3 października 2017

Poligamia w Szwecji aka Razem 2

Ograniczam ostatnio szwedzkie wiadomości „alternatywne”. I to nawet nie chodzi o to, że człowiekowi skacze ciśnienie. Ale mam wrażenie, że szwedzki świat jest już tak absurdalny, że prawa logiki stanowią już tylko treść książek do historii.

Każde kolejne doniesienie bije na łopatki poprzednie, w zasadzie pozostaje tylko usiąść wygodnie z popcornem i patrzeć co będzie dalej.

Kilka tygodni temu burzę w mediach spowodowała informacja o panu Syryjczyku, który przyjechał do Szwecji z trzema żonami, 16 dzieci i wszyscy zostali zarejestrowani w tutejszym USC jako rodzina. Każda z pań miała tegoż pana jako męża. A do tego dostali TRZY mieszkania!

Oburzenie pełne.

Ale jak tak pomysleć dłużej... bez emocji... przecież to dalej ta sama lista absurdów Szwecji. Teraz ludzie się oburzają bo pan ma trzy żony na raz, ale jakby miał trzy żony po kolei, albo trzy kobiety w tzw. związku partnerskim i z każdą z nich gromadkę dzieci to byłoby normalnie. Przecież rodziny patchworkowe to chyba wymysł Szwecji właśnie. Pan ma dziecko z jedna panią, ale jest chwilowo mężem innej, z tamtą ma dwójkę, a ta pani miała wcześniej męża i z nim ma inną trójkę, ale jest otwarta na nowe przygody... I to jest normalne, tak?

Ale pan z trzema żonami na raz, gdzie wiadomo kto z kim i kiedy, już nie...

Nie powiem, że poligamia jest czymś normalnym, ale to, co panuje w kwestii obyczajów w Szwecji jest chyba jeszcze bardziej chore. Całe to społeczne oburzenie mnie w zasadzie bawi.

Kiedyś oglądałam głośny szwedzki film Tillsammans (link do recenzji) – co znacza „Razem”. To własnie opowieść o marksistowskim piekle, jakie sobie zgotowała Szwecja. Hipisowska komuna, zero zahamowań, a tu nagle coś nie idzie po linii "umowy społecznej". Niezły film, swoją droga, aczkolwiek tragiczne przesłanie jak dla mnie.
A przecież, to, co się dzieje dzisiaj to tylko kontynuacja! Lukas Moodyson nie musi wymyslać scenariuszy, dyktuje mu je samo życie.

To wszystko podlane jest politycznie poprawnym sosem. Skoro ktoś już tę żonę miał w tej Syrii, to przecież Szwecja nie może teraz nie szanować lokalnych obyczajów, prawda? Skoro miał żonę, która ma 12 lat to też nie wypada protestować, prawda? Tacy nietolerancyjni byśmy byli.

Dalej, kwestie mieszkania. Skoro Szwecja ogłosiła wszem i wobec, że każdy Syryjczyk może liczyć na pobyt stały i azyl, to obowiązują prawa azylowe. Gdyby facet przyjechał z jedną żoną i 16 dzieci, a te z pozotałymi dwoma matkami jako „eks żony” to przecież miałby dokładnie takie same prawa jak w przypadku poligamicznego małżeństwa.

I tu dochodzimy do ostatniej kwestii - oficjalne dokumenty urzędu migracyjnego mówia, że rodzina przyjechała w 2014 z miasta Al Raqqa, stolicy IS. Wtedy zaczęło się tam wyzwalanie miasta z rąk rebeliantów przez wojska rządowe. Ci, którzy w tym czasie uciekali z miasta byli w znacznej wiekszości SYMPATYKAMI PAŃSTWA ISLAMSKIEGO. Dodatkowo, są dowody na to, że pan mąż przez kilka mieszkał z jedną żoną w Arabii Saudyjskiej, o ile pamiętam to do Syrii wrócił po dwie żony i dzieci, po to by pojechać z wszystkimi do Szwecji. A urzędnik imigracyjny nawet zanotował informację, że pan mąz nie był w stanie wskazać jakie konkretnie zagrożenia mają być powodem składania wniosku o azyl.

Prawdziwe oburzenie społeczne – i polityczne – powinno iść w kierunku redefinicji społeczeństwa i powrotu do najlepszego modelu, w dziedzinie społecznej i ekonomicznej. Oznacza to konieczność uprzywilejowania tych, których chcemy (vide małżeństwa wobec związków partnerskich, i to małżeństwa jednego mężczyzny i jednej kobiety), premiowania pracy ponad pasożytnictwo, małych lokalnych firm, które daja ludziom zajęcie i organizaują społeczność, ponad te zcentralizowane... długo by mówić, Chesterton wszystkom juz opisął w swojej doktrynie dystrybucjonizmu, polecam się zapoznać.

Za tym pójdzie łatwe wyjaśnienia kto ma mieć prawo do azylu, a kto nie, kto w związku z tym musi być deportowany (moim zdaniem to własnie ten przypadek), w uściśleniu jakie małżeństwa mogą być zarejestrowane jako legalne, kto ma prawo do socjalnej pomocy...

Kwestie mieszkań, zasiłków, rejestracji tego konkretnego małżeństwa jako poligamiczne lub jako żona i dwóch eks są naprawdę wtórne. Wszystko sprowadza się do chorej wyobraźni kulturowych marksistów, gdzie wszyscy mamy żyć razem, na kupie, żadnych pytań, żadnej „nietolerancji”, żadnych granic, żadnej prywatności i indywidualizmu. Wymazać moralność i chrześcijańskie zasady, wymazać wolność jednostki. Jak się raz wkroczyło na bezdroża cielesności i kategorycznie odrzuciło Boga, nie ma już żadnych granic.

Szwecja właśnie żyje w tym absurdzie, krokodyle łzy w temacie poligamii są doprawdy spóźnione. Płacz nad somalijskimi publikacjami (za pieniądze szwedzkich podatników!) oswajającymi przedszkolaki z tym, że "dziadek ma cztery żony" oraz "babcia to nie żaden duch" brzmi zabawnie  w kraju, który tym samym dzieciom daje książeczki o masturbacji, menstruacji, aborcji i entuzjastycznie zachwala "niestandardowe" konfiguracje rodzinne.

Tylko czy ktokolwiek jest w stanie to dostrzec i zawołać, że "król jest nagi"? 


58 komentarzy:

  1. Polecam (niejako w temacie) do obejrzenia film The Square ( Robin Ostlund). Film opisany w niektórych informatorach jako komedia - moim zdaniem głęboki film o współczesnej Szwecji. Każda scena symboliczna i mówiąca baaardzo dużo o społeczeństwie ( o alienacji, o paradoksach, o egzaltacji i wreszcie o smutku w dzieciach "podrzucanych" nawzajem sobie przez kochających rodziców). Film studyjny ( nic z komercji) i raczej trudny.
    Ariadna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za podpowiedź, chętnie obejrzę - ten film jest nowy, widziałam, że wszedł do szwedzkich kin 25 sierpnia
      pozdrawiam!

      Usuń
  2. " wszyscy mamy żyć razem, na kupie, żadnych pytań, żadnej „nietolerancji”, żadnych granic, żadnej prywatności i indywidualizmu. Wymazać moralność i chrześcijańskie zasady, wymazać wolność jednostki".

