14 maja 2016

O brudnych dzieciach


"Wiele mnie jeszcze kosztowało to, że musiałam całować dzieci, znajome przychodziły z dziećmi i prosiły, żebym je brała chociaż na jedna chwilę na rękę i pocałowała. Mieli to za wielką łaskę,a dla mnie była sposobność do ćwiczenia się w cnocie, bo niejedno było dosyć brudne, ale żeby się przełamać i nie okazać wstrętu, to takie brudne dziecko pocałowałam dwa razy."

Zgadnijcie kto to powiedział?

Dzisiaj pewnie byłaby niezła nagonka w mediach gdyby jakaś osoba Kościoła tak się wypowiedziała. I to w stosunku osób, które ją wyraźnie wyszczególniają i doceniają! Bo nie wszystkie przecież, połowa jej zakonu miała ją za histeryczkę i wariatkę.

Chodzi o świętą siostrę Faustynę. 

Czytam od pewnego czasu "Dzienniczek", niesamowita lektura, czasem łzy wyciska. Ale po przeczytaniu tego kawałka zaplułam kartki :)

Nigdy w życiu nie czułam wstrętu do czegokolwiek, co dotyczyło mojego dziecka. Jakie by nie było brudne, jakie zarobaczone (tak, tak, widziałam kiedyś owsiki na żywo), jakie nie zaropiałe (różne dziwne rany przywlekają z placów zabaw), jak by na mnie nie wrzeszczało ze złości, jakie by nie było złośliwe... Czasem jakaś odzywka boli jak cholera, ale to nic.

Pomyślałam sobie w tym momencie, że nasz Bóg Ojciec musi nas właśnie tak kochać. A nawet bardziej. "Nawet gdyby niewiasta zapomniała o dziecku, ta która kocha syna swego łona [oj, kocha!], Ja nie zapomnę o Tobie".

Dopiero jako matka zrozumiałam o co chodzi.

31 komentarzy:

  1. Biedna ta siostra. Mnie by zemdliło. Ale ja w ogóle dzieci nie znoszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... śmiem twierdzić, że zmienisz zdanie jak Twoje przyjdzie na świat

      No a siostra biedna...

      Usuń
  2. Gdybym był takim dzieckiem z Głogowca i przeczytał po latach te wspominki siostry Faustyny, to chyba wolałbym, żeby siostrzyczka "ćwiczyła się w cnocie" na kimś innym;) A może nawet zapytałbym jakież to cnoty ćwiczy się przełamując w s t r ę t do powierzchownie jedynie przecież upapranego dzieciaka. Bez urazy, ale takie wspominki byłyby bardziej na miejscu u jakiejś paniusi z koła dobroczynnego hrabin Bęc-Walskich niż u kogoś, kto sam nieźle od życia dostał w tyłek. I jako dziecko i jako dorosły, więc wstręt kojarzy z czymś raczej innym niż upaskudzony pyszczek dzieciaka niezbyt mądrej mamusi.


    Kłaniam się i pozdrawiam na nowym miejscu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Juggler :)

      Dzieci z Głogowca zapewne są już dawno na łonie Abrahama, razem z Faustyną :) myślę, że to wcale nie było szokujące na tamte czasy, trochę inaczej traktowano dzieci niż dziś, kiedy życie rodziny kręci się wokół nich (oczywiście te, którym pozwoli się urodzić...)

      pozdrawiam :)

      Usuń
    2. E tam;)
      To nie jest szokujące, tylko dziwne. Jak zestawienie fotki panny Kowalskiej z oficjalnym portretem S.Faustyny.
      Przecież zanim wstąpiła do zakonu to była ruda chichotka opiekująca się zawodowo dziećmi Lipszyców.Zasmarkane dzieciaki to była jej codzienność i normalka, a tu nagle jakieś wstręty i ćwiczenia.
      E tam, chyba tak sobie po prostu siostrzyczka chlapnęła i to raczej mamusie doprowadzały ją do nerwicy, a nie te dzieciaki.

      Pozdrawiam;)

      Usuń
    3. Ps.Kiedy się ma dzieci to takie przyjemne słówka jak:ja, mnie, o mnie, dla mnie - jakoś człowiekowi wylatują z głowy;)
      Razem z jakimiś głupotami o wstrętach. I chwała Bogu;)

      Usuń
    4. właśnie, taki egoizm przecież...

