Asia mieszka w Karachi i - podobnie jak ja - jest żoną Pakistańczyka. W taki oto sposób się poznałyśmy :)
Asia napisała k s i ą ż k ę i 8 września odbędzie się jej promocja. Czyli spotkanie z Asią, jej książką i pewnie sporym tłumem innych pakistańskich żon, zaciekawionych tym wydarzeniem.
link do wydarzenia fejsbukowego
Ja też mam bilet do Warszawy na to wydarzenie, ale ciągle nie wiem czy dam radę. niemniej jednak - polecam zainteresowanym.
Tak oto spotkanie poleca jego organizator:
Wtorek 8 września, godz. 18.00
Muzeum Azji i Pacyfiku, ul. Solec 24, Warszawa.
Wstęp wolny
Joanna Kusy – Polka w środku muzułmańskiego świata – etnolożka, szczęśliwa żona Pakistańczyka, mama małego chłopca. Po wielu wahaniach zamieszkała w Karaczi z mężem i jego rodziną. Pakistan nie przestaje być dla niej wyzwaniem, choć powoli staje się drugim domem. Zdarza się jej tu już (czasem!) usłyszeć: „Jesteś taka jak my”.
To książka o moim życiu w Karaczi – największym mieście Pakistanu. Nie ma w niej doniosłych wydarzeń, orientalnych dramatów, wstrząsających historii z kałasznikowem w roli głównej. Jest garść wrażeń z kilku lat, gdy ślubne błyszczące ciuchy zawisły w szafie, a henna na rękach wyblakła. Moja decyzja – o ślubie z Wasimem i wyjeździe z Polski – przestała już być tematem rozmów dla rodziny i znajomych. Z egzotycznych rekwizytów najczęściej używam dupatty i wałka do roti, choć broń palna, z którą Pakistan często się kojarzy, to ważny kontekst życia wszystkich karacziwali – mieszkańców Karaczi.
Piszę o codzienności: co jemy, jak się ubieramy, jak wygląda dom i jak się w nim żyje. Jakie jest nasze podwórko i ulica, jak doświadczam miasta i jego wspaniałych okolic – prowincji Sindh. Gdzie się leczymy, kogo spotykam, czego się boję i co mnie urzekło. Jak świętują muzułmanie i jak z większości stałam się mniejszością. Wszystko, co mnie otacza, wydawało się na początku tak dziwne, obce i różne od tego, w czym wyrosłam, że byłam pewna, że nie da się tu żyć.
U początków i w tle wszystkiego, o czym piszę, jest i wiara, i miłość, która naprawdę przenosi góry, skoro doprowadziła mnie do Pakistanu. Pokochałam też Karaczi, którego bez Wasima nigdy nie wybrałabym na miejsce przeprowadzki. Karaczi fascynuje, przeraża, męczy. Mówi się czasem, że jest nieludzkie. Dla mnie jest przejmująco prawdziwe. I uzależnia. Gdy opuszczam to miasto, tęsknię okrutnie.
Polka ze środka muzułmańskiego świata.
http://www.dwpwn.pl/
Organizacja: Karolina Krzywicka, kustosz MAiP
(kontakt: karolinakrzywicka@wp.pl)
***
Edit 05.09
Przypomniało mi się przy okazji, jak odwiedziłam Warszawę w październiku 2013 roku. Spotkałyśmy się z Asią na kilka dni i spędziłyśmy jeden z nich w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Byłam poruszona tym miejscem, wychowana na "literaturze harcerskiej" i w harcerstwie odwiedzałam Warszawę niemal co roku w dniu 1 sierpnia. Od dawna śledzę godzinę W tylko wirtualnie, zatrzymując się na chwilę w domu i pamiętając o tych ludziach w modlitwie.
Drużyna, z którą jeździłam na obozy (jako instruktor zewnętrzny) miała za patrona Batalion Parasol - wszystko wiedziałam wtedy na ten temat. Z przykrością stwierdzam, że sporo zapomniałam :/ zawsze będę pamiętać zamach na Kutscherę 1 lutego 1943, ale inne wspomnienia blakną. Znowu odkurzyłam sobie komplet książek na ten temat, chcę sobie przypomnieć by opowiadać synkowi.
Gdy następnym razem razem będę z rodziną w Warszawie m u s i m y tam pójść.