6 października 2018

Trzeba to przeżyć

Kolejny weekend pełen aktivitetów dzieci. Smaganie wiatrem, robienie kanapek, szukanie butelek na wodę, bycie szoferem swoich dzieci... Trzeba to przeżyć - poradziła doświadczona koleżanka. Tu w Szwecji nie ma SKSów, trzeba samemu organizować.

Pojęcie "aktivitet" oznacza wszelkie zajęcia pozalekcyjne, zwykle organizowane przez różne kluby, domy kultury czy organizacje skautowe. Kami ma piłkę, choć i pianino można by zaliczyć.

Wydawało mi się, że to już wszystko, co można wcisnąć w nasz grafik pełen szkoły, pracy, robienia lekcji, prób scholi i niedzielnych wyjść do kościoła (które trwają zwykle 3-4 godziny, bo po mszy jest zawsze czas na spotkanie przy kawie).

Ale nagle pojawił się temat siatkówki. Mamusia oglądała co wieczór, ile mogła, co tam, że dzieci trzeba nakarmić i położyć spać, nie mówiąc, że wypada czasem umyć. Nie teraz, Tatuś Ci da jeść, idź do niego!

 Siatkówka to moja miłość od czasów podstawówki. Od szóstej klasy trenowałam zawzięcie w szkole podstawowej nr 66, nasz ukochany wuefista pan Jan Liberski uczynił z bandy nastolatek wspaniałą ekipę. Byłyśmy klasą sportową, z sześcioma godzinami wuefu w tygodniu. Dodatkowo miałyśmy sześć godzin treningu, także codziennie od poniedziałku do soboty miałam dwie godziny lekcyjne siatkówki.

Byliśmy tak dobre, że trener zapisał nas do ligii szkół średnich. Pamiętam, że już w siódmej klasie wygrywałyśmy większość meczów w tej lidze, tylko szkoła Gwardii Wrocław nas biła na głowę. Ale tam były takie damskie wersje Bartosza Kurka.

Gdy o tym opowiadam znajomym pytają kiedy się uczyłam. Nie wiem kiedy. Nie pamiętam ślęczenia nad lekcjami w podstawówce. Ale pamiętam, że warunkiem trenowania było to, że oceny nie mogą się pogarszać. Na każdym półroczu pan Liberski robił tabelkę z naszymi ocenami, porównywał z końcowymi. Jak były gorsze to delikwentka wypadała z treningów, bo siatkówka nie może przeszkadzac w nauce. Także cała nasza siatkarska ekipa miała co roku czerwone paski. Niektórzy dodatkowo startowali w olimpiadach przedmiotwych, ja próbowałam sił w geografii, rosyjskim i polskim.

No a teraz mój syn poprosił mnie, żebym grała z nim w siatkówkę.

<3

Aż podskoczyłam z radości! 

W wakacje już kupiliśmy piłkę do zabawy na plaży i w ogródku, kilka razy zdarzyło nam się grać z linką rozpiętą między jabłonką a wieszakiem na pranie. Ale stara sztywna mamusia może sobie zrobić krzywdę przy zagrywce, nawet ogródkowej.

Poszperałam w necie i zobaczyłam, że niedaleko szkoły Kamyczka działa klub siatkarski. Kami od razu chciał spróbować, okazało się, ze początek roku roku to idealny czas na zapisy. Voila!

W sobotę poszliśmy na testowy trening. Szkolna sala gimnastyczna, taka typowa jak za peerelu, troche lepiej wyposażona bo z sufitu jakieś liny zwisają. Ale już rozwijanie siatki wzbudziło wspomnienia sprzed 30 lat :)

Trening to była taka typowa gimnastyka, ze skokiem przez skrzynię, fikołkiem na materacu oraz przejściem po równoważni. Dopiero ostatnie 20 minut to było uczenie się odbić czy rzucania piłką przez siatkę. Kamyczkowi bardzo się podobało, Kubusiowi też ;) dorwał piłkę i graliśmy sobie z boczku.

Pójdziemy na pewno na kolejny trening. Kami jest bardzo wysoki, fizyczne warunki ma o wiele lepsze niż ja.



