Wpaść znienacka do dawno nie widzianej cioci i przegadać godziny, przy świeżych pączkach z różą i herbacie. Martwi się o córkę i to, że wnuki daleko mieszkają. Pyta o nas, jak moja praca, jak rodzina. Wiem, że mogę jej opowiedzieć co mnie naprawdę martwi. Wysłucha, pocieszy, zrozumie. Zaraz wszystkie zmartwienia o połowę mniejsze.
Mam kilka takich cioć promieniu dwóch kilometrów od rodzinengo domu. Niektóre znają mnie od urodzenia. Takie ciocie tylko w Polsce.
Tacy trenerzy tylko w Polsce.
Koncert w Narodowym Forum Muzyki - dwie godziny cudownej muzyki za kilkanaście złotych. Wiele koncertów każdego tygodnia, ciężko wybrać. Już zapomniałam jak to jest mieć kontakt z Kulturą. Nie wiem dlaczego, ale w tym moim zachodnim świecie bardzo trudno o to - albo ceny z kosmosu, albo bardzo mała ilość opcji, a przeważnie jedno i drugie. A może to tylko Malmo...? Nie wiem, nie mieszkałam nigdy w Wiedniu czy Paryżu.
Odżyłam w tym Sanatorium u Kosendiaka.
Ale najdziwniejsze na koniec. Zajęcia w Altkom
Akademii, dwa tygodnie temu. Pan instruktor najpierw mnie zaskoczył ultra-konserwatywnymi
komentarzami, ilustrującymi przykłady z dziedziny SQLa. Mógł mówić o biznesie, dawał przykłady z życia. Ciekawe. Szwedzi by go zakapowali, że narzuca swoje poglądy. Potem dał nam Talmud za
przykład dobrej dokumentacji błędów programistycznych – „trzeba dokumentować
porażki i złe pomysły, żeby ich nie powtarzać – podobnie jak Talmud opisuje jak
nie należy interpretować Starego Testamentu”. Tu prychnęłam ze śmiechu, ale
nastawiłam uszy z jeszcze większym zainteresowaniem. No no no, mało kto zna Talmud. Na końcu kursu pan
instruktor okazał się tradsem, który kocha liturgię, a w piątki pości w intencji Kościoła. Powiem
szczerze, że nawet ja byłam zaskoczona. Powiedziałam mu, gdzie u nas jest msza trydencka, w czasie szkolenia akurat wypadał 2 luty, a szkolenie odbywało się koło wyspy Piasek...
Ale zaskoczyły mnie też moje reakcje. Najwyraźniej szwedzka polityczna poprawność mnie tak zmanipulowała, że czyjaś szczerość i autentyczność jest takim ogromnym otrzeźwieniem.
Ale zaskoczyły mnie też moje reakcje. Najwyraźniej szwedzka polityczna poprawność mnie tak zmanipulowała, że czyjaś szczerość i autentyczność jest takim ogromnym otrzeźwieniem.
Takie rzeczy
tylko w Polsce. Człowiek potrzebuje Polski, żeby zobaczyć świat we właściwej
perspektywie.
"Ale zaskoczyły mnie też moje reakcje. Najwyraźniej szwedzka polityczna poprawność mnie tak zmanipulowała, że czyjaś szczerość i autentyczność jest takim ogromnym otrzeźwieniem."
OdpowiedzUsuńJad politycznej poprawności ma to do siebie, że sączy się do ludzkich umysłów niepostrzeżenie. Najwyraźniej też nim trochę nasiąkłaś żyjąc w politycznie poprawnej Szwecji.