      (nie wiedziałam, że tak dobrze znasz życiorys Faustyny! :) )

      Usuń
    5. http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3270,Siostra-Faustyna-Biografia-Swietej

      Te opinie, że nie czytam zupełnie niczego poza internetowymi klasykami - to wstrętne pomówienia lewackich siepaczy:))
      Czytam. W tramwajach, autobusach i pociągach.
      Za kierownica dopiero powoli ogarniam tę symultaniczność,
      ale i tu sukces będzie mój i biada wam, przechodnie;)

      Pozdrawiam;)

      Usuń
    6. Dobra ta książka Czaczkowskiej? Słyszałam dużo pozytywnych opinii

      Usuń
  3. dziecko to dziecko /zwłaszcza własne/, czego tu się brzydzić?...
    jedyny sens tego ćwiczenia widzę jedynie ewentualnie w cierpliwości do tych upierdliwych ludzi, którzy a la longue te dzieci przyprowadzali...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, może Faustyna wymagała od siebie bardzo dużo, a brud autentycznie ja brzydził? kazdy ma swoje fobie...
      poza tym ona była chorowita, może obawiała się jakichś zarazków...

      pozdrawiam!

      Usuń
    2. Hm... ale do obszarpanego, brudnego i umeczonego zebraka, stojacego u bram klasztoru, w ktorym ujrzala Jezusa , wstertu nie poczula? Szkoda, ze w tych dzieciach nie mogla zobaczyc Jezusa (p). Wredena jestem, trudno:))) Szarpaly nia rozmaite stany emocjonalne.

      Usuń
  4. Jakos tak dziwnie. Na pewno moj komentarz sie nie spodoba , bo moze lekko zadrapac swietosc Faustyny. Z drugiej strony, wierze, ze ksciol procesy betayfikacyjne przeprowadza bardzo porzadnie i dosc regorystycznie....zreszta co jakis czas rewiduje sie te wszelakie beatyfikacje i zadrza sie, ze swiety z jakiegos tam okresu zamierzchlego wypada, bo to bylo zbyt pochopnie, jak na "wspolczesne" (o ile kosciol mozna tak okreslic) normy "nadane".
    Poza tym przekaz Faustyny jest mocny, niepodwazalny, choc w sumie nie byl on nowy, bo i wszyscy poprzedzajacy ja Ojcowie Kosciola, Doktorzy Kosciola wysuwali na czolo Milosierdzie Boga jako najwazniejszy jego przymiot. Biorac pod uwage, ze Faustyna nie byla oczytana, z trudem pisala, raczej nie mogla znac dziel Ojcow i Doktorow. Czyli...skad ta jej wiedza? Nadprzyrodzona widocznie....ale tak ogolnie to ja o czyms innym.

    Faustyna byla przebadana psychiatrycznie, ale ciekawe czy byla przebadana pod wzgledem hormonalnym. Wspolczesnie mowi sie, ze stany ktorych doswiadczala mogly byc spowodowane sporymi problemami z tarczyca. Nagle euforia, potem stan Bozego sadu....uczucie wstretu do brudnych dzieci, a potem sielskie doznania zwiazane z obecnoscia Jezusa, a ze byla wierzaca i to mocno, mocno, wiec te odczucia znajdowaly odzwierciedlenie w sprawach wiary. Nie wiem sama, ale wiem jak tarczyca potrafi emocjonalnie rozwalac, wyjatkowo ta nieleczona.

    Dlatego nie chce podwazac jej swietosci, mysle, ze kosciol wspoczesnie tez tego typu informacjami o stanie czlwoieka przy hormanalnych zaburzeniach dysponuje.

