12 czerwca 2015

Pułapka dla kobiet?

Natknęłam się niedawno na artykuł mrożacy krew w matczynych żyłach. "O polityce rodzinnej, która wpędza dzieci w choroby psychiczne". I było to o szwedzkiej polityce...

Taki artykuł w publicznej prasie? Zaszokował mnie. Postanowiłam podzielić się nim z Wami, może czytelnikom sie przyda - poniżej tłumaczenie z moimi dopiskami, gdzie trzeba... Mi na pewno dał do myślenia. A jeszcze bardziej fakt, ze takie rzeczy pojawiają się w poczytnych dziennikach.

***

Pierwszy raz w historii człowieka niemal całe doświadczenie dotyczące rozwoju dziecka zostało wywalone na śmietnik historii. Wiele dzieci dzisiaj czuje się naprawdę źle i sytuacja nieustannie się pogarsza. Ale w dzisiejszej demokratycznej Szwecji nie wolno nam stawiać pytań o to, czy istnieje związek między wzrostem chorób u dzieci i współczesnym modelem wychowania, piszą Annica Dahlström i Christian Sörlie Ekström.*

Odrzućmy na chwilę nasz własny interes i pomyślmy: co jest dobre dla dziecka? Innymi słowy skonfrontujmy postawy- czy przy wychowaniu dzieci kierujemy się ich potrzebami czy też raczej interesem dorosłych?