Zastanawiam się trochę, czy to nie za dużo, czy nie przeciążam go. Ale przyznam, że perspekrywa odciągania dziecka od telewizora przez całą sobote jest średnio przyjemna, wolę go zabrać na trening, to zresztą tylko godzina. A póki dziecko woli zajęcia z mamą niż ekran... nie wiem jak długo to potrwa. Korzystać póki można!

Dodatkowym czynnikiem jest fakt, że nie jesteśmy pewni dalszego grania w piłkę nożną. Kami lubi grać, ale w naszym klubie zrobiła się klika. Pewne dzieci, te najdłużej grające i najbardziej zaawansowane, są zawsze wybierane na mecze. ich rodzice angazują się mocno, czasem pomagają w treningach. Przy podziale na drużyny, ci najlepsi chłopcy zawsze lądują w jednej drużynie. Inne dzieci to czują, już wcześniej słyszałam od rezygnujących matek, że to jest duży problem tej drużyny, ale dopiero po czasie doświadczyłam tego na własnej skórze. Czy raczej skórze rozczarowanego syna, który pyta czemu nigdy nie jest w dryzynie z tym czy tamtym, kolegami ze starej szkoły.

Nie wiem, synku. Nie przejmuj się tym, coraz lepiej grasz!

Zobaczymy jak się rozwinie sytuacja, póki co chodzimy na każdy trening. Kami przybrał na wadze w ostatnim roku, traktuję te treningi jako antidotum na otyłość. Mecze nie mecze, pobiegać za piłką jest zdrowo. Także póki ogarniamy logistykę – jeździmy. 


13 komentarzy:

  1. Powiem szczerze, ze … nie chodzi mi o wychowanie Marie na rasowego sportowca, ale wlasnie.... na odciagniecie jej miedzy innymi od komorki, tv, kompa. Dlatego tez tam gdzie Marie chce chodzic na zajecia i treningi tam z nia chodze i zapisuje.
    Mloda biega do dawnej szkoly , bo w poniedzialek w sali gimastycznej panie prowadza zabawy sportowe dla dzieciakow- mloda czuje sie juz dorosla, ale te dzieciece zabawy ja jeszcze ciagna. Z basenu zrezygnowala, gdyz trener odzywa sie do do nich niemilo. Biega na taekwondo, z czego sie niezmiernie Ciesze, bo osiagi ma. W szkole ,oprocz zwyklych godzin sportu maja dwie godziny plywania na basenie. Szkola oferuje im pilke siatkowa, reczna, nozna- jest tez druzyna dziewczyn- chor, szachy, kaligrafie, szycie, kolko malarskie...w pozniejszych klasach dochodzi kolo astronomiczne, teatralne, kucharskie, jazda konna… Moga nie korzystac- nic na sile, ale kiedy maja ochote maksymalnie moga skorzystac z trzech kol zainteresowan.
    Chodzi mi o sport dla Marie, bo dorasta, sylwetka sie jej tu i tam zaokragla…. trzeba dmuchac na zimne.
    Teraz z kolezanka cwicza akrobatyke na trawie. Co drugi dzien po dwie godziny. Sa na etapie robienia tzw gwiazdy uzywajac jednej reki. opanowaly stanie na rekach, i przejscie z niego do mostka… ogolnie to ja temu przyklaskuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakąś super szkołę macie! w szwedzkich niemal nie ma żadnych kół zainteresowań :/ w naszej wyjątkowo jest chór i coś jakby "sztuka" połączona z ZPT - szycie, wyklejanki, czasem malowanie, czasem inne dzieła sztuki, ale już żadnego sportowego kółka nie ma

      także o rozwój wszelkich takich zainteresowań muszą zadbać rodzice... równość ma być, nie? przecież nie każdy ma talent, jeszcze ktoś by się poczuł poszkodowany patrząc na sukcesy innych...

      Usuń
    2. Nie wiem czy super, bo w okolicy jest jeszcze jedno gimnazjum i tam wala dzieciaki bo niby jest jeszcze lepiej, ale… kiedy te dzieciaki gadaja o tej swej szkole to nie slyszalam aby bylo lepiej. Normalnie jest.
      Niemcy maja duzo kol zainteresowan, bo oni zyja wlasnie w takich grupach. Spotykaja sie w Fitness klubach, zbieraja sie w grupe i uprawiaja nordic Walking wybywaja grupowo na wycieczki rowerowe ( ot kilku sasiadow zbiera sie i jada). Tez siedza przy piwie i grilluja, ale ogolnie to tu pod wzgledem kol zainteresowan jest ok. Dzieciaki wystepuja, robia przedstawienia… To nie jest system szwedzki:))

      Jakby nie bylo Twoj syn ma sporo tych zajec: pianino , pilka nozna, pilka siatkowa pylwanie…

      Tutaj w szkole podstawoej rodzice tez musza sami dzieci zorganizowac i gdzies prowadzac, ale z reguly jest gdzie te dzieci zaprowadzic… dopiero szkola srednia, czy tez ponadpodstawowa. daje inny rodzaj rozwoju. Sporo dzieje sie w szkolach. Marie chodzi na chor i szachy.

      Usuń
    3. Widzę, że Niemcy to jednak ambitniejszy naród niż Szwedzi...
      zreszta, ich ambicje terytorialne i polityczne cos o tym mówią.

      Szwedzi tez niby mają wiele "aktiwitetów" w ofercie - ale to jest albo bardzo mierny poziom (z nagrodami za uczestnictwo) albo jest to mega drogie. A i tak poziom niekoniecznie lepszy, no chyba że ktoś sobie narzuci własny reżim prywatnych zajęć. Ale to wtedy ponoć lepiej nie mówić o tm w szkole, bo jeszcze ktoś doniesie, że "dziecko nie ma dzieciństwa" czy coś w ten deseń...

      Usuń
    4. Wiesz, dominacja i ambicja maja sie chyba jakos ku sobie, nieprawdaz? Znajdz mi kraj- ludzi, ktorzy nie chcieliby dominowac nad innymi?

      Teraz rpzumiem, ty nie szukasz aktivitetu, ale jeszcze poziomu w tym aktyvitecie- no coz. Uwazam , ze na takim poziomie na jakim jest Marie, nie potrzebny jest jej nauczyciel wirtuoz gitary a ppo prostu niezy pedagog , ktory nauczy jak gry na instrumencie a ona musi zalatwic swa praca reszte:)) Nuty umie czytac, wie jak to praktycznie na gitare przeniesc. Pobrzdekuje, na razie jeszcze nie gra, bo nie ma w tym jej wlasnego wkladu. To jest tylko taki przyklad z gitara, We wszystko w co dzieciaki wchodza musza wlozyc serce, bo jak tylko matki w to serce wkladaja to zaden aktyvitet zaoferowany dziecku wielkich zniw nie przyniesie:))

      Zawsze przychodza mi w takich momentach dzieci znajomych, ktore cos w dziedzinie pozalekcyjnej osiagnely...cos z tym dalej robia.
      Moja znajoma z pracy w Polsce, przeniosla sie razu ktoregos na inne osiedle mieszkaniowe Troche na uboczu od miasta. Poniewaz Syna miala wtedy 7 Latka i chciala zrekompensowac mu brak jego dawnych kumpli, zapisala go do zialajacego na tym terenie harcerstwa. Nie wiadomo czy synek byl zadowolony z takiego posuniecia matki, ale… zainteresowal go tam druh grajacy na gitarze. I on tak przy tym druhu czesto … w koncu zaczal matke meczyc o zakup gitary, ze on tez tak chce. Znajoma spelnila prosby syna. Kupila u owa gitare, ale Pamietam tez jak opowiadala nam w szkole o zakupie tego instrumentu. Weszla do sklepu, sprzedawcy zaczeli jej oferowac rozniste modele, z dziwekami takimi, siakimi, z drewna takiego, owego... a ona tak biednie, bo najtanszej zazyczyla sobie . Myslala wowczas, ze po co inwestowac w gitarowy wypas jak dzieciaka zainteresuje to byc moze na miesiac i walnie gitare w kat. A chlop wyrosl i prosze...
      https://youtu.be/9pF0hgE2sQA

      Usuń
    5. no no no, nieźle!

      wiesz co, a tym poziomem to mi nie chodzi o niewiadomo co
      Ty naprawdę nie widziałaś jak moga wyglądać szwedzkie zajęcia... ostatnio na piłkarskim treningu nie było żadnego trenera, jacyś inny rodzice się podjęli prowadzić trening - jak odebrałam Kamrana powiedział, ze jest zły, bo postawili go na bramce na cały trening i NIKT NIE CHCIAŁ GO ZMIENIĆ
      więc ponad godzinę po prostu stał...