    Przekaz Faustyny jest wielki, ale ja te opisy jak sie czula co doznawala zaczelam w pewnym momencie pomijac. Jezeli oddala sie za grzesznikow to i doswiadczyc brudu emocjonalno-uczuciowego tego swiata tez musiala i to w wymairze powiekszonym niz zwykly smiertelnik niesc musi i sam sie nim staje:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Aniu :)
      nie wiem czy coś może zadrapać świętość Faustyny, w sumie wszyscy święci byli ludźmi, mieli swoje wady i choroby
      Możesz mieć rację w swoich spekulacjach, nie będę tego jednak ciągnąć, bo nie mam pojęcia o tarczycy. Jedno jest pewne - ona nie szła w tym sama. Miała kierowników duchowych i przełożonych, jej objawienia wielokrotnie zostały poddane weryfikajci przez innych. Dlatego wierzę, że jej doswiadczenia to nie była samowola ani rojenia chorej osoby, ale prawdziwy przekaz. Na te wybujałe opisy emocji tez jednak biorę poprawkę. Każdy ma swój sposób rozumienia świata, dla niego tylko właściwy.

      (podobne spekulacje o Mahomecie - i jego epilepsji - lepiej jednak zachowaj dla siebie... zwłaszcza wobec nowych niemieckich sasiadów)

      Jednakże dużo mi do myślenia daja jej ćwiczenia sie w cnocie. Brzmi archaicznie, niemodnie, jak z czasów mojej dziecięcej katechezy. Kościół odszedł od przypominania o cierpieniu i jego wartości, teraz panuje moda na miłosierdzie (fałszywie pojmowane, nawet pisałam już o tym). Ale ja to na nowo odkrywam.

      Na przykład, siedzę sobie i próbuję czytać. Okazuje się, że trzeba umyć zasyfiałego Kubusia, kupa wypłynęła uszami. Do tej pory zdarzało mi się sapnąć z niezadowolenia i iśc do tego zadania ze złością, że czemu mąż nie może, na przykład. Ale od pewnego czasu zaczynam sobie uświadamiać, że po pierwsze, moje dziecko liczy na mnie, jak moge się na to złościć, po drugie - pomatkowanie mu jest ważniejsze niż osobista przyjemność (a w ogóle to mam niebywałe szczeście być matką!), po trzecie - jak pierwsze dwie refleksje przychodzą mi z trudem z powodu zmęczenia czy innych czynników - myślę sobie o ludziach, którzy cierpieli znacznie bardziej i pozwala mi to przezwyciężyć moje ograniczenie. No a wreszcie myślę sobie "memento mori", że w niebie nie będzie mi zapamiętana ta książka tylko uczynek miłosierdzia względem dziecka.

      Taki przykład, ogólny, nie dotyczy akurat kupy ale wołania o kanapkę (gdy właśnie siadłam), o pobawienie się, o usypianie... O dystans do codzienności i mnie samej, której czytanie "Dzienniczka" dobrze uczy.
      Oczywiście staram się, żeby dziecko mną nie pomiatało, nie jestem jego służącą... jeśli to fanaberia to nie spełniam

      Usuń
    2. Chociaz w sumie, powinno byc inaczej.... wstret, odraza jako stany niemile dla naszego wnetrza, sa emocjami neutralna, nie jest to nic zlego- doswiadczac czegos podobnego. Nie jest sie z tego powodu zlym czlowiekiem etc...tylko sposob w jaki sobie z tymi emocjami radzimy mozna okresilc jako zly lub dobry. Jezeli odpychamy, pokazujemy , ze ten czlek jest dla nas nie do przyjecia , wtedy obnizamy czyjas wartosc, zle czynimy, jezeli pomimo wstretu zachowujemy sie inaczej- czynimy dobrze. Faustyna za doznane emocje winic sie nie moze, choc moglaby bardziej popracowac nad soba w sferze mysli, wtedy i nad emocjami by zapanowala, nie pojawialyby sie niefajne meczace odczucia gdyby mysli miala ogarniete. Bo w myslach lezy sztab zawiadujacy naszymi emocjami i uczuciami. Czyli faktycznie miala co w sobie cwiczyc i udoskonalac.
      Choc wyznacznikiem swietosci w KOSCIELE nie jest to, jak poukladanym jest sie czlowiekiem wewnetrznie, ale milosc do Chrystusa.´I Faustyna ja miala i to ja przemienialo...pokazywalo co jeszcze powinna w sobie zmienic, nad czym pracowac...

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Powyzszy komentarz napisalam zanim pokazal sie Twoj.

      darujmy sobie uszczypliwosci. Pisze co wiem. Wiedza wyzwala, wiara napelnia ekstaza- bardzo czesto wybieramy ekstaze, bo to haj emocjonalny, a my takiej nagrody potrzebujemy. Dazymy do wyzwolenia od zla, w ktorym mieszcza sie tez niefajne emocje ( dostaja od reki etykiete "zlo", "szatan", "kusiciel")


      ) Nie podwazam takich glow koscielnych, ktore biora w procesach beatyfikacyjnych udzial. Gdzie bym smiala. Autorytetow w kosciele sie przeciez nie rusza, nie podwaza- szkoda, ze tak wielu wewnatrzinstytucji krytykuje obecnego papieza. Poza tym do mnie nie przemawia sam autorytet w kosciele, ale czas, ktory kosciol se daje aby cos uznac za swietosc. Proba cierpliwosci dla nich i dla nas. Czas spopiela wszelkie zachwyty, uniesienia, przeczekuje emocje- bo wiara przeciez na nich mocno bazuje. To mnie przekonuje bardziej , niz wypowiedzi autorytetow. Jezeli cos ma w sobie to COS to przetrwa, mowiac jezykiem kosciola.

      Natomiast mnie wlasnie razu ktoregos moj kierownik duchowy zachecil do prezczytania Faustyny, ze moze odnalazlabym w niej cos dla siebie, a wichrzylo sie wtedy we mnie emocjonalnie dosc tego ( tarczyca). Wzielam, przeczytalam i sie umeczylam, bo dwie emocjonalne wtedy na siebie trafily. Unikam wiec takiego przekazu u swietych, tewgo natloku przezyc uczuciowo jakis tam. I tego wlasnie na tamten czas unikac powinnam- no ale kwirownik chcial dobrze. Kierownicy z reguly zawsze porwadza wlasciwa sciezka:)

      A o diagnozach z hormonalmi i wplywem ich na nasz system nerowowy, emocje dowiedzialam sie niedawno i przypadkiem. Ot tam slowko wymienione z lekarzem. Przypadkiem tez natknelam sie na takowa opinie o Faustynie. To sa oczywiscie spekulacje, ale faktem jest, ze w tamtych czasach na hormony jej nie przebadali:))

      Usuń
    5. słusznie zauważyłaś w poprzednim komentarzu, że w procesie beatyfikacyjnym chodzi o heroiczność cnót, a nie o ustanie czy dany człowiek nie był zanadto śmiertelnikiem

      A co do procesu beatyfikacyjnego to też masz rację w dużej mierze - to nie tyle mądre głowy o tym decydują, co pewne obiektywne wyznaczniki. Fakt istnienia kultu osoby świętego, potwierdzone "cudowne" interwencje u Boga itede
      natomiast w ogóle nie obawiam się pomyłek w tym procesie, bo Kościół ma przecież wymiar ludzki

      pozdrawiam!

      Usuń
    6. @A.P...
      mam pytanie z pozycji neutralnego religioznawcy /a raczej badacza, niż znawcy/ hobbysty...
      kult świętych postrzegam jako odmianę henoteizmu, ale mam wątpliwości, jak to jest, gdy Kościół Rz-kat. wyda ostateczny werdykt /Roma locuta, causa finita/ w stylu: "nie, ta osoba nie nadaje się na świętego, nie spełnia warunków, etc"... jak to funkcjonuje dalej?... w końcu w miejscu lokalnego kultu funkcjonuje jakiś ksiądz, taki "kierownik", który ma wpływ na to, kogo mają czcić jego podopieczni... czyż nie jest tak, że taki werdykt stawia go w nieco głupawej sytuacji?...
      a może inaczej...
      czy w ogóle miały miejsce takie werdykty?... bo może jest tak, że aby uniknąć takiego problemu przewleka się proces kanonizacyjny "until Saint Never"?...
      pozdrawiać :)...

      Usuń
    7. Nie wiem czy były takie przypadki w historii, proces kanonizacjny jest długi
      Ale - oczywiście - zakładam, że ludzie moga się pomylić. Pokopię troche więcej w tym temacie, zainspirowałeś mnie.