W grupie młodych kobiet ilość samobójstw, prób samobójczych, przypadków depresji i zażywania środków psychotropowych wzrosła o 400% w ostatnich 10 latach (być może ma to związek z tym, że od wszystkich dzieci oczekuje się, że będą zachowywały się jak chłopcy?). Ten trend w grupie młodych mężczyzn jest taki sam, choć w nieco mniej dramatycznym stopniu. A im młodsze dzieci tym krzywa jest bardziej stroma - dorastające dzieci mają się coraz gorzej i zastanawiamy się dlaczego. 
Patrzymy właśnie na pierwsze szwedzkie pokolenie, które poszło do przedszkola w wieku 1 roku i pierwsze sześć lat rozwoju świadomości spędziło z personelem przedszkolnym. Dodatkowo żyło w spoeczeństwie postrzegającym kobiety i mężczyzny jako identycznych, gdzie każda z płci ma identyczne predyspozycje do zajmowania się dziećmi, niezależnie od własnych preferencji. Po raz pierwszy możemy obserwować skutki tego szwedzkiego eksperymentu.
Związek pomiędzy pracą obojga rodziców a zdrowiem psychicznym młodzieży
Tydzień pracy jest dzisiaj dłuższy o około 8 godzin od tego w roku 1980. To oznacza skrócenie czasu spędzanego z dzieckiem o około 1,5 godziny dziennie. Jeśli policzymy, że w 1980 w przypadku małych dzieci było to około 3-4 "świadomych" godzin dziennie (nie liczymy czasu drzemki czy nocnego odpoczynku - dopisek mój) to taka zmiana oznacza redukcję tego czasu o 40-50% w tej grupie wiekowej!
Żałosny płacz
Powiązanie między tymi zjawiskami jest dzisiaj dobre rozpoznane. Naukowo udowodniono, że dziecko potrzebuje bliskości matki podczas pierwszego roku życia. Ojciec jest także potrzebny, ale w pierwszych 2-3 lata życia to matka jest najważniejsza. Dziecko zostawiane w przedszkolu (żłobku), które płacze bez końca, czuje się porzucone. Dopiero w wieku 4-5 lat człowiek zaczyna mieć poczucie czasu. Gdy zostawiamy nasze jednoroczne dziecko nie ma ono żadnej możliwości ocenić czy rodzic kiedykolwiek wróci po nie. Wiek 12 miesięcy to najwrażliwszy okres z perspektywy więzi i właśnie wtedy w Szwecji nasze dzieci idą do przedszkola. Zranienia tego procesu budowania więzi są często nie do naprawienia i skutkują bólem, niepokojem i depresją. Dokładnie tym, na co dzisiaj choruje nasza młodzież.
Mężczyźni i kobiety mają różne mózgi
Innym czynnikiem w tym procesie jest fakt, że od mężczyźn i kobiet oczekuje się tego samego. To skutek przyjęcia politycznej, niczym nie popartej tezy, że mężczyźni i kobiety zą doskonale wymienni w zakresie cech charakteru i predyspozycji do zajmowania się małymi dziećmi. Tezy, że podział czasu w stosunku 50-50 pomiędzy kobietę i mężczyznę będzie najlepszym, co może spotkać dziecko (taki wymiar godzin opieki jest przydzielany przez szwedzki ZUS na "prawnych opiekunów" dziecka - dopisek mój) oznacza, że mężczyzna i kobieta są identyczni pod tym względem.
Ale nie są! Różnice w budowie mózgu pomiędzy przeciętną kobietą i przeciętnnym mężczyzną są ogromne. Oczywiście w każdej populacji znajdą się osoby z odchyleniami, takie jak mężczyźni z kobiecymi właściwościami mózgu i vice versa, ale statystycznie widać, że różnice są znaczące. Ta niejednakowość rozwinęła się w procecie ewolucji i różnice widać już w życiu płodowym. Mit głoszący, że rodzimy się "neutralni" i że to społeczeństwo narzuca nam stereotypowe męskie i kobiece tożsamości to najbardziej odrażające kłamstwo dzisiejszych czasów!
Kara finansowa
Tu w Szwecji bardzo drogo wychodzi kochać swoje dzieci. By zmusić nas do wyżej opisanego politycznego modelu państwo używa instrumentów ekonomicznych. Rodzina, która upiera się by wychowywać swoje dzieci w domu przez pierwsze 3 lata ich życia, gdzie mama zostaje z nimi ppierwsze 1,5, zostaje ukarana kwotą około 400 000 koron (ca 180 000 PLN), według naszych wyliczeń:
- pełny zasiłek macierzyński jest wypłacany przez pierwsze 13 miesięcy i jest częściowo związany z płcią opiekuna; bonus "równościowy" premiuje rodziny, które dzielą opiekę 50/50 czyli powrót mamy do pracy po 6 miesiącach; jeśli mama zostaje z dzieckiem całe 13 miesięcy rodzina traci 68 000 koron na każde dziecko,
-  zasiłek opiekuńczy jest wypłacany przez pierwsze 2 lata tym, którzy nie zdecydują się na żłobek - w wysokości ok 3000 koron na dziecko miesięcznie; miejsce w żłobku kosztuje gminę okoko 14500 koron, netto - kwota, której wysokość pozwoliłaby rodzinie na życie, a która nie obciążyłaby gminy żadnym dodatkowym kosztem. Ale zasiłek to suma symboliczna, którą gmina wypłaca dobrowolnie (nie każda gmina się na to decyduje - dopisek mój). W przypadku wypłacania tego zasiłku, 11500 koron różnicy wędruje do kieszeni organu państwa. To są pieniądze należne temu dziecku. Gdy skończy ono 3 lata i dalej nie chodzi do przedszkola całość zostaje w kieszeni urzędników.
- Indywidualne opodatkowanie zostało wprowadzone by nie można było żyć z jednej pensji (w Szwecji nie ma wspólnego opodatkowania małżonków - dopisek mój). Rodziny z jednym źródłem dochodu i prawem do zasiłku macierzyńskiego tracą w ten sposób około 26 000 koron.
Jedna pensja w wysokości ok. 20 000 koron brutto, po opłaceniu podatków i zasiłków emerytalnych, powinna dawać wolność wyboru by drugi rodzic był z dzieckiem i tym samym zakończyć dyskusję o tym, że najważniejszy kobiecy zawód świata jest "pułapką kobiet".
Innymi słowy fundament szwedzkiego modelu rodziny eroduje a politycy działają przeciwko naszym wrodzonym predyspozycjom i wbrew korzyściom dzieci. Wszystko jest efektem działania jedynie z materialnej perspektywy dorosłych oraz gospodarczych potrzeb państwa. Samo państwo ma natomiast wysokie i ciągle rosnące koszty opieki zdrowotnej osób z problemami psychicznymi, natomiast nie przyjmuje do wiadomości przyczyn tego stanu, z jakichś krótkowzrocznych i makroekonomicznych powodów. Dzieci i mlodzież są wykorzystywane jako ekonomiczne paliwo a polityczny cynizm jest nie do ogarnięcia. To dzieci są ceną rozwoju i ponoszą konsekwencje szwedzkiego eksperymentu. 
*Annica Dahlström - lekarz, neurobiolog, profesor na Uniwersytecie w Goteborgu, pisarz i wykładowca
Christian Sörlie Ekström - magister z dziedziny ekonomii przemysłowej, pisarz, działacz społeczny

***

Bardzo mnie cieszą takie artykuły w szwedzkiej prasie. W kraju unikania konfliktów i konfrontacji to wielka rzecz. 