      ja w tym czasie poszłam popływac, nie byłam świadkiem

      o to mi chodzi
      żeby po prostu był trener, program i jakiś pomysł na zajęcie wszystkich dzieciaków, a nie tylko niektórych, najlepszych, wypieszczonych synków

      z pianinem metoda Suzuki było podobnie
      lekcja trwała 20 minut
      z czego pani potrafiła przez pierwsze pięć regulować Kamranowi krzesło i wysokość podnóżka

      na baseowych treningach nie uczyli ich wykwalifikowani trenerzy tylko chłopaki i dziewczyny, którzy sami trenowali i dorabiali sobie "ucząc dzieci"... w Polsce to jest neidopuszczalne, musi być absolwent AWFu albo czegoś na podobnym poziomie, zeby wiedzieć jak prowadzić zajęcia sportowe, jak rozwijać dzieci; teraz mam "pana Andrzeja", polskiego trenera, i jestem super zadowolona - jest w stanie trenowac technikę, co oznacza, że kamran ma o wiele więcej radości bo widzi postępy!

      na tenisie, który próbowaliśmy kilka lat temu podobnie - "trenerom" nawet nie chciało się poprawiać chwytu na rakiecie, dzieci młociły jak cepem... a im to wisiało; po semestrze wypisaliśmy się; a Kami był zapalony bo w Polsce podczas ferii czy wakacji uczestniczy w zajęciach Rakietowej Szkoły, uwielbia te treningi

      to właśnie mam na myśli mówic mierny poziom - zerowe zainteresowanie prowadzących i marne kwalifikacje

      może na wyższych poziomach to się zmienia, ale jestem przyzwyczajona, że nawet dzieci powinny mieć trenera, dla którego ten sport jest pasją, który jest nauczony prowadzenia różnego typu zajęć, żeby zainteresować dzieci, no i wreszcie który powinien znać anatomię człowieka i wiedzieć jakie ćwiczenia może komu zadać, żeby czegoś nie uszkodzić ale zeby też podnosić poziom ucznia... tego nie wie amator z dobrymi chęciami

      serio tak wiele wymagam?

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Tutaj w Niemczech wszystko zalezy od wielu czynnikow.
      Marie ma swietnego trenera od taekwondo, takiego ktory lubi dzieci i zapiernicza z nimi na treningach rowno. Facet pochodzi z Bosni, ma na tych zajeciach tez swoje dzieci, jest systematyczny, dobrze zorganizowany i ma pojecie o tymm, co robi, lepiej nie moglismy trafic.

      Pan od gitary to super pedagog . Wie jak nauczyc dzieciaki nut , jak to im w nieskomplikowany sposob przekazac. Jestem pod wrazeniem jego umiejetnosci. Jedno co go gubi to nadwrazliwosc. Jest za delikatny i za wrazliwy. Dzieciaki wchodza mu na leb. Marie chce z gitary zrezygnowac , czego mi okropnie szkoda, bo … pomimo tego, ze dziecko me brzdaka, to jednak wie jak wybrzdakac melodie i nawet jej to wychodzi. Pan jest otwarty na zyczenia swych uczniow i np.: rozpisuje im piosenki na gitare. Marie uczy sie obecnie grac "Cisze" Bednarka. Cholernie mi szkoda, ze Mloda chce zaprzestac, a chce bo jej kolezanka, vel przyjacioleczka odchodzi z zajec rowniez. W faze glupiego wieku weszlo me dziecie . Hm... Probuje ja przekonac, ale … wszystko spelza na niczym.

      Na plywaniu dorobila sie <Marie brazowej odznak… cos tam sie jednak w zespole popierniczylo- wsrod prowadzacych, bo…. ponoc pan nie zajmuje sie nimi wcale. Pozwala im pluskac sie godzine w basenie, po czym wychodza i po sprawie. Z basenu zyrezygnowalismy. Marie ma w szkole oprocz zajec sportowych, dwie godziny basenu tygodniowo- straczy. W Niemczech plywanie jest wazne. Mala przychodzi zjechana po tych zajeciach. Dostaja wycisk. Poniewaz maja w klasie kilka osob nie umiejacych plywac szkola wylapuje takie dzieci i oferuje im kurs plywania- pokrywa koszty tego kursu, aby dzieciaki dobily do reszty.

