29 sierpnia 2018

Księga ziół ... i warzyw


Witajcie po długiej nieobecności. Cóż... wiecie jak jest... co będę się tłumaczyć. Koniec szkoły to koncerty, akademie, początek wakacji, wizyty babci z Polski. Potem nasze wakacje, tym razem niemal w całości we Wrocławiu. Walka z żywiołem czyli gorącem oraz dwójką chłopców na małej przestrzeni blokowego mieszkania.

Spojrzałam teraz na mój blog i patrzę, a tu koper włoski na mnie wyziera z obrazka.

Ostatnio mnie zawiódł – źle ukisił ogórki. A może to ogórki były trefne, teraz wyczytałam, że trzeba kisić max 24 godziny po zerwaniu. Tja... a ja kupiłam sobie polskie ogórki gruntowe w centrum Malmo...

Ostatnie kilka miesięcy to także desperacka walka o ... wzięcie się w garść. W lipcu byłam z chłopcami na basenie, podkusili mnie żeby sie zważyć. I przyszło załamanie. Co tu robić. Wydaje mi się, że zdrowo jem, ale po czterdziestce zmienia się metabolizm. U mnie chyba wysiadł.

Pojechałam na wakacje zdesperowana, żeby coś z tym zrobić. Zacząć biegać, jak mama będzie zajmować się dziećmi. Kupować polskie cudowne warzywa i owoce, wysiąść z auta i pójść na tramwaj...

Wiele się udało, z wyjątkiem biegania (za to w tenisa pograłam kilka razy!), ale czułam, że to za mało.

Zaczęło do mnie docierać, że trzeba więcej, że gruntownie. I wtedy usłyszałam o poście Daniela zwanym także dietą dr Ewy Dąbrowskiej. W Polsce jest ona znana od lat, wiele razy widziałam ogłoszenia "turnusów wczasowych z Ewą Dąbrowską". Ale teraz nagle kilka osób z bliskiego otoczenia opowiadało mi jak to właśnie zrobili sobie oczyszczenie – albo są w trakcie – i jakie to cudowne uczucie.

Poczułam, że to właśnie wyzwanie dla mnie!

Same warzywa* przez okres minimum 2 tygodni, żadnych tłuszczów**, białek, żadnej kawy, czarnej herbaty, alkoholu, żadnych owoców z wyjątkiem małej ilości jabłek, grejpfrutów czy „jagodowych”. Dużo kiszonek, najlepiej z buraka, można inne też. Kiszonki naprawiaja bakterie w jelitach. Dużo wody, 2,5 l dziennie. Po kilku tygodniach czujesz się jak młody bóg, wiele chorób może się cofnąć, nawet takich, którym lekarze nie dawali szans... także chudniesz, oczywiście, ale przede wszystkim... zmienia ci się mentalność żywieniowa! I powinna na zawsze, bo tylko tak można być zdrowym.

Bezpośrednio po okresie ścisłego postu należy wprowadzić pozostałe składniki zbilansowanej diety, stopniowo oczywiście. W pierwszym tygodniu zakazane wcześniej warzywa czy owoce, potem kasze, ziarna bezglutenowe, nasiona, orzechy, potem jajka i jogurty. Na końcu ryby i mięso, max 2 razy w tygodniu. Tak w skrócie

Ale zmieniła Ci się przez ten czas mentalność. Już nie rzucisz się na pączka na śniadanie. Raczej zrobisz sobie owsiankę z jabłkiem, na wodzie.

Nagle okaże się, że nie musisz pić kilku kubków kawy dziennie.

W czasie postu odkryłeś/odkryłaś jak pyszne są niektóre warzywa (i jaki jarmuż z pietruszką ohydny), zdasz sobie sprawę jak mało warzyw jesz na codzień. Jak Twój organizm miał działać, jak Ty go tak zamulałeś przez lata! W czasie postu przekonasz się, że śniadanie w postaci surówki z jabłka, selera i marchewki spokojnie wystarcza do godziny 12/13, nie ma ssania w żołądku. Poziom cukru we krwi i insuliny jest niski i stabilny.

Przy wymyślaniu potraw z warzyw odkryjesz jak wiele cudownych potraw, autentycznie smacznych, bo cała rodzina je, można przyrządzić bez tłuszczu, mąki czy śmietany. Smakują lżej i o wiele lepiej.

A teraz coming out...

Jestem po pierwszym tygodniu postu Daniela. Zaczęłam trochę spontanicznie, dołączyłam do koleżanki, choć chciałam chwilę dłużej przygotowac się psychicznie. Ale poszło świetnie. Czuję się tak dobrze, jak już długo się nie czułam. Lżejsza o kilka kilogramów, łącznie z wakacyjnymi. Nie jestem notorycznie zmęczona, a przecież śpię tyle samo, co zawsze. Brak ssania w żołądku powoduje bardziej pokojowe nastawienie do świata, choć dzieci dostały swoje kary jak trzeba było.