    Oczywiście.Przecież taki był plan.To już nie jest społeczeństwo - to jest bezsilna, milcząco zantagonizowana wewnętrznie zbieranina. Taki twór się nie zorganizuje, nie przeciwstawi - brak więzi i poczucia wspólnoty, prawo pełniące funkcję stosowną do partykularnych celów, nie umocowane w niczym oprócz tych celów i jest komplet - to co widzisz za oknem.Przyszłość Europy niestety.
    Ale to chyba droga w jedna stronę, odwrotu nie ma

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że jest odwrót, i jest tylko jedna droga - ta, wskazana w Fatimie

      cały czas wraca jednak pytanie, które przypomniała Asia pod poprzednim postem - o mądrość w odróżnianiu tego, czego nie moge zmienić od tego, co jednak mogę; może to jeden z powodów pisania i czytania blogów - ludzie chcą dotrzeć do sedna problemów, zobaczyć, że inni też tego chcą, że politycznie poprawne rozwiązania wcale nie są niczym dobrym. I potrzeba wielu głosów, żeby ten balon pękł, żeby ludzie zorientowali sie, że są na złej drodze... osttanio w Szwecji wróciła debata o aborcji - "prawo kobiety" nie kwestionowane od lat siedemdziesiątych ... a tu nagle szambo wybiło, bo gdzieś jakas połozna odmówiła wykonywania aborcji i poszła z tym do sądów... przegrała chyba juz we wszystkich instancjach, kolejni "lekarze" mądrzą się, że to nie jest jednoznaczne, że żywe dziecko urodzone z aborcji trzeba ratować, przecież w innym kraju 22-tygodniowe dziecko nie przezyje, wię dlaczego w Szwecji ma... ale ja widzę - czuję! - że powstała rysa na szkle, bo coraz wiecej ludzi ma jednak śmiałość kwestionować "utarte" schematy
      I tak będzie z każdym innym, utopią komunizmu też

      Usuń
    2. Pozwolę sobie nie podzielić Twojego optymizmu.Masowe formatowanie mózgów takie jak w Szwecji od dziesięcioleci czyli już pokoleń, to nie jest coś, co można cofnąć lub niwelować incydentami o znaczeniu rysy na szkle.Jaskrawe przegięcia wywołują czasem rachityczne jednostkowe oburzenie, ale niewiele więcej.Skutki tego "szwedzkiego eksperymentu" na ludzkich masach dopiero się fragmentarycznie pokazują.Bardzo możliwe, że kontrola państwa wzrośnie gdy takich incydentów będzie więcej, ale czy naturalnie wzrośnie wówczas opór, to już w "nowym szwedzkim tolerancyjnym raju" takie pewne nie jest, odkąd "opór" i "przemoc" stały sie synonimami w ofercie lewicowych kuglarzy-animatorów mas ludzkich.Droga "wskazana w Fatimie" też się w Szwecji raczej nie sprawdzi, zwłaszcza że chrześcijaństwo w Europie z pomocą Franiszka jest w odwrocie i postępuje to dalej.Byłoby miło naprawiać lewicowe zarazy modlitwą, ale leczy się je skutecznie jedynie upuszczaniem krwi i tak jest od zawsze.W Szwecji zapowiada się raczej na spolegliwe samobójstwo, z rezerwatem ludzkich brojlerów jako "szwedzką fatimą". Byłbym ostrożny z irracjonalnym optymizmem.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Kiedys dawno temu cywilizacja starozytna nie przezyla najazdu Hunow, Wandali etc.... ale czy zginela z tego powodu ludzkosc? Absolutnie nie. Zaczela przezywac przeobrazenie... wielu twierdzi, ze szansa w tamtych czasach dla ludzi stalo sie chrzescijanstwo...
      Ludzkosc przezywa i przezywala wiele eksperymentow spolecznych, Mielismy juz wychowanie spartanskie, faszyzm, komunizm.... teraz ponoc cos nowego w Szwecji.
      Najpierw udawadnia sie, ze nie wszyscy jestesmy rowni, potem udawadnia sie, ze jednak wszyscy jestesmy rowni...potem wrocimy znowu do prawda, ze jednak nie wszyscy jestesmy rowni, a potem znowu to odkrecimy... potem ludzie sie w tym wszystkim zapetlaja i probuja pelznaca w kierunku jednego bieguna, albo drugieggo....
      Nasza cywilizacja sie rozpada. Uslyszalam gdzies kiedys, ze tak jak swego czasu szansa dla swiata ( przeciwstawieniem do tego co robil tamtejszy swait, jak zyl) stalo sie chrzescijanstwo, tak obecnie byc moze rola taka przypadnie islamowi? :))

      Usuń
    4. żarty się Ciebie trzymają, Aniu :)

      ja widzę islam jako katalizator reakcji, które nastąpią i następują - nagle ludzie widzą, że jednak popieranie wszelkich mozliwych idei antychrześcijańskich to kręcenie na siebie bicza

      także owszem, ma role do odegrania, ale nie taką jak napisałaś

      Usuń
    5. Nie, dlaczego niby zarty Olu:))
      Wroci wszystko do przeszlosci...takiej tradycyjnej, starej , ulozonej, hierarchicznej.... kazdy bedzie znal i rozumial swoja role. A wszystko bedzie oparte na prawie bozym:))

      Usuń
  3. "Wszystko sprowadza się do chorej wyobraźni kulturowych marksistów, gdzie wszyscy mamy żyć razem, na kupie, żadnych pytań, żadnej „nietolerancji”, żadnych granic, żadnej prywatności i indywidualizmu. Wymazać moralność i chrześcijańskie zasady, wymazać wolność jednostki. Jak się raz wkroczyło na bezdroża cielesności i kategorycznie odrzuciło Boga, nie ma już żadnych granic."

    Zdecyduj się: albo wolność, prywatność i indywidualizm albo chrześcijaństwo. Ktoś Ci narzuca jak masz żyć? W jakim modelu rodziny się realizować? Ja rozumiem, że propaganda może Ci się wydawać durna, ale uwierz mi, "niestandardowe" rodziny mogą być szczęśliwe (wiem, bo od paru miesięcy czytam i zadaję pytania ludziom zza Wielkiej Wody). Może najlepiej byłoby nie czepiać się tego, jak kto żyje, z kim i ile ma dzieci, o ile tych dzieci nie zaniedbuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Kiro,
      Pewnie, że człowiek przeżyje w najbardziej dziwnych okolicznościach, nawet znajdzie w nich szczęście jeśli je odpowiednio nazwie i będzie szukał tego w swoim Stwrócy, niemniej jednak badania społeczne rzetelnie prowadzone mówią co innego
      O wiele większy odsetek prób samobójczych, gorsze naukowe osiągnięcia, więcej problemów emocjonalnych i psychicznych w porównaniu z rodzinami "biologicznymi"
      jeśli zadasz sobie trud to wyguglasz jak wiele osób wychowanych w "niestandardowych rodzinach" coraz głośniej sie wypowiada jaka to była gehenna i jak skrzywiło im to życie; nie mówię tu o samotnych matkach czy ojcach, ale forsowanych modelach poli-homo-queer itp; i tak, te modele są forsowane, bo dzieciom sie pierze mózgi jakie to normalne rodziny są, łącznie z polityka odbierania dzieci rodzinom biologicznym, pod byle pretekstem, i oddawanie ich do adopcji takim właśnie parom... biznes in vitro w dużej mierze obsługuje takich ludzi też, gdzie produkuje sie im dzieci na zamówienie - wszystko pod tezę, że to taka sama rodzina jak każda inna...

      TO NIE PRAWDA
      brakuje w nich zasadniczego elementu - biologicznych rodziców, którzy z woli Bożej urodzili i wychowuja swoje dzieci, z miłością róznie bywa, ale miłość matki jest naturalnie wzmacniana przez hormony, na przykład, tak to ciekawie Ktoś wymyślił; jak poczytac statystyki policyjne to przeważnie dzieci sa katowane przez różnej masci konkubentów i wujków, a nie przez biologicznych rodziców; nie mówię, że każdy opiekun dziecka tak robi, zaraz coś takiego mi zarzucisz, chcę tylko powiedzieć, że najsilniejsza i najlepsza dla dziecka jest jego biologiczna rodzina

      udawanie, ze tego nie ma to życie w kłamstwie

      Hipokryzją jest to, że to "niestandardowe" społeczeństwo teraz oburza się na poligamię, ale ja myślę, że to dobrze - bo właśnie kolejna utopia pęka, patrz komentarz do Jugglera wyżej. O tym w sumie jest ten post, nie akurat o konkretnej rodzinie

      Szwecja nawet nie zauważyła, że zapętliła się tak bardzo w tej swojej mrzonce o braku odpowiedzialności za własne wybory (tym jest marksizm także), że teraz domek z kart musi runąć

      Może nie uwierzysz, ale jedyna wolność jaką możemy mieć na świecie to chrześcijaństwo. Każdy jest godzien Bożego miłosierdzia, nikt nie zasłużył ale i tak może je dostać... żadnych warunków poza jednym - uwierzyć i nawrócić się; a jak dostępujesz łaski Boga to nic, co jest na zewnątrz i chce Cię pobrudzić, nie ma do Ciebie dostępu

      nie ma w tym żadnego przymusu jednak, taką wolność nam dał Pan (a nagabywania księży, rodziców, ciotek, blogerów ;) to tylko sposób na zmotywowanie człowieka do wytrwania, ostatecznie jednak nikt nie ma władzy do zmuszenia do wiary i nie stosuje żadnych środków fizycznego przymusu)

      natomiast "wolność" narzucana przez marksizm to zmuszanie do akceptacji tego, co akceptuje system, inaczej może ci zostac zabrane wszystko, łącznie z życiem (w najbardziej ekstremalnej wersji)... serio nie widzisz różnicy? czy kościół odbiera rodzicom dzieci z powodu tego, że ich nie ochrzcili? NIE, natomiast panstwo może jeśli rodzic jest zbyt religijny, przykładowo, albo zbyt nietolerancyjny, wg sobie tylko znanych definicji oczywiście

      pozdrawiam!

