30 sierpnia 2015

Zwyczajne Pakistańskie Życie

Bardzo serdecznie zapraszam warszawiaków - warszawian? ;) - na wydarzenie, które odbędzie się 8 września w Muzeum Azji i Pacyfiku. Będzie to promocja książki mojej bliskiej koleżanki Asi Kusy, która pisze bardzo ciekawy blog Zwyczajne Pakistańskie Życie, a właściwie to dwa blogi, bo pierwszy jest na bloxie i od pewnego czasu jest zamknięty.

Asia mieszka w Karachi i - podobnie jak ja - jest żoną Pakistańczyka. W taki oto sposób się poznałyśmy :)

Asia napisała k s i ą ż k ę i 8 września odbędzie się jej promocja. Czyli spotkanie z Asią, jej książką i pewnie sporym tłumem innych pakistańskich żon, zaciekawionych tym wydarzeniem.


Ja też mam bilet do Warszawy na to wydarzenie, ale ciągle nie wiem czy dam radę. niemniej jednak - polecam zainteresowanym.

Tak oto spotkanie poleca jego organizator:

Wtorek 8 września, godz. 18.00
Muzeum Azji i Pacyfiku, ul. Solec 24, Warszawa.
Wstęp wolny

Joanna Kusy – Polka w środku muzułmańskiego świata – etnolożka, szczęśliwa żona Pakistańczyka, mama małego chłopca. Po wielu wahaniach zamieszkała w Karaczi z mężem i jego rodziną. Pakistan nie przestaje być dla niej wyzwaniem, choć powoli staje się drugim domem. Zdarza się jej tu już (czasem!) usłyszeć: „Jesteś taka jak my”.

To książka o moim życiu w Karaczi – największym mieście Pakistanu. Nie ma w niej doniosłych wydarzeń, orientalnych dramatów, wstrząsających historii z kałasznikowem w roli głównej. Jest garść wrażeń z kilku lat, gdy ślubne błyszczące ciuchy zawisły w szafie, a henna na rękach wyblakła. Moja decyzja – o ślubie z Wasimem i wyjeździe z Polski – przestała już być tematem rozmów dla rodziny i znajomych. Z egzotycznych rekwizytów najczęściej używam dupatty i wałka do roti, choć broń palna, z którą Pakistan często się kojarzy, to ważny kontekst życia wszystkich karacziwali – mieszkańców Karaczi.
Piszę o codzienności: co jemy, jak się ubieramy, jak wygląda dom i jak się w nim żyje. Jakie jest nasze podwórko i ulica, jak doświadczam miasta i jego wspaniałych okolic – prowincji Sindh. Gdzie się leczymy, kogo spotykam, czego się boję i co mnie urzekło. Jak świętują muzułmanie i jak z większości stałam się mniejszością. Wszystko, co mnie otacza, wydawało się na początku tak dziwne, obce i różne od tego, w czym wyrosłam, że byłam pewna, że nie da się tu żyć.
U początków i w tle wszystkiego, o czym piszę, jest i wiara, i miłość, która naprawdę przenosi góry, skoro doprowadziła mnie do Pakistanu. Pokochałam też Karaczi, którego bez Wasima nigdy nie wybrałabym na miejsce przeprowadzki. Karaczi fascynuje, przeraża, męczy. Mówi się czasem, że jest nieludzkie. Dla mnie jest przejmująco prawdziwe. I uzależnia. Gdy opuszczam to miasto, tęsknię okrutnie.
Polka ze środka muzułmańskiego świata.

http://www.dwpwn.pl/produkty/947/

Organizacja: Karolina Krzywicka, kustosz MAiP
(kontakt: karolinakrzywicka@wp.pl)



***

Edit 05.09

Przypomniało mi się przy okazji, jak odwiedziłam Warszawę w październiku 2013 roku. Spotkałyśmy się z Asią na kilka dni i spędziłyśmy jeden z nich w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Byłam poruszona tym miejscem, wychowana na "literaturze harcerskiej" i w harcerstwie odwiedzałam Warszawę niemal co roku w dniu 1 sierpnia. Od dawna śledzę godzinę W tylko wirtualnie, zatrzymując się na chwilę w domu i pamiętając o tych ludziach w modlitwie.

Drużyna, z którą jeździłam na obozy (jako instruktor zewnętrzny) miała za patrona Batalion Parasol - wszystko wiedziałam wtedy na ten temat. Z przykrością stwierdzam, że sporo zapomniałam :/ zawsze będę pamiętać zamach na Kutscherę 1 lutego 1943, ale inne wspomnienia blakną. Znowu odkurzyłam sobie komplet książek na ten temat, chcę sobie przypomnieć by opowiadać synkowi.

Gdy następnym razem razem będę z rodziną w Warszawie m u s i m y tam pójść.


10 sierpnia 2015

Gród Jakriborg

Któregoś razu mój mąż wrócił z wyprawy rowerowej opowiadająco jakimś mieście za murami. Że fajne, musimy tam pojechać. No i pewnego leniwego niedzielnego popołudnia zaparkowaliśmy na zalanym słońcem parkingu. W pobliżu widać było jakby rampy kolejowe, magazyny... taki przemysłowy teren. A z jednej strony szpaler drzew. Między nimi tabliczka JAKRIBORG  z herbem...



Pomyślałam: skansen.

Jakże się myliłam.

Wchodzimy a tam uliczka z zaparkowanymi samochodami i wejście przez coś jakby Brama Miejska.


W środku plac zabaw i dzieci. Ale czuję się jakbym przeniosła się w czasie - żadnego samochodu, reklam. Małe kamieniczki w stylu hanzeańskich miast sprzed sześciu wieków. Mut pruski, harmonia i pastelowe kolory, białe okiennice.


