Przenosiłam dzisiaj niektóre wpisy między blogami, niektóre komentarze się nie przeniosły i nie umiem tego naprawić manualnie.
Przepraszam za niedogodności.
Drugi blog, prywatny, został ponownie zamknięty i tak już zostanie.
17 lipca 2016
10 lipca 2016
Co masz zrobić jutro...
... zrób dziś.
A co masz powiedzieć dziś - powiedz jutro.
Jakiś mędrzec to wymyślił chyba.
Nie zdaję sobie sprawy z tego jak ważne jest czasem ugryźć się w język. Zawsze brałam takie "rady" za oklepane powiedzonka, dopóki nie doświadczyłam jak słowo - a zwłaszcza pochopne słowo - może niszczyć.
Powiesz jedną rzecz w gniewie, trafisz na nieciekawy emocjonalnie moment u drugiego, więc ten ci odwinie z nawiązką. W dodatku w tym zakręceniu nie ocenisz trzeźwo rozmiaru szkody, wyda ci się ogromna a twoja krzywda wielka. Nie będziesz potrafić spojrzeć obiektywnie. Interlokutor, który pewnie też czuje, że nastąpił konflikt, dodatkowo się wzburzy, bo przecież chciał dobrze, i nie jego wina, że wyszło źle. Może niczyja wina. Ale ludzie sobie już skoczą do gardeł.
I w jeden dzień zburzysz kilka lat mozolnej pracy nad budowaniem dobrego dzieła.
Chwila braku cierpliwości - i tyle zła.
Natrafiłam na ciekawy artykuł o tym, że dzięki tej jednej cnocie można zablokować wiele wad. Dobrze podsumowane.
Czyli: cierpliwość pozwala nam doznać smutku i nie skoncentrować się na nim, nie zafiksować na swojej krzywdzie, ale myśleć czysto i uczciwie o Większej Sprawie.
Bardzo trudne. Dzisiejszy świat w ogóle nie pozwala nam na powściągliwość - musisz wyrazić siebie! postaw na swoim! bądź sobą! (wybierz pepsi ;) ). Człowiek, który nie zareaguje natychmiast to mięczak i tchórz.
Chciałabym nauczyć się tego.
Pracować nad charakterem. Czy nie jestem już za stara na takie rzeczy...?
No i jak odwrócić słowa, które padły? Jak nie zakopać się w kolejnym żalu na te, które się usłyszało "w odwecie" (bo tamta osoba też nie miała dość cierpliwości... jak każdy z nas chyba). Jak się pojednać?
Co się stało, to się nie odstanie. Też ludowa mądrość.
:/
A co masz powiedzieć dziś - powiedz jutro.
Jakiś mędrzec to wymyślił chyba.
Nie zdaję sobie sprawy z tego jak ważne jest czasem ugryźć się w język. Zawsze brałam takie "rady" za oklepane powiedzonka, dopóki nie doświadczyłam jak słowo - a zwłaszcza pochopne słowo - może niszczyć.
Powiesz jedną rzecz w gniewie, trafisz na nieciekawy emocjonalnie moment u drugiego, więc ten ci odwinie z nawiązką. W dodatku w tym zakręceniu nie ocenisz trzeźwo rozmiaru szkody, wyda ci się ogromna a twoja krzywda wielka. Nie będziesz potrafić spojrzeć obiektywnie. Interlokutor, który pewnie też czuje, że nastąpił konflikt, dodatkowo się wzburzy, bo przecież chciał dobrze, i nie jego wina, że wyszło źle. Może niczyja wina. Ale ludzie sobie już skoczą do gardeł.
I w jeden dzień zburzysz kilka lat mozolnej pracy nad budowaniem dobrego dzieła.
Chwila braku cierpliwości - i tyle zła.
Natrafiłam na ciekawy artykuł o tym, że dzięki tej jednej cnocie można zablokować wiele wad. Dobrze podsumowane.
Św. Augustyn ujmuje to tak: ”cierpliwość ludzka jest tym dzięki czemu znosimy zło z równowagą umysłu – to jest wolni od zaburzeń ze strony smutku – po to, byśmy na skutek znieprawienia umysłu, nie odstąpili od dobra, poprzez które dochodzimy do dóbr większych” (tamże, q. 136, a. 1)
Czyli: cierpliwość pozwala nam doznać smutku i nie skoncentrować się na nim, nie zafiksować na swojej krzywdzie, ale myśleć czysto i uczciwie o Większej Sprawie.
Bardzo trudne. Dzisiejszy świat w ogóle nie pozwala nam na powściągliwość - musisz wyrazić siebie! postaw na swoim! bądź sobą! (wybierz pepsi ;) ). Człowiek, który nie zareaguje natychmiast to mięczak i tchórz.
Chciałabym nauczyć się tego.
Pracować nad charakterem. Czy nie jestem już za stara na takie rzeczy...?
No i jak odwrócić słowa, które padły? Jak nie zakopać się w kolejnym żalu na te, które się usłyszało "w odwecie" (bo tamta osoba też nie miała dość cierpliwości... jak każdy z nas chyba). Jak się pojednać?
Co się stało, to się nie odstanie. Też ludowa mądrość.
