3 lutego 2020

A.D. 2020

Wszystkiego najlepszego w nowym roku!

To będzie – już jest – rok pełen ważnych wydarzeń. Mój pierworodny syn idzie do pierwszej komunii świętej. Czuję jakby jeden ogromny ciężar mi zdjęto z barków, no może jeszcze nie całkiem zdjęto, ale już czuję zapach wolności 😉

To było bardzo ciężkie dwa i pół roku. Każdy, kto wchodzi w jednostronny związek musi zdawać sobie z tego sprawę przed wejściem. Nie dość, że wszystko, co dotyczy wiary katolickiej jest na barkach jednej osoby, to jeszcze ta druga nie zawsze rozumie. Co to znaczy, że trzeba iść na mszę w niedzielę, i to w każdą, dlaczego to trwa pół dnia, i dlaczego w ogóle chodzicie tam i w sobotę, i w niedzielę. Małe żywe dziecko też woli pójść pograć w piłkę niż siedzieć przez trzy godziny w klasie. Jak je przekonać...? Przed niektórymi weekendami miałam ściśnięty żołądek dopiero w niedzielę wieczorem puszczało. Muszę przyznać, że mam wielki kredyt u Anioła Stróża, wyszłam cało z takich weekendów, że nie spodziewałam się nawet.

Bardzo poważnie traktuję moje zobowiązanie do wychowania dzieci w wierze. I to nawet nie chodzi o zobowiązanie, o to, że przyrzekałam podczas chrztu. Ale o to, że swoje dzieci się kocha bardziej niż siebie samego i chce się im dać wszystko to, co najlepsze. Czyli przede wszystkim naukę o zbawieniu duszy ludzkiej. Chce się kształtować ich charakter i sumienie, żeby wiedziały jak wybrać dobrą drogę. Jak się nie załamać, gdy jest ciężko. Jak żyć z głową w chmurach i twardo na ziemi. Jak być wdzięcznym za życie i jego dary.

Ale relacja z dziećmi to jedno, świat widzialny ma swoje wymagania i rubryczki. Proboszcz nie dopuści do komunii dziecka, które nie chodzi pilnie na katechezę. Pilnie, czyli minimum 80% obecności – tak to ponoć określił, katechetka kilkakrotnie komunikowała to rodzicom. Szwedzkie katechezy są w niedziele po mszy, co dwa tygodnie. Polska misja z kolei organizuje katechezy w soboty, w środku dnia, co tydzień. W mojej sytuacji odpada taki tryb, zatem wybraliśmy szwedzkie. Kilkoro dzieci z klasy syna chodziło na nie, było łatwiej. Oczywiste, że dziecko chętniej chodzi jeśli ma tam dobrych kolegów. A i mi na tym zależy, to wzmacnia przekaz.

Ale potem zrobiło się trudno – okazało się, ze czasem szwedzka katecheza koliduje z polską mszą, która co dwa tygodnie była w kościele w Lundzie. Były zatem niedziele, kiedy syn nie poszedł na katechezę tylko był ze mną na mszy. W przeciwnym razie musiałabym być na dwóch mszach, bo na polskiej śpiewałą schola, którą od 5 lat prowadzę.Czasem byłam, czasem nie dawałam rady...

Wtedy to pierwszy raz usłyszałam regułę „80%” i okazało się, że syn jest zagrożony. Ze będzie musiał powtarzać pierwszą klasę. Większość klasy była w tej samej sytuacji, potem się okazało, musieliśmy przyjść na dodatkową półdniową katechezę w pewien wakacyjny dzień i wymaganiom rubryczek stało się zadość.

W drugiej klasie była przebudowa kościoła. Wszystko stanęło na głowie, katecheza tylko raz w miesiącu – za to przez 3 godziny. Żeby nie jeździć w te i we wte, to w końcu 15 km od domu, czekałam, aż skończą. Zaczęłam w związku z tym pomagać i przygrywać czasem na gitarze, gdy katechetka poprosiła. Nauczyć się szwedzkich piosenek religijnych. Zorganizować czas Kubusiowi, który zawsze jechał z nami, 3 godziny to sporo dla czterolatka. 

A w niedzielę osobne wyjście na mszę, oczywiście, już na polską mszę jechaliśmy, bo dzieci wolą się modlić po polsku. Daliśmy radę, poznałam przy tym kilku fajnych rodziców i miałam poczucie głębokiego zaangażowania w tę edukację syna. Kubusiowi nie stała się krzywda od czekania abi od nadmiaru kościoła...