Pozostaje pytanie, oczywiście, czy zostaną wyciągnięte jakiekolwiek wnioski, skoro polityczny cynizm opanował całą Europę a tęczowa flaga powiewa dumnie nad szwedzkim kościołem narodowym. Normalna logika nakazuje tak odwrócić ten model, by matkom bardziej "opłacało" się być w domu z dziećmi niż wykopywać je do instytucji, by zapewnić aby jak najwięcej dzieci miało oboje rodziców (a temu sprzyja promowanie małżeństwa zamiast "wolnych związków" czy małżeństw gejowskich), i to obojga płci. I by to biologiczni rodzice zawsze byli opiekunami, gdy to tylko jest możliwe fizycznie (zamiast tego na potęgę odbiera się dzieci, za bzdurę, i umieszcza je w placówkach zastępczych). 

Szwecja celuje w idiotycznych wnioskach, jednakże. W tym wypadku nie zdziwiłabym się gdyby "naukowcy" wypowiadali się w klimacie, że trzeba zwiększyć nakłady na kształcenie psychiatrów. Albo by każda szkoła obowiązkowo zatrudniała psychiatrę, by ten jak najwcześniej wyłapywał "chorych". A niedługo może by umożliwić tym z depresją eutanazję...

Nie żartuję, tego typu rozwiązania od dupy strony (dosadnie mówiąc) są tu właśnie proponowane. Niedawno czytałam o długofalowym badaniu osób, które zmieniły operacyjnie i formalnie płeć, i które to badanie wykazało, że te osoby mają większe problemy z samookreśleniem się i własną tożsamością niż grupa porównawca (osoby nie zmieniające płci). Wniosek nie był, bynajmniej, logiczny w rozumieniu arystotelesowym. Naukowcy podsumowali badanie propozycją, by osoby po operacjach otoczyć jeszcze większą opieką psychiatryczną, bo sama operacja - jak widać - nie wystarcza jako terapia transseksualismu... no einsteini dosłownie!
(źródło po angielsku: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21364939)

A zwiększona ilość depresji wśród pracujących kobiet tłumaczona jest ciągle zbyt seksistowskim podejściem pracodawcy i brakiem wspierania awansu, zamiast zastanowić się chwilę i pomyśleć dlaczego kobieta musi za wszelką cenę udowadniać sobie i innym, że jest jakąś nieudaną kopią mężczyzny? Wniosek szwedzkich pomysłowych dobromirów: parytety płci!

Cóż, żyjemy w jakimś matriksie politycznej poprawności, już chyba nic mnie nie zdziwi. Ale wszystkie jaskółeczki, takie jak ten artykuł, bardzo cieszą!

Patrz, mamo, to ja i Bafi! A w ręce trzmam kość dla niego!

17 komentarzy:

  1. Zacznę komentarz od końca, bo kwestia depresji mnie interesuje zawodowo.
    Dlaczego rośnie liczba depresji? A może rośnie świadomość i wykrywalność? Moim zdaniem te dwie przyczyny mają znaczenie. Seksizm na pewno może powodować podobne problemy (sama się użerałam z seksistowkim bucem) ale to oczywiście jedna z przyczyn. Znam dziewczyny czy kobiety najszczęśliwsze jak mogą być w domu przy dziecku/dzieciach i idące do pracy z powodów ekonomicznych. To dla nich wielki stres i nie ma bata by to nie wpływało na dziecko. Uważam karania finansowe matek co chcą być dłużej przy dzieciach za skandal. Sama bym oszalała będąc w domu i bez kontaktu z pracą ale to ja i wiem, że inne dziewczyny inaczej reagują. Ja bym wylądowała w psychiatryku musząc spędzać czas wyłącznie na słuchaniu dziecięcego gaworzenia czy powiedzonek, ale wiem że większość kobiet ma inaczej.