      Usuń
    2. Zapewniam Cię, że wg amerykańskich badań STATYSTYCZNIE to dzieci wychowane przez jednego rodzica (zwłaszcza matki) mają najwięcej kłopotów, zaś rodzice bio ORAZ adopcyjni są (znowu - statystycznie) najlepszą formą rodziny. Od paru miesięcy bronię samotnych oraz nieletnich matek, twierdząc, że korelacja to nie przyczynowość. A nawet gdyby jednak było trochę tej przyczynowości, to nie znaczy, że jest to gorszy rodzaj rodziny. Ale ja właśnie idę wbrew statystykom, a za pewnymi standardami, Ty zaś powołujesz się na statystyki, nie bardzo wiedząc, o czym piszesz.

      Tak też myślę o pozostałych modelach. Owszem, dwoje bio rodziców to ideał, ale to nie zawsze jest możliwe. Czasami lepszy jest ojczym niż rordzony ojciec, macocha niż rodzona matka. Czasami dziecko wychowają dobrze dziadkowie (statystycznie mają gorsze wyniki od samotnych matek). Co do par gejowskich, to czytałam wypowiedzi osób wychowanych przez takie pary (konkretnie - matki), na ogół są pozytywne. Z pewnością jest wiele nieszczęśliwych przypadków, ale NAJWAŻNIEJSZY jest nie model rodziny, a jakość rodzicielskiej opieki. Jeśli uważasz, że wszystko należy przyciąć do jednego formatu, to... po prostu się mylisz. Dwoje bio KOCHAJĄCYCH SIĘ rodziców to ideał, ale nie zawsze jest to możliwe.

      Ja żyję w konkubinacie; wg amerykańskich badań pary żyjące w konkubinacie osiągają gorsze "wyniki" w rodzicielstwie niż pary małżeńskie. Czy to oznacza, że bylibyśmy lepszymi rodzicami gdybyśmy wzięli ślub? Bzdura.

      Czy Kościół odbiera rodzicom dzieci? Kiedyś odbierał - samotnym matkom. Dlatego wybacz, ale ani szwedzka, ani Twoja droga mi nie odpowiadają.

      Usuń
    3. masz prawo do swojego wyboru

      natomiast nie wiesz - nie możesz wiedzieć, nikt tego nie wie - jakimi rodzicami bylibyście, gdybyscie byli małżeństwem; poza tym tego nie da sie ocenić w krótkiej perspektywie, tylko w długiej; nawet jeśli dziś coś wygląda OK to gdzieś pod powierzchnią czaja sie braki, może Twoje dziecko w przyszłości Ci powie, że nie zna wartości rodziny, bo Twój przykład jej tego nie nauczył? mam nadzieje, że tak nie będzie, nie zrozum mnie źle, ale tego sie po prostu nie wie
      słyszałam niejedną opinię osoby, która żyła przez długie lata w konkubinacie, a potem zdecydowali się na slub - że fakt, że się sobie cos przysięga i czyni założenie, że "to na zawsze" miało jednak ogromne znaczenie dla tej osoby

      Jak możesz twierdzić, że nie wiem o czym pisze mówiąc o statystykach? Czytam na ten temat ogromnie dużo, nie mówiąc o tym, że studiowałam między innymi statystykę... ciekawa jestem natomiast Twoich kompetencji w tej dziedzinie, bo opinie to każdy może mieć, ale najwazniejsze jest to, na czym ona jest oparta

      Usuń

    4. Ola4 października 2017 10:41
      P.S. moja rodzina też idzie wbrew statystykom, także wcale nie jestem do nich szczególnie przywiązana w niektórych dziedzinach - Duch Święty jest mocniejszy niż statystyki
      niemniej jednak wszystko ma swoje konsekwencje, moje wybory też i wiem, że może moim dzieciom nie być łatwo w jakichś dziedzinach, na przykład moga gorzej mówić po polsku... albo inaczej wyglądać... albo miec utrudniony start w dorosłe życie z wyżej wymienionych powodów
      chodzi mi o to, że sa rzeczy ważne i ważniejsze, rolą społeczeństwa jest jednak dbac o swój byt, a zatem promować najlepsze możliwe rozwiązania, te, które dają najwieksze szanse na wewnętrzny pokój, rozwój i sukces (a to, że będą wyjątki to jest podstawowe prawo statystyki) - a to zapewnia tylko oparcie na silnym fundamencie Prawdy o człowieku

      Usuń
    5. Rodzice konkubenci to taka sama rodzina jak rodzice małżeństwo. Różnice statystyczne wynikają raczej z korelacji niż przyczynowości (większa preselekcja wśród par małżeńskich). Jeśli moje dziecko powie mi, że nie zna wartości rodziny, to na pewno nie przez brak papierka, który przecież NIC nie znaczy. Gdyby znaczyło, każde małżeństwo byłoby szczęśliwe i wieczne (znaczy się, aż po grób).

      Jeśli ktoś potrzebuje przysiąg, żeby wytrwać w związku, to ja mu/jej serdecznie współczuję.

      Ale tak na marginesie: nie jesteśmy dobrą rodziną. Nie powinniśmy byli mieć dziecka. Mamy, więc może wytrwamy jeszcze jakiś czas, ale tym bardziej ślubu brać nie powinniśmy.

      Nie twierdzę, że nie wiesz niczego o statystykach, ale jeśli krytykujesz niestandardowe rodziny, bo STATYSTYCZNIE dają gorsze "wyniki", a samotne matki wykluczasz, to coś tu nie gra.

      http://www.clasp.org/resources-and-publications/states/0086.pdf

      Oczywiście większość dzieci wychowanych przez samotne (amerykańskie) matki nie doświadcza tych kłopotów (poza biedą, połowa żyje bodajże poniżej progu ubóstwa).

      Moim zdaniem społeczeństwo powinno skupić się na wspieraniu każdej rodziny z osobna, zamiast dążyć do jedynie słusznego modelu.

      Usuń
    6. Kira, chyba naprawdę nie znasz statystyk dotyczących związków - na ile trwalsze są małżeństwa od wolnych związków... NB te homoseksualne to najbardziej nietrwałe związki świata, zatem wychowywanie dziecka w takich konfiguracjach jako PROGRAM PAŃSTWA jest celowym działaniem na jego szkodę
      zauważ, że ja oddzielam sytuacje "stało się tak i musimy sobie radzić" od "promujmy tęczowe rodziny", i o tym piszę cały czas
      zgodze się z Tobą, że państwo powinno jakoś pomagać swoim obywatelom - wszystkim - ale my tu mówimy o celowej polityce rozwalania tradycyjnych rodzin
      gdzie podatkowo opłaca się być samotnym rodzicem, na przykład
      albo nie ochrania się klasycznego małżeństwa poprzez różnego rodzaju prawo, typu dziedziczenie, prawo do informacji, prawo do wspólnego zakupu majatku (w Szwecji każdy samochód musi być zarejestrowany na jedną osobę, na przykład)... państwo powinno preferować jeden rodzaj układu nad inny, jeśli ten układ jest dla państwa - dla społeczeństwa - korzystny
      I teraz po każdym panstwie widac jaki promuje...

      Jestem bardzo ciekawa co zrobią z tą ponad setką zarejestrowanych rodzin poligamicznych, czy każda żona potem dziedziczy po mężu jak on umrze? wszystkie dzieci w takim samym stopniu? krewni kobiety gdyby ona umarła przed mężem?
      A może wprowadzą prawo sharia po prostu i problem się rozwiąże

      Usuń
    7. Statystyki nie podają Ci przyczyn, podają suche dane. Fakt, małżeństwa są bardziej trwałe. Ale jest to albo korelacja (ludzie zawierający małżeństwo starają się bardziej niż ci, którzy "tylko" ze sobą mieszkają), albo przyczynowość, ale dosyć specyficzna (małżeństwo trudniej rozwiązać, więc strony machają ręką i tkwią razem).

