28 października 2018

Kidsvolley

Wciągamy się w siatkę. Kami został zaproszony na swój pierwszy "turniej" siatkówki. Nasz klub z Lundu bardzo liczny, wystawił aż trzy drużyny.



Turniej był w Ystad, 40 minut drogi od nas - trochę daleko, ale Kami bardzo chciał pojechać. Pomimo deszczu, przejmującego zimna i mojego zapalenia ucha zdecydowaliśmy się na wyprawę.

I było rewelacyjnie.

Już sama gra mnie zaskoczyła. Kami jest w grupie 6-8 lat, jest w najstarszym rocznikiem w niej. Dzieci jeszcze nie potrafią odbijać piłki, na razie uczą się łapać i rzucać. Oraz zagrywać dołem (nasz wuefista by nas przeczołgał za takie zagrywki). Bardzo mnie nurtowało jak oni w ogóle będą grać.

W turnieju brało udział 6 drużyn, sworzono dla nich trzy małe boiska. Każdy z każdym grał dwa razy.


A sam mecz miał takie zasady: każda drużyna zaczynała 4 zawodnikami, ustawionymi w romb w stosunku do siatki. Po każdej akcji było przejście. Akcja polegała na wprowadzeniu piłki zagrywką, drużyna przeciwna miała złapać piłkę i odrzucić. Upadek piłki na ziemię kończył akcję. Osoba, która "zawiniła" (zepsuła zagrywkę, wypuściła piłkę, nie doszła do piłki) opuszcza boisko, reszta drużyy gra. Dopiero gdy cała drużyna zejdzie z boiska (= przegra 4 akcje) drużyna przeciwna dostaje punkt Każdy mecz trwa 10 minut.



Bardzo jasne zasady i żadnego forowania swoich synków. Już tu zapunktowali :)

Kamyczkowi bardzo się podobało - jest wysoki i szybki, szło mu świetnie, mówię to nie jako mama.



Sporo rodziców jest bardzo zaangażowanych, biegają po boisku z dziećmi i razem z nimi się rozgrzewają. Ach, jak fajnie było zowu pograć w siatkę, Kami nauczył się nieźle odbijać dołem. Ma zmysł taktyczy, zaczął kombinować z uderzeniami, żeby rzucać tam, gdzie nie ma przeciwnika. Naprawdę, widzę jego przyszłość w tym sporcie. 

Czy o zobaczy to się okaże, nie będę przecież go zmuszać.


Kubuś we wszystkim kopiuje brata. Od wczoraj ma ksywę Kubiak bo przy rzucaniu piłką próbuje atakować z podskoku zamiast rzucać!

Stosunki z inymi rodzicami też zupełnie inne niż na meczach piłki. Nie wiem czy to kwestia innej tkanki społecznej grającej w siatkówkę, czy języka, czy tego, że klub jest z Lundu, ale atmosfera o wiele lepsza. Znamy się od kilku tygodni, z widzenia tylko, a już nawiązałam kontakt z czterema fajnymi rodzicami - Szwedem, Włochem i dwoma Polakami. Syn pana Piotra chodzi na katechezę z Kamyczkiem i widujemy się na polskich mszach, przy bliższym poznaniu okazał się wrocławianiem :)



Wiem, że w klubie siatkarskim są też grupy dla dorosłych amatorów. Wysłałam wczoraj zapytanie o warunki uczestnictwa, treningi są dwa razy w tygodniue, ale ja mogłabym tylko raz. Jeśli tak można, to na bank wracam do gry!

Antidotum na chaos

Trochę w nawiązaniu do poprzedniego posta - oto potencjalna premier(ka) Szwecji, baba z ogromnymi ambicjami, magistrem a'la Kwaśniewski, zmieniająca poglądy polityczne wedle szerokości przejścia do koryta oraz wspierana przez grupę Bildengberga w starciu z Jordanem Petersonem. Na swoje szczęście nie mówiła za wiele tylko patrzyła z niedowierzaniem. A może po prostu nie rozumiała za bardzo co on mówi, bo jak wyjechała z równością w dziedzinie marzeń dla dziewczynek i chłopców to znaczy, że jednak nie zrozumiała postulatu "equality of opportunity" tak podkreślanego przez tego popularnego ostatnio psychologa.