    Mężczyźni i kobiety są różni. Koniec kropka biologia jest tutaj bezwzględna. To kobiety, na szczęście lub nieszczęście, zachodzą w ciąże, rodzą dzieci, są słabsze fizycznie. Obie płcie winny być równe wobec PRAWA ale równość wobec prawa nie może wykluczać naturalnych różnic. Najbardziej kobiecą cechą mojego mózgu jest brak orientacji przestrzennej, ale obserwując znajomych widzę różnicę. Dziewczyny reaguja na obecność dziecka, uśmiechają się. Ja nie, tak samo nie widzę reakcji u panów. Tego nie można ignorować czy udawać, że nie ma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Erinti! dzięki za wizytę i ślad w komentarzach :)

      masz rację w kwestii metodologii badań - ja też się nad tym zastanawiam, bo powodów depresji jest przynajmniej kilka
      artykuł nie jest jest jednak pracą naukową tylko artykułem, z chęcią pokopię i poszukam źródeł

      Ale bardzo się cieszę, że ktoś zauważa anty-rodzinną politykę w tym kraju

      Fakt, w Polsce też macierzyński trwa rok a potem do roboty, ale różnica polega na tym, że ten kraj stać na inne rozwiązania! no i to premiowanie "tacierzyństwa"

      w praktyce ojciec może niemal wszystkie "swoje" dni oddać matce dziecka (z wyjątkiem 60 dni, które może tylk on wykorzystać), i tak właśnie my zrobiliśmy... i wszyscy tak robią
      ale jak rozumiem z artykułu utraciliśmy "bonus równościowy" (chlip chlip)

      przy pierwszym dziecku byliśmy w domu rok, potem poszedł do instytucji - na pół etatu jednak
      I tak długo tego nie zaakceptował

      teraz chcemy wysłać drugiego potwora jak będzie miał 15 miesięcy, czyli od stycznia 2016
      chyba też na pół etatu... jeszcze nie gadałam z szefem

      Ale po tym artykule jestem zdeterminowana wygadać dobre warunki, czyli takie żeby wychodzić z roboty o 13-13:30 i potem pracować z domu

      pozdrawiam!

      Usuń
    2. a jeszcze w temacie depresji - maciej Zaremba, słynny na moim blogu autor ;) też ma swoją teorię na ten temat
      sposób funkcjonowania służby zdrowia, diagnozowania i leczenia, to jakiś ponury żart, żeby nie powiedzieć mroczny kryminał (ponoć sytuacja taka, gdzie po pięciu wizytach pacjent czuje się lepiej i nie potrzebuje więcej terapi jest gorsza dla przychodni niż taka, gdzie po 10 wizytach pacjent się załamuje... w tym pierwszym przypadku mają o wiele mniejszy przychód!)
      a do tego straszny mobbing doświadczany przez pracowników, szczególnie w budżetówce...

      niemniej jednak ufam, że ludzie, którzy napisali ten artykuł zrobili badania i jest on skutkiem tychże
      bo porzucanie małych dzieci w instytucjach nie może być dla nich dobre, nie i już!

      Usuń
    3. Ja nie mam nic przeciw urlopom tacierzyńskim, o ile nie oznacza to wypychania na siłę kobiet do pracy a dzieci do żłobka. Są panowie świetnie opiekujący sie małym dzieckiem, ale zasadniczo lepiej sobie radzą kobiety.

      To co piszesz o polityce "pro rodzinnej" to horror. W III RP pomoc jest żadna, ale nie ma takich kar dla rodziców. Po prostu są zlewani.

      Mobbing jest niszczący a co gorsza ludzie często nie są świadomi. Budżetówka czy uczelnie (w III RP) to świetne miejsce na mobbing bo tam panuje feudalizm i kolesiostwo rozciągnięte do maksimum.

      Usuń
    4. Erinti, to nie są dosłownie KARY, nie przychodzi faktura - ale fakt, że rodzice nie mogą się wspólnie rozliczać, gdzie jeden z nich "siedzi w domu" i nie ma przychodu ale za to zaoszczędza państwu kosztów żłobka i do tego wychowuje zdrowe potomstwo jest tak widziany
      Jak się ma duże dochody to tylko gul skacze, my mamy takie szczęście że z jednej pensji damy radę, ale jak się ma naprawdę te 20000 sek to zgroza... przy drugiej niepracującej osobie wszystko powinno im zostać, a tak to państwo zabierze 30%

      no a ten bonus równościowy to naprawdę nieszczęśliwy pomysł

      nic to, cieszy, że Szwedziki wreszcie zaczynają zauważać, że równość to nie jednakowość!