      Państwo nie powinno promować ŻADNEGO układu rodzinnego, co najwyżej pomagać dzieciom. Dziecko urodzone ze związku nędzarzy będzie poszkodowane niezależnie od tego, czy owi nędzarze to małżeństwo, konkubinat czy przypadkowi znajomi ze śmietnika.

      Czy naprawdę myślisz, że nakłanianie samotnych matek, by na gwałt poślubiały ojca dziecka jest sensowne?

      Usuń
    8. ja stoję na stanowisku, że państwo istnieje po to, by dbać o swoje społeczeństwo, a zatem powinno popierać rozwiązania korzystne dla niego i dla jego obywateli, zachowując oczywiście szacunek dla wolności jednostki (tej najgłębiej pojmowanej, wolności religii i poglądów)

      a zatem może i powinno dawać ulgi rodzinne RODZINOM, a inne układy zostawić samym sobie, z wyjątkiem sytuacji, w których chodzi o dobro dziecka, które jest zagrożone skrajnym ubóstwem/chorobami itede oraz o wszelkie sytuacje kryminalne (ale to nie ma związku z rodzinami tylko po prostu przestrzeganiem prawa)

      Usuń
    9. Rodzina to nie tylko dwoje zaślubionych sobie rodziców, to także rodzice-konkubenci, samotna matka i dziecko, dziadkowie i dziecko, a także - a owszem, owszem - jeden ojciec, kilka matek tudzież dwa tuziny dzieciarni. Oczywiście wiem, że się nie zgodzisz. Według Ciebie rodzina to tylko jeden model. Cóż, może być i tak. Zawsze jednak będę się temu sprzeciwiać.

      Usuń
  4. "ale uwierz mi, "niestandardowe" rodziny mogą być szczęśliwe (wiem, bo od paru miesięcy czytam i zadaję pytania ludziom zza Wielkiej Wody). Może najlepiej byłoby nie czepiać się tego, jak kto żyje, z kim i ile ma dzieci, o ile tych dzieci nie zaniedbuje?"

    Zalezy co sie czyta. oczywiscie ten, kto czyta o wspanialosciach zycia w rodzinach niestandardowych bedzie uwazal, ze jego zrodla to Zrodla. Ktos, kto bedzie czytal badania prezciwne i znal w praktyce przeciwne przypadki, nie udawadniajace absolutnie wspanialosci zycia w rodzinach niestandardowych bedzie uwazal, ze jego zrodla to wlasnie owe Zrodla.

    Rodziny niestandardowe nie bywaja wspaniale, ale moga byc tez i te wspaniale. Ponoc absolutnie nie sa wolne od agresji i przemocy, a takze boeda dopadajaca jedna ze stron owego ukladu jest ponoc dotkliwsza od tej, ktora spotyka powiedzmy, ze samotna matke wychowujaca swe dzieci.
    W zwiazkach niestandardowych zaleznosc ekonomiczna od jednego z partnerow jest o wiele silniejsza niz w zwiazkach standardowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy przypadek jest inny, a badania informujące o średniej wypadkowej wychowywania w "niestandardowej" rodzinie (statystyki) nie mówią, czy mamy do czynienia z przyczynowością czy korelacją.

      "W zwiazkach niestandardowych zaleznosc ekonomiczna od jednego z partnerow jest o wiele silniejsza niz w zwiazkach standardowych."

      W takim razie na ogół bieda jest przyczyną, a nie skutkiem takiego związku.

      Usuń
    2. Kira, uczepiłaś się tego słowa "korelacja" ale niestety, nie masz tu racji
      W przypadku wychowywania dzieci najważniejsze sa więzi między rodzicami, i tutaj cokolwiek szwankuje jest PRZYCZYNĄ problemów dziecka (co ono z nimi potem zrobi i jakie podejmie decyzje to juz autonomiczna sprawa dziecka, oczywiście)... wychowywanie dziecka polega na kształtowaniu go, tym świadomym i nieświadomym, czyli obserwowanie rodziców/rodzica jest przyczyną ukształtowania się określonej postawy
      nie ma żadnej przypadkowości czy korelacji w problemach dzieci wyrastających w niestandardowych rodzinach, to są tak głębokie procesy, że żaden badacz nie jest w stanie udowodnić tej (jakże wygodnej) hipotezy, jest natomiast wielu innych, którzy wyraźnie pokazują związki między wychowywaniem dzieci przez pary homoseksualne i problemami psychicznymi/emocjonalnymi dzieci tak wychowywanych; inne badania też pokazują, że brak ojca bardzo negatywnie wpływa na rozwój dziecka
      http://www.fronda.pl/a/brak-ojca-zle-wplywa-na-rozwoj-dziecka-stwierdzili-badacze,33252.html

      "każdy przypadek jest inny" - niby tak, ale jest w nich wiele wspólnego: dzieci nie maja poczucia bezpieczeństwa bo jest im fundowany programowy brak jednego rodzica

      Usuń
    3. Ów brak ojca był często podawany jako zachęta, by niezamężne matki oddawały dzieci do adopcji. I tym samym Twoja koncepcja biologicznej rodziny się rozwala.

      Sorry, Olu, ale powoływanie się na Frondę jest śmiechu warte. To nie są naukowcy, to debile ukierunkowani na jedynie słuszny model życia. Tymczasem chociaż idealnie byłoby mieć dwoje kochających się bio rodziców, to w przypadku, gdy nie jest to możliwe, trzeba starać się stworzyć inną kochającą rodzinę.

      Usuń
    4. PS. Cóż to w ogóle oznacza "programowy"? To nie ma nic do rzeczy, czy ojciec umiera, odchodzi czy zostaje zamknięty w więzieniu. Czy naprawdę myślisz, że państwo szwedzkie spiskuje przeciwko tzw. tradycyjnym rodzinom?

      Usuń
    5. Kira - tak, marksistowskie państwa lobbują PRZECIWKO silnej rodzinie, która nauczy dzieci wartosci, więzi i ukształtuje charakter

      znasz to?
      http://saveyourchildren.in/how-norwegian-experts-came-to-reject-biological-kinship-as-relevant-in-child-welfare-policy-by-professor-marianne-skanland/

      tu w Skandynawii (Norwegia jest najgorsza) naprawdę ktoś podnosi tegorie, że biologiczne więzi nie mają znaczenia, co w połączeniu z marksistowską indoktrynacją w szkołach (które sa obowiązkowe, zadne domowe nauczanie nie jest dozwolone) produkuje ludzi, którzy nie potrafią samodzielnie mysleć i nie mają kręgosłupa moralnego
      połowa szwedzkich anstolatek już ma za sobą aborcję, na przykład, a tak dzielnie edukują ich seksualnie

      myśmy wybrali katolicką szkołę i wiem, że w niej jest normalnie - prawa rodziców są szanowane i nie ma tej indoktrynacji
      na naszej poprzedniej przez jakiś czas wisiała flaga Pride

      Usuń
    6. @ Ola

      No, bez tej edukacji seksualnej byłoby pewnie jeszcze gorzej. W USA (jak podają statystyki) najwięcej nastoletnich ciąż "przytrafia się" w tzw. konserwatywnych stanach, gdzie zamiast rzetelnej edukacji wciska się naiwnym młodziakom ideę abstynencji aż do ślubu.

      To, co dla Ciebie jest normalne, dla kogoś innego takie być nie musi. Wiem, rzucam banałami, ale zdajesz się o tym zapominać. Kiedy zaczęłam rozmawiać z ludźmi zza Wielkiej Wody, też mi szczęka opadła. Nie zgadzam się z wieloma ich wymysłami, ale zdaję sobie sprawę, że dla nich to ja mogę być ideologiczną skamieliną.

      Usuń
    7. a kto to są ci tajemniczy ludzie zza Wielkiej Wody, którychn już nie pierwszy raz przywołujesz...? czyżby Erinti? :)

      Usuń
    8. Oj, nie. Po prostu od paru miesięcy rozmawiam na paru forach z anglojęzycznymi, czyli głównie z Amerykanami i Anglikami. Zadaję pytania, odpowiadam na pytania...

