11 lutego 2018

Królewska gra

Kami dostał od Aniołka szachy.

Tak trochę spontanicznine wyszło, bo ja nie grałam od wczesnej podstawówki i ta królewska gra nie znajdowała się na mojej orbicie zainteresowań. Zainspirował mnie serial "ojciec Matejus" (jak to wymawiają moje dzieci, przyjęło się :) ), który rodzinnie oglądamy. Traktuję go trochę jak katecheze, przyznam szczerze (chociaż z drugiej strony Kami boi się teraz jechać do Sandomierza, bo tam sami przestępcy), ale wątek dyskusji nad szachami z panem Mietkiem dał mi do myślenia.

Chciałam prezent, który rozwinie moje dziecko, a on chciał gry. Myślał pewnie o komputerowych, a tu masz babo placek ;)

Znalazłam ładne szachy na allegro i klamka zapadła.

Zaskoczony, trochę zmartwiony, bo nie umie, ale połknął bakcyla. Jeszcze w Polsce, tuż po wigilii, rozegraliśmy kilkanaście partii z różnymi wujkami.

A jak przyjechaliśmy do domu to Isakowi, przyrodniemu bratu, rozbłysły oczy.

- JA UWIELBIAM BRAĆ W SZACHY - oznajmił od razu i zaczął rozkładać figury - chodziłem w szkole na kółko szachowe.

On? Chłopak, którego nie można odciągnąć od smartfona..? Oniemiałam. Nagle zasiadł przy planszy i zaczął uczyć młodszego brata strategii.

Wzruszyłam się.

Grają za każdym razem, gdy Isak nas odwiedza.

A ja musiałam zacząć grać z Kamyczkiem na serio. Nie dość, że już nie muszę mu tłumaczyć ruchów figur, to zna więcej patentów ode mnie - robi roszady i takie tam. A jak się sprzymierzy z bratem to muszę się nieźle nagłówkować. I dzielnie pokazać, że przegrywanie to nic strasznego.

W ten sposób znowu odkryłam, że istnieją płaszczyzny porozumień o jakich mi się nie śniło :)




9 lutego 2018

Duch w narodzie nie ginie

Niedawno trafiłam na fejsie na cudzy post, który sprawił, że popłakałam się ze śmiechu. I z dumy. Toż to poziom najlepszych polskich kabaretów z lat 60-tych :)
Człowiek odzyskuje wiarę w ludzi, jak to skomentowała moja koleżanka. Zamieszczę go tu, żeby nie zginął, mam nadzieję, że nie naruszam żadnych praw, post był publiczny. Przeczytajcie.

***

autor posta: Krzysztof Kościelski

Złapcie się czegoś mocno i poświęćcie pięć minut, bo dziś opowiem Wam prawdziwą historię, która rozegrała się korespondencyjnie w wirtualnej przestrzeni ostatnich miesięcy pomiędzy dwójką zupełnie przypadkowych i nieznajomych ludzi - historię o tym, do czego prowadzą sarkazmy, żarciki i śmieszkowanie, i w jaką wymianę można takowymi wciągnąć obcego człowieka, którego się na oczy nie widziało.

Otóż kupiłem zajebiście dużą roletę w Internetach.

Zajebiście duża roleta nie nadchodziła, więc napisałem do sklepu.

AKT I - ZNIECIERPLIWIENIE

Dzień dobry,
Czy wysłali Państwo towar?
Pozdrawiam,
Krzysztof Kościelski



AKT II - ZASKOCZENIE

Dzień dobry!
Bardzo dziękuję za złożenie zamówienia w naszym sklepie. Przepraszam, że kontaktuję się dopiero teraz, po dość długim już czasie oczekiwania. Chciałabym poinformować, że zanotowano chwilowy brak rolety w wymiarze 200x180cm. Wiem, że ma powrócić do sprzedaży niedługo, trudno mi jednak określić konkretną datę. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to najlepsza wiadomość i bardzo przepraszam za tę niedogodność. Gdy tylko wyklaruje się czas powrotu dostępności tej rolety, na pewno zrealizuję
zamówienie.
Proszę o informację, czy jest Pan w stanie poczekać.