      Marie chodzila jeszcze na konie. Zapalila sie do tych koni bardzo, ale …. trafilismy na instruktorke z medalami w tej dziedzinie- kobieta jezdzila , brala udzial w wielu zawodach. Nie raz stala na podium . W koncu postanowila otworzyc swoja szkole jazdy konnej. Robi tez ferie w siodle. Pieknie to brzmi, ale sama kilka razy widzialam, jak siedzie owa pani na murku, pali papierochy a dziecmi zajmuja sie jej starsze podopieczne. 16, 15 latki, ktore traktuja trenerke jak idola. Nie wiem , ale te starsze dziewczyny swietnie radza sobie w siodle- jak one do tego doszly przy takiej jakosci zajec? Nie mam pojecia. Trudno maja u owej pani poczatkujacy. Trenerka sie w ogole nie przyklada. Dowiedzialam sie ostatnio, ze przezywa kryzys finansowy w swej stadninie i chce ja sprzeddac. Byc moze tak jest zdolowana, ze nie ma do tego co robi serca. Pomijajac jednak jej problemy finansowe ( a tania nie jest), moze i jest odznaczona medalistka, ale bez zdolnosci pedagogicznych. Nie przekazuje, nie umie przekazac swej wiedzy dalej. Nie dziwi mnie, ze interes sie jej nie kreci.
      Z koni u tej pani zrezygnowalismy , szukamy dalej… niestety konie jako i basen sa w Niemczech oblegane. Moze potrwac zanim cos znajdziemy.
      Czyli i tutaj z poziomem roznie bywa, ale Niemcy sa wymagajacy, nie lubia niesolidnej pracy i szybko wiesc o partaczach sie roznosi, wiec ogolnie mowiac- staraja sie.

      Usuń
    8. no to jestem zdziwiona

      to, o czym piszesz niemal nie istnieje w Szwecji - to kraj aspirujący do miana "najrówniejszego na świecie", co oznacza, że równa w dół
      żaden wycisk, nigdy w życiu

      Muszę jednak powiedzieć, ze znam naturę bośniaków - nasz klub sportowy opanowali bośniacy, tak to nazywam; jeden trener ma żonę Bośniaczkę, wszyscy angażujący się rodzice (tacy co to czasem poprowadzą trening czy organizują sprzedaż ciastek dla klubu) to Bośniacy; ich dzieci rzeczywiście sa prowadzone, pozostałe stoją na bramce... albo grają podczas treningu w "trzeciej" i "czwartej" drużynie, między sobą, ci najlepsi tworzą dwie pierwsze i grają ze sobą
      już wiele razy mnie szlag trafił na podział na druzyny podczas treningu - oficjalnie nie ma żadnego zróżnicowania poziomów, nie jest tak, że mamy drużynę A i B, każdy ma teoretycznie takie same szanse... w praktyce nie ma; Kami się bardzo zniechęca do futbolu

      Usuń
    9. Jestem zdziwiona twoim zdziwieniem:)) Bo widzisz, ja zauwazam tutaj gdzie jestem pewne sprawy, ktore mi sie nie podobaja.

      Chcialam ci opisac niektore z zajec Marie abys zobaczyla, ze ten poziom to niejednoznaczna sprawa. Sporo zalezy od prowadzacych zajecia. Od wkladanego przez nich serca w to , co robia. Bosniak daje z siebie wszystko, bo kocha to co robi. Pan od gitary takze… Natomiast medalistka od koni ma to w tyle, pan od basenu rowniez nie za bardzo sie stara.

