9 kwietnia 2010

Navigare necesse est, vicere non est necesse

Już nie pamiętam kto jest autorem tego powiedzenia, ale zawsze mi się podobało. Jako młody żeglarz myślałam, że to znaczy że żeglarstwo jest tak wspaniałe, że nie sposób przeżyć życia bez niego... Ale potem przeczytałam gdzieś właściwą interpretację tego powiedzenia, w książce Teligi bodajże.
Otóż chodzi o to, że własne życie można zakończyć w każdej chwili, kiedy człowiek dojdzie do takiej decyzji. Natomiast kiedy jesteś na morzu i żeglujesz to się NIE DA skończyć na życzenie. Dopóki płyniesz musisz zajmować się łodzią/statkiem, nie możesz przestać żeglować i sobie po prostu wysiąść (ilu cierpiących na chorobę morską by sie dało za to posiekać...)
Po pierwszych 7 tygodniach macierzyństwo bardzo mi przypomina ŻEGLOWANIE: jak się raz zostanie matką to nie można przestać nią być na żądanie. Chcesz czy nie chcesz – musisz płynąć dalej, nieustannie zmagać się z Żywiołem i ... celebrować jego piękno.
1. Cykl dnia wyznaczają wachty, o różnych porach dnia i nocy – wachta pokładowa tylko jest dodatkiem do ‘normalnych’ zadań żeglarza, tj jedzenia, spania, załatwiania podstawowuch fizjologicznych spraw...
2. Na morzu nie przewidzisz pogody, nie zaplanujesz jakim kursem będziesz płynąć i ile ‘rąk na pokładzie’ będzie potrzebnych... twój własny mały ‘żywioł’ też nie da się zaprogramować zgodnie z Twoim upodobaniem
3. Możesz wyznaczyć kurs żeglugi, ale nie jesteś w stanie zagwarantować docelowego portu .... nie bez przyczyny żaden zeglarz nie wpisze do dziennika jachtowego portu przeznaczenia dopóty, dopóki nie dotrze do niego... trochę przesąd (żeby nie ‘zapeszyć’), ale przede wszystkim ... rzeczywistość. Wypływajac z portu naprawdę nie da się przewidzieć tego, co się zdarzy na morzu. A czy ktokolwiek może przewidzieć co wyrośnie z dziecka...?

Ale jakie to wszystko potrafi być piękne. Po zejściu na ląd czlowiek ogląda sie wstecz i tęskni...

Tysiące strof piękno Twe już zna
I nie ma gamy Twoich barw,
A Ty wciąż dumne i zachłanne tak,
Urodą swoją stale mamisz nas
I znów w chłopięcych jesteś snach...

Ref.: Czy w martwej ciszy, czy w sztormie, ja to wiem:
Nieczułe jesteś morze me.
Czy błogosławić, czy przeklinać mam ten dzień,
W którym w niewolę wzięłoś mnie?

Z chłopięcych marzeń co zostaje, gdy
Już Twą prawdziwą zna się twarz?
Oraczem Twoim dzisiaj jestem i
Ech, jakże ciężko wiernie służyć Ci,
Lecz chyba sól we krwi już mam...

Morze staje sie Twoją miłością i przekleństwem, gdyż zabiera ci Twoje Własne życie, ale jednocześnie ta walka z nim stawia cię w prawdzie o samej sobie – daje w zamian taką znajomość własnej duszy, której nie da nic innego.
Ale wierzę, że zakończenie ‘romansu’ z morzem jest zdecydowanie inne niż efekty macierzyństwa :)

2 komentarze:

  1. bardzo trafne spostrzeżenia Lista. wręcz poetycko niezwykłe...

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, moja kochana, bycie matką - to decyzja nieodwracalna - teraz już zawsze będziesz się odlądać na ulicy jak ktoś zawoła: mamo !!! ja od jakiegoś czasu reaguję tak rownież na "babcia" ...porównanie z żeglalstwem - bardzo trafne! ciągła walka żywiołów

    OdpowiedzUsuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...