      Polecam: https://www.quora.com/Is-it-ethical-for-a-gay-couple-to-adopt-children

      Usuń
    9. To akurat nie było moje pytanie.

      Usuń
  5. "Zapewniam Cię, że wg amerykańskich badań STATYSTYCZNIE to dzieci wychowane przez jednego rodzica (zwłaszcza matki) mają najwięcej kłopotów, zaś rodzice bio ORAZ adopcyjni są (znowu - statystycznie) najlepszą formą rodziny."

    Racja. Znam dziewczynke w okolicy. Wychowywana w rodzinie patchworkowej. W tygodniu siedzi z matka zas w soboty i niedziele zabiera ja ojciec. Ojciec ma juz chyba piatka partnerke i szesc dzieci. Piec swych biologicznych i jedno przybrane od obecnej nowej partnerki. Dzieciaki mieszkaja z matkami, ale on absolutnie nie wymigue sie od ojcowskiej odpowiedzialnosci, czyli placi regularnie alimenty- chadza na imprezy z udzialem swych pociech, zabiera je w soboty do siebie. Dziewczynka czuje deficyt meskiego obrazu w swym nastoletnim zyciu. Gada mojej malej, ze rodzice ja z pewnoscia nie kochaja. Moja Mloda raz wrocila do domu i kategorycznie orzekla, ze nigdy w zyciu nie chialaby zyc tak, jak X. I zeby nam nawet do glowy nie przyszlo kiedykolwiek sie rozwodzic.
    Ot, samotna matka i niestandardowe zwiazki jej exa. Na dodatek zamoznosc dzieci w takich ukladach abrdzo szwankuje, brakuje ba studia dla nich, na wakacje, ktore w zwiazkach standardowych finansuja oboje rodzice na swoje dzieci...w zwiazkach niestandardowych jest ciagla walka o kase. Kazda z matek chce wydebic finanse, jak najlepsze , na swoje dzieci..... etc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tylko jeden przykład, i to nie tyle rodziny patchworkowej, co co-parenting parents. Nie ma tu jednego gospodarstwa, a poza tym partnerka ojca zdaje się nie chciała zostać macochą dziewczyny.

      Brak ojca może się odbić na dziecku, ale przecież matka może wyjść za mąż lub uzyskać pomoc od rodziny. Nie ma prostego rozwiązania na samotne macierzyństwo.

      Usuń
    2. "Nie ma prostego rozwiązania na samotne macierzyństwo"

      nie ma
      ale można od najmłodszych lat uczyć ludzi - w rodzinach, szkołach - że to jest najlepsze i najzdrowsze mieć rodzine złożoną z jednej mamy i jednego taty, oczywiście wyjątki będą ale one w żaden sposób nie podważają tej tezy;

      napisłam wyżej jak jeszcze panstwo może - i powinno - promować pożądane układy, wspieranie szkodliwych rozwiązań powoduje właśnie patologie

      Usuń
    3. Owszem, idealnie jest dorastać w stabilnej, kochającej się rodzinie, ale to nie znaczy, że inne typy rodziny są gorsze, mniej wartościowe. Najbardziej liczy się jakość rodzicielstwa, jakość relacji.

      Mam nadzieję, że państwo kiedyś odczepi się od rodziny raz na zawsze. Wystarczy, że obecnie promuje patologiczne rozmnażanie się swoim programem 500+. Ja rozumiem, że dzieciom trzeba pomagać, ale dlaczego od drugiego na każde kolejne, a nie od pierwszego do - dajmy na to - czwartego? Wielodzietność jest silnie skorelowana z patologią, idzie się w ilość, a nie jakość.

      Usuń
    4. PS. Poprawka: "w stabilnej, kochającej się rodzinie z dwójką rodziców".

      Usuń
    5. "Wielodzietność jest silnie skorelowana z patologią, idzie się w ilość, a nie jakość."
      no teraz to poszłaś po bandzie

      NIE JEST TO PRAWDA

      Usuń
    6. http://www.pch24.pl/gus--bieda-dotyka-rodziny-wielodzietne,20889,i.html

      Jeśli ktoś ma wiele dzieci, chociaż żyje w dużej biedzie (nie chodzi o skromne życie), to jak to nazwać? Absolutnie nie uważam, że biedni rodzice są gorsi, ale robienie sobie WIELU dzieci jest w takiej sytuacji egoizmem.

      Co do alkoholizmu, używek, nie mam statystyk, po prostu opieram się na tym, o czym słyszałam od osób stykających się z takimi ludźmi. Często patologiczny styl życia owocuje wieloma ciążami. Mam (czy raczej moi rodzice mają) sąsiadkę, która pomaga takim przygłupom: matka nie pracuje, ojciec popija, szóstka (o ile pamiętam) dzieci.

      Usuń
    7. no no linkiem do Polonia Christiana to mi zabiłaś ćwieka :)

      co do reszty komentarza - to, co piszesz o patologiach i ilości dzieci to własnie jest KORELACJA, a nie przyczynowość
      ludzie, którzy nie panuja nad swoim ciałem w żadnej dziedzinie, także w kwestii współżycia; to nie bieda jest przyczyna wielodzietności, zarówno bieda, jak i wielodzietność są spowodowane rozwiązłym stylem życia, te zjawiska są z soba powiązane, ale nie przyczynowo-skutkowo
      można życ bardzo "po bożemu" i tez mieć 10 dzieci

      bardzo sprzeciwiam się stereotypowi "wiele dzieci = patologia", jest on straszną manipulacją

      Usuń
    8. Podobnie jest z samotnym macierzyństwem: głupie kobiety częściej zostają samotnymi matkami. Nie oznacza to, że większość samotnych (w sensie - niezamężnych) matek jest głupia.

      Niemniej jednak, powtarzam, jeśli jesteś BARDZO biedny i masz WIELE dzieci, to jesteś parszywym egoistą (no chyba, że żyjesz w miejscu, gdzie antykoncepcja jest niedostępna ALBO jesteś Amiszem). To też jest patologia. Dlatego właśnie o ile współczuję biednym rodzicom 1-3 dzieci, to tym, którzy uważają, że im więcej dzieci, tym lepiej, odstrzeliłabym łeb. W zasadzie dotyczy to każdego, kto promuje wielodzietność.

      Usuń
    9. Uslyszalam kiedys cos takiego, mowila to profesor Maria Szyszkowska szlo o seks, nie o wielodzietnosc. Seks bywa jedyna przyjemnoscia ludzi biednych. Czyli idac tym sladem...
      Biedni nie maja kasy na odpowiednie wyksztalcenie, nie ma kasy na bilety do kina, do teatru... na wiele innycvh przyjemnosci, na ktore w dobrze prosperujacej rodzinie- tam gdzie rodzice maja prace, da sie mniejsze lub ciut wieksze przyjemnosci od czasu do czasu finanse wyskrobac. Wiadomo ile co kosztuje. Seks jest przyjemnoscia, na ktora , jezeli zyje sie w zwiazku, nie trzeba kupowac biletu, placic podatkow... przyjemnosc ogolnodostepna
      Nie mozna zyc non stop w dolinie finansowej i wszystkiego sobie odmawiac, zabraniac, rezygnowac.... bo to na dluzsza mete nie jest godne zycie. Musza byc jakies momenty spelnienia, przyjemnosci, relaksu, jasnych chwil...no i czlowiek siega po to, co jest w zasiegu reki, na jego poziomie dostepnosci.
      Bieda jest po prostu niemoralna. To nie czlowiek w niej zyjacy, ale ekonomia poglebiajaca roznice miedzy ludzmi, brak kasy nawet na owa antykoncepcje...to jest nie w porzadku.

      Usuń
    10. A z ta patologia...znam kupe przykladow rodzin jednym lub z dwojka dzieci a tak popieprzonych , ze szkoda gadac. Tak patologicznych ze az szkoda.

      Usuń
    11. Cześć Aniu, bardzo ciekawe to, co mówi pani Szyszkowska, brzmi rozsądnie i logicznie

      natomiast podawanie jakiegos jednego przykładu jako ilustracji trendu jest średnio adekwatne :) każdy zna jakąś głupią matkę
      natomiast widziałam badania, które wyraźnie pokazują, że dzieci nawet w patologicznych rodzinach (!) wolą być przy rodzicachh niż zostać zabranymi do lepszej rodziny - biologiczna i emocjonalna więź z rodzicami jest nie do przecenienia
      a zatem pozbawianie dzieci tych więzi jest drastyczną ingerencją w ich życie

      Usuń
    12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    13. "natomiast widziałam badania, które wyraźnie pokazują, że dzieci nawet w patologicznych rodzinach (!) wolą być przy rodzicachh niż zostać zabranymi do lepszej rodziny - biologiczna i emocjonalna więź z rodzicami jest nie do przecenienia"

      Nie wiem jakie badania Olu widzialas? Bo to troche chyba nie tak. Najgorsza rodzina jest dla dzieci i tak lepsza niz wychowujaca je instytucja. Tak chyba to szlo i tak, przynajmniej ja, widzialam w praktyce. Mielismy dzieci w naszym osrodku szkolno- wychowawczym, ktory dla dzieci z rodzin patologicznych mial takze pelnic role domu dziecka. Kiedy przychodzily wakacje, ferie, swieta... osierocone dzieci zostawaly w osrodku i to byl ich koszmarek. Powrot wszystkich pozostalych wychowankow po swietach do osrodka i opowiesci o tym jak sepedzili swoj wolny czas w rodzinach to dopiero byla tragedia. Te ktore zostawaly, od razu zaczely fantazjowac jakiez to oni kiedys piekne rodziny mieli. Jak to tatus sie z nimi bawil, a mama dbala o kuchnie i przytulala...jakimz to sie kiedys ulubiencem tych swoich starych bylo. Okolica zas na ten temat miala inne zdanie. Mowila o brudnych , zaniedbanych, osieroconych dzieciakach, bo starzy kombinowali non stop, jakby tu na kolejne wino wydolic.

      Pamietam, ze razu ktoregos po jednego z owych osieroconych wychowankow, przyszla w okresie swiat bardzo popularna w okolicy pani fryzjerka, do ktorej chadzaly nasze nauczycielki i korzystaly z jej uslug. Opowiadaly podczas zabiegow o naszych biednych dzieciakach i kobieta zdjeta litoscia postanowila cos dobrego dla jednego z nich zrobic. Dostala wtedy pozwolenie na zabranie do siebie, na okres swiat Bozego Narodzenie, chlopca - dyrektor zdowolony bo wszystkim dzieciakom w te swieta znalazl lokum, mozna bylo interes zamknac i pedagogom dac swiateczne wolne. No i Piotrek, bo tak zwal sie "mlodzieniec" (11 latek), ktory trafil do fryzjerki, po swietach przyszedl uszczesliwony, uradowany na maksa. LUdzie ci dali mu wszystko co najlepsze. Maz owej pani odpalil nawet w okresie zimowym swojego harleya i jezdzil z Potrkiem po okolicy. Chlopak byl przeszczesliwy i bardzo chcial powrotu, kontynuacji znajomosci. Myslal, ze znalazl mete na dluzszy czas i kochajacych go ludzi...a to okazal sie niewypal, bo ludzie owi zrobili to tylko jednorazowo. Piotrek przez jakis czas przestal nawijac o starej mamusi i tatusiu a skupil sie na nowych dla niego ludziach. Emocjonalnie go rwalo, biegal po trzy razy dziennie do zakladu fryzjerskiego aby sie z pania przywitac.
      Nie zgodze sie z teza, ze dzieci wola zostac przy rodzinie starej patologicznej, niz znalezc sie w lepszej rodzinie.
      Problem jednak lezy w tym, ze te dzieciaki, ktore wychodza z biednego, patologicznego srodowiska zanim przyzwyczaja sie do lepszego, robia problemy, bo to lepsze jest im nie znane....ale potem , jezeli faktycznie ludzie sa w porzadku, doceniaja pelna miche, ktora maja, milosc, spokojne i przespane noce. Maja poczucie bezpieczenstwa, co jest niesamowicie wazne w zyciu dzieci.

      W mojej pracy spotkalam raz tylko przypadek dziewczynki, ktora wolala osrodek zamiast rodziny adopcyjnej. Facet byl kierowca ciezarowki. Nie mial z zona dzieci. Zostawial zone na cale tygodnie sama a ona nie znoszac rozlaki pila w tym czasie. Chcac ratowac zone , aby miala kogos do towarzystwa, pan ow wpadl na pomysl zaadaptowania dziecka. Niestety uklad ow skrzywdzil adopcyjne dziecko, bo przybrana matka absolutnie dziewczynki nie zaakceptowala i traktowala ja jako konkurencje do uczuc meza. Byla zimna, chlodna i strong macosza dla dzieciaka, wiec dziecko ( nie glupie juz, bo 14 letnie) stwierdzilo , ze uczuciowo tam jest masakra i ona chce wracac do osrodka.

      Usuń
    14. Nie, bieda nie jest niemoralna. Bieda to nie patologia. Patologią jest NĘDZA.

      Przeczytałam mnóstwo wypowiedzi dorosłych już adoptowanych. Wielu (większość) było wdzięcznych za podarunek "lepszego życia". Przeczytałam też wiele wypowiedzi osób wychowanych w biednych, często niepełnych rodzinach (celowałam głównie w dzieci wychowane przez nastoletnich rodziców); czasami bieda ich łamała, a czasami... zbliżała do rodzica. Najważniejsza jest miłość i wysiłek, jaki się wkłada w wychowanie potomstwa. Zarówno forsa, jak i struktura rodziny są drugorzędne.

      Urodziłam się i zostałam wychowana w całkiem zamożnej rodzinie. Doceniam materialne komforty, bezpieczeństwo, stabilność. Nie oznacza to jednak, że uważam biedne rodziny za patologiczne. Patologią jest nędza. Patologią jest robienie sobie wielu dzieci, bo "tak Bozia kazała". Patologią jest także wtrącanie się państwa w sprawy rodziny tylko dlatego, że nie jest idealna.

      Usuń
    15. PS. Opowiadam się za zachowaniem rodziny biologicznej, ponieważ nie uważam, by biedni rodzice (czy nawet jeden rodzic) byli lepsi od bogatych. Gdybyśmy mieli każdego mocno niedoskonałego rodzica pozbawiać potomstwa, ilu z Twoich czytelników straciłoby dzieci, Olu? Ja jeszcze idealnej rodziny nie spotkałam.

      Usuń
    16. może co innego mamy na mysli mówiąc "patologia"
      i przyznam, ze nie jestem pracownikiem społecznym, żeby mieć urzędowe kryteria przed oczami, mówię o tym, co pod tym rozumiem
      dla wielu ludzi patologią jest właśnie bieda, a nie nędza, i to o tym mówiłam (co zresztą Ania potwierdziła) - "Najgorsza rodzina jest dla dzieci i tak lepsza niz wychowujaca je instytucja"

      natomiast sytuacje, gdy dzieciom dzieje się realna mierzalna (a nie ideologiczna) krzywda, fizyczna lub emocjonalna, należą do sytuacji, gdzie instytucja może i powinna wkroczyć

      ciekawe jednak jest to, co czytałam w wielu artykułach o pomocy społecznej - zasadniczo w Polsce pomoc nastawiona jest bycie "tymczasowym" środem, celem jest pomoc rodzinie i przywrócenie dzieci rodzicom, tak ejst skonstruowane prawo (wiadomo, ze praktyka czasem odbiega); w zachodnich krajach założenie jest wręcz przeciwnie, patrz przywołany wcześniej link do norweskich teorii na temat tego, że biologiczna więź nie ma znaczenia. Rodzic raz proszący SS o pomoc może nigdy więcej nie zobaczyć dzieci. Czytałam o sytuacjach typu "samotna matka zachorowała obłożnie i poprosiła o tymczasowe zajęcie się dziećmi przez rodzinę zastępczą" - potem, po wyzdrowieniu, całymi latami walczyła o powrót dzieci do domu.
      W Szwecji i Norwegii to działanie ideologiczne, bo dzieci daje sie do "odpowiednich rodzin", tzn. "rodzin" które wpisują się w polityczna narrację rządu; przykładem może być alkoholik po odwyku, któremu trzeba dać szansę stanąć na nogi, dostaje wtedy cudze dziecko do opieki i ma się poczuć potrzebny; albo wspomiane "rodziny" homo - co tam, że takie związki są o wiele mniej trwałe i nie zapewniaja dziecku balansu emocjonalnego, ważne, że na zewnatrz jesteśmy tolerancyjni (tylko gdzie tolerancja dla pokrzywdzonych rodziców biologicznych i dziecka??)

