9 listopada 2020

Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije...

... trwa we Mnie, a Ja w nim, będzie żył na wieki!

Pandemia rozwaliła wiele planów, tych na życie wieczne niektórych też...

Mieliśmy w maju być we Wrocławiu, Kamyczek miał przyjąć swoją pierwszą komunię świętą... cały plan misternie utkany, żeby jak najwięcej bliskich mogło z nami radować się tego dnia. Obiad w Czarnej Trufli, cudem znalezionej restauracji tuż koło kościółka na Wittiga, gdzie miałą być wyżej wymieniona uroczystość. Cudem, bo w styczniu okazało się, że lokale na pierwsze komunie rezerwuje się... z rocznym wyprzedzeniem. Ta restauracja jednak była nowa, miała wolny termin!

Jak się domyślacie, nic z tego nie wyszło. 

Wszystko przełożone na niewiadomokiedy.

Jeszcze w maju parafia na Wittiga podała nam drugi termin komunii - 20 września. Ale czy można było to planować? Przekładać bilety lotnicze na wtedy czy znowu będzie odwołane...?

Nie chciałam ryzykować, postanowiliśmy jednak pójść z naszą szwedzką grupą, tu w Lundzie. Pierwotny termin też został odwołany, nowego nie wyznaczono, już w czerwcu prosiłam, żeby zrobić komunie w małych grupkach - zero odzewu. 

A po wakacjach lokalna katechetka napisała, że ona jest w grupie takiego ryzyka, że od marca w ogóle nie spotyka się z nikim, nie jest w stanie angażować się w katechezę. no i ogóle nikt nic nie wie w temacie pandemii, więc pierwsza komunia będzie odroczona do przyszłej wiosny co najmniej.

Tutaj przebrała się miarka. Postanowiłam aktywnie działać.

Inne szwedzkie parafie robiły komunie w małych grupach, już w czerwcu. Dwie pozostałe parafie (czytaj : ich proboszczowie) w Malmo nie odważyły się na czerwiec, wyznaczyły kilka weekendów we wrześniu na te uroczystości. A dominikanie w Lundzie zamknięci na cztery spusty. Do sierpnia nawet mszy świętych nie było, potem zaczęli odprawiać, dla maksymalnie 50 osób - obowiązują zapisy i sprawdzanie nazwisk przy wejściu*...

Gdy dostałam powyższy email od katechetki, napisałam do proboszcza w Lundzie. Jak można pozbawiać dzieci dostępu do sakramentów, przecież można to rozwiązać od dawna, bo kościoły są otwarte i msze się odbywają. Na każdej z nich mój sym mógł przystąpić do swojej komunii! Nikomu nie zależy na pompie, zwłaszcza w sytuacji restrykcji w podróżowaniu i spotykaniu się. Nam zależy na życiu sakramentalnym! Kami jest przygotowany do spowiedzi od dawna, powinien móc aktywnie uczestniczyć w Mszy świętej!

W wielkim skrócie - po iluśtam mailach, wynegocjowałam zgodę na to, że Kami przystąpi do pierwszej komunii indywidualnie, podczas polskiej mszy świętej w Lundzie. Polski misjonarz, który do nas przyjeżdża odprawić msze, nie robił żadnych problemów, a wręcz przeciwnie - odprawił mszę świętą w jego intencji. 

W ten oto sposób 11 października stał się jednym z najważniejszych dni w naszej rodzinie!


Kilka dni temu mój syn mi powiedział: "mamo, teraz w ogóle się nie nudzę podczas mszy, słyszę i rozumiem, co mówi ksiądz i bardzo czekam na każdą kolejną komunię!"



*nie chodzimy do tego kościoła w niedziele, to takie upokarzające - inne kościoły są otwarte i ilość wiernych sprawdza się "na oko", wprowadzono też dodatkowe msze niedzielne. W Lundzie cały wysiłek idzie w organizowanie transmisji intenetowych... 

8 komentarzy:

  1. Pięknie! Wspaniale, że się udało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Nie bez bólu i stresu, żeby nie było, ale generalnie Pan Bóg pokonał wszystkie przeszkody, wiele rzeczy "po prostu wyszło", tak mimochodem... jak znalezienie sali na poczęstunek po uroczystości... to w sumie historia na osobny wpis :)

      pozdrawiam nowego czytelnika!
      mam plany wrócić do pisania bloga, jak widać była mała przerwa

      Usuń
    2. "mam plany wrócić do pisania bloga, jak widać była mała przerwa"

      Rzeczywiście, maleńka;))
      Ciekawe dlaczego ja w te plany w ogóle nie wierzę;)
      Młodzi przyjaciele i starzy wrogowie wszyscy są do niczego - żaden nie pisze, wszyscy za to plany mają dalekosiężne;))
      Wypchajcie się, mugole;) Jak będe chciał czytać, sam se napisze, bez łaski;))
      --------------

