Póki co, poza życzeniami, dostałam kije do chodzenia - teraz już nie mam wymówek...
w lodówce chłodzi się polsko-szwedzki tort bezowy, ale nie wydaje mi się żeby był tak dobry jak to, co mam we wspomnieniach z dzieciństwa. Może to kwestia pamięci... ale może jednak tego, że po prostu nie jestem dobra w kremach... jakby to było ciasto ze śliwkami to co innego.
Przepis znalazłam w internecie, mama na skajpie podpowiadała jak ona to robiła - niby zrobiłam tak samo, ale masa wypływa spomiędzy bezów... WTF...? :-/ musiałam uratować wartstwę kremu naprędce skleconą 'taśmą' z folii aluminiowej. Moze jak się masło schłodzi to będzie ok... powiem potem, na razie zdjęcie.