      Z drugiej strony - co to zmienia? Jeśli dany człowiek nie jest święty, to ziemskie akcje niczego mu nie dodadzą ani nie odejmą

      A czy "owieczki" mogą się narazić na problemy z tego powodu? Tylki wtedy gdy ich kult świętego jest niewłaściwy. Święci mają nam pokazywać niebo, a nie samych siebie.

      No i wreszcie, święci, którzy nie sa takimi osobami i z powodów politycznych zostały wyniesione na ołtarze nie wzbudzą autentycznego kultu w ludzie. To jest działanie Ducha Świętego właśnie. Tak właśnie Bóg działa w ludzie Bożym. Na dłuższą metę żaden "fałszywy święty" nie zrobi nikomu żadnej szkody.

      Ania przywołała poniżej historie z Oławy czy Medjugorie. Sama chciałam nawiązać :) Kościół jest bardzo ostrożny w proklamowaniu kogokolwiek świętym. Oława została zdyskredytowana, Medjugorie jeszcze nie - bo rzekome objawienia ciągle trwają (jak widzisz nie jestem fanka Medjugorie, choć nie kwestionuję, że ileś osób mogło się tam nawrócić - bo Bóg buduje nawet na grzechu... nie sugeruję, że on tam ma miejsce, po prostu nie wiem, to było ogólne stwierdzenie :) )

      Usuń
    8. @A.P...
      ciekawy jest drugi akapit...
      z ateistycznego punktu widzenia święty jest święty do czasu, gdy ludzie go za takiego uważają... gdy ostatni taki człowiek zniknie, znika świętość... ba, to dotyczy nawet bogów...
      z teistycznego zaś święty jest świętym /zaś bóg bogiem/ niezależnie od tego, co ludzie o tym sądzą... to ma ręce i nogi, jest jak najbardziej logiczne...
      "Ludzkość potrzebuje Boga. Bóg nie potrzebuje ludzkości" /Brian Hugh Warner, pseud. art. Marilyn Manson/...
      ...
      tu mi się skojarzyła książka "Saga o Ludziach Lodu" Margit Sandemo... podczas gagu finałowego polegającej na kolejnej "ostatecznej" walce "Dobra" ze "Złem" po tej pierwszej stronie nagle pojawiają się postacie jakichś tajemniczych wojowników... okazało się, że są to bohaterowie jakiejś książki fantasy, którzy awansowali na coś w rodzaju świętych /herosów?/ na skutek powstania ich kultu... tak sobie wtedy pomyślałem podczas czytania, co by było, gdyby pisarkę poniosło poczucie humoru i nagle pojawił się Elvis Presley :)...
      ...
      natomiast rzeczywiście świętych narzuconych politycznie jednym ludziom przez innych ludzi, którzy nawet sami w ich świętość nie wierzą, trudno nazwać "świętymi" z jakiegokolwiek punktu widzenia...
      pozdrawiać :)...

      Usuń
    9. @ A.P :)

      Znam bardzo wielu ludzi blisko instytucji kosciola. Wyksztalconych teologicznie, ktorzy "uwielbiaja" Medjugorie. Nie przeczytalam nigdy slow glow kosciola, tych w Watykanie chociazby, z ktorych jednoznacznie wynika, ze sympatyzuja z tym miejscem. Wedlug mnie powsciagaja jezyki. Papiez JPII cos tam kiedys napomnknal, ani nie zganil, ani nie zachecil, zas moja kolezanka zaczela rozglaszac wiesci, ze nawet papiez jest przychylny Medjugorie. Nie wiem skad ona to wyczytala? Bo jak mi podsunela wypowiedz papieza, to ja za nic nie wywioskowalam aby on byl ku miejscu temu zyczliwie nastawiony. Czyli kazdy widzi tekst, ale czyta tak, jak chce. Jak mu w duszy gra. Jak chce przeczytac.

