***
Wychodzimy na plac zabaw.
- Mamo, weź torbę!
- Ale po co mi torba, idziemy tylko na dół.
- No jak to. Bo ja potem powiem "mamo, ja chcę gumę" a Ty powiesz "Nie mam, została w domu w torbie", no więc WEŹ TORBĘ!
No to wzięłam torbę... (i popłakałam się ze śmiechu nad tą "mową zależną" :D )
No to wzięłam torbę... (i popłakałam się ze śmiechu nad tą "mową zależną" :D )
***
Nalewam Kamranowi wodę do kąpieli.
- Ale Ty, mamo, masz nigdzie nie iść, masz być tu ze mną
- dobra, dobra - mruczę pod nosem, jak zwykle (planując, ze wymknę się pod pretekstem zrobienia herbaty albo co), nalewając dalej wodę
Kami wychodzi i wraca po chwili, niosąc plik gości niedzielnych
- przyniosłem Ci, żebyś mogła poczytać jak będę się kąpać... nie musisz nigdzie wychodzić!
***
zawiesił głos....
- to co? - pytam z oczekiwaniem, już przygotowana na lekcję o szantażu
- ... TO LEŻYSZ!
no i z lekcji nici, bo padłam ze śmiechu...
***
Kroimy pieczarki. Kami koniecznie chce pomagać. Obserwuję bacznie, ale pytam na wszelki wypadek:
- Nie przeciąłeś sobie paluszków?
- A widzisz tu jakieś przecięte paluszki?!?!? no widzisz?
Szelmowski uśmiech...
***
- Mamo, nie można mówić FUCK YOU, prawda?
- nie, Kami, nie można (już wiem, że to słowo krąży w przedszkolu, Kami został poinstruowany)
- Mamo, a co to znaczy??
......
***
- Mamo, a co to znaczy CAŁA ARMIA UMARŁYCH???
zakrztusiłam się za pierwszym razem...
***
Któregoś wieczoru, bawimy się w rymowanki... wyjaśniam Kamyczkowi co to są rymy:
- "poszła Ola do przedszkola, zapomniała parasola"
albo "pączek nie ma rączek"
Kami w ryk. Histeryczny śmiech wręcz, pączek go rozbawił do łez. Po chwili:
- Mamo, albo tak: HAMBURGER NIE MA RĘKÓW! hahahahahaha
Tym razem ja popłakałam się do łez
***
- Mama, narysuj mi Mikołaja!
no dobra, zaczynam rysować...
- Ale, pamiętaj - on nie ma pazurów!
***
Próbujemy Kamynia przeprowadzić do drugiego pokoju. Po pierwszej nocy, 5:30, pobudka...
- Kami, jak to sie stało, że budzisz się na dużym łóżku?? poszedłeś spać na swoim małym...
Wielkie łzawe oczy zbitego pieska, płaczliwy głosik...
- Mamo, ale przecież jesteśmy rodziną!
(to właśnie ta mina)
Drugiej próby na razie nie było... z wielu względów - upały, bezsenność (i moja, i męża), włączony wiatrak...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz