26 maja 2016

Teraz o plusach

Dzisiaj przy odkurzaniu natchnęło mnie. Kiedyś się nie odkurzało, bo nie było odkurzaczy! Każdy dywan trzeba było wynieść na trzepak (ten sam, na którym się tak świetnie siedziało i gadało, robiło fikołki tudzież grało w króla) i mocno w niego walić urządzeniem, które było często postrachem dzieci, bo te najbardziej rozhuliganione potrafiły nim obrywać po tyłkach.

Trzeba było uważać, żeby kurz nie wpadł w oczy.

A teraz? 5 minut machania leciutką rurą i wszyctko wyssane (wystarczająco na moje standardy).

Potem kolejne 10 minut i cała podłoga wyparzona. Dom lśni, ja się nawet nie spociłam (a może to niedobrze??).

Uświadomiło mi to, że jest parę atrybutów naszych czasów, które sobie bardzo cenię w domu. Z tego jednego powodu nie zazdroszczę naszym babciom (choć z wielu innych owszem...)

1. Odkurzacz

2. Mop parowy - żadnego mycia podłóg szmatami, żadna chemia nie jest potrzebna. Gorąca para usunie wszystko w kilka minut.

3. Robot kuchenny. Nieoceniony przy drożdżowym cieście. Ponoć takie ciasto "lubi rękę", ale moja ręka zdecydowanie woli robota kuchennego :)

4. Ręczny blender. Małe podłożne coś z obrotowym nożykiem na końcu. Nie wyobrażam sobie robienia sosów czy zup-kremów bez niego.

5. Mikser ręczny. Czasy bicia piany trzepaczką w kształcie sprężynki odeszły w niepamięć. Do dziś pamiętam ten ból ręki z dzieciństwa...

6. Lodówka i pralka. Rozumie się samo przez się.

6. Kosiarka do trawy. Ciekawe czym nasi dziadkowie kosili trawę, czyżby sierpem albo kosą? Zawsze mi się jednak wydawało, że to zboże tym koszono. A może trawy kiedyś nie koszono...?


Reszta sprzętów AGD mogłaby dla mnie nie istnieć. Suszarek do włosów ani innych sprzętów tego typu nie używam. Wypasione maszyny do kawy przegrały na dłuższą metę z poczciwą cafetierą z Florencji. Wszystkie wyszukane blendery dadzą się zastąpić małym ręcznym mikserem, ewentualnie w kombinacji z ręcznym blenderem. Nie wliczam do tej listy komputerów, bo to inna kategoria sprzętu domowego. 

Lubię domową elektronikę, ale nie za bardzo. Nie chcę się od niczego uzależnić, niczego przecenić, jak trzeba wszystko powyższe zrobię ręcznie. Nawet robię coraz więcej - makaron, chleb, szycie zasłon. Żeby się nie zdegenerować. Żeby nie oderwać się od rzeczywistości. Nawet dzieci najlepiej się bawią prostymi mechanicznymi zabawkami.

Nie zapomnieć kim i po co jestem.

Przez pięć, dziesięć tysięcy lat nie zmienił się materiał ludzki. Zmieniły się tylko kostiumy, ustroje i warunki życia. To, co jest człowiekiem — dusza i charakter — nie zmieniło się. W mieście Ur, w Babilonie, żyli tacy sami ludzie, jak w dzisiejszym Budapeszcie — tak samo postrzegali w swoich duszach świat i dokładnie tak samo reagowali na świat. Tyle że — bez narzędzi — bliżej byli tajemnic świata, bliżej czasu, bliżej gwiazd i migowego języka natury. Mieli subtelniejszy słuch, wzrok — nawet i bez teleskopu ostrzejszy, więcej postrzegający, czulszy, więcej przeczuwający, więcej ogarniający. Materiał ludzki nie zmienił się, ale człowiek — dzięki paru geniuszom i
przyrządom — jest w cywilizacji technicznej bardziej ślepy i głuchy, niż był u zarania ludzkich dziejów. Gnuśniejszy i głupszy. Lepiej poinformowany i zarazem mniej wykształcony. Wydaje mu się, że za pociśnięciem guzika kieruje wszechświatem. Ta olbrzymia struktura — cywilizacja — skazała człowieka na wygnanie z wielkiej, tajemniczej, intymnej wspólnoty świata.  [Sandor Marai - Księga Ziół]

19 komentarzy:

  1. No to jak to w koncu jest? Koncowka twojego wpisu nie wyraza jednoznacznie, iz ta cala nowoczesna technika (technologia) to plus.

    Super jest miec maszyne do prania...dosypuje sie tylko tego i owego i wyprane, rece nie bola od prania na tarze. Zeby sie tylko jeszcze taka maszynka znalazla, ktora to rozwiesi, zbierze kiedy wyschnie, wyprasuje i zlozy..... "Ale zaslepniesz jeszcze bardziej czlowieku!"- Wolaja prorocy.-" Stracisz powonienie, siadzie ci wzrok kompletnie.....gdzie twoja dusza!?" Co tam dusza :) Zaprzedana technice....po prostu czlowiek chce miec latwo, chocby kosztem stepienia naturalnych zmyslow:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo plus, ale trzeba umiejętnie używać :)
      tak to sobie interpretuję
      nie zapomnieć skąd się jest, że bez tego wszystkiego DA SIĘ żyć

      "wyprasuje"
      ach, czyli używasz żelazka

      no widzisz, a ja nie :) sporadycznie, do koszul "pracowych"
      resztę umiem dobrze powiesić, tak, że nie trzeba prasować

      :)

      Usuń
    2. No, no...slyszalam wypowiedzi tego typu, ze ludzkosc nie dojrzala i nie nadaza za technologia. Nieumiejetnie jej uzywa. Zachowujemy sie jak trzynastolatkowie z kluczykami do wypasionego porsche, na pierwszym skrzyzowaniu kraksa.