      Usuń
    5. Domyślam się, że nie ma faktur ale nie rozumiem co za problem z tym wspólnym rozliczaniem. Jeśli ludzie dostrzegają owe bzdury to prawdopodobnie jest szansa na przebudzenie, ale to też może być nadmierny optymizm

      Usuń
  2. Dla mnie Szwecja i Norwegia w polityce rodzinnej jawi się jako kraj opiekuńczy ale tak naprawdę próbujący wychowywać dzieci na przyszłych obywateli wg swojej normy i wg swoich wartości ( pt "wartości uniwersalne"). Wczesna edukacja i "przymus" ( ukryty jak piszesz) ekonomiczny to trochę... terror. Ja to tak odbieram. W Polsce tez tak zaczyna być (sześciolatki do szkoły) tylko jest robiony z większym chaosem i wręcz pod przymusem bynajmniej nie ekonomicznym. Osobiscie uwazam, że posłanie dziecka do przedszkola w wieku 4-5 lat jest najbardziej optymalne dla niego nawet pod względem zdrowotnym - wg mojego pediatry wówczas system immunologiczny dziecka jest najbardziej "przygotowany" do przebywania w innym środowisku. A w Szwecji przedszkole od 1 roku życia...! no nieźle...a czy istnieje w Szwecji coś takiego jak "prywatne opiekunki" ? Można powierzyć dziecko niani i iść do pracy ? Jest to dostepne oficjalnie i dla wszystkich ?

    Ariadna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w moich skromnych progach, Ariadno!

      Oczywiście są prywatne nianie, legalne i nielegalne, sami czasem powierzamy dziecko córce sąsiadki (pozdrawiam jeśli to czyta :) )
      Ale zatrudnienie takiej nani na pełen etat rodzica, czyli tak jak to bywa w Polsce, od 8 do 17, to bardzo wysoki koszt... a legalnie to w ogóle, trzeba liczyć min 100 SEK za godzinę i chyba od tego się jeszcze odprowadza ubezpieczenie
      W skali miesiaca wyjdzie ok 20 000 koron czyli tyle ile wspomniana przykładowa pensja rodzica... a bywają niższe pensje
      Dla porównania, za przedszkol/żłobek, kosztujący państwo 14500 SEK za miejsce, płaci się niecałe 1000 SEK... jakby te 13500 wypłacali rodzicowi, który zajmuje się dzieckiem, wszyscy wyszliby na swoje...

      Acha, istnieje też instytucja "dag-mamy" czyli takiego mini-przedszkola w domu, gdzie pani lub pan nauczyciel ma pod opieką tylko kilkoro dzieci... takie wyjście byłoby idealne, moim zdaniem, ale nie jest łatwo taką placówkę znaleźć
      Nie do końca wiem jak się szuka, powiem szczerze, ale dobrze, ze sobie teraz przypomniałam o tym i poszukam trochę

      oczyweiście nie ma przymusu dawania do żłobka, ludzie, którzy mają wysokie pensje wybierają często zostanie w domu przez pierwsze 3 lata życia dziecka

      Muszę przyznać też, że w naszym przypadku zadecydowało to, że jesteśmy oboje imigrantami i przedszkole było jedynym "poważnym" kontaktem dziecka z językiem szwedzkim... to dodatkowa komplikacja, aczkolwiek idzie to rozwiązać inaczej

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. mnie brakuje do obrazu tego puzzla kawałka "struktura zatrudnienia ze względu na płeć"... bo pomyślałem sobie tak, że skoro państwo tak usilnie dąży do swoiście rozumianego "zrównania" płci, to powinno być konsekwentne i wymusić na przedsiębiorcach /prawnie, fiskalnie/ parytet zatrudnienia w proporcjach fifty-fifty... to się przekłada bowiem na zrównanie czasu przebywania z dzieckiem ojca i matki...
    ale zaraz, zaraz... przecież docelowo dziecko wcale nie musi z rodzicami przebywać...
    stop...
    zaczynam się gubić w tym puzzlu :)...
    ...
    natomiast odkrycie, że po operacji "zmiany płci" człowiek potrzebuje większej opieki psychiatrycznej to rzeczywiście odkrycie epokowe... toć przecież małe dzieci już wiedzą, że po każdym zabiegu /nie wspomnę o operacji/ człowiek potrzebuje chwili spokoju lub np. pogadania z nim, a to już są zabiegi natury psychologicznej /czyli takiej "psychiatrycznej - lite"/...
    /kwestię nazewniczą mylącego skrótu "zmiana płci" już pominę/...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pkanalio - nie kracz

      szwedzka policja zaliczyła ostatnio skandal: okazało się, że - na fali równościowej właśnie - nie przyjmowała do szkoły policyjnej tych, co najlepiej zdali tylko według parytetów
      Szwedzcy biali chłopcy byli odsyłani z kwitkiem, parytet kobiet i imigrantów trzeba było wyrobić :/
      teraz trwają procesy i odwołania
      (nie pamiętam gdzie to czytałam pierwszy raz, ale po szwedzku gdzieś... tu angielskie linki:
      http://www.thelocal.se/20110729/35246
      http://www.europeanguardian.com/78-uncategorised/europe/302-swedish-police-admit-having-discriminated-against-swedish-men )

      ten puzzel nas wszystkich zgibi, sami Szwedzi się w nim dawno zgubili!!