      Ogolnie jednak dzieciaki, prawie wszystkie, chodza na jakies zajecia pozalekcyjne. Konie basen, pilka nozna, judo , teakwondo…jojo klub- to sa zajecia , na ktorych dzieciaki bawia sie w jakies gry sportowe, np.: zbijak, chodzi lisek kolo drogi…. cos zawsze sobie znajda z zajec pozalekcyjnych organizowanych w okolicy. Niemcy maja cos w stylu VHS, takie centrum kursow wszelakich: jezykowych dla obcokrajowcow lub dla Niemcow , ktorzy chcieliby nauczyc sie jakiegos jezyka obcego. W tym centrun kursow maja sekcje dla doroslych oraz dla dzieci i mlodziezy.
      Ostatnio zapisalam Marie na kurs kuchni wloskiej. Dwa razy po trzy godziny. Nauczyli ich tam robic pizze i paste. Teraz w listopadzie pojdzie na kurs pieczenia ciastek swiatecznych… Czasami robia tam wyklady i laboratorium np.: fizyczne, chemiczne, astronomiczne. Prowadza rozne zajecia typu: "Skad bierze sie prad"... organizuja kursy plywania dla dzieci, szycia… Jak sie czlowiek rozejrzy to znajdzie sporo rozwojowych ciekawostek. Oczywiscie za wszystko trzeba zaplacic, ceny sa raczej przystepne. >Dla nas sa przystepne, bo pracujemy i mamy jedno dziecko. Wydanie 34 euro za 6 godzinny kurs kucharski jescze ujdzie, ale jak juz sie ma dwoje dzieciakow i kazde chce to sama nie wiem (?):)

      Natomiast ta ich ambicja w nauce. Tutaj mam zastrzezenia.
      Pamietam nasza ( rodzicow dzieci, ktore konczyly podstawowke) rozmowe z pania dyrektor podstawowki. Kiedy to omawiano nam w jaki sposob dzieci beda "klasyfikowane" do odpowiednich szkol i te slowa pani dyrektoe, zebysmy dobrze przemysleli to gdzie chcemy dziecko poslac i wrecz nam odradzano gimnazja. Bo powinnismy zagwarantowac dzieciom radosne dziecinstwo, dziecinstwo pelne sukcesu, a nie sleczenie w ksiazkach i ciagle zakuwanie. A kiedy dziecko nie odniesie w nowej szkole sukcesu to bedzie nieszczesliwe , sfrustrowane i w ogole... , ze kiedy dziecko bedzie chcialo zrobic w przyszlosci mature to mozliwosci sie znajda i rozne drogi ku temu sa jeszcze moziwe. Niestety, moze to moje polskie wychowanie, ale ja jestem sceptyczna stwierdzeniom, ze dziecko moze kiedys tam mature zrobic. Pamietam jak kuzynka meza musiala wyrownac poziomy i material, ktory powinna byla do matury opanowac. Niezle sie narobila.

      I ci rodzice z taka sporo nagana w glosie omawiali aspiracje rodzicow, ktorzy posylaja swe dzieci do gimnazjum. Ja bylam rozdarta, bo Marie do gimnazjum chciala, a ja sie bujalam z decyzja, bo nie chcialam owym nadmiarem nauki zabrac jej dziecinstwa. Mala dostala dosc dobre szkolne skierowanie, no i ja do tego gimnazjum zapisalismy. Jak na razie wystartowala niezle. Z pierwszych testow przyniosla dobre oceny. Jej srednia ze wszystkich dotychczasowych sprawdzianow, klasowek... to polskie cztery plus i Marie nie za bardzo sleczy nad ksiazkami, czyli te obawy byly nieuzasadnione, przereklamowane- przynajmniej w naszym przypadku.

      Usuń
    10. Pamietam tez rozmowy z niektorymi matkami. Mowily one, ze np.: ich dziecko dostalo skierowanie do gimnazjum, ale… one/ oni w zadnym wypadku do tego nie przyloza reki, bo dziecko musi miec dozowany stres. Musi miec beztroskie dziecinstwo. I ze one ograniczaja swym dzieciom np: wybor co niektorych przedmiotow. Chociazby jezykow. Marie w swoim gimnazjum bedzie uczyla sie za rok nowego jezyka obcego. Ten nowy jezyk w gimnazjum jest przymusowy, uczniowie moga jedynie wybrac sobie pomiedzy hiszpanskim, francuskim i lacina. Natomiast te szkoly inne niz gimnazjum, cos na styl polskiej zawodowki ( nie wiem jak to okreslic) maja tylko jeden jezyk, z reguly jest to francuski i nie jest przymusowy, czyli rodzic moze zadecydowac ze on swego dziecka na nowy jezyk nie posyla. I tak wlasnie czyni sporo rodzicow, ze okrajaja swym pociechom, w tych innych szkolach niz gimnazja, zajecia. Ze pomimo tego, iz dziecko jest profilowane przez szkole do gimnazjum to posylaja je do szkol o nizszym poziomie. Oczywiscie ze bywaja tez rodzice z przerostem ambicji, ale ja czesciej rozmawialam z takimi, ktorzy patrzyli na przyszlosc swego dziecka dosc praktycznie i bylo cos w stylu: "NA co ci to gimnazjum? Niepotrzebne. "