      Usuń
    17. Dlatego nie uznalam biedy za patologie tylko za niemoralna, choc wydawac by sie moglo, ze niemoralnosc i patologia to samo, ale wydaje mi sie, ze to jednak nie to samo. Bieda moze doprowadzic do patologi, ale nie musi.
      Dzieci nie odbiera sie rodzicom z powodu biedy, a jezeli takowe przpadki zaistnialy to tylko i wylacznie z glupoty jakiegos nadgorliwego i glupiego urzednika, ktory byc moze bardzo chcial sie wykazac.
      Dzieci odbiera sie rodzicom z powodu ich zaniedban wobec swych pociech i przestepstw wobec nich. A bieda moze byc w tym wszystkim tylko dodatkiem, niestety dosc czestym dodatkiem.

      Usuń
    18. Moze dla uscislenia. Biedna matka nie miala od dluzszego czasu co wlozyc do gara i jak wykarmic rodzine. Wyslala syna 9 latka aby zaczepial ludzi i zebral. Doniesiono o tym do szkoly. Wychowawczyni poszla do rodzica na rozmowe. Matka sie przyznala i zapytala: "Co by pani zrobila na moim miejscu? Od tygodnia nie mamy ani grosza. Mi nikt nie da. Ja juz nie wzbudze w nikim litosci, a dziecko tak ".
      Poproszono matke chlopaka, aby sie to juz wiecej nie powtarzalo. Zachowanie matki nie bylo, wedlug mnie, patologiczne, wiecje sie juz nie pwotorzylo- bylo niemoralne.
      Moze mogla ow problem jakos inaczej rozwiazac?

      Usuń
    19. Brak funduszy na podtrzymanie biologicznych funkcji to NĘDZA. Wysyłanie dziecka na żebry w przypadku tej kobiety było ostatecznością. Czy było to niemoralne? Nie bardziej niż zabicie napastnika w samoobronie.

      Usuń
    20. Bylo niemoralne, mogla to inaczej rozwiazac. Bylo egoistyczne... nie wystawila siebie, posluzyla sie kims slabszym.
      Mogla isc do lasu i zbierac grzyby oraz je potem na kosicelnym murku wystawic aby sprzedac. Pojsc do kosciola i zaoferowac,ze wypieli ogrodek koscielny w zamian za jedzenie da dzeci. Wiem, ze w bramach klasztornych jest wrecz obowiazek dzielenia sie w takowych sytaucjach zywnoscia, tym bardziej kiedy ktos przychodzi i tak do sprawy podchodzi, ze w zamian za moja prace, prosze o cos tam. Z reguly przychodza i wyciagaja reke bez opcji: "to ja cos za to zrobie"
      ( wiem bo bardzo czesto tak wlasnie wydzielalam z parafialnej lodowki zywnosc dla pukajacych do drzwi- dorabialam na kuchni w parafi do kupna mieszkania).

      W ostatecznosc- bardziej to chyba moralne i nie wykorzystujace slabszego, byloby wystawienie siebie...nie sadzisz?

      Usuń
    21. Ola:)

      Tak, jak opisujesz kraje skandynawskie ( dodam moze jeszcze, ze Ci wierze i ufam) to ja sie boje, aby cos takiego nie przeszlo gdzies dalej.
      To co slyszalam z opowiesci kliku pracownikow socjalnych w Niemczech. Matka to podstawa, zwiazek matki z dzieckiem to cos nierozerwalnego i ponoc w sadach faceci przegrywaja sprawy o opieke nad dziecmi, w takich sytauacjach, kiedy np.: matka leczy sie u psychologow, przyjmuje leki psychotropowe, bo nie wszystkie tego typu choroby rodzica sa jakimkolwiek zagrozeniem dla dzieci. Jednak kiedy dziecko skonczy 14 lat moze samo zadecydowac, z ktorym z rodzicow zostaje i sad to respektuje.
      Ostatnio opowiadala mi pewna pani zajmujaca sie opieka nad tymi niewydolnymi rodzicami ( korzystajacymi z pomocy socjalu), cala przejeta byla bo ponoc podjeli na swym zebraniu decyzje o odebraniu matce dziecka, (akurat ona sie ta matka zajmowala), bo matka miala sklonnosci do autoagresji, np.: regularnie co jakis czas sama siebie okaleczala i ladowal z tego pwoodu w szpitalach. No i podjeto decyzje, ze dziecko trzeba od niej odizolowac. Ta pani socjalna , okropnie to przezywala.
      Inna zas sprawa sa te wszelakie jugendamty... slyszy sie czesto o pewnych ich naduzyciach, ale ja mysle ze to tez sa przypadki konkretnego urzednika. Ostatnio tez w okolicy matce polce odebrano dwoch synow, bo tesciowa autochtonka okropnie jej przy tylku namieszala. Trzecie dzeicko udalo sie jej zachowac bo zmienial sie pani psycholog, ktora opisala osobowosc owej tesciowej jako bardzo dominujacej kobiety. Urzedniczka wylamala sie z szeregu.
      Tak ze wszedzie sa ludzei i ludziska. Obysmy zawsze trafiali na ludzi. Tych nie przesiaknietych rutyna pracy a umiejacych zachowac w tym wszystkim jeszcze i serce:)))

      Usuń
    22. Aniu, z tą Szwecją to jest bardzo dziwnie - tu w ogóle jest problem z INNYMI POGLĄDAMI. Kwestionowanie powszechnie akceptowanego systemu i sposobu myślenia to zbrodnia. Szwedzki system nienawidzi ludzi, którzy myślą poza schematami, bo stanowia oni zagrożenie dla zbudowanego tu komunizmu i dziwnie pojętego feminizmu (parytety itede).
      Nadużycia w opiece społecznej zdarzają się oczywiście głównie dzięki nadgorliwym urzędnikom, ale czytałam o sytuacjach, kiedy rodzic popadł w konflikt z nauczycielem i ten się na nim mścił. Koleżanki nauczycielki opowiadały, że osobiście doświadczyły donoszenia nauczycieli do socjalu z powodu tego, że rodzeństwo bliźniaków dostało inną liczbę prezentów na urodziny - chłopiec więcej niż dziewczynka (ale już nikt nie miał pojęia o wartości tych prezentów ani żadnych innych okolicznościach, zresztą to w ogóle absurdalne, żeby na tej podstawie kwestionować jakość rodziny).
      Ja mam potworną nieufność do każdego, kto tam pracuje i do wszelkiej maści urzędników, coś jak moja mama za PRLu.

      pozdrawiam

      Usuń
  6. http://wolnosc24.pl/2017/10/01/norweski-general-jesli-chcemy-przetrwac-musimy-zniszczyc-islam-skandynawscy-wojskowi-wieszcza-wojne/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz co, mnie śmieszy to zachodnie gadanie o "radykalnym islamie" - jak chcą go weryfikować? czy radykalny sufi pustelnik jest zagrożeniem dla kogokolwiek? a z drugiej strony, czytałam świadectwo kogoś, kto był w Hamasie i się nawrócił, mówi o tym, że islam to drabina do nieba... "źli muzułmanie" są na jej dole, nie przestrzegają za bardzo zasad Koranu, są otwarci na świat. To co, których my chcemy mieć na zachodzie, oni się "integrują".
      Ale jeśli chcesz postepowac w wierze, wspinać się na drabinę do nieba, tym bardziej radykalny musisz być. Potencjalnie zatem KAŻDY muzułmanin to radykał. A mimo to nie każdy radykał muzułmanski stanowi zagrożenie, patrz sufi.

      Może zabawnie brzmi, że to akurat ja mówię, znając wielu tych z dołu drabiny. Ale takich jest naprawde wielu i oni są normalni.
      Niemniej jednak nie da się postawic granicy, gdzie zaczyna się radykalizm islamski i jak go zdefiniować.