      pozdrawiam

      Usuń
    2. a w temacie operacji zmian płci... to nie był główny temat posta, ale nawinął się niejako przypadkiem
      dla porównania, inni naukowcy, pionierzy takowych operacji, stwierdziwszy, że mutacje genitaliów nie pomagają w żaden sposób w leczeniu osób z problemami z identyfikacją swojej płciowości, zaprzestali takowych w ogóle...
      i to jest jedyny logiczny krok w tym temacie

      "They pointed out that a pioneer in such treatment, Dr. Paul McHugh, distinguished professor of psychiatry at Johns Hopkins University School of Medicine and psychiatrist-in-chief at Johns Hopkins Hospital, stopped the procedures because he found that patients were no better adjusted or satisfied after receiving such treatment.
      McHugh wrote in 2004 that “Hopkins was fundamentally cooperating with a mental illness” by catering to the desires of people who wanted surgery to change their biological sex.

      “We psychiatrists, I thought, would do better to concentrate on trying to fix their minds and not their genitalia,” he stated, adding that “to provide a surgical alteration to the body of these unfortunate people was to collaborate with a mental disorder rather than to treat it.”

      przy okazji polecam wczytać się w opinię psychiatry o problemach osób "trans"
      https://www.lifesitenews.com/news/psychiatry-expert-scientifically-there-is-no-such-thing-as-transgender

      pozdrawiam

      Usuń
    3. @Ola...
      zacznijmy od tego, że zgadzam się jak najbardziej z tym co napisałaś w tekście, czyli z istnieniem tzw. "płci mózgu" /zdeterminowanej genetycznie/... co prawda nie zawsze jest jasne, na ile dana cecha jest tego konsekwencją, a na ile cechą osobniczą, od płci niezależną, ale to już jest inna płaszczyzna rozważań...
      teraz nagle pojawia się u kogoś problem z identyfikacją płciową... może to być związane z anomalią zestawu chromosomów, a może też dotykać osobę ze standardowym zestawem /XX albo XY/... zapewne skomplikowany temat nawet dla fachowców, pytanie więc tylko brzmi, jaką rolę w pomocy takiej osobie może spowodować modyfikacja ciała? /zarówno chirurgiczna, jak wywoływana hormonalnie/... jeżeli pomoże jej się to realizować jako osoba tej "upragnionej" płci, to zasadniczo główny problem z grubsza jest rozwiązany... ale dalej może istnieć cała sterta innych problemów, które taki człowiek ma ze sobą... to zaś może się przenosić na stan niezadowolenia z samej modyfikacji... bo nagły "cud" się nie stał i taki człowiek nadal czuje się ze sobą samym źle... jednak całkowita rezygnacja z owych zabiegów wydaje mi się pewnym pójściem na skróty...
      ...
      a tak w ogóle, już poza tematem, to czytając wcześniej, gdy opisywałaś kiedyś perypetie pewnego trans z kodem ID, zadałem sobie pytanie, po jaką cholerę umieszczać w tym kodzie wzmiankę o płci?... czy kardiologa albo dentystkę obchodzi, jakiej płci pacjentem się zajmuje? /z punktu widzenia czysto administracyjnego/... może obchodzić za to np. ginekologa lub położnika, ale nadal nie ma problemu... załóżmy, że na USG zgłasza się stuprocentowy /fizycznie/ mężczyzna, by zmonitorować stan ewentualnej ciąży... nasz klient - nasz pan... robimy badanie, stwierdzamy brak ciąży z powodu braku macicy, wręczamy gościowy opis i "następna(?) proszę"... to może wyglądać na żart, ale popatrzmy, ile uproszczeń proceduralnych może z tego wyniknąć?...
      to trochę jak w sklepie z damską bielizną... przychodzi koleś metr pięćdziesiąt w kapeluszu i kupuje biustonosz maksymalnego rozmiaru, w którym mógłby nawet zamieszkać... czy jest jakiś powód dlaczego miałby nie dokonać takiego zakupu? :D...
      pozdrawiać :)...