Mam zamiar zrobić jeszcze 2 tygodnie.

A potem... pozostawić te same warzywa i pyszne zupy, ale włączyć do nich pełnoziarniste makarony, oliwę z oliwek, jaja i sery. Mięso oczywiście też, ale nie za często. O wiele rzadziej niż do tej pory. jest zalecane by ścisły post powtarzać jeden dzień w tygodniu, albo kilka dni na miesiąc. Można oczywiście czasem można poszaleć, od tego sa włąśnie święta, ale organizm da sobie z tym radę o wiele lepiej!

Widzę, że mąż też się przestawia, nieświadomie. Przygotowując kanapki do pracy podgryza marchewkę. A dzieci wyżerają moje czerwone grejpfruty.









*z wyjątkiem ziemniaków i proteinowych, czyli grochu czy fasoli

** termiczna obróbka tylko na wodzie albo pieczenie w piekarniku

23 komentarze:

  1. Witaj Olu po długiej nieobecności.
    Jak znajdę chwilę wolnego czasu to postaram się coś napisać.
    Na początek pytanie:
    Kto do ogórków dodaje koper włoski?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jako LAJKONIK w temacie kiszenia czegokolwiek, zastosowałam się do przepisu z książki EwyD...

      w sobotę kupie nowe ogórki i spróbuję bez

      za to buraki ukisiłam pierwszorzędnie, bez kopru oczywiście :)

      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Mam nawet ksiazke o owej diecie, zakupilam ja w Licheniu. Poczytalam i odlozylam.
    Zywienie sie i rodziny to jest bardzo wazna sprawa, a kiedy czasu nam bark siegamy po to, co dostepne i szybkie. Z reguly gotowxce ze sklepu. Ja to omijam, ale i tak bark mi rzetelnej wiedzy o diecie jaka powinnismy prowadzic.
    Moze siegne po odlozone przeze mnie ksiazke?

    A wczasy… tez sie kiedys nimi zainteresowalam. Sa bardzo drogie. Na dodatek chyba nie robia ich w wakacje, wtedy kiedy akurat ja moglabym… No coz , jak to powiadaja: " Dla chcacego nie ma nic trudnego":))

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdarzyło mi się ugotować moją postną zupę i dzieciom zaserwować z makaronem i wkrojoną kiełbaska, a sama jadłam wersję postną
      Albo warzywa z łososiem, oczywiście osobno pieczone

      także sporo mozna połączyć, w tym widzę nadzieję na przyszłość (bo przecież nie można całe życie wszystkim osobno gotować)

      sięgnij!

      pozdrawiam

      Usuń
    2. P.S. napisałam dzieciom, bo wtedy mój mąż jadł jakieś swoje packie specjały, których oni nie tkną, ale w inne dni jedliśmy razem te moje eksperymentalne dania

      zupa z dyni wyszła mi tak pikantna, że nawet on docenił

      Usuń
    3. Wczoraj zakupilam kupe warzyw na nasz stol. Na razie jejm jej ja i Marie. Zobaczymy jak dlugo sie nam to uda utrzymac, tym bardziej , ze musze na jakis tydzien zaprzestac.

      Usuń
  3. W temacie ogórków.
    Wujcio Google wynalazł mi 2-3 przepisy z koprem włoskim,wszystkie eksperymentalne.

    W tym roku ogórki obrodziły.
    Sprawdzony przepis mojej żony.Wnuki mówią,że babci ogórki są najlepsze na świecie.

    1 litr wody-jedna łyżka soli niejodowanej.
    Ogórki namoczyć na ok.3 godz.Można dłużej jeżeli nie wiesz kiedy zbierane.
    Gałązki kopru, zwykłego, wg upodobania
    Po 2-3 listki wiśni i czarnej porzeczki.
    Można także dodawać estragon i chrzan ale żona nie daje.
    Parę ząbków czosnku,żona nie żałuje.

    Ogórki zalewasz przegotowaną i gorącą woda z solą,zakręcasz i obracasz do góry dnem do wystygnięcia.
    2-3 dni w temp.pokojowej i po sprawdzeniu czy trzymają do chłodnej piwnicy.
    Ważna jest także odmiana ogórków.
    Mnie nigdy nie zawiódł ogórek śremski.
    Pozdrawiam i smacznego.
    Ps.
    Jeżeli te ogórki przetrwają do przyszłego roku,napiszesz jak smakowały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziekuję!

      nie wiedziałam, ze trzeba szczelnie zamykać...
      ja mam wielki słój specjalny do kiszenia, nie da się go obrócić
      uda się bez tego?? w końcu ogórki kisi się też w kamionkowych naczyniach, ich się przecież nie zamyka szczelnie...