Pozdrawiam,
XYZ
Dział Obsługi Klienta


AKT III - RZUCONA RĘKAWICA

Dzień dobry,
Dziękuję za odpowiedź. Pani odpowiedź w pełni satysfakcjonuje mnie pod względem stylistycznym i gramatycznym, jednakże nadal odczuwam niedosyt merytoryczny. Jestem skłonny poczekać, ażebym jednak nie czekał w nieskończoność, czy może mi Pani wyjaśnić, co mniej - więcej rozumie Pani przez słowa "chwilowy" oraz "niedługo"? Rozumiem też, że moment wyklarowania się "czasu powrotu dostępności tej rolety" nie jest tożsamy z właściwym momentem powrotu dostępności tej rolety. tj. za dwa tygodnie może wyklarować się, iż roleta wróci za kolejne dwa bądź też nie wróci wcale?

Olśniony poprawnością Pani polszczyzny i oślepiony wymijającością Pani odpowiedzi, błagam o przewodnictwo po świecie niedostępności rolet.

Pozdrawiam,
Krzysztof Kościelski
Nabywca Niedostępnej Rolety

PS. Zdecydowanie zasłużyła Pani na podwyżkę.

AKT IV - PODNIESIONA RĘKAWICA

Drogi Nabywco Już-Wkrótce-Dostępnej Rolety,
Z radością w sercu powracam, wieści niosąc wspaniałe: wędrówka po Świecie Rolet Niedostępnych ku końcowi się chyli!
Roleta biała, wspaniała, motylami upstrzona dostępność swą już jutro wykaże, w scenariuszu najciemniejszym - w dzień następny, którym to jest środa. Jak wspomniałam, zrobię co należy, by wysyłkę rolety (po powrocie tejże do sprzedaży) wartko zlecić.
Rada jestem, iż wyrozumiałości w klientach naszych drzemie.

Dziękuję i pozdrawiam,
Dział Obsługi Klienta

AKT V - NADEJŚCIE ROLETY

O Pani z Działu Lirycznej Obsługi Klienta,
W rękach mych w końcu roleta - nietknięta,
Zwinięta, niewymięta, fabrycznie zamknięta ,
Cenowo przystępna, długo niedostępna,
Ozdobna w motyle, z mechanizmem srebrnym,
W kolorze liliji - jednak transparentnym.
Czekałem jej długo i wreszcie nadeszła;
Przyniosła mi szczęście, lecz Tyś była pierwsza!
O Pani z Działu Lirycznej Obsługi Klienta,
Światła i pojętna w okiennych osprzętach!
Jużci tu obmyślam nabyć jaką plisę;
Przeglądam zasłony, gotowe karnisze,
Oby tylko nie było towaru na stanie
- żywo wówczas poślę jakie zapytanie
I odpowie na nie - gdy szczęście dopisze -
Ta Pani, co mą czujność słowem ukołysze,
Frazami swemi łamiąc bezroletną ciszę
I serce me, gdy powie, że niczym roleta
Niedostępna! Dalibóg! Cóż to za kobieta!

Dziękuję i pozdrawiam,
Krzysztof Kościelski


*
Na wszelką logikę ta historia powinna skończyć się tutaj.
Ale się nie skończyła.
Mijały tygodnie.
Gdy wtem.
*

EPILOG

Dzień dobry,

Panie Krzysztofie, Drogi Kliencie
W całym tym mego życia zamęcie
Pozostawiłam wiadomość bez odpowiedzi!
Tak być nie może!
Spróbuję zatem, niech Bóg (lub też innego coś) mi dopomoże,
Dorównać kunsztowi (choć trudne do będzie)
Pańskiemu, Panie Szanowny i Drogi Kliencie.
Wiele, swą drogą, podejść już miałam,
Siedziałam, myślałam, treści zmieniałam
I nic! Nic uwagi wartego nie skomponowałam.
Radość niemałą raczył mi Pan sprawić,
W tamten poranek wielce rozbawić,
Za co dziękuję i jednocześnie też gratuluję
Tych umiejętności!
Nie każdy potrafi języka polskiego trudne zawiłości
Poskromić w sposób tak… elokwentny i widowiskowy.
Niejednemu nawet nie przyszłoby do głowy,
Że tak można.

Pozdrawiam serdecznie,
XYZ
Dział Obsługi Klienta
KONIEC

3 lutego 2018

O słodyczy niskiej ceny

“The bitterness of poor quality remains long after the sweetness of low price is forgotten” – Benjamin Franklin

Po naszemu: Gorycz słabej jakości pozostaje na dłużej, niż słodycz niskiej ceny.

