Z wielkim niesmakiem obejrzałam ostatnią edycję Tańca z Gwiazdami. To był taki mój własny kawałek Polski w środku Szwecji... Polski w całym tego słowa znaczeniu – piękny i dopieszczony show (o wiele lepszy niż jego angielska czy szwedzka wersja), nieznośne reklamy i kretyńskie gadki prowadzących... No i ustawiony wynik jak się na końcu okazało!
Tak, niestety... jakoś nie mogę uwierzyć, że kosztem Ideału Kobiecości i Bardzo Zdolnej Tancerki* wygrywa program osoba ciężka i niezgrabna, pseudogwiazdeczka serialowa**, wylansowana oczywiście gdzie...? w TNV!
Oburzenie było tak wielkie, że jest to zdecydowanie ostatnia (i druga) edycja jaką oglądałam.Od dzisiaj niedziele będą zarezerwowane dla Londyńczyków pokazywanych w SVT1 (pierwszy program szwedzkiej telewizji publicznej), ze szwedzkim napisami, oczywiście, może Amir się pouczy polskiego :)
A na osłodę pozostaje Cin Cin Amore, (wanna-be)bollywod, ale uroczy iście włosko:
* Kasia Glinka
** Julia Kamińska
zgadzam sie z przedmowczynia :) to byl jedyny odcinek ktory w tej edycji widzialam i jestem zniesmaczona. Ale Stefano sie jak zwykle milo ogladalo ;-)
OdpowiedzUsuńhmmmm... taniec z gwiazami, cin cin amore... wiesz co o tym myślę...
OdpowiedzUsuńa jednak...
druga minuta trzydziesta ósma sekunda - zamiatają!