17 kwietnia 2014

Tymczasem w Jerozolimie...

To już niedługo! Dzisiaj się zaczyna!
Najważnieszy okres całego roku - święte Triduum Paschalne.

Mój Wielki Post nie był tak dobry jak chciałam, nie udało się pościć tak jak chciałam :/ no ale na Wielki Tydzień postanowiłam mocno i konsekwetnie. Odkraść czas fejsbukom i blogom a przywrócić go Ważniejszym Sprawom. Już na początku Wielkiego Postu odkurzyłam moją liturgię godzin i na powrót zaczęłam z niej korzystać. Czasem nawet budziłam się nad ranem i od razu przychodziłą mi myśl: "kiedy ranne wstają zorze Tobie ziemia, Tobie morze..."... jutrznia!

Tegoroczny post był jednak wyjątkowy, bo pierwszy raz nasza parafia przeżyje uroczyste celebracje liturgiczne. Od 6 tygodni mała grupka osób przynajmniej raz w tygodniu schodziła się i ćwiczyła śpiewanie, żeby uświetnić liturgie. Będzie nas tylko piątka, więc dominkańskich śpiewów czterogłosowych nie damy rady, ale zrobimy co można. Nie chodzi wszak o formę, ale o ducha. Czas włożony w te przygotowania to nasza jałmużna - dwa miesiące pracy. Ćwiczenie w domu, wysyłanie sobie nut i piosenek, ćwiczenie wspólne... kolacje o 21 po powrocie do domu, niewidzenie dziecka czasem.

Nowością jest to, że my, Polacy, będziemy tak aktywnie uczestniczyć we wspólnej mszy po szwedzku dzisiaj wieczorem. Inne liturgie są odprawiane osobno dla każdej grupy językowej (Polacy, Chorwaci, Szwedzi, nawet po arabsku będzie jutro), ale Wielki Czwartek celebrujemy razem. A zatem będziemy śpiewać po szwedzku i łacinie. Niełatwe zadanie, zwłaszcza po szwedzku. Ten język ma swoją melodię, trudną wymowę, i zaśpiewaj to jeszcze na wysokim d.

Nowością jest w ogóle to, że... będę na Wielkanoc w Szwecji! Nie będzie zatem białej kiełbasy, szyneczki czy sałatki jarzynowej (za którą nigdy nie przepadałam, ale nagle mi brakuje...), nie będzie drożdżowej baby Babci Dany. Upiekę sernik i mazurek, zjemy nasze standardowe jajka-po-pakistańsku na śniadanie, może z ciastem po, podzielimy się święconką. Będzie chleb biały, niekwaszony, jak za czasów Jezusa, my go nazywamy roti... i jemy niemal codziennie.

Jeśli znajdę jakieś serwetki i będzie jak to zanieść do kościoła, znaczy...nie mam tu "zestawu święconkowego" :/ nawet dzisiaj zastanawiałam się w czym wezmę sól i pieprz, nie mam takich małych miseczek jakich moja mama ma setki...

Ale nie to jest najważniejsze. Tylko celebracja Najważniejszego Wydarzenia w Historii.

Na koniec tego okresu przygotowań spotkało mnie coś niezwykłego. Mąż przyniósł ze sklepu moje zamówione goście niedzielne, w jednym z nich była książka. Popatrzyłam, wstawiłam na półkę.
W zeszły weekend dopiero czytałam te gazety. I dopiero wtedy TO znalazłam.

W numerze 12, z początku Wielkiego Postu był artykuł o mistyczce Annie Katarzynie Emmerich. Przeczytałam z zapartym tchem i wyciągnęłam książkę. "Pasja". Czytam i ... znajduję się nagle 2000 lat temu w Jerozolimie. Czuję powiew wiatru na twarzy, widzę jezusa i jego uczniów, słyszę ich rozmowy... widzę jak Jezus trzyma "roti" i daje je swoim uczniom... takie widzenia miała bowiem ta mistyczka. Niedawno błogosławiona. Otrzymała dar "zobaczenia" wielu scen biblijnych, także ze Starego Testamentu, a jej widzenia zostały zapisane.

Anna Emmerich była jednym z tych świętych, którzy byli bardzo blisko Jezusowej męki - otrzymała dar stygmatów. Podobnie jak św. Franciszek i ojciec Pio. Ojciec Pio ponoć odprawiał wielogodzinne msze święte, bo współcierpiał z Chrystusem w czasie Jego ofiary, nie mógł przyspieszyć mszy, bo Jezus jeszcze umierał...

A zatem przez cały Wielki Tydzień czytam sobie codziennie trochę, chcę być na bieżąco. Dzisiaj rano przeczytałam opis Ostatniej Wieczerzy. Uderzyło mnie (i Annę) to, jak bardzo jej celebracja przypomina dzisiejszą mszę świętą. My, katolicy, zaznajomieni z nią od urodzenia niemal nie zastanawiamy się nad gestami czy symbolami, ale one były żywe dla izraelczyków - i są dalej żywe, ale my ich nie rozumiemy!

Wspaniały opis ustanowienia Najświętszego Sakramentu. Namaszczenie apostołów i wyjaśnienie tajemnicy konsekracji, której będą mogli sami dokonywać po dniu Pięćdziesiatnicy.

(Niby to wszystko się słyszy w kościele, ale jakoś tak się osłuchało... a lektura wizji Anny wnosi niesamowity powiew świeżości!)

Wiem, że jutro będzie ciężko. Opis pasji Anny Emmerich był inspiracją dla Mela Gibsona, na tej podstawie powstał film "Pasja". Ponoć bardzo okrutny i krwawy (nie widziałam! z tego powodu właśnie), ale... myśmy zagłaskali naszego "pana Jezuska" i nie dociera już do nas, ze "odkupieni krwią" to znaczy ... KRWIĄ. Nie uśmiechem, światłem i dobrotliwym gestem. MĘKĄ. Planuję przeczytać go w tę Paschę.

Bo potem nastąpiło to, co zmieniło na zawsze losy świata. ZMARTWYCHWSTANIE.

Życzę Wam wszystki, którzy to czytacie, żeby zmieniły i Wasze. Alleluja!




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...