:/
9 lipca 2016
Polsko-ruska Madonna
Chyba się uda. Chyba, bo uwierzę jak dotknę ;)
Otóż... jedziemy na wymarzoną "ścianę wschodnią"!!! Wymarzoną przeze mnie, rzecz jasna.
Mąż powiedział wreszcie sakramentalne TAK. "Tak, możesz wybrać miejsce wakacji". No to wybrałam: Hajnówka, Puszcza Białowieska, Garbarka, Kodeń, Kostomłoty, Lublin.
Ach, jak się cieszę. Nigdy nie byłam w tych miejscach, tak wiele razy marzyłam.
Raz udało się pojechać do Kostomłotów. To wyjątkowe miejsce - jedyna na świecie cerkiew w obrządku neounickim czyli bizantyjsko-słowiańskim. Byłam tam w 1999, jako drużynowa ze swoimi zastępowymi, taka wędrówka "starszyzny" ;) My i dwóch chłopaków z zaprzyjaźnionej jednostki, tak dla ochrony. Wspaniały czas, niezapomniany. Lasy lubelszczyzny plus kilka dni w Kostomłotach.
Ciekawe jak teraz doświadczę tego miejsca. Już pewnie nie ma pana Witka, który z takim zapałem nam wszystko opowiadał - nauczyciel z Białegostoku, którego pasją było to miejce. To on malował ściany cerkwi i kosił trawę przez całe lato. Wiele lat potem dostawałam od niego życzenia świąteczne. Wstyd, ale nie mam pojęcia, co się z nim dzieje.
Nie ma również archimandryty Romana Piętki - wyjątkowego kapłana, który przywrócił to miejsce do życia. Zmarł w 2007.
Ale Kościół jest i żyje.
Trochę się boję długiej jazdy samochodem z dziećmi, bo moje dwa jęczące trole potrafią doprowadzić mnie do szaleństwa. Zdaję sobie też sprawę, że długie zwiedzanie czegokolwiek nie wchodzi w grę. Cóż, zadowolę się krótkim.
Obawiam się też tego, czy agroturystyka w Polsce będzie zjadliwa dla człowieka, który nigdy nie spędzał wakacji w lesie, nie mówiąc o namiocie. Cóż, życie to kompromisy - a dla miejskich dzieci wieś jest ciekawa, no i ogniska będziemy robić (hurra!).
Najbardziej jednak boję się komarów. Chyba sobie burkę kupię, taką z gęstą siatką na oczy.
Ale nie zrezygnuję z odwiedzenia drewianych cerkwi i Królowej Podlasia w Kodniu!
Otóż... jedziemy na wymarzoną "ścianę wschodnią"!!! Wymarzoną przeze mnie, rzecz jasna.
Mąż powiedział wreszcie sakramentalne TAK. "Tak, możesz wybrać miejsce wakacji". No to wybrałam: Hajnówka, Puszcza Białowieska, Garbarka, Kodeń, Kostomłoty, Lublin.
Ach, jak się cieszę. Nigdy nie byłam w tych miejscach, tak wiele razy marzyłam.
Raz udało się pojechać do Kostomłotów. To wyjątkowe miejsce - jedyna na świecie cerkiew w obrządku neounickim czyli bizantyjsko-słowiańskim. Byłam tam w 1999, jako drużynowa ze swoimi zastępowymi, taka wędrówka "starszyzny" ;) My i dwóch chłopaków z zaprzyjaźnionej jednostki, tak dla ochrony. Wspaniały czas, niezapomniany. Lasy lubelszczyzny plus kilka dni w Kostomłotach.
Ciekawe jak teraz doświadczę tego miejsca. Już pewnie nie ma pana Witka, który z takim zapałem nam wszystko opowiadał - nauczyciel z Białegostoku, którego pasją było to miejce. To on malował ściany cerkwi i kosił trawę przez całe lato. Wiele lat potem dostawałam od niego życzenia świąteczne. Wstyd, ale nie mam pojęcia, co się z nim dzieje.
Nie ma również archimandryty Romana Piętki - wyjątkowego kapłana, który przywrócił to miejsce do życia. Zmarł w 2007.
Ale Kościół jest i żyje.
Trochę się boję długiej jazdy samochodem z dziećmi, bo moje dwa jęczące trole potrafią doprowadzić mnie do szaleństwa. Zdaję sobie też sprawę, że długie zwiedzanie czegokolwiek nie wchodzi w grę. Cóż, zadowolę się krótkim.
Obawiam się też tego, czy agroturystyka w Polsce będzie zjadliwa dla człowieka, który nigdy nie spędzał wakacji w lesie, nie mówiąc o namiocie. Cóż, życie to kompromisy - a dla miejskich dzieci wieś jest ciekawa, no i ogniska będziemy robić (hurra!).
Najbardziej jednak boję się komarów. Chyba sobie burkę kupię, taką z gęstą siatką na oczy.
Ale nie zrezygnuję z odwiedzenia drewianych cerkwi i Królowej Podlasia w Kodniu!
P.S. Amatorom Kresów polecam wspaniałe opowiadanie Kaczki, autorki bloga On Her Majesty's Secret Service
http://www.biznesistyl.pl/kultura/ksiazka/4390_matka-bosk-czasow-swietgo-spokoju-najlepsza-w-konkursie-zaloguj-sie-na-kresach.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)