Wiek wyznaczono na minimum 19 lat i po pierwszym starcie zakazano kobietom uczestnictwa (bieg trwał ponad 10 godzin i uznano go za "zbyt męczący dla kobiet") . Dopiero po protestach na początku lat osiemdziesiatych, w 1981 roku, dopuszczono płeć piekną.
Jak głosi podanie, w 1520 młody możny – Gustaw Ericsson Waza uciekał przed żołnierzami Chrystiana II – króla Szwecji i krajów unii kalmarskiej. Duża część szlachty była przeciwna królowi, dążącemu do całkowitego podporządkowania Szwecji Duńczykom. Aby uciszyć opozycję król zorganizował w Sztokholmie bal pojednawczy, ale zamiast pojednania zafundował podstępnie swoim przeciwnikom rzeź, która przeszła do historii jako sztokholmska krwawa łaźnia. Jej ofiarą padł także ojciec Gustawa, a on sam przedostał sie do Mory w prowincji Dalarna, gdzie próbował przekonać miejscową ludność do buntu przeciw Chrystianowi. Po ich odmowie Gustaw chciał przedrzeć się na nartach do Norwegii, ale w okolicach Sälen doścignęła go grupa narciarzy, którzy poinformowali go, że mieszkańcy Mory zmienili zdanie i poprosili go o poprowadzenie buntu. Jego efektem było zwycięstwo nad Duńczykami, obalenie Chrystiana II, wstąpienie przez Gustawa na tron szwedzki i rozwiązanie unii z Norwegią i Danią.*
Mottem biegu jest "Szlakiem ojców ku zwycięstwom przyszłości", widoczne na mecie w Mora.
Bieg stał się ogromną impreza, wszystkie media nim żyją przez większość dnia. Rangę biegu dodatkowo podnosi stworzenie "pucharu" o nazwie Ski Classics, który od 2011 połączył najbardziej znane długodystansowe imprezy na świecie. Teraz zwycięzca z biegu wazów może jeszcze pobiec w innych, siostrzanych imprezach, to oczywiście napędza motywacje, uczestników, a co za tym idzie publiczność, sponsorów i media...
W tym roku pobito chyba rekord: na starcie stanęło prawie szestaście tysiecy uczestników! W tym gwaizdy mediów szwedzkich i sportowcy innych dscyplin (narciarka zjazdowa Ania Persson). Na czele ichniejsi "kenijczycy" - szwedzi i norwegowie bijący się o złoto, w tym bracia Aukland. Bracia wzięli złoto o brąz. Zajęło im to niecałe 4 godziny (rekord to 3:38, sprzed roku), zwycięskiej kobiecie nieco ponad 4 godziny.
Około 30% uczestników nie kończy biegu, ostatni przybiegają po 8,5 godzinach. W trakcie biegu jest czas na herbatkę, przekąskę, pogaduszki z mediami. To znaczy amatorzy mają na to czas, aspiranci do złota nie zatrzymują się ani na chwilę, nawet nart nie zmieniają.
Kamery pokazywały wszystko. Start amatorów był bardzo zabawny - pierwsze pół godziny ludzie próbowali posuwać się do przodu na nartach i wyglądali jak stado pingwinów na Antarktydzie... podskakujące głowy i lekki płynny ruch całej masy do przodu. Amir oczywiście musiał skomentować "tak BIEC to ja też mogę, może zapiszemy sie za rok?". Dowcipniś. Siedzi na kanapie z herbatką i pracują mięśnie dłoni, na pilocie do TV...
Bieg wazów to impreza dla najwytrwalszych amatorów, ale także dla zawodowców (patrz: Ski Classic, wyżej). W tym roku termin biegu pokryły się z mistrzostwami świata w Val di Fiemme, ale wielu czołowych długodystansowców brało udział w tym biegu. Rok temu biegł Peter Northug. NIE WYGRAŁ.
Zorientowałam się, że wygrywają ci, których profesjonalna kariera ma się ku końcowi, a którzy całe życie trenowali biegi i teraz zbieraj,ą najlepsze żniwo. Biegi długodystansowe są bardziej miłosierne dla wieku sportowca, ponoć wręcz nie ma granicy... patrz na maratończyjków. Ci szwedzcy i norwescy tuzowie nart dalej są zrzeszeni w klubach, ale jest to chyba już tylko hobby. Za rok może zobaczymy tu Bjorgen, a za kolejny - Kowalczyk...
Tymczasem w Polsce biegli dzisiaj Piastowie, po raz trzydziesty siódmy. Ciekawe jak poszło Renacie i Elwinowi. Zaraz poszperam.
*źródło: wikipedia
W tym roku pobito chyba rekord: na starcie stanęło prawie szestaście tysiecy uczestników! W tym gwaizdy mediów szwedzkich i sportowcy innych dscyplin (narciarka zjazdowa Ania Persson). Na czele ichniejsi "kenijczycy" - szwedzi i norwegowie bijący się o złoto, w tym bracia Aukland. Bracia wzięli złoto o brąz. Zajęło im to niecałe 4 godziny (rekord to 3:38, sprzed roku), zwycięskiej kobiecie nieco ponad 4 godziny.
Około 30% uczestników nie kończy biegu, ostatni przybiegają po 8,5 godzinach. W trakcie biegu jest czas na herbatkę, przekąskę, pogaduszki z mediami. To znaczy amatorzy mają na to czas, aspiranci do złota nie zatrzymują się ani na chwilę, nawet nart nie zmieniają.
Kamery pokazywały wszystko. Start amatorów był bardzo zabawny - pierwsze pół godziny ludzie próbowali posuwać się do przodu na nartach i wyglądali jak stado pingwinów na Antarktydzie... podskakujące głowy i lekki płynny ruch całej masy do przodu. Amir oczywiście musiał skomentować "tak BIEC to ja też mogę, może zapiszemy sie za rok?". Dowcipniś. Siedzi na kanapie z herbatką i pracują mięśnie dłoni, na pilocie do TV...
Bieg wazów to impreza dla najwytrwalszych amatorów, ale także dla zawodowców (patrz: Ski Classic, wyżej). W tym roku termin biegu pokryły się z mistrzostwami świata w Val di Fiemme, ale wielu czołowych długodystansowców brało udział w tym biegu. Rok temu biegł Peter Northug. NIE WYGRAŁ.
Zorientowałam się, że wygrywają ci, których profesjonalna kariera ma się ku końcowi, a którzy całe życie trenowali biegi i teraz zbieraj,ą najlepsze żniwo. Biegi długodystansowe są bardziej miłosierne dla wieku sportowca, ponoć wręcz nie ma granicy... patrz na maratończyjków. Ci szwedzcy i norwescy tuzowie nart dalej są zrzeszeni w klubach, ale jest to chyba już tylko hobby. Za rok może zobaczymy tu Bjorgen, a za kolejny - Kowalczyk...
***
Tymczasem w Polsce biegli dzisiaj Piastowie, po raz trzydziesty siódmy. Ciekawe jak poszło Renacie i Elwinowi. Zaraz poszperam.
*źródło: wikipedia
Hej Ola,
OdpowiedzUsuńNo pobieglismy:-) Elwin pobil swoj czas z zeszlego roku. A ja pobilam jego czas (ten z roku ubieglego):-) Byl dluuuugi podjazd... dla mnie ciezki, ale i tak bylo super!
Pozdrowienia, Renata
Gdzie Cię wcięło? czekam na nowy wpis! ;)
OdpowiedzUsuń