W trzeciej – obecnej – klasie katechezy przeniesiono na niedziele... Przypominam, że kościół dalej był w przebudowie, do grudnia 2019, wiec dalej pożyczaliśmy katdrę od protestantów. Oczami katechetki miało być tak - na porannej mszy w katedrze dzieci siedzą z nią. A zatem musimy wstać w tę niedzielę o 7 rano, tyle potrzeba, żeby zjeść śniadanie, ubrać się i zdążyć do Lundu na mszę o 8:30. Msza trwa 1,5 godziny, ksiadz proboszcz lubi kadzidło, długie procesje wejścia i wyjścia, długi hymn po komunii (zawsze zaczynamy śpiew po zakończeniu mycia naczyń i zawsze spiewa się wszystkie zwrotki). Zatem o 10 zaczyna się ta katecheza, przez 3 godziny. W tym czasie ja i Kubuś musimy szwędać się po Lundzie... ze dwa razy poszliśmy do wspólnych znajomych z Lundu, ale wtedy Kami był zawiedziony, bo on też ich bardzo lubi i też chce do nich iść, a nie siedzieć na katechezie nieprzyjemną szwedzką katechetką (dzieci jej nie lubią, niestety, to też nie pomaga)...

Od stycznia wrócił tryb z pierwszej klasy, katechezy krótsze, co dwa tygodnie, po mszy. W czasie katechezy rodzice siedzą przy kawie i gadają. Teraz już nie przeszkadza mi to, ze czasem jest kolizja z polską mszą, to już nic w porównaniu z trzema godzinami czekania. Jedziemy na pierwszą, szwedzką mszę, Kami jest na niej sam a ja ze scholą prowadzę próbę przed polską mszą o 12.

Przez te trzy lata każdy weekend to jest żonglerka – w szwedzkiej dziecięcej lidze wszystkie mecze są zawsze w weekendy, bardzo często w niedziele rano właśnie. Nowa świecka tradycja, tu już prawie nikt nie chodzi do kościoła. Musiałam się nauczyć odmawiać uczestnictwa w meczu, chociaż syn uwielbia grać mecze i za każdym razem był zawiedziony. Ale tłumaczyłam, co jest najważniejsze, dzieki temu, że ma w kościele już wielu bliskich kolegów zawsze rozumiał i bez większych histerii rezygnował. Gorzej jak były zaproszenia na urodziny czy wyjazdy.

Jeszcze tylko 3 miesiące, już czuję, że ciśnienie wyraźnie spadło. Wiem, że wielu rodziców czuje odwrotnie, że teraz to wydatki i góra przygotowań. Nie wiedzą co mówią 😊 Wydatki to NIC przy trzech latach stawania na rzęsach i łzach w oczach dziecka, które nie mogło pójść pobawić się w kolegami. Bo nie zda z religii.

Teraz to już tylko przyjemość i ulga, że daliśmy radę przygotować się.

W naszym przypadku zaplanowałam, że sama ceremonia komunii będzie we Wrocławiu, w parafii taty chrzestnego na Wittiga. To umożliwi naszej rodzinie i bliskim przyjaciołom być z nami w ten ważny dzień. Lokalny ksiądz się zgodził, nawet restaurację udało się znaleźć, co wcale nie jest oczywistością (czego się dowiedziałam, jak zaczęłam szukać). Ale Pan Bóg pobłogosławił i w tym!

Mamy jeszcze jedną małą trudność przed sobą, a mianowicie szkołę, która nie chce dać nam kilku dni urlopu. Od marca do połowy maja odbywają się w Szwecji egzaminy porównawcze, które wszyscy trzecioklasiści powinni pisać, zatem szkoła podjęła decyzję, że w tym okresie nikomu nie daje urlopu. Zaczęłam już negocjacje z dyrekcją, zobaczymy, ale póki co mam nadzieję, że nasza katolicka (sic!) szkoła nie będzie robić niepotrzebnych przeszkód. Dyrektor jest wierzący, także mam nadzieję, że zrozumie mój argument, że w trzeciej klasie nie ma dla dziecka nic ważniejszego niż pierwsza komunia święta, więc jeśli będzie kolizja z egzaminem to prosimy o zmianę terminu egzaminu, jeśli to możliwe, a jeśli nie to o potraktowanie tej nieobecności za usprawiedliwioną.

Bardzo prosimy o dalsze kibicowanie naszej rodzinie i modlitwę o usunięcie pozostałych przeszkód, oraz o dobrą spowiedź i głębokie przyjęcie Eucharystii przez Kamyczka.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...