Link do wywiadu na SVT 
A tu link do kopii na youtube






Jordan Peterson to fenomen ostatnich lat. Sama go czytam i oglądam. Moim zdaniem powód jest jeden - ten człowiek stał się antidotum na chaos, zaprowadzony przez lata kłamstw i fałszywych ideologii. A świat ma dość kłamstw, Jordan jest dla nich jak powiew świeżego powietrza w cuchnącym pokoju. Mówi jak jest i zachęca swoich słuchaczy do tego samego, do stanięcia w prawdzie i odważnego brania odpowiedzialności za swoje czyny.

Ma miliony czytelników i słuchaczy.

A prawda stara jak ... chrześcijaństwo - "poznacie prawdę i prawda Was wyzwoli".

W szwedzkim studio Jordan jest kompletnym przeciwieństwem swoich rozmówców - konkretny, szczery i odpory na ideologie. Jak zwykle wychodzi zwycięsko, bo stoją za nim lata badań nakukowych. Za szwedzkimi rozmówcami piękne frazesy i emocje.


Mam nadzieję, że szanowni czytelnicy połapią się w angielskim, bo bardzo warto obejrzeć. Oto starcie Szwecja kontra Logika i Prawda.

P.S. Nie wiem kto to jest ten gość z brodą, ale pytania o rozwody co najmniej infantylne - pokazują poziom argumentacji w Szwecji oraz poziom rozumienia argumetów merytorycznych. Rozmówca pokazuje naukowe podstawy swoich  teorii, ale i tak najważniejsze jest "a co jeśli się już nie kochają".

11 października 2018

Sorry, taki mamy klimat!

Wybory, wybory i po wyborach. No chyba że będzie powtórka, jeśli komisja weryfikująca wynik uzna, że doszło do zbyt wielu oszustw... a do tego do dziś nie udało się uformowac rządu - ponoć już wszystkie mosty koalicyjne spalone.

Rządząca partia znowu wygrała (cały naród za Kim Ir Senem!). Otrzymała 10 punktów procentowych mniej niż w poprzednich elekcjach, ale to znowu ok 28%. O 24 za dużo jak dla mnie... po szkodach, jakie poczynili.

Skandale legislacyjne i finansowe czlonków tej partii przewyższają to, co robiła PO. Bezczelność i arogancja bije na głowę każdego pieniacza Rzeczpospolitej, a publiczne wypowiedzi członków rządu sa na poziomie Ryszarda Petru, czy Bieńkowskiej, podlane sosem feministycznych łez, tudzież agresji.

Wyobraźcie sobie, drodzy czytelnicy, że jest jedna partiach, z poparciem społecznum na poziomie 20%, trzecia lub druga siła sceny politycznej, z którą po prostu nikt nie rozmawia! Nie bo nie. To są rasiści, z nimi się nie bawimy. Poziom piaskownicy, dosłownie.


Kuriozalna sytuacja miała miejsce kilka miesięcy temu. Owa nielubiana partia SD ("Jimmie"), wypuściła w trakcie kampanii wyborczej film dokumentalny, podsumowujący historię szwedzkich socjalistów. I wyszło kto tu naprawdę segreguje ludzi i marginalizuje tych gorszych. Było bicie piany i oskarżenia o zachowanie "nie fair". Oraz o to, że to zamierzchłe czasy, co tam, ze SD spokojnie wypomina sie ich zamierzchłe czasy (założyciel był za młodu w szwedzkim Hitler Jugend czy coś w tym stylu).

Nie ma też rzetelnych opracowań problemów politycznych i propozycji rozwiązań (no, może z wyjątkiem nowo powstałej partii Medborgerglig Samling, z nazwy coś jakby Platforma Obywatelska, ale bez pieniędzy Angeli Merkel... na ich blogu przeczytałam sporo rewelacyjnych analiz i sugestii politycznych, niemal żywcem wyjętych z postulatów instytutu Misesa). Niestety, wszystkie duże prasowe media w Szwecji to odmiany naszej wyborczej. A publiczna telewizja manipuluje bardziej niż TVN, wycina niewygodne, nadaje łzawe reportaże o biednych uchodźcach. Podczas politycznej debaty doszło do skandalu. W czasie rozmowy padły słowa przewodniczącego SD o nie pasowaniu imigrantów do Szwecji, skoro nie potrafią po wielu latach nauczyć się języka ani znaleźć pracy. Co się wydarzyło potem? Otóż publiczna telewizja SVT ogłosiła, że ona dystansuje się od tych słów. Od opinii polityka, gdzie jedynym zadaniem SVT było dać studio i kamerę, a nie oceniać wypowiedzi!