      Usuń
    4. @pkanalia
      przypadek pana w ciąży pisałam gdzieś w jakimś komentarzu, nie w poście chyba, i nawet nie wiem czy na moim blogu (chodziło o kobietę formalnie przepisaną jako "facet" ale nie poddaną sterylizacji - zaszła sobie jeszcze na koniec w ciążę i nie mogła iść na USG ani do położnej na prowadzenie ciąży, bo komputer przyjmował tylko kobiety na takie wizyty - wyjaśniam dla niezorentowanych czytelników)
      to, co proponujesz czyli podejście "nasz klient nasz pan" jest możliwe tylko w kapitalizmie, nie komunizmie
      jak zapłacą 2000 SEK za USG na pewno da się zrobić, ale jak chcą dostać miejsce z tutejszego NFZtu to muszą się liczyć ze schematami tegoż...

      pozdrawiam!

      Usuń
  4. Witaj:)
    Mam tu wywiad z niezyjacym juz Aaronem Russo werbowanym przez Rockefellera. Dalam specjalnie od 4 czesc, bo wlasnie ta czesc , omawia to, co i Ty nam przedstawilas. Unikajac teorii spiskowych ( choc trudno je ominac w tego typu sprawach) to jest jakis grubszy plan, a my po prostu nie wiemy o co chodzi, bo kiedy czlowiek wie o co chodzi to sie broni.
    https://youtu.be/5UTR9TitxAA
    Przyznam, ze ja swira dostawalam siedzac w domu bez pracy...czekalam tylko kiedy Marie bedzie 3 latka i pojdzie do przedszkola. Kocham moje dziecko, ale szczesliwa na garnuszku meza - tak to nazwijmy- nie bylam. Mi praca daje poczucie niezaleznosci:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Aniu!
      Wstrząsający ten wywiad - wielkie dzięki za link!!
      właśnie wróciłam z firmy ze spotkania z szefem i ustalania daty powrotu... :(
      sama do siebie czuję niesmak, chciaż wrócę na razie na pół etatu, a potem na całym będę mogła pra ować częściowo z domu
      uświadomiłam sobie, że moim motorem nie są pieniądze ani kariera - ale poczucie, że jak za długo mnie nie będzie to firma sobie na stałe zorganizuje zastępstwo za mnie i po kolejnych dwóch latach bym nie miała do czego wraca
      Teraz wracam i od razu czeka na mnie upgrade systemu - wstrzymywali się przez niemal rok z tego powodu... a jak miało mnie nie być kolejny to na pewno powierzyli bykomuś tę dziakę na stałe... no i potem jak dzieci dorosną nie miałabym pracy, a o nią teraz w Szwecji bardzo trudno

      a potrzebę niezależności realizuję najwyraźniej jakoś inaczej - mam spokój wewnętrzny w tym względzie

      pozdrawiam!

      Usuń
    2. W Niemczech tez nielatwo o prace, a o dobra prace to zapomnij. I w ogole to holubienie na zachodzie facetow- oni lepiej zarabiaja, ich stanowiska sa lepiej oplacane. Ja bylam zszokowana, bo mi sie zachod wlasnie z kolebka wolnosci kojarzyl, feminizmu etc... One- kobiety- sa wyzwolone obyczajowo, ale pod innymi wzgledami facet gora.
      Moze z tymi roznymi pojeciami niezaleznosci u ludzi to sprawa wychowania. U mnie w domu rodzinnym bylo parcie na taka wlasnie niezaleznosc od faceta. No tak mnie uksztaltowano. Ojciec- mezczyzna , moj pierwszy wzorzec faceta- nie byl dobry w tych sprawach. Pracowity, zarabial, ale nigdy ponad przecietna w tej pomocy nie wyskoczyl. ja mysle, ze byl pod przecietna. Niech sie dzieci usamodzielnia i wypierdzielaja z domu:)) Dlatego tez ja nie licze na to, ze mnie moj facet finansowo ogarnie, a jak ogarnial to mialam wyrzuty sumienia, a dla niego to byla calkiem normalna sprawa. I pamietam taki czas jak bardzo parlam na wyjscie z domu do pracy, a on mi utrudnial. Nie rozumial moj maz o co mi biega. Zamieszalo mu sie w jego pojmowaniu swiata. Facet zarabia na rodzine, a tu ja probuje wpierniczyc sie w jego dzialke. Dlugo nie chial jej oddac, wypuscic z rak. Mi zas daje poczucie bezpieczenstwa cos takiego, ze kiedy mi nie wyjdzie to mamy jeszcze jedno zrodlo utrzymania- moj maz. Kiedy mu cos nie wyjdzie, wtedy nie bedzie czarnej dziury rozpaczy bo ja ciagne. I wiesz co? On to teraz pojal.- trwalo to dobre 5 lat, ale teraz wyluzowal i widzi w tym plusy- nawet dla samego siebie.
      I pamietam tez taki czas jak mi zapowiedzial naburmuszony, ze jak nam nie bedzie szlo z opieka nad dzieckiem to ja musze rezygnowac i prosic o podmiany w robocie, nie on- bo on wiecej zarabia. Ale mnie to wtedy ubodlo, ojejejeje...ale mi kuku zrobil!!!! :)) A teraz:) Zreszta wtedy juz tak bylo- pogadal sobie tylko i pomimo wszystko wszedl w to....on jest osoba , ktora w razie czego przesuwa sobie godziny pracy, zmienia zmiany, kiedy z opieka nad Mala nie wychodzi, bo jest wieloletnim pracownikiem, znaja go dobrze, szybciej sobie cos zalatwi. Teraz to on tez odwiezie Mala do babci do Polski na wakacje (doslownie wpadnie i po odespaniu wypadnie w droge powrotna) i nie dlatego, ze jest lepszym, wytrzymalszym na dlugich trasach kierowca- bo i ja juz takie odleglosci w blyskawicznym tepie potrafie pokonac, poza tym mlodsza jestem, zmeczenie nie daje mi sie aaz tak we znaki ( choc w sumie i tak daje) ... dlatego, ze jest po prostu facetem i bierze ogarniecie tego typu spraw na swoje bary:)