      Ale udanej uroczystości gratuluję szczerze i życzę Twojemu synowi wszystkiego dobrego w życiu.Tobie zreszta też - łatwo nie było, a dałas radę;)

      Usuń
    3. juggler, zdziwisz się :)

      łatwo nie było to mało powiedziane, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy mają trudniej, wiec nie będę narzekać - Pan Bóg pobłogosławił i to się liczy
      ale schody dopiero się zaczynają, w pewnym sensie, dziecko bardziej świadome, więc bardziej narażone na walkę duchową, a jeszcze drugi syn, dopiero zaczął zerówkę
      jeden krok na raz, oto moja życiowa zasada, nie planuję dalej niż to, na co realnie mam wpływ

      Usuń
  2. Oj tam nowego ;) podczytywałam nieregularnie od dawna, tylko z zepsutego komputera i nie mogłam pisać komentarzy :P Teraz "dzięki" pandemii mam kilka laptopów w domu...
    Nasz pierworodny też miał w tym roku Pierwszą Komunię, końcem maja się udało trochę na wariata... Teraz szykuje się drugi syn, znowu warunki specyficzne i trudno coś zaplanować. Ale mam nadzieję, że się uda. Gotowość jest :) A to piękne wydarzenie!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło mi :)
      Między nami to ja się bardzo cieszę z indywidualnej komunii - w zasadzie od dawna o takiej właśnie marzyłam dla syna, chciałam go indywidualnie przygotowywać, bo to przecież bardziej sprawa dojrzałości niż wiedzy "religijnej" . Ale tutejsi proboszczowie się nie zgadzają "na takie fanaberie".

      A i z wiedzą różnie bywa na katechezach, czasem trafi się nadgorliwa katechetka i musztruje całe rodziny (dzisiaj rozdawanie różańców, obecność obowiązkowa, za tydzień wspólna pielgrzymka, też trzeba być, a kiedyśtam wieczorne czuwanie i tak dalej...), a czasem znowu trafimy na model "szwedzki" - czyli cokolwiek dziecko zrobi, słyszy "zdolny chłopak"... nasze dzieci na szwedzkiej katechezie kolorowały obrazki i do końca nie poznały nawet przykazań. A jednocześnie katechetka zblokowała im zajęcia RAZ W MIESIĄCU PO 3 GODZINY, co było dla nich bardzo nudne i męczące. Kamran się prawie zniechęcił, gdyby nie to, że mamy fajną wspólnotę wierzących i on ma kilku kolegów, którzy są w wierzących rodzinach i dają dobry przykład, to miałabym bardzo ciężko przekonać go do dalszego uczestnictwa. Nawet dla mnie to było ciężkie, bo tu w Szwecji nie mam kościoła za rogiem, tylko muszę do niego jechać samochodem kilkanaście kilometrów. Jeśli ta w/w katecheza jeszcze jest w niedzielę to oznacza to wyjazd 2 godziny wcześniej, bo najpierw na mszę świętą, a potem dopiero ta trzygodzinna katecheza...
      W moim przypadku jest to wyjątkowo trudne, bo jestem jak samotny rodzic pod tym względem - mój mąż nie jest katolikiem i cały ciężar wychowania w wierze spoczywa na mnie.

      Usuń
  3. Jej :)) Gratulacje. Taki wpis o malo co bym nie ominela.
    Ja chyba na zachodzie stalam sie letnia, chyba bym nie "walczyla" , a czekala cierpliwie na znoesienie obostrzen i wtedy przystapilaby moja corcia do Komuni Sw.
    Niestety zaniedbujemy mocno nasze zycie sakramentalne w obecnych czasach. Do kosciola sie nie zalapuje ze wzgledu na ograniczona ilosc miejsc na Mszy. Ale jezdze , co prawda bardzo rzadko, do klasztoru oddalonego o jakies 17 km od nas i tam zalapuje sie na wolne miejsce, tylko to jezdzenie.... Biore Marie ze soba. Uczy sie ostatnio sporo wiec i nie zawsze moze ze mna jechac, ale kiedy klasowek nie ma, wtedy nie marudzi a jedzie:))
    Jutro bedzie miala urodziny, zabiore ja na Msze:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Aniu :)
      U mnie na odwrot chyba, dopiero zyjac na "pustyni" poczulam jak bardzo pragne sie napic! Inna rzecz, ze w Szwecji nas katolikow jest naprawde malo, a do tego dostep do kaplanow i kosciola mocno czasem utrudniony. My jezdzimy do kosciola co tydzien, z przerwa na Wielkanoc 2020 kiedy to zamkneli nam koscioly na 2 tygodnie... Kubus od niedawna jest ministrantem nawet, wczoraj uczyl sie dzwonic <3

      pozdrawiam!

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...