
W Skandynawii święto ztrywializowano, zateizowano i ... spopularyzowano.
Coś mało na tym blogu o Pakistanie... ciagle Szwecja i Szwecja... no ale póki co to ona właśnie zdominowała moje życie. Ona i jej język.
Od miesiąca chodzę na KURS. Trochę lepiej zorganizowany niż ten z filmu ;)
Nazywa się on 'Svenska för Invandrare' czyli Szwedzki Dla Cudzoziemców. Jak sama nazwa wskazuje chodzą na niego Ci, którzy mieszkają legalnie w Szwecji i nie są Szwedami. Czyli tacy jak ja...
Najciekawsze w tym jest to, że cały system organizuje gmina i wszystko jest całkowicie za darmo (hmm... cough cough... oczywiście nie licząc tego, że osobisty podatek dochodowy wynosi ponad 30%... skądś trzeba brać na te luksusy...).
Niesamowicie trudno taki kurs pogodzić z pracą zawodową (4 godz dziennie). Ach, zapomniałabym... przecież większość imigrantów to uchodźcy albo ich żony, więc nie pracują zawodowo... (więc ci, co pracują, są po prostu notorycznie niewyspani albo/i mają nie posprzątane w mieszkaniu albo/i muszą mieć wyrozumiałego męża, który umie gotować...)
Jak ktoś chce posłuchać jak brzmi szwedzki to zapraszam (kolejny 'darmowy' luksus):
http://sfi.halmstad.se/safir/introduktion.htm (jestem na module 3, w przyszłym tygodniu egzamin, na który nauczycielka zapisała niektórych na wyrost... jak myślicie, co mnie czeka w weekend...?)