam kocie mauczenie i podkłady z CD. Dziwiłam sie, że dzieci mogą aż tak fałszować. A jednak wcale nie muszą, jak widać.

Spektakl trwa ok 30 minut, opowiada o foce Sally (Sally säl), która mieszka sobie z rodzicami w morzu. Ale już dorosła i chce sama popływać. Ucieka przed rekinami ("haj" po szwedzku - "hajar kommer" to piosenka o nadpływających rekinach), potem przed węgorzami elektrycznymi (chłopcy z latarkami), potem ktoś ja łapie w sieć... ale dobra dusza pomaga jej się wydostać i wraca do rodziców.

Kamyczek jeszcze się nie załapał na scenę, dołączył wszak dopiero miesiąc temu. Ale cała jego grupa, która w czasie świetlicy chodzi na chór, była tam (już tydzień temu Kami zapowiedział mi, że w nowym roku musze go zgłosić do chóru), więc Kami filmował i robił zdjęcia. Rodzice na widowni także z aparatami, nikt nie ma paranoi w temacie fotografowania. W placówkach w mojej gminie panuje kompletny zakaz uwieczniania występów dzieci (które notabene są niezmiernie rzadkie, w porzedniej szkole Kamyczka przec cały rok nie było żadnego koncertu czy wystepu jego klasy w szkole), pamiętam jak kiedyś jakaś matka mi zwróciła uwagę gdy robiłam zdjęcie swojemu synowi. Nie mam prawie żadnych pamiatek z wcześniejszej edukacji Kamyczka.

Po „naszym” występie rodzicie siedzieli w stołówce, przy kawie i ciastkach. Rozmawiali i umawiali się na pozaszkolne spotkania. Wymieniali uwagami o Lund, alergiach, sporcie i kłopotach z zapędzeniem dzieci do ćwiczeń na instrumencie.

Przypomniały mi się spotkania w poprzednich placówkach – nuda, robienie dobrej miny do złej gry, uprzejmie i chłodno, rodzice nie zainteresowani relacjami dzieci.

Wracałam do domu ze łzami w oczach. Czułam się na swoim miejscu, we właściwym otoczeniu, rozpierała mnie radość. Kami nucił melodię o foce. Kubuś przeżywał fakt, że był w szkole starszego brata i że chce jeszcze.

Szkoła Kamyczka - Foka Sally - początek spektaklu from Ola on Vimeo.






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...