Takich kwiatków jest więcej. Nie podawanie sobie ręki, odmowa odpowiedzi na pytania... sceny rodm z komisji śledczej w sprawie reprywatyzacji kamienic w Warszawie. Nie wiem, nie pamiętam, nie odpowiem. A w ogóle jak pan może pytac mnie o politykę.

Żałosne do kwadratu. Wszystkie najgłupsze wypowiedzi polityków tudzież ich kuriozalne decyzje, o których czytaliście w niusach ze Szwecji na pikio.pl czy wykop.pl to prawda... Absurdistan to zaiste eufemistyczna nazwa kraju, w którym mieszkam.

Alternatywny internet roi się od memów na ten temat.

"USA rozmawia z Koreą Północną... ale Moderaci (M) nie rozmawiają z SD (Szwedzkimi Demokratami)"


Inna rzecz, że ja absolutnie nie wierzę w tak wysokie poparcie socjalistów. Przedwyborcze sondaże dawały im nawet poniż 20%, co było klęską polityczną na miarę XX wieku. A SD miała w tych samych sondażach nawet 26%.

Wybory przyniosły ponad 70 tysięcy nieważnych głosów (w poprzednich wyborach przeciętnie było ich kilkakrotnie mniej!).

"Zieloni" weszli rzutem na taśmę, czemu też się dziwię. Znienawidzeni przez większość społeczeństwa za markowane ruchy proekologiczne, które utrudniają normalnum ludzion życie. Między innymi dramatyczne podwyższenie cen paliw, co budzi grozę jeśli w tle słyszy się brednie o wyeliminowaniu paliw kopalnych do 2020 roku.  A także wprowadzeniu podatku od szwedzkich biletów lotniczych, w celu ocalenia klimatu ziemi, przy czym parlamentarzyści zielonych zostali przyłapaniu na wielokrotym podróżowaniu biznes klasą za pieniądze podatnika oraz na przelotach z jednego sztokholmskiego lotniska na drugie. "Zieloni" dodatkowo podpadli w czasie poprzedniej kadencji szantażowaniem socjalistów, z którymi tworzyli rząd. To ich autorstwa są niechlubne ustawy o "amnestii gimnazjalnej" uchodźców* czy ostateczny upadek szkolnictwa, po prostu już nie ma niższego poziomu do którego można wyrównać... W ramach poprzedniej koalicji, w zamian za wiekszość w parlemencie, obsadzili kilka ważnych ministerstw, pomimo poparcia społecznego na poziomie 6% (które w trakcie kadencji malało do 3, by teraz za sprawą magii wzrosnąć do 4,4). Nawet teraz, pomimo minimalnego poparcia, brylują w mediach i spieraja się do którego rządu by chcieli wejść.

Sorry, taki mamy w Szwecji klimat.

Trzymam kciuki za powtórkę wyborów. Może tym razem przyślą więcej tych zagranicznych obserwatorów. Teraz było tylko dwóch i zgłosili mnóstwo zastrzeżeń co do sposobu głosowania.





* amnestia ma za zadanie objąć tych "młodych Afgańczyków", którzy dostali wielokrotne - a zatem ostateczne - odmowy azylu, ale którzy "długo czekali", gdyż w listopadzie 2015 roku zapanował chaos imigracyjny... no więc czekali po prawie 2 lata, by się okazało, ze na próżno... teraz są zaszokowani, masowo protestują na placach - że Afganistan nie jest bezpieczny i wysyła się ich tam na śmierć. Twierdzą przy okazji, że przez te dwa lata tak się zżyli ze Szwecją, że nie mają już po co tam wracać, chcą tu studiowac i stanowić przyszłość Szwecji. Cudzysłowy w komentarzu zamierzone, bo ci ludzie ani nie są młodzi (spekuluje się, że połowa ma ok 40lat, udają nieletnich), ani nie czekali tak długo, zważywszy na to, że celowo zalali Szwecję licząc, że uda im się poudawać uchodźców. Tylko tutaj nie było lekarskich badań mających ustalić wiek ludzi, którzy nie potrafią się wylegitymowac żadnym dokumentem tożsamości.