      Natomiast to co opisujesze o trenerze Kamyczka. Ja mysle ze po prostu dobrze sie owi Bosniacy ze soba czuja i stworzyli cos na styl swojego klubiu, dla swoich dzieci. przywlaszczyli sobie ow klub, zrobili kolko wzajemnej adoracji. Nie podoba mi sie tylko, ze znasz nature Bosniakow:)) Takie przywlaszczenie moglo stac sie wsro Rosjan, Polakow... a nawet Szwedow. To kwestia dobrania sie rodzicow:))

      Usuń
    11. Tej "klasyfikacji" do odpowiednich szkół nie rozumiem - to nie jest tak, że po skończeniu podstawówki dziecko wybiera sobie szkołę i jesli ma wystarczająco dobre świadectwo (= ilość punktów) to się dostanie?

      Inna rzecz, że w Szwecji mało szkół zawodowych, większość ogólniaków to zwykłe licea (na różnym poziomie właśnie, do najlepszych trzeba mieć duzo punktów).

      "Moja" partia polityczna, która niestety nie weszła do parlamentu, proponowała zmianę w tej kwestii właśnie - wprowadzenie większej ilości szkół zawodowych, dla ludzi którzy nie mają ambicji studiów wyższych, ale chca zdobyć zawód, a za to podwyższenie wymagań "naukowych" w obecnych liceach. Bo w tej chwili jest tak, że poziom szkół średnich jest tragicznie niski dla ludzi ambitnych, ale o wiele za wysoki dla "imigrantów" (patrz post o wyborach), skutkiem czego zaledwie 25% dzieci z tzw dzielnic wykluczenia jest w stanie skończyć liceum; reszta odpada, nie dochodzi nawet do trzeciej klasy; i w ten sposób nie ma ani średniego wykształcenia, ani zawodu. Idealna recepta na margines społeczny.

      Wniosek: Szwecja w swoim egalitaryzmie zapędziła się w kozi róg.

      Usuń
    12. W Niemczech rodzic decyduje do jakiej szkoly ponadpodstawowej posle dziecko, ale szkola wydaje swoja opinie ( skierowanie) , jezeli opinia nie pokrywa sie z wyborem rodzicow ( ale tylko w tych przypadkach kiedy dziecko nie jest kierowane do gimnazjum, a rodzic sie na nie upiera) wtedy rodzice odbywaja rozmowe z dyrektorem szkoly , do ktorej chca wyslac dziecko. Poniewaz dzieci nie jest tu za wiele, wiec te szkoly raczej "walcza" o nowych uczniow. Moze to za duzo powiedziane, ez walcza, bo np.: w szkole Marie dzieciaki bezocenowo maja przejsc do nastepnej klasy, ale to tylko dlatego aby dozowac im stres, aby nie bylo zaraz w nowej szkole kubla zimnej wody na glowe. Natomiast to przejscie ma sie odbyc nie tak calkiem bezbolesnie, gdyz nauczyciele maja rozmawiac z rodzicami dzeici, ktore wedlug nich do gimnazjum sie jednak nie nadaja, aby zmienili im szkole. Te dwa lata z przejsciu z podstawowki do szkoly ponadpodstawowej jest traktowane doc plynnie. Dzieciaki moga jeszcze przechodzic ze szkol do szkol. Konczy sie to w trzecim roku ponadpodstawowego nauczania. W pracy mam kolezanke, ktorej wnuk byl opiniowany przez szkole podstawowa do gimnazjum, ale rodzice zadecydowali inaczej, wlasnie wedlug tej metody oszczedzania swojej pociechy, aby jak najdluzej miala swobode i pelne sukcesu dziecinstwo. Ponoc dziecko to konczy wszystkie zadania przed czasem i nudzi sie na lekcjach w szkole wybranej przez rodzicieli.

      Moze kiedys na blogu napisze cos na ten temat.

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...