      Olawa ponoc padla. Pan Domanski juz nie zyje, zabraklo charyzmatyka i ... sypie sie miejsce swiete. Rodzina byla w Watykanie i budynki przekazala kosciolow polskiemu. Beda tam tworzyc lub tez stworzyli parafie. Czyli skorzystal kosciol w kwesti materii. Pojawily sie tez spekulacje, ze byc moze za moment uzna Olawe za miejsce swiete. Jezeli ogladalas material filmowy to z pewnoscia slyszalas i widzialas jak wypowiadaly sie te starsze panie, ze trzeba sie tylko mocno modlic i zostanie uznane. Lichenia tez nie uznawali, Gietrzwaldu rowniez , a teraz prosze....
      Wszystko w mocy modlitwy. I wiesz trudno powiedziec, bo dla niektorych wspolczesnych sobie, tych na wierchuszce w kosciele O. Pio byl samookaleczajacym sie warcholem i prosze co z niego wyroslo:))) Kim stal sie w ksociele. Nie wiem tez , mam stosunek nieuregulowany do tego typu zjawisk, czy to moc modlitwy i sila samej tylko wiary (?), czy naprawde cos spoza nas silneijszego tysiackroc niz my, bo Pio wybudowal to dzielo niesienia ulgi w cierpieniu. Dom ulgi w cierpieniu, szpital, nie wiem dokladnie co to jest. Prawdopodobnie trzymalo sie to niezle, idea byla wspaniala i popierana dopoki zyl Pio. Zmarl Pio i dzielo idzie w dol. Nie ma sily, nastepcy...skoro to Boze powinno przetrwac i miec sie dobrze:)))

      Usuń
    10. @ PKanalia
      a skąd Marylin Manson wie czego potrzebuje Bóg...? to tylko jego spekulacja, zupełnie błędna
      Z objawienia wynika, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga z Jego potrzeby miłości - tak głoszą biblijni prorocy, tak głosi nauczanie Kościoła, tak przypominają nam różni święci (vide wspomniana Faustyna)

      Usuń
  5. Aniu, jeśli uszczypliwość to nie wobec Ciebie. Tylko tych, którzy postrzegają M. jak boga. (czy co innego miałaś na myśli?)

    OdpowiedzUsuń
  6. W temacie uznawania cudow przez Kosciol. Jest pewien Wloch, obdarzony stygmatami. Nazywa sie Giorgio Bongiovanni. nie mialam jakos przyjemnosci glebiej go posluchac, poczytac i nie dlatego, ze nie chcialam- materialu na jego temat troche brak.
    Stygmaty sa prawdopodobnie przebadane przez rozmaitych fachowcow i coz...prawdziwe ci one pod wzgledem medycznym i prawdopodobnie jakimkolwiek innym. Watykan sie nim zainteresowal, ale przyjac prawdziwosci jego nauk nie moze. Bo gosc mowi o UFO, glosi cos, co jest sprzeczne, lub tez nie znajduje sie w nauce kosciola. Poniewaz ow czlowiek nie znajduje sie pod "patronatem" Kosciola, tak to nazwijmy , wiec robi se co chce. Jest wolny i zalezny od swoich wlasnych decyzji i wyborow. Daje sie fotofrafowac, badac, jezdzi po swiecie ze swym religijnym przeslaniem. No i niewatpliwie bardzo cierpi, przeciez to jest bolesne.

    Nie wiem jak jest, wszak Kosciol, Watykan bada sprawy kosmosu rowniez. Sledzi niebo. Ma swoich specow od tego. Nawet konferencje astro przeprowadza.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Giorgio_Bongiovanni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Calkiem mozliwe, ze kosmici sie owym Wlochem zabawili:(
      W procesie beatyfikacyjnym, wsrod czlonkow komisji jest ktos kogo nazywa sie "adwokatem diabla" - tak sie nimniej wiecej o tej osobie wyrazaja inni. Zadaniem tej osoby jest znajdowanie jak najwieciej argumentow na nie dla konkretnej beatyfikacji, podwazanie, niedowiezanie, stawianie trudnych pytan....
      Prawdopodobnie takim miejscem nie uznanym oficjalnie jest Medugorje. Bardzo przeciwny temu miejscu jest kosciol farncuski, ogolnie nie propaguje. Medugorje jest mlode wiec ma jeszcze czas, ale dyskusje sie tocza.

      Usuń
    3. https://gloria.tv/album/2N5hZeGms5N

      Usuń
    4. Aniu, nigdy nie słyszałam o tym jegomościu, dzięki!
      w wolnej chwili obejrze dokument

      pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...