22 listopada 2016

O narzekaniu

Naukowcy twierdzą, że narzekanie - krytykowanie, martwienie się, pesymizm i takie tam pokrewne kierunki - zmienia mózg człowieka.

Już wiele razy widziałam nagłówki z artykułami na ten temat, ale jakoś do tej pory je omijałam. przecież to mnie nie dotyczy, nie?

Jednak dotyczy.

Stwierdziłam, że zmieniam się w jakieś wkurwione zombie, przepraszam za słowa.

Wczoraj dwie godziny bezskutecznie usypiałam dziecko, normalnie jakby się czegoś nawciągał. A nawe słodyczy ostatnio mało je, to o co chodzi? Skakał i skakał po tym łóżku, jak mu w końcu dałam w dupę (tak!) to się rozryczał i zawył za tatusiem. Nie było go, w poniedziałki ma trening. Sorry, Winnetou, tylko mama ci teraz została. Nie zacytuję pozostałych słów, jakie mu powiedziałam tego wieczoru...

Wrzeszczę na to dziecko a jednocześnie cała się w środku kurczę, że nie daję rady nie wrzeszczeć. Że nie słucha, że nie umiem nauczyć go spać, że nie umiem zaprowadzić ładu i pokoju w moim własnym domu. Porażka. Nie sprawdzam się. Bo wczorajsza sytuacja to nie pierwszyzna.

Mam zasyfiałe wieczory - ani nie poczytam, ani nie obejrzę filmu. ani nie porozmawiam z mężem, ani nie załatwię żadnej z zaległych spraw, takich jak wkładanie zdjęć do albumu. Albo napisanie czegoś na bloga. Już nie mówię o pobieganiu, wieczorami i tak nie można, bo za duże ryzyko napaści - w okolicy mieszkaja uchodźcy i często czytamy w lokalnych gazetach o jakichś rozróbach a nawet gwałtach. Poczułam jakby może życie się skończyło.

Kami chodzi od niemal roku na pianino - zmusić go do ćwiczeń to niezły wyczyn. Uciekam się do perswazji, manipulacji, szantażu. Bo gdy - zrezygnowana do cna - oznajmiam, że w takim razie rezygnuję z lekcji, żeby przestać wyrzucać pieniądze, zaraz siada i się świetnie bawi. Zaczął ostatnio grać na dwie ręce, dopiero kilka taktów, ale to milowy krok. Niemniej jednak nasłuchałam się ostatnio od bliskiej osoby, że ćwiczyć to trzeba codziennie, w utalentowane dzieci w naszej rodzinie są codziennie pilnowane przez jedno z rodziców i teraz na konkursy jeżdżą! To sprawia to, że widzę jakim kiepskim rodzicem jestem, nie radzę sobie.

Wieści z mediów od jakiegoś czasu też staram się omijać, bo mnie nakręcają. Jednak jakoś przebiły się do mózgu. Czarno widzę przyszłość Szwecji i całej Europy. Wszystko, co do tej pory zbudowaliśmy ulega zniszczeniu i nie możemy tego powstrzymać.

Teściowa nie jest w stanie używać wanny, więc pewnego dnia wróciłam do domu a tu wanna wymontowana. A tyle lat marzyłam o wannie! Dopiero w domu się udało, mam dwie łazienki i jedną na tyle dużą, żeby mieć w niej wannę. Poprzedni lokatorzy nawet wstawili, niczym prezent z nieba dla nas. I kolejna przyjemność tego świata odeszła. Mąż mówi, że uzgodniliśmy to przecież, ale jak dla mnie było to tylko luźna rozmowa w stylu "cos trzeba zrobić, może na górę jednak da się jakąś małą wannę wstawić?".
Po wieczorze z wanną, a raczej bez wanny, wpadłam w rozpacz. Nad niczym nie mam kontroli!

Mogłabym podać jeszcze kilkanaście dziedzin, które mnie bezpośrednio dotyczą, nad którymi nie mam kontroli...

A może naprawdę zmienił mi się mózg?

Zdałam sobie ostatnio sprawę, że nie umiem juz żyć ewangelicznie i w każdym położeniu dziękować. To chyba ten właśnie ten moment, jeden z wielu, kiedy powinnam odpuścić "swoje życie". Może ta cała gehenna dzieje się tylko i wyłącznie w mojej głowie, bo uczepiłam się kurczowo jakiejś wizji, a ona się nie realizuje? Albo raczej - poległam na próbach jej realizacji.  A przecież miłość nie szuka swego. Może jednak moja szukała?

Tyle lat szukania dobrego we wszystkim, co mnie spotyka, nawet w tym trudnym czy niechcianym, byłam osobowoscią typu "pionier" - pełna entuzjazmu i kreatywności.
Ale już nie mam siły. Muszę wziąć się w garść i przewartościować różne sprawy. Czasem wystarczy przestać o nich gadać czy myśleć, czasem wystarczy nie odpowiedzieć na zaczepkę. A czasem trzebatupnąc nogą i zrobić grafik - w tych godzinach włączamy telewizor, w tych jemy kolację, a goście wychodzą o tej i o tej, nawet jeśli to rodzina.

Zaczynam od najważniejszego, już umówiłam się na spowiedź. Trzeba się najpierw nawrócić.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...