3 lutego 2018

O słodyczy niskiej ceny

“The bitterness of poor quality remains long after the sweetness of low price is forgotten” – Benjamin Franklin

Po naszemu: Gorycz słabej jakości pozostaje na dłużej, niż słodycz niskiej ceny.

Firma, w której pracuję od dłuższego czasu przechodzi różne restrukturyzacje. Między innymi pozamykali niektóre działy oddając ich pracę w "outsourcing". W kwietniu powyższy cytat był treścią automatycznych odpowiedzi, jaką jeden z zamkiętych działów ustawił w swojej skrzynce mailowej.

Przedwczoraj jeden z naszych najważniejszych menedżerów, mój osobisty przełożony z Malmo, oznajmił, że jutro jest jego ostatni dzień pracy. W wyniku nieporozumień na szczeblu najwyższym, pomiędzy nim i owym CEO, tym od cięcia kosztów, nie zostawili mu wyboru.

Zrobiło mi się potwornie smutno. Nie dość, że szwedzka część organizacji od dawna dostaje niezasłużonego łupnia od jej brytyjskiej części, nie dość, że brytyjscy szefowie to aroganckie świnie (każdy mail z UK to stres i upokorzenie, a rotacja personelu w UK jest o wiele wyższa iż do tej pory była u nas),  nie dość, że baza w Malmo została zredukowana do magazynu i biura... to teraz pozbawili nas szefa, który walczył o wysoką jakość i przestrzeganie procedur.

Zwłaszcza, że walka o procedury to było jego główne zadanie - w przemyśle lotniczym krajowe oddziały agencji EASA wydają licencje na działanie tylko na podstawie posiadania dobrych procedur i ich skutecznego egzekwowania. Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu.

W piątek przyjechał ów CEO by "zapewnić nas, że firma się  nie zamyka w Malmo, że to tylko zmiana kierunku, więc trzeba być bardziej elastycznym". Bo polskie i rosyjskie firmy są tańsze. Ale wszyscy wiedzą, że tak naprawdę miał na myśli "wasz szef mi nie pasował, bo nie zgadzał się na niektóre moje propozycje i zawsze miał argumety przeciw". Wiem dlaczego, bo niektóre z tych pomysłów wprowadziły tak głębokie podziały między nas i UK, że zaczęliśmy sobie skakać do gardeł. Jak nigdy dotąd - niedawno wściekły szef magazynu z UK groził mi skargą na mnie do HR, bo mu zarzucam niekompetencję (powiedziałam, że nie przygotował przeprowadzki magazynu z Coventry do East Midlands, bo dopiero 4 dni przed przenoszeninem części zlecił mi (sic!) przygotowanine skryptu do przeniesienia wszystkiego w systemie... a było to tuż przed Bożym Narodzeniem i moim urlopem! Inna rzecz, że on nie ma władzy mi nic zlecać, może poprosić i ja to zrobię, ale ma to zrobić odpowiednio wcześnie - jak każdy projekt IT). Magazyn przeniosłam dopiero w styczniu, jak wróciłam do biura po przerwie świątecznej.

Atmosfera w biurze od dwóch dni jak na pogrzebie. Cisza i niedowierzanie. Dowcipy i śmiechy zamarły. Przy tej pożegnalnej kawie wzrok spuszczony i ściśnięte gardła.

Mąż mówi, że za bardzo się przejmuję, że skoro miał okazję postawić nam ciasto w piątek to znaczy, że wcale nie było tak drastycznie. U niego wywalano szefów w ciągu dnia, zdarzyło się, że rano był na spotkaniu z personelem i wyznaczał zadania, a o 12 pakował biurko i zdawał klucze, w asyście ochrony.

Dla mnie praca to jednak nie tylko zadanina i raporty. Zespół, ludzie, niemal rodzina. Bo u nas nie ma wyścigu szczurów, tylko mamy swoje funkcje i wypełniamy je wspomagając się nawzajem w osiąganiu wspólnego celu. A gdy dochodzi do nieporozumienia to się kłócimy, rozmawiamy, staramy dojść do konsensusu, żeby było lepiej. Tak nas nawet uczą na niezliczonych kursach, obowiązkowych dla personelu lotniczego: masz być asertywny, i jeśli jesteś po skończonej zmianie nie wolno ci naprawiać tego defektu. Taka jest procedura, tak, nieelestyczna, ale nie wolno ci jej obejść. Bo to może kosztować kogoś życie.

Właśnie kosztowało.

4 komentarze:

  1. Myslalam, ze bloga zamknelas, a tu prosze:))

    Przezywam podobny dylemat, kiedy chodzi o wartosc czlowieka . Mam takie wrazenie , ze dla korporacji wszelakich jestesymy tylko statystyka. Nie ten, to kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Aniu, do tej pory nie miałam takiego odczucia - w przypadku moich dotychczasowych pracodawców. Ale coraz częściej myślę, że się mylę. Taka historia jak ta mi to dobitnie uświadamia.

      Usuń
  2. Słusznie takim korporacyjnym menago bardzo dobrze płacą.I niekoniecznie za fachowość. Za samo przyzwolenie delikwenta , aby wyrzucić go z dnia na dzień jak psa albo złodzieja, w asyście ochrony i na oczach załogi/podwładnych - powinno się dobrze płacić.
    Widziałem coś takiego i u nas. Ochrona wydała dodatkowo polecenie żeby zostawic telefony służbowe na biurkach - i won.Było to o godz. 18.00 w piatek.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz co, moja praca to nie korporacja
      ludzie mają duży zakres swobód, a ten szef bardzo ciężko harował, naprawdę
      Moze nie ogarniał w 100%, ale niektórych sytuacji nikt nie ogarnia w 100%, on się bardziej starał niż wielu

      jemu dali 2 dni na wyczyszczenie maili, kompa i telefonu, ludzki pan

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...