23 grudnia 2018

Świątecznie - czwarta niedziela adwentu

Święta we Wrocławiu to inny świat. Jak zawsze w tym okresie roku wspominamy panią Elę. To pierwsze święta bez niej, niecały rok temu zmarła po długiej chorobie, tuż po śmierci swojego męża. Idąc do lokalnego spożywczaka przechodzę pod jej oknami i zawsze wspominam radosny czas w ich wielkiej rodzinie. Otwarte serce i drzwi.

Od lat robimy jej pierniczki, teraz kolejne pokolenie się udziela. Kubuś sam wyciął większość pierniczków, a potem czekoladziliśmy je.



Ale Kami w tym roku nie pomagał. Zajął się... pisaniem książki.

Dotarła zamówiona juz dawno książka o Wojtku Niedźwiedziu, koleżanka poleciła. Ucieszyłam się, teraz będziemy czytać, taka niesamowita historia. Ale Kami niecierpliwy, od razu zaczął dopytywać o szczegóły. Nie dał się zbyć, kto nie za natarczywości dzieci nie zrozumie. A potem jakby grom w niego strzelił - tysiąc pytań. A skąd się wziął, a był prawdziwy, a co to jest konserwa, gdzie misiu spał, a co jadł, a jak to był żołnierzem. Gdzie teraz jest i czy on może go zobaczyć... Po czym rozpłakał się, że umarł. Ja też chcę misia, mamo!

Przesiedzieliśmy cały wieczór przy filmie dokumentalym na youtube, potem oglądaliśmy zdjęcia. A potem Kami i babcia zaczęli spisywać historię Wojtka. I tak powstała pięciostronicowa książka, z obrazkiem na okładce. Kto pisał kiedykolwiek z ośmiolatkiem te zrozumie ogrom wysiłku - dyktowanie, literowanie, poprawianie błędów ortograficzych (Kami śrenio kuma jeszcze zasady polskiej pisowni, dopiero od tego roku regularnie pracujemy nad materiałem drugiej klasy), i co chwila "pisz ładnie, masz przecież liniuszek". Jestem dumna z mojego synka!


5 grudnia 2018

Katedra

Nieprzewidziane koleje losu rzuciły nas do dawnej katolickiej katedry w Lundzie. To jeden z dwóch kościołóch, który przeżył reformację rewolucję z XVI wieku. Z pozostałych nie został kamień na kamieniu, tak oto zreformowano je.

Jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, polecam mój dawny wpis na ten temat.

Dzisiaj nastały czasy ekumenizmu. Wiem, że może to dziwnie zabrzmi akurat w moich ustach, ale mam bardzo mieszane uczucia, bo w większości wypadków polega on na negowaniu katolickiego dziedzictwa i udawaniu, że nie ma żadnych różnic między chrześcijanami.

A różnica jest jedna podstawowa - to Kościół Katolicki ma sukcesję apostolska, a inne nie. Tylko w nim mamy pewność drogi zbawienia, inne to loteria (w najlepszym razie). Można się spierać w temacie prawosławia, pomijając politykę cerkwii z Kremla (jakże inaczej nazwać moskiewski patriarchat?), natomiast pozostawmy ten temat na boku. Mówimy o Szwecji. O kościele "chrześcijanskim" który otwarcie popiera homoseksualne dewiacje, święcenie kobiet na kapłanów i zdejmuje krzyże ze ścian, żeby nikt sie nie obraził.

Nie zdejmę krzyża z mojej ściany, za żadne skarny świata, bo na nim Jezus ukochany grzeszników z niebem brata. Jakże prawdziwa ta piosenka z dzieciństwa, do dzisiaj mam w głowie jej słowa.

W katedrze w Lundzie nie ma krzyża. Jest piękna mozaika, płaskorzeźby i organy, ale nie ma krzyża. na pewno kładziemy swój na ołtarzu, bo żadna eucharystia nie może się bez niego odbyć. Ale wierni widzą go tylko podczas procesji wejścia, potem gdzieś jest odstawiany, bo nie ma dla niego miejsca.

Jak może pamiętacie, choćby z doniesień gościa niedzielnego, po raz pierwszy od 500 lat w katedrze w Lundzie sprawowane są regularne katolickie msze. Na czas remontu naszego kościoła pozwolono nam korzystac z tego. Czasem o 8:30 rano, czasem dopiero o 19 wieczorem, tak, zeby nie kolidowało to z luteranskimi planami. nasz proboszcz jest dumny z tej współpracy, nie pozwolił na jakiekolwiek komentarze na ten temat - za wyjątkiem wyrażania dozgonnej wdzięczności, oczywiście.

Także nie komentuję tej decyzji.

Natomiast nie czuję się w katedze dobrze.

Nie wiem, gdzie znika Ciało Pana, które pozostanie po komunii. Ksiądz gdzieś idzie poza prezbiterium, wraca bez.

Nie wiem, czy przyklękać przy wejściu, czy nie. Odruchowo to robię, ale zawsze się zawaham.

Dziwnie mi z "ochroniarzem" siedzącym "za biurkiem" przy wejściu do kościoła, który zajmuje się też nagłośnieniem. Czasem nie ten mikrofon włączy, nie wie przecież kiedy używa się ambonki, kiedy ambony a kiedy ołtarza. Raz po komuni odeszłam w pod same drzwi, on siedział i gadał z jakąś panią. A my tu dotykamy największej świętości!

nie pierwszy raz czuję taki ból na szwedzkiej mszy. Zawsze mam w sercu wahanie co do moich intencji, żeby nie było, nie krytykuję sobie tak dla zabawy. Ale staram się dbać o moją wrażliwość i o to, by już nigdy nie zagubić poczucia sacrum, tak strasznie łatwo do tego doprowadzić!

Kiedyś ksiądz przy spowiedzi mi powiedział, żeby popatrzeć na to z perspektywy Chrystusa. On sam się na to zgadza! Pierwszy raz to zrobił pozwalając się przybić do krzyża. Dzisiaj także pozwala na świętokradztwa. Daje niegodnym tego ludziom swoje Ciało. On nie dopuszcza niczego, na co sam nie wydał zgody. I tak właśnie mamy na to patrzeć, świadomi naszych własnych zaniedbań, nieustannie wdzięczni za Jego łaski.

Katedra w Lundzie to idealny symbol naszej pustki, czasem pięknej świątymi, ale jakże martwej.









Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...