Firma, w której pracuję od dłuższego czasu przechodzi różne restrukturyzacje. Między innymi pozamykali niektóre działy oddając ich pracę w "outsourcing". W kwietniu powyższy cytat był treścią automatycznych odpowiedzi, jaką jeden z zamkiętych działów ustawił w swojej skrzynce mailowej.

Przedwczoraj jeden z naszych najważniejszych menedżerów, mój osobisty przełożony z Malmo, oznajmił, że jutro jest jego ostatni dzień pracy. W wyniku nieporozumień na szczeblu najwyższym, pomiędzy nim i owym CEO, tym od cięcia kosztów, nie zostawili mu wyboru.

Zrobiło mi się potwornie smutno. Nie dość, że szwedzka część organizacji od dawna dostaje niezasłużonego łupnia od jej brytyjskiej części, nie dość, że brytyjscy szefowie to aroganckie świnie (każdy mail z UK to stres i upokorzenie, a rotacja personelu w UK jest o wiele wyższa iż do tej pory była u nas),  nie dość, że baza w Malmo została zredukowana do magazynu i biura... to teraz pozbawili nas szefa, który walczył o wysoką jakość i przestrzeganie procedur.

Zwłaszcza, że walka o procedury to było jego główne zadanie - w przemyśle lotniczym krajowe oddziały agencji EASA wydają licencje na działanie tylko na podstawie posiadania dobrych procedur i ich skutecznego egzekwowania. Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu.

W piątek przyjechał ów CEO by "zapewnić nas, że firma się  nie zamyka w Malmo, że to tylko zmiana kierunku, więc trzeba być bardziej elastycznym". Bo polskie i rosyjskie firmy są tańsze. Ale wszyscy wiedzą, że tak naprawdę miał na myśli "wasz szef mi nie pasował, bo nie zgadzał się na niektóre moje propozycje i zawsze miał argumety przeciw". Wiem dlaczego, bo niektóre z tych pomysłów wprowadziły tak głębokie podziały między nas i UK, że zaczęliśmy sobie skakać do gardeł. Jak nigdy dotąd - niedawno wściekły szef magazynu z UK groził mi skargą na mnie do HR, bo mu zarzucam niekompetencję (powiedziałam, że nie przygotował przeprowadzki magazynu z Coventry do East Midlands, bo dopiero 4 dni przed przenoszeninem części zlecił mi (sic!) przygotowanine skryptu do przeniesienia wszystkiego w systemie... a było to tuż przed Bożym Narodzeniem i moim urlopem! Inna rzecz, że on nie ma władzy mi nic zlecać, może poprosić i ja to zrobię, ale ma to zrobić odpowiednio wcześnie - jak każdy projekt IT). Magazyn przeniosłam dopiero w styczniu, jak wróciłam do biura po przerwie świątecznej.

Atmosfera w biurze od dwóch dni jak na pogrzebie. Cisza i niedowierzanie. Dowcipy i śmiechy zamarły. Przy tej pożegnalnej kawie wzrok spuszczony i ściśnięte gardła.

Mąż mówi, że za bardzo się przejmuję, że skoro miał okazję postawić nam ciasto w piątek to znaczy, że wcale nie było tak drastycznie. U niego wywalano szefów w ciągu dnia, zdarzyło się, że rano był na spotkaniu z personelem i wyznaczał zadania, a o 12 pakował biurko i zdawał klucze, w asyście ochrony.

Dla mnie praca to jednak nie tylko zadanina i raporty. Zespół, ludzie, niemal rodzina. Bo u nas nie ma wyścigu szczurów, tylko mamy swoje funkcje i wypełniamy je wspomagając się nawzajem w osiąganiu wspólnego celu. A gdy dochodzi do nieporozumienia to się kłócimy, rozmawiamy, staramy dojść do konsensusu, żeby było lepiej. Tak nas nawet uczą na niezliczonych kursach, obowiązkowych dla personelu lotniczego: masz być asertywny, i jeśli jesteś po skończonej zmianie nie wolno ci naprawiać tego defektu. Taka jest procedura, tak, nieelestyczna, ale nie wolno ci jej obejść. Bo to może kosztować kogoś życie.

Właśnie kosztowało.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...