6 października 2018

Trzeba to przeżyć

Kolejny weekend pełen aktivitetów dzieci. Smaganie wiatrem, robienie kanapek, szukanie butelek na wodę, bycie szoferem swoich dzieci... Trzeba to przeżyć - poradziła doświadczona koleżanka. Tu w Szwecji nie ma SKSów, trzeba samemu organizować.

Pojęcie "aktivitet" oznacza wszelkie zajęcia pozalekcyjne, zwykle organizowane przez różne kluby, domy kultury czy organizacje skautowe. Kami ma piłkę, choć i pianino można by zaliczyć.

Wydawało mi się, że to już wszystko, co można wcisnąć w nasz grafik pełen szkoły, pracy, robienia lekcji, prób scholi i niedzielnych wyjść do kościoła (które trwają zwykle 3-4 godziny, bo po mszy jest zawsze czas na spotkanie przy kawie).

Ale nagle pojawił się temat siatkówki. Mamusia oglądała co wieczór, ile mogła, co tam, że dzieci trzeba nakarmić i położyć spać, nie mówiąc, że wypada czasem umyć. Nie teraz, Tatuś Ci da jeść, idź do niego!

 Siatkówka to moja miłość od czasów podstawówki. Od szóstej klasy trenowałam zawzięcie w szkole podstawowej nr 66, nasz ukochany wuefista pan Jan Liberski uczynił z bandy nastolatek wspaniałą ekipę. Byłyśmy klasą sportową, z sześcioma godzinami wuefu w tygodniu. Dodatkowo miałyśmy sześć godzin treningu, także codziennie od poniedziałku do soboty miałam dwie godziny lekcyjne siatkówki.

Byliśmy tak dobre, że trener zapisał nas do ligii szkół średnich. Pamiętam, że już w siódmej klasie wygrywałyśmy większość meczów w tej lidze, tylko szkoła Gwardii Wrocław nas biła na głowę. Ale tam były takie damskie wersje Bartosza Kurka.

Gdy o tym opowiadam znajomym pytają kiedy się uczyłam. Nie wiem kiedy. Nie pamiętam ślęczenia nad lekcjami w podstawówce. Ale pamiętam, że warunkiem trenowania było to, że oceny nie mogą się pogarszać. Na każdym półroczu pan Liberski robił tabelkę z naszymi ocenami, porównywał z końcowymi. Jak były gorsze to delikwentka wypadała z treningów, bo siatkówka nie może przeszkadzac w nauce. Także cała nasza siatkarska ekipa miała co roku czerwone paski. Niektórzy dodatkowo startowali w olimpiadach przedmiotwych, ja próbowałam sił w geografii, rosyjskim i polskim.

No a teraz mój syn poprosił mnie, żebym grała z nim w siatkówkę.

<3

Aż podskoczyłam z radości! 

W wakacje już kupiliśmy piłkę do zabawy na plaży i w ogródku, kilka razy zdarzyło nam się grać z linką rozpiętą między jabłonką a wieszakiem na pranie. Ale stara sztywna mamusia może sobie zrobić krzywdę przy zagrywce, nawet ogródkowej.

Poszperałam w necie i zobaczyłam, że niedaleko szkoły Kamyczka działa klub siatkarski. Kami od razu chciał spróbować, okazało się, ze początek roku roku to idealny czas na zapisy. Voila!

W sobotę poszliśmy na testowy trening. Szkolna sala gimnastyczna, taka typowa jak za peerelu, troche lepiej wyposażona bo z sufitu jakieś liny zwisają. Ale już rozwijanie siatki wzbudziło wspomnienia sprzed 30 lat :)

Trening to była taka typowa gimnastyka, ze skokiem przez skrzynię, fikołkiem na materacu oraz przejściem po równoważni. Dopiero ostatnie 20 minut to było uczenie się odbić czy rzucania piłką przez siatkę. Kamyczkowi bardzo się podobało, Kubusiowi też ;) dorwał piłkę i graliśmy sobie z boczku.

Pójdziemy na pewno na kolejny trening. Kami jest bardzo wysoki, fizyczne warunki ma o wiele lepsze niż ja.