      Bez tego uważam całe to wzywanie do walki z "radykalizmem islamskim" za czcze gadanie

      A ten kawałek o wojnie... straszna perspektywa. Wierzę jednak, że możemy jej uniknąć jeśli Europa się nawróci, naprawdę ufam orędziu z Fatimy.
      Ale może też tak być, że ludzie to zignorują, nie będą wierzyć albo wręcz wysmieją, i wtedy nastąpi gniew Boży. Sodoma i Gomora też miały szansę ale jej nie wykorzystały.

      pozdrawiam!

      Usuń
    2. Rozmawialiśmy kiedyś wyczerpująco, Olu, na temat złudy, jaką jest naiwna wiara, że ci "z dołu drabiny", czyli słabo wierzący, nie postąpią w górę tejże drabiny, mimo wzrostu znaczenia, siły i ilości ludności muzułmańskiej w Europie.Mimo presji tej rosnącej społeczności "normalni" oprą się i wybiorą obce sobie kulturowo wartości cywilizacji europejskiej Nie ma sensu tego powtarzać, zwłaszcza, że rzeczywistość szydzi z tej naiwnej wiary wystarczająco krwawo.
      Można oczywiście zamknąć oczy, wyłączyć myślenie i za rozmaitymi lewicowymi flecistami powtarzać, iż dwie równorzędne kultury o sprzecznych wartościach mogą zgodnie współżyć na jednym terenie, ale tego nie będę omawiał, bo uparta ślepota naiwnych i manipulatorów przyprawia mnie o ból głowy.

      "Wierzę jednak, że możemy jej uniknąć jeśli Europa się nawróci, naprawdę ufam orędziu z Fatimy.
      Ale może też tak być, że ludzie to zignorują, nie będą wierzyć albo wręcz wysmieją, i wtedy nastąpi gniew Boży. Sodoma i Gomora też miały szansę ale jej nie wykorzystały ".

      "Europa" ? Ta już multikulturowa?
      Pozwolę sobie ze swojego ogródka chrześcijanina-agnostyka wyrazić szczere przekonanie, że Pan B. w przeciwieństwie do "właściciela drabiny" nie ma nic wspólnego z krwiożerczym frustratem, który w gniewie nie odróżnia winnych od niewinnych.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Juggler, Ty mówisz o prawach psychologii i takich tam, ja wierzę w nadprzyrodzoną opiekę
      po drugie, multikulturowa Europa też może się nawrócić, chrześcijanstwo nie jest ograniczone do białego człowieka - czytam właśnie niesamowity wywiad z kardynałem Sarah, jestem pełna podziwu dla tego "człowieka z Afryki"

      wcale nie mówię, że żyję z złudzie, że dwie kultury o sprzecznych wartościach mogą żyć razem - ale że te kłamliwe zostaną obnażone i że każdy człowiek ma w sobie wewnętrzny kompas zwany sumieniem, które podpowiada co jest Prawdziwe, a im więcej luldzi będzie miało je właściwie uformowane tym łatwiej będzie tym innym zobaczyć światło
      "kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym"
      i mówię to myśląc nie tylko o napływających imigrantach z innych kultur, ale naszych "rodzimych" marksistach, którzy także niszczą naturalny porządek i propagują wynaturzenia, w celu zniszczenia więzi człowieka z Bogiem (wracając do tematu posta)

      pozdrawiam!

      Usuń
    4. Wracając do tematu posta, mówisz...

      No dobrze,to lepiej sobie pójdę,zwłaszcza, że islam jako "katalizator reakcji" mógłby we mnie wywołać reakcję wysoce na tym blogu niewłaściwą. Ja jestem podobno romantyk i i nużący pięknoduch, ale widok wypatroszonego lub podziurawionego przez ten katalizator, człowieka na ulicy błyskawicznie sprowadza mnie z obłoków teorii na ziemię.

      Mam nadzieję, że nawrócony z Hamasu dostał 25 lat na refleksje o swoim sumieniu.

      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Juggler, zawsze przerysujesz

      dobrze wiesz, o co mi chodzi - na fali śmiertelnej walki z chrześcijaństwem, której wielu ludzi nie dostrzega (bo tak fajnie być tolerancyjnym, a chrześcijanstwo takie wykluczające, i do tego próbuje obudzic sumienia! niewygodne takie) widać coraz wyraźniej skutki. I teraz juz nie da się nie dostrzec prawdziwego celu tych zakamuflowanych od lat działań.
      Nawet szwedzi, na szwedzkich tajnych blogach i grupach, podnoszą temat walki z wartościami chrześcijanskimi

      Bóg dopuszcza konsekwencje ludzkich grzechów własnie po to, by dać człowiekowi wolna wole nawrócić się. Niestety, zawsze są ofiary grzechu, jak nie zwłoki ofiary zamachu to miliony ludzi zabitych przed narodzeniem (i nie widzę wielkich różnic między tymi ofiarami). I nie jest to działanie pana Boga tylko CZŁOWIEKA.

      Myślę, ze czasem człowiek musi upaśc na samo dno, by zobaczyć ogrom swojej winy. Ja też zobaczyłam. I może jeszcze nie raz zobaczę.

      pozdrawiam

      Usuń
    6. "Nawet szwedzi, na szwedzkich tajnych blogach i grupach, podnoszą temat walki z wartościami chrześcijanskimi".

      Nie, nie zawsze przerysowuję;))Tylko przy syntetyzowaniu pewnych zjawisk;)

      Ale można bez tego.Nie,Olu, to raczej nie jest tak, że Szwedzi w klubach tajemniczych tajemników boleją nad upadkiem wartości chrześcijańskich. Istota rzeczy zasadza się na tym,że kultura europejska w drodze swego rozwoju przyjęła wartości chrześcijańskie jako ją porządkujące i kodyfikujące jako kulturę właśnie. Ta uniwersalność sprawia, że jest w niej miejsce także dla m.in.agnostyków, ateistów,niedowiarków i nie powoduje to żadnych kolizji ani kulturowych zawirowań. Dlatego nie do przyjęcia jest pogląd i oczekiwanie, że lekarstwem na ekspansję islamu jest jedynie nawrócenie.Przy takich oczekiwaniach rzeczywiście ratunku dla Europy mozna szukac tylko w niebie. Chrześcijaństwo przez socjalistów, komunistów, jakobinów itp zwalczane jest z dwóch powodów: po pierwsze i oczywiste - chrześcijaństwo stanowi aksjologiczny stabilizator kultury europejskiej jako kultury unikalnej i w konsekwencji po drugie - dlatego, że stoi na strazy naturalnego kształtu rodziny, która zawsze, dla każdego totalitaryzmu, stanowi konkurencję w kształtowaniu i przekazywaniu systemu wartości.

      " Niestety, zawsze są ofiary grzechu, jak nie zwłoki ofiary zamachu to miliony ludzi zabitych przed narodzeniem"
      Oczywiście, jako osoba głęboko wierząca masz prawo tak uważać, ale łagodnie zwrócę uwagę, że agnostyk czy ateista też ma prawo do życia i uczestniczenia w kulturze i raczej nie przyjmie Twojej stoickiej uwagi, że jego/jej dziecko, mąż, brat, czy żona musieli umrzeć, bo "niestety zawsze są ofiary grzechu". Kultura europejska imploduje poniewaz rządząca lewica za każdą cenę będzie bronić niedorzecznego założenia, że systemy wartości porządkujące różne kultury stanowią kompatybilne części nieistniejącego i nie mogacego istnieć tworu: kultury uniwersalnej, właściwej - wedle tej bzdurnej wizji - całemu gatunkowi homo sapiens. Patrząc na to analitycznie i mając na uwadze odwieczne lewicowe złudy oraz dążenia, łatwo dostrzec, iż stanowi to kolejny krok do unifikacji grup, społeczństw, narodów. Nagła eksplozja empatii rządzących dla rozmaitych, rzekomo straszliwie uciskanych mniejszości wszelkiej maści, to jedynie pudrowanie tego zabiegu masowej unifikacji.Coś w rodzaju flary odwracajacej uwagę.Nie sądzę, by dało się zatrzymać ten rozkład bez zahamowania lewicowego szaleństwa, a o to coraz trudniej, bo formatowanie w pożądany sposób mózgów kolejnych generacji prawie wyklucza jakieś obronne "przebudzenie". Mam oczywiście nadzieję, że się mylę, ale mimo wszystko bardziej wierzę w przekroczenie masy krytycznej strachu i bezsilności Europejczyków niż w masowe nawrócenie Niemców, Franzuzów czy Szwedów.

      Pozdrawiam

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...