Nils Dacke
może tak
Usuńa może to też kwestia wieku - 10 lat temu powiedziałabym niektóre rzeczy "prosto w twarz", a dzisiaj podchodzę do tych samych tematów mniej emocjonalnie
i na przykład nie uważam, że na każdym kroku trzeba wtrącać swoje trzy grosze
to oczywiście wiele zależy od sytuacji, dziś jestem pewnie bardziej wrażliwa w innych kwestiach, na przykład własnych dzieci
niemniej jednak na pewno odwykłąd od tego, żeby kolega z pracy komentował sytuacje polityczne czy wygłaszał teorie, że "zmiany klimatyczne, jakimi nas karmią to jedna wielka ściema" - nawet jeśli tak myśli większość ludzi, to mało kto o tym otwarcie mówi, zwłaszcza w zawodowych sytuacjach
Zapomniałam dodać, że pan wykładowca usilnie dbał o to by "nie ratować planety" - ilekroć wyłączał się rzutnik pojawiał się napis "właśnie ratujemy naszą planetę"
I pan instruktor głośno wtedy obwieszczał, że on tego robić nie ma zamiaru, że mamy widzieć prezentację
(rozumiem widzenie prezentacji, ale w Szwecji odbyło by się to bez komentarza)
pozdrawiam
" na przykład nie uważam, że na każdym kroku trzeba wtrącać swoje trzy grosze"
UsuńRacja, ale...kiedy zatem trzeba? Trzeba, bo mus i nie ma inaczej? To przecież właśnie człowieka określa i indywidualizuje.Nadaje odrębność, żeby nie skończyć w maglu idiotów od urlopów, zdrad i przyjemnie uśmiechniętych bełkotów. Gdzie jest granica bezkarnego kompromisu z wewnętrzną prawdą? To przecież ulica jednokierunkowa. Powrotów nie ma.
Pozdrawiam
"jest czas milczenia i czas mówienia" czy jakoś tak to leciało :P
Usuńa na serio - uważam, że mówienie swojego zdania przy każdej okazji może zaszkodzić Prawdzie, że w takiej postawie jest więcej własnego ego niż troski o kogokolwiek innego
Nie mapiętam gdzie to czytałam, czy nie u Escrivy, a może u Tomasza a Kempis - że należy raczej milczeć, niż mówić, ale są sytuacje, kiedy nie wolno milczeć; na przykład ktoś jest fałszywie oskarżany a Ty możesz go obronić - zachowanie milczenia w takich sytuacjach jest tchórzostwem lub wygodnictwem
generalnie nie mam problemu z wypowiadaniem swojej opinii przy wielu okazjach, czasem bez pytania, ale przyznam, że ćwiczę się czasem w milczeniu na ten temat
w pracy koleżanka nadaje na "dobrą zmianę" i wybiera się na wirtualne "czarne protesty" (mam jedną Polkę), chce mnie wyciągnąć na wspólne obgadywanie PISu... a ja powiedziałam jej tylko, żebyśmy o tym lepiej nie rozmawiały bo mam zupełnie odrębne zdanie na ten temat i chcę, żeby w pracy było przyjemnie
i w sumie porzuciłyśmy temat, uznajemy, że mamy odrębne zdania i już
pytała jeszcze z niedowierzaniem czy "w sprawie aborcji też jestem przeciwna" i koniec tematu, na zawsze
czy poszłam na kompromis z prawdą? nie sądzę
ale udaje mi się utrzymać fajną koleżankę z pracy
trzeba wiedzieć, któe bitwy toczyć
pozdrawiam!
Szczerze powiedziawszy i mi przebywanie na zachodzie szczerosc ukrocilo. Nie wszystko musi byc powiedziane , przeciez:)) Nie wszystko co ci sie wydaje lub myslimy jest istotne, wiec na co to komu?
OdpowiedzUsuńNo i sproawdza sie poziom rozmow do urlopow, gdzie taniej, kto kogo zdardzil... istotne zyciowe sprawy.
A z tymi ludzmi, ciociami, ktore pomimo ze daleko jestes interesuja sie Toba- to jest wlasnie dom i rodzina.
Kocham Polske bo takich ludzi tam wlasnie zostawilam:))
Cześć Aniu, to co napisałam powyzej w sumie jest odpowiedzią także na Twój komentarz :)
Usuń"A z tymi ludzmi, ciociami, ktore pomimo ze daleko jestes interesuja sie Toba- to jest wlasnie dom i rodzina."
Dbrze to ujęłaś. Na tym właśnie polega rodzina. Ta zdrowa, rzecz jasna, bo mam też taką, która każe mi wchodzić do domu "po gazetach" a dzieci mają siedzeć nieruchomo, bo akurat posprzątali
(wczoraj właśnie wyszłam z takiej rodzinnej imprezy... uznałam, że to za dużo jak na mnie, nie dam rady utrzymać mojego dwulatka w takich ryzach i lepiej się wymiksować niż znosić nerwowe syki i "no weź go, Olka")
pozdrawiam!