Zastanawiam się trochę, czy to nie za dużo, czy nie przeciążam go. Ale przyznam, że perspekrywa odciągania dziecka od telewizora przez całą sobote jest średnio przyjemna, wolę go zabrać na trening, to zresztą tylko godzina. A póki dziecko woli zajęcia z mamą niż ekran... nie wiem jak długo to potrwa. Korzystać póki można!

Dodatkowym czynnikiem jest fakt, że nie jesteśmy pewni dalszego grania w piłkę nożną. Kami lubi grać, ale w naszym klubie zrobiła się klika. Pewne dzieci, te najdłużej grające i najbardziej zaawansowane, są zawsze wybierane na mecze. ich rodzice angazują się mocno, czasem pomagają w treningach. Przy podziale na drużyny, ci najlepsi chłopcy zawsze lądują w jednej drużynie. Inne dzieci to czują, już wcześniej słyszałam od rezygnujących matek, że to jest duży problem tej drużyny, ale dopiero po czasie doświadczyłam tego na własnej skórze. Czy raczej skórze rozczarowanego syna, który pyta czemu nigdy nie jest w dryzynie z tym czy tamtym, kolegami ze starej szkoły.

Nie wiem, synku. Nie przejmuj się tym, coraz lepiej grasz!

Zobaczymy jak się rozwinie sytuacja, póki co chodzimy na każdy trening. Kami przybrał na wadze w ostatnim roku, traktuję te treningi jako antidotum na otyłość. Mecze nie mecze, pobiegać za piłką jest zdrowo. Także póki ogarniamy logistykę – jeździmy. 


2 października 2018

Historia antykultury

Nie wiem czy drodzy czytelnicy mojego bloga śledzą twarzoksiążkę ani ciekawy blog "Młot na marksizm", stąd mała reklama.

Niedawno ukazała się zapowiedź "Historii antykultury" Krzysztofa Karonia. Zamówienia można składać już od jutra, zapowiada się bardzo ciekawie. Choć z drugiej strony... czasem zastanawiam się czy warto sobie bardziej podnosić ciśnienie, codzienne wiadomości ze Szwecji wydają się ponad moje siły...

"Antykultura jest ideologią władzy pasożytniczych elit nad pragnącym nieograniczonej wolności, ale pozbawionym zdolności do pracy społeczeństwem. Warunkiem realnej wolności, czyli możliwości działania zgodnie z własna wolą, jest dobrobyt, czyli dostępność dóbr, ponieważ bez posiadania dóbr człowiek nie może nie tylko działać, ale nawet przeżyć. Jeśli człowiekowi w procesie wychowania uniemożliwi się zdobycie kwalifikacji i zdolności do pracy produkującej pożyteczne dobra, to taki człowiek dla osiągnięcia realnej wolności musi potrzebne mu dobra ukraść tym, którzy je produkują i musi poprzeć taką ideologię (i taką władzę polityczną), która organizuje system legalnej kradzieży. Warunkiem trwałości takiego systemu jest pozbawienie producentów możliwości oporu przeciwko wyzyskowi.Marksizm klasyczny przedstawił program zdobycia i trzymania władzy przez komunistów za pomocą zrewoltowanego tłumu i fizycznego terroru, jednak program ten został odrzucony przez kulturowe i racjonalne społeczeństwo. Stworzony w Instytucie Badań Społecznych we Frankfurcie nad Menem nowy marksizm nazwany teorią krytyczną stworzył nowy program, którego celem było zniszczenie etosu pracy i etosu wspólnotowego, jednak ta nowa ideologia poniosła klęskę w konfrontacji z kulturowym społeczeństwem. Dopiero marsz przez instytucje umożliwił zmianę systemu wychowania nowych elit pozbawionych zdolności do pracy i uzależnionych od systemu kradzieży i zmianę ludzkiej mentalności umożliwiającej stosowanie psychicznego terroru wobec producentów. Jednak system pasożytniczy musi doprowadzić społeczeństwo do ekonomicznego upadku i do społecznego buntu. W celu stworzenia systemu fizycznego terroru umożliwiającego tłumienie takiego buntu podjęto realizację projektu Unii Europejskiej".


Więcej o książce Krzysztofa Karonia: http://www.historiasztuki.com.pl/BOOK-HISTORIA-ANTYKULTURY-…


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...