      zapytaj żony znaczy :)

      na pewno ukiszę, bo uwielbiam kiszone ogórki

      Usuń
    2. A to chyba zależy od tego, co chcesz zrobić - kiszone ogórki na zimę, czy takie do pożarcia od razu;)Od razu to garnek kamienny tez dobry;)Na zimę robimy w słoikach, prawie dokładnie tak jak żona Józefa (pozdrawiam Go z ogórkami i bez;)Dokładamy trochę czerwonej papryki, bo fajnie wygląda;)

      Co do diety Dr. Dąbrowskiej: stosowaliśmy z uwagi na dość poważną chorobę. Pewnie każdy reaguje inaczej, ale tzw. "kryzysy" były naprawdę paskudne, więc poczytaj o nich i nastaw sie z góry. Tak za tydzień może już coś takiego się zdarzyć i lepiej o tym wiedzieć, żeby się nie przestraszyć;) Ta pani doktor o tym pisze.
      My wiedzieliśmy, ale i tak przez kilka dni było nieklawo.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Ahoj, kapitanie kutra!

      witam serdecznie po przerwie

      A to niespodzianka, że stosowaliscie dietę - czy moge zapytac jak długo i czy pomogło?
      Ja chyba miałam już kryzys. Pisze chyba bo ciężko mi to odróżnić od przeziębienia, ale trzeciego dnia wydawało mi się jakbym miała grypę. Wszystkie kości mnie bolały, kręgosłup, mięsnie niektóre... przyszłam po pracy w po prostu spałam przez 2 godziny.
      kilka dni przed postem odstawiłam kawę, za radą bardziej doświadczonej kolezanki, i ciesze się z tego bardzo - przez kolejne dla dni okropnie bolała mnie głowa, tak migrenowo. A potem przeszło jak ręką odjął.

      także nie wiem czy to było TO czy nie, powiem szczerze, że czuję się bardzo dobrze i mam o wiele więcej energii niż zwykle, nawet jak mam przerwy 7-godzinne między posiłkami (czasem tak wyjdzie, bo jeśli nie mam czegoś z wczoraj to nie da się "zjeść na szybko" po przyjściu z pracy, tylko trzeba dopiero ugotować... a wiadomo, najpierw dzieciom się robi)

      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    4. Na trzeci dzień to chyba jeszcze nie to. Tak mi się zdaje, przynajmniej.Kryzys następuje wtedy, kiedy te wszystkie nagromadzone złogi toksyn ruszają z Ciebie w siną dal.Nie jest to ani fajne, ani nie pachnie perfumami, a człowiek leży jak błoto i patrzeć nie może nawet na te ogórki. Kobiecie z np. smalcem lejącym się z włosów, kolonią wyrzutów skórnych wszędzie z obliczem włącznie i "aromatycznymi" litrami potu zawodnika sumo - trudniej niż facetowi, ale może nie każdy tak ma, więc z góry bać się nie trzeba.Zresztą to przechodzi.
      Stosowaliśmy to w wersji hard ponad miesiąc, a trochę lagodniej parę miesięcy.Tak ogólnie pomogło - na to, na co mieliśmy nadzieję - tylko trochę.Zresztą przyszła zima, a "chemiczne" warzywka z marketów na lekarstwa się raczej nie nadają;)) Zostało nam parę nawyków no i kiszone buraki zawsze stoją w kuchni, bo wszyscy lubimy.

      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Witaj Juggler.
      Dobrze że się pokazałeś.
      Co do tych ogórków precyzyjnie Oli wyjaśniłeś.
      Jak się nie ma własnego ogrodu warzywnego i tzw."klęski urodzaju" jak w tm roku,coby nie zgrzeszyć oczywiście,to i nie ma co sobie zawracać głowy przetworami na zimę.
      Papryka jako element dekoracyjny oczywiście wskazana.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. Witaj, Józefie ;)
      No, rok urodzajny, że aż nie do wiary;) Podświadomie czekam na jakiś równoważący to kataklizm - zimę stulecia we wrześniu i takie tam;)Oby nie, bo nie zapomniałem jeszcze jak mi dało w kość w marcu;))Ale drzewa już jak w pazdzierniku - czas się rozejrzeć za jakąś gawrą;)

      Bogu dzięki, że mam znajomego z własną uprawą ogórków, bo ja pojęcia o tym nie mam i wszystko od lat stoi na zaufaniu do niego;)Porządny człowiek na szczęście, oby żył wiecznie;))

      Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Twoją rodzinę.