Coś pięknego. Serce bije coraz szybciej... Po chwili wchodzimy na ryneczek. trochę pustawy o tej porze roku, a może pusty jeszcze, ale widać potencjał. W centrum wspaniały budynek - jakby ratusza? - który bardzo przypomina mi Gdańk. Brakuje tylko fontanny Neptuna...


A dlaczego piszę jeszcze? Otóż Jakriborg to nie jest żadne średniowieczne miasteczko. To nowe osiedle zbudowane przez firmę Jakri AB - w takim stylu właśnie. Można tu kupić albo wynająć mieszkanie. Można wynająć powierzchnię sklepową na biznes. To dość nowa inwestycja, bo sporo witryn świeci jeszcze pustkami. Lokalizacja niezła, bo pomiędzy Lundem a Malmö - ok. 6 km od naszego obecnego domu. Tuż za bramami miasta wiedzie linia kolejowa i znajduje się stacja Hjärup.


Spacer małymi cichymi uliczkami ma wielki urok. Długo myślałam, że to są po prostu odrestaurowane zabytkowe chaty, ale byłam w błędzie. Wszystko powstało od zera na przestrzeni ostatnich 15 lat. Mieszkać w średniowieczu ale z toaletą, satelitą i internetem? Nie mieści się w głowie :)


Mieszka tu kilkaset rodzin, ale miasto ciągle się rozrasta. Właściciele terenu dbają jednakże o stopniowy i spokojny przyrost. Bracia Jan i Krister Berggren (właściciele firmy Jakri AB) usilnie starają się nie zdewastować klimatu osady, nie chodzą na kompromis z wygodą i sprawują kontrolę nad inwestycjami. Chcą by przyrost był organiczny.

Taką Szwecję baaaardzo lubię.


A może Polska odtworzy kilka takich historycznych - słowiańskich? - grodów? A może kolekne osady "Hanzy" na wybrzeżu?

Jak ktoś z czytelników ma jakieś wejścia tu i ówdzie niech zapoda pomysł, zrzekam się prowizji za niego ;) Niech nam Polska pięknieje!


Linki:
Jakriborg (SE)
Strona Wiki (EN)
obrazek na dole: https://sv.wikipedia.org/wiki/Jakriborg

7 sierpnia 2015

Nasze Rzeczypospolite

Jakbym miała akcesoria powiesiłabym wczoraj flagę Polski. Wspaniały dzień na zaprzysiężenie nowego prezydenta - MOJEGO prezydenta. Wierzę, że prawdziwie odbuduje wspólnotę, jak obiecywał.


Łezka w oku się zakręciła... i od razu wątpliwość: przecież poprzedni też to samo przysięgał, czemu frywolnie gwałci polską konstytucję?? czemu nie dba o dobro narodu? (vide odrzucone wnioski o referenda, podpisane ostatnio na chybcika ustawy, wiadomo jakie, głupie wypowiedzi w obcych parlamentach pokazujące brak troski o nasz naród... dlugo można wymieniać). Retoryczne pytanie...   Oby nowy prezydent naprawił to, co poprzedni zepsuł, to się teraz liczy.

A oto orędzie, dużo o nas, Polakach na emigracji :) Ale rzetelne i uczciwe, nie żadne gruszki na wierzbie. Pierwszy raz od dawna jestem dumna z naszej polskiej władzy, tego jednego jej elementu - Prezydenta Polski. Mojego Prezydenta.



Wczoraj na mszy miałam deja vu. Otóż wybór nowego prezydenta zbiegł się to w czasie ze zmianą "władzy" w Polskiej Misji Katolickiej w Malmo. Długa i bolesna historia, wiele osób zostało bardzo pokiereszowanych przez manipulacje, złą wolę i zwykłą nieudolność. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale obraz naszego lokalnego polskiego kościoła tu przypomina jako żywo dzisiejszą Rzeczpospolitą. Stronnictwa, waśnie, emigracja... ja na przykład wyemigrowałam do "oddziału" w Lund... oczernianie i obgadywanie, zamykanie komuś ust i wykluczanie z życia wspólnoty. Normalnie brudna polityka, obrzydziła mnie do cna, nie zdzierżyłam. Jak widać przełożeni zakonu też (uff, Bogu dzięki za hierarchię, demokratycznie to by się tu polała krew!).

Teraz po zmianie "prezydenta" wszystko wydaje się wracać na swoje miejsce. Ale musi wrócić na swoje, nie na jakieś nowe gdzie, ktoś inny będzie wykluczony - pokusa jest, ale trzeba się jej oprzeć. Tak jak czytałam w wywiadzie z prof. Glińskim, o pomyśle PIS na scenę polityczną - nowe plany na demokratyzację życia politycznego będą dotyczyły wszystkich głosów, także tych z PO, choć PO akurat na nie nie zasługuje... ale nie wolno nigdy nikogo wykluczać. Inaczej zaprzeczamy temu, o co walczymy. I Temu w imię Kogo walczymy.

Czy wrócę z mojej małej-wielkiej emigracji? Bardzo chcę jedności i prawdziwej wspólnoty, to jest bardzo potrzebne dla zdrowia naszych dzieci, które od tej wspólnoty uczą się co to znaczy bycie Polakiem. Więc jeśli powrót będzie pomagał w tym budowaniu jedności - wrócę, w przeciwnym razie - nie. 

Oby nowy rektor PMK i nowy prezydent naprawili te nasze rzeczypospolite. Tak im dopomóż Bóg!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...