9 września 2014

Subiektywnie o szwedzkich wyborach

Subiektywnie, bo nie mam czasu na wczytywanie się w ulotki wyborcze i dokładne śledzenie debat.

14 września wybory do parlamentu i lokalnych władz. Tacy jak ja głosują tylko na władze gminy (niby moge wystąpić o obywatelstwo, ale waham się... jakieś takie naciągane mi się to wydaje w moim przypadku...). Choć z drugiej strony - tacy jak ja nie mają na kogo głosować.

Nie ma tu partii, której program nawet w połowie pokrywałby się z moimi przekonaniami.

Po pierwsze, żadna z partii nie chroni życia ani rodziny. Ten świat tutaj jest tak zmanipulowany, że przeważająca większość uważa małżeństwa i adopcję homo za naturalne, a aborcję za jeden ze środkó antykoncepcyjnych. Szwecja to jeden z dwóch kraków w UE, gdzie lekarz czy położna nie mają prawa do stosowania klauzuli sumienia (od kilku lat toczy się sprawa jednej z położnych, która odmówiła udziału w aborcjach i z tego powodu odmówiono jej przedłużenia zatrudnienia, wcześniej obiecanego). W zasadzie powiedzenie "wśród ludzi", że jest się przeciwnym temu oznacza społeczny ostracyzm. Patrzenie na Ciebie jak na fanatyka ISIS. Jak na niebezpiecznego dziwaka, zagrażającego demokracji.
W Polsce też tak próbują kształtować społeczne sympatie, takie "ośrodki" jak wybiórcza czy krytyka polityczna, ale tutaj już się to udało.

Po drugie, wszelkie te programy sprawiają się opierać na demagogii. Żadnych rzetetnych analiz, żadnych przykłądów rozwiązań z innych krajów.
Taki przykład - edukacja. Ostatnie wyniki egzaminów PISA pokazały, że poziom szwedzkiej edukacji jest katastrofalny (niektórym nie trzeba do tego takich wyników, żeby to zobaczyć, widać to po stopniu ogłupienia społeczeństwa propagandowymi hasełkami... określenie "stado baranów" niestety idealnie pasuje do wielu zachowań Szwedów, jak kompletny brak krytycyzmu wobec wmawianych im "jedynych możliwych" rozwiązań... każdy myślący samodzielnie jest widziany jako geniusz albo szaleniec...). Od miesięcy trwały rozmowy jak to poprawić, jednym z proponowanych rozwiązań jest - uwaga - wprowadznie ocen w czwartej klasie! Szwedzka szkoła, bowiem, używa ocen dopiero od siódmej (bodajże), czyli od poziomu polskiego gimnazjum dopiero. Wcześnieju oceny sa opisowe, na zasadzie "syn pięknie liczy do 15" - ale nikt nie śmie go "oblać" tylko dlatego, ze wskazania mówią, że powinien umieć do 100. NIe ma ocen to nie ma. każdy zdaje.

Dwa dni słuchałąm rozmów o ocenach. Jak to zacznie segregację dzieci na zdolne i niezdolne, jak to je zestresuje, jak to jest sprzeczne ze szwedzką kulturą, że w szkole każdy ma się dobrze czuć... No słucha się tego i człowiek nie wierzy własnym uszom.

Czy ci ludzie naprawdę nie chcą poprawić poziomu edukacji??? Oczywiście w całych tych dyskusjach nei padają żadne fakty, nie ma porównania z krajami, gdzie egzaminy PISA wypadły tak świetnie... po co, lepiej polać wodę i pojechac po emocjach. Przecież rzesze imigrantów nie chcą, żeby im było trudniej, zagłosują na tych, którzy im ułatwiają życie...

Dalej, imigracja. Za przeproszeneim "rzygam" sloganami typu "lepsza Szwecja dla wszystkich". No nie da się DLA WSZYSTKICH. Z próżnego i Salomon nie naleje. Żeby ci, którzy nie mają nic dostali coś, trzeba komuś innemu zabrać. No 2+2 musi równać się 4 nawet w Szwecji...

Nie mówię, że mam jakieś gotowe pomysły na rozwiązanie problemu 90000 azylantów, prognozowanych na ten rok. Czuję, ze ludziom uciekającym przed zagrożeniem życia trzeba pomóc. Ale prawda jest taka, że żaden polityk nie ma prawdziwej recepty na to. jedyna przekalkulowana to ta ze strony narodowców (Sverigedemokraterna - SD), któa jest prosta - ograniczyć imigrację, a nawet zacząć wywalać. Ale jak i kogo? Nie ma szczegółów, choć przyznam, że czytając doniesienia angielskiej czy niemieckiej pracy o szariackiej policji na ulicach miast zaczynam sympatryzować z SD. tyle, ze nie mam pewności czy nie wywaliliby MNIE...

Problem braku pracy. Hasełka "każdy młody musi mieć pracę" przypominają mi czasy socjalizmu... nie ważne czy ta praca jest potrzebna, czy wydajna, ważne, ze ktoś myśli, ze ma "prawo do pracy". Tyle, że jakoś nie dociera do nikogo, że prawo do pracy nie znaczy, że dany zakład ma obowiązek zatrudnić konkretnego człowieka, że tego nie wolno utożsamiać. Populistyczne hasełko brzmi pięknie, młodzi (co to ledwo zdali egzamin PISA, przypominam) polecą na partię, która to obiecuje. I nie przyjdzie im do głowy, że w obietnicach tej partii jest sprzeczność... dodatkowe obciążenia podatkowe, żeby przyjąć imigrantów, zawsze powodują obciążenia pracodawców, a to zawsze oznacza spadek zatrudnienia...

I tak w sumie wygląda cała "debata". Ewidentnie skerowana do tych, co to nie bardzo potrafią myśleć samodzielnie, bez faktów, bez analiz. Ale za to kulturalnei i żadnych bijatyk w studio. Tak po szwedzku. Żeby nikt się nie obraził i nie poczuł źle.

A nas czeka kolejne kilka lat rządów takich "fachowców"... :/ Tusk przy nich to super specjalista, zapewniam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...