Tu i ówdzie podejrzałam, pociągnęłam za język... koleżanka podesłała ciekawy link, jak zadbać o dobre tło, no i wsiąkłam. Teraz myślę bokehem.
Oczywiście jest to możliwe tylko przy aparacie, gdzie można manualnie ustawić głębię ostrości i czas naświetlania. Bokeh nie powinien być zbyt rozmyty, a najciekawsze efekty osiąga się przez aranżacje tła z obiektem fotografii. Ale właśnie po to mam taki aparat by robić takie zdjęcia, a nie tylko ćwiczyć mięśnie przy noszeniu go ;) Dobra kompozycja tła i obiektu, jak na tym zdjęciu, na przykład, to prawdziwy majstersztyk:
Wyjęłam zatem aparat, poustawiałam wszystko na M i zaczęłam testować. Jak to zrobić, żeby te światełka rozjechały się w takie piękne kule światła.
Dodam, że mój aparat dopiero poznaję, to nowy nabytek z tego roku a nie mam instrukcji (przysłali tylko pdf i muszę czytać na ekranie).
W końcu coś wyszło:
Potem próbowałam aranżować z pierwszym planem, ale bokeh już nie taki piękny. Według wskazówek powinnam jeszcze obniżyć ogniskową (tu: f5.6 i nie dało rady mniej). Może do takich efektów jak na tym obrazku powyżej trzeba po prostu lepszy obiektyw...? a może jakiś filtr?
W każdym razie, teraz, w tym światecznym czasie, światełek pełno. Będę trenować bokeh, bakcyl połknięty :)
Jeśli Kubuś pozwoli, oczywiście...
No proszę! A ja nie wiedziałam, że ten efekt ma tak egzotyczną nazwę:-)
OdpowiedzUsuńMagda
ja też nie wiedziałam!
Usuńa teraz nagle widzę to słowo w każdej recenzji obiektywu, aparatu czy fotografii...
bo muszę kupić nowy obiektyw, zdarzył się... hmmm... wypadek i obecny skończył połamany :/