      U nas z tym przedszkolem - ja wysiadalam. od switu do nocy z Mala. Zadnej matki podobnej do mnie w okolicy. Z wozkiem wychodzilam na spacery i szukalam matek na spacerach i kurna jakas tam w oddali raz na jakis czas przemknela, ale ogolnie to posucha. MArie jest jedynym dzieckiem na ulicy, na ktorej za czasow mojego meza bawilo sie okolo 60 dzieciakow. Kiedy miala 3 latka i poszla do przedszkola , wtedy wprowadzila sie nieopodal mala sasiadeczka. Zyja ze soba obie dziewczynki ( nie wiem czy z koniecznosci,-brak towarzystwa) jak dwie siostry. Malo dzeici w okolicy. Przedszkole w Niemczech nie jest obowiazkowe, ale i tak wszyscy posylaja, zeby dziecko przebywalo w towarzystwie tez i innych dzieci. Poza tym rodzice musza pracowac:)
      Dzieci sa nasza przyszloscia, sa wspaniale, ale nie wychowujemy ich dla siebie...i tak od nas odejda i musimy miec cos w zanadrzu dla siebie samych:)) Ty napisalas wlasnie o pracy. Dzieci sie usamodzielnia i co wtedy?

      Usuń
  5. Wkleję ciekawy link - właśnie trwa w Polsce dyskusja o kampanii Fundacji Mamy i Taty "zdążyłam - nie zdążyłam"
    to ciekawy komentarz:
    http://magazyndywiz.pl/zdazylam-nie-zdazylam/
    a tu powiązana z tym opinia prawna instyrutu Ordo Iuris - odpowiedź na apel ministry ds Równości, która skrytykowała kampanię fundacji:
    http://www.ordoiuris.pl/czy-mozna-dyskryminowac-i-stygmatyzowac-matki-,3622,i.html

    wychodzi na to, że na fali równościowej konkretnie dyskryminuje się kobiety, które decydują się na macierzyństwo, a wszelkie próby odwrócenia trendu i przeciwdziałania napotykają na bezpośrednie reprymendy...

    "Z faktami tymi kontrastuje jednak ciągłe lekceważenie matek wychowujących dzieci i kreowanie względem nich negatywnych stereotypów oraz uprzedzeń. Zarówno w naszym kraju, jak i na forum wielu organizacji międzynarodowych, rozpowszechnione jest przekonanie, że jedynie praca zarobkowa daje kobiecie szczęście i spełnienie. Dlatego od dziesięcioleci propaguje się, wykreowany przez ideologię feministyczną stereotyp, jakoby najważniejszym sposobem poprawy sytuacji kobiet była ich „aktywizacja zawodowa”. Nie tylko bezpodstawnie traktuje się pracę wykonywaną w domu jako formę ukrytego bezrobocia, ale również tworzy się instytucjonalną presję, by kobiety czuły konieczność przedkładania pracy zawodowej nad decyzję o macierzyństwie."

    OdpowiedzUsuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...