      Usuń
    7. Dzięki za pozdrowienia.
      "No, rok urodzajny".
      Fakt.Szczerze pisząc, dawno takiego nie było.Co prawda u mnie była rekordowa susza(lubuskie}i mocno ucierpieli rolnicy.
      Ale tacy jak ja,czyli ogrodnicy amatorzy trochę więcej za wodę zapłacili,ale zbiory jak nigdy.
      Co do ogórków.
      Jeżeli nie się własnych to tylko od dobrego znajomego.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    8. Jeżeli nie ma się własnych to tylko od dobrego znajomego.

      Usuń
    9. nie mam szans na ogórki od dobrego znajomego, niestety

      kupiłam drugą partię w sklepie, namoczyłam

      tym razem nie dałam kopru, tylko czosnek i liście wiśni i winogrona, z własnych drzewek (nie mam liści porzeczki)

      zobaczymy

      Usuń
    10. zaraz..zmąciłaś mnie, ale już po interwencji konsultantki oprzytomniałem..i musisz mi coś wytłumaczyć Co to znaczy " zle zakisił ogórki" ten zbrodniarz koper, znaczy? One się przecież, te ogórki, nie zakiszą w dzień czy dwa, a jakość ogórków też wyjdzie dopiero po jakimś dłuższym czasie, kiedy ewentualnie zrobią się z nich kapcie. Ile Ty czekałaś od zakiszenia i po czym tak szybko poznałaś, że coś jest zle? Może wszystko było OK tylko za szybko chciałaś? ;))A kopru dodaj, bo w smaku będą do niczego.Moja konsultantka pyta, czy nie zapomniałaś o soli? ;)))

      Pozdrawiam kwaśno na dobrą wróżbę;)

      Usuń
    11. Kombinuj,trening czyni mistrza.
      Ale Juggler ma rację,zamąciłaś.
      Takie do zjedzenia od zaraz nie są zbyt trudne do zrobienia,a pole do eksperymentowania nieograniczone.Ale koper konieczny.

      Coby dużo nie pisać bo od tego jest Wujcio Google:
      http://beszamel.se.pl/porady/Kiszenie-ogorkow-10-przykazan-sztuki-kiszenia-ogorkow,17793/
      Pozdrawiam.

      Usuń
    12. Napisałam, że może to nie wina kopru tylko samych ogórków...
      nie mam opcji kupienia od zaufanego ogrodnika, a przynajmniej nie poznałam takiej, zostaje mi sklep z ogórkami w gatunku "ogórki z Polski"

      cały słój w/w ogórków mi spleśniał

      przy kiszeniu, po pierwszych dniach, widać było, ze cos nie tak - niektóre ogórki były całkiem zielone, surowe, a inne zbrązowiałe i ukiszone
      bawet zjadłam kawałek tego podkiszonego, myśląc, że to małosolny - i był małosolny, bardzo mało solny...

      potem wszysko pokryło się korzuchem pleśni, wywaliłam

      ale nie śmierdziało, tak jak opisuje podlinkowany artykuł

      pomyslałam, że może źle umyłam ten koper, bo tylko go tak opłukałam

      korzystałam z przepisu na ogórki kiszone z książki Ewy Dąbrowskiej, dałam sól himalajską, ok 1 łyżeczki na 1 l wody (czyli mniej)

      teraz dałam więcej, ogórki dokładniej wyszorowałam i namoczyłam, nie dałam kopru, reszta taka sama jak poprzednio

      buraki zakusiły się bez kopru... (trudno, nie mam czasu jechać po niego do centrum Malmo :/ Bo takich rarytasów nie dostanie się w supermarkecie)

      ryzyk fizyk
      z Waszym moralnym wsparciem na pewno wyjdą!

      Usuń
    13. Masz rację,wszystko zależy od ogórków.
      Ogórki silnie reagują na nawożenie azotowe,ale jak się przedobrzy z nawożeniem żeby tylko sprzedać,to efekty,sama widzisz.
      Kiedyś także mi się zachciało ogórków małosolnych,a że własnych jeszcze nie miałem,kopiłem na targu.
      Po trzech dniach skisły na breję,a smród nie do opisania.Więcej mnie nie nabiorą.
      Jak najwcześniej pod tunel foliowy,bo szklarni nie mam i będą takie,jakie mają być..

      Jeżeli kupisz szajs,to jak mówią starożytni Indianie:
      Z g....bata nie ukręcisz.

      Ale nie ma tego złego.Teraz masz okazję sprawdzić,co jesz jako mizerię,przykładowo.

      Oczywiście,wsparcie masz.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    14. powąchałam ogórki "nastawione" 2 dni temu - ładnie pachną, lekko się pieni

      jutro wyniosę do komórki, tam chłodniej

      Usuń
  4. http://cobytujeszcze.blogspot.com/2018/09/obiecaam-ze-wrzuce-przepisy-na.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki! ciekawe bardzo
      potrzebuję drugiej lodówki na kiszonki

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...