      Pewnie, ze bez tego wszystkiego da sie zyc. Toz zyja bez tego wszystkiego plemiona w amazonskiej dzungli, lub plemiona w Afryce...da sie , czemu nie, ale...chcialabys tak?

      Slyszalam kiedys taka opowiesc o chlopcu z takiego amazonskiego plemienia, dla ktorego calym swiatem byla dzungla, bieganie boso, zastawianie sieci na ryby i takie tam.... Siostry z misji w nagrode, bo to uroczy chlopczyk byl, zabraly go do duzej metropolii. Chcialy pokazac mu inny swiat. Chlopak nie przezyl prawdopodobnie zderzenia z cywilizacja, psychicznie bylo to dla niego nie do udzwigniecia. Ruchome schody, centra handlowe, telewizja, reklamy wswietlane na wyswietlaczach w duzych miastach, pociagi, samoloty.....

      Uzywam zelazka, w koncu zyje w swiecie , w ktorym zelazko jest wynalazkiem znanym:) Umiem tez sciemniac i wieszam tak aby ciuchy wygladalo na wyprasowane. Nakladam tak wyprasowane klamoty kiedy ide do ogrodka, albo kiedy wiem ze z nikim sie nie spotkam, ale jednak zelazko to zelazko:))

      Usuń
    3. W sumie to zapomniałam, że żelazko jest ważne do przyprasowywania plastikowych perełek które układa mój synek ;)
      Jednak dodam jako punkt 7

      Pozdrowienia!!!

      Usuń
    4. Moja corka tez miala etap prasowania plastikowych perelek...przeszlo. Warto inwestowac z tego powodu w zelazko?:))
      A pralka jako punkt 8? Czy pierzesz na tarze i wygotowujesz np.: posciele w wielkim kotle? Ja pamietam jak moja mama miala pralke Franie i wygotowywala biale posciele w takowym kotle, w jakiejs tam pralni w piwnicy, do ktorej klucz sie na zapisy dostawalo od ciecia domu. W tej pralni byly dwie wanny ( mniejsza i wieksza), palnik gazowy na wielki kociol, ale pralke trzeba bylo samemu stachac na dol....Potem sie mama pralki automatycznej dorobila i sie skonczylo:) Dzieki Ci Panie za taki wynalazek:))

      Tak w zgodzie z natura to Biala Masajka probowala zyc, ale jej to pod wieloma wzgledami nie wyszlo:) Tym mentalnosciowym tez.
      Pozdrawiam rowniez.

      Usuń
    5. Ok, sorry...toz pralke masz na liscie:))

      Usuń
    6. Ania, a jak wygląda Twoja lista? :)

      Usuń
    7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    8. Zmusilas mnie niejako do zastanowienia sie nad moja lista. Weszlam sobie na ten zalinkowany przez Ciebie post, bo nie chcialam sie ewentualnie powtorzyc i .... zmdlil mnie jeden z punktow. Posluzenie sie stereotypem, przyklad nietrafiony. Szlo tam o to, ze nie mozna obecnie jawnie krytykowac lenistwa czarnych, zlodziejstwa Cyganow, autorka to jako minus wstawila. Moze to tylko tak dla nakreslenia ogolnej sytuacji, ale przypisywanie lenistwa jednej rasie , czy tez zlodziejstwa konkretnej nacji to ja jestem za, czyli za "zakneblowaniem ludziom geb". Czarni zapieprzali na polach bialych i skad ten stereotyp powstal, o ich lenistwie? Moze nie wyciagali norm narzuconych przez pana? Panienka z dworku se w pieleszach lezala i myslala jaka tu kreacje na kolejny bal naciagnac na siebie, czarny sie pocil, i zaginal, i dostal w sumie etykiete leniucha? Biali chcieli tak Indian przysposobic, ale prawdopodobnie padli na polach jak muchy. Chyba to kwestia duszy:)) Woleli smierc niz zycie w niewoli:))

      Mi brak czegos w tych wspolczesnych czasach. Nie znosze widoku rodzinki, w ktorej kazdy ma swoj komputer, gre komputerowa, komorke i siedzi w swoim swiecie. Niby ludzie sa razem, no bo w jednym pomieszczeniu (domu), w tym samym czasie a jednak osobno. Poglebiajaca sie samotnosc naszych czasow. Realnie to jest nam partner niezbedny do zaspokojenia pewnej potrzeby fizjologicznej- tego jeszcze dzieki sieci zrobic sie nie da. I to ludzie nazywaja bliskoscia, miloscia. Beda sie jeszcze bardziej od siebie oddalac. Ludzie na przerwach w pracy, sprawdzajacy wiadomosci z fejsa, whatsapp´u, kupujacy przez neta... ludzie nieobecni tu i teraz. Nie dajacy rady miec pod wladza dana chwile. Najlepiej wiele na raz:))

      To co kiedys nazwane bylo patologia spoleczno uczuciowo jakas tam, wyznacznikiem pewnej niedojrzalosci ,obecnie staje sie norma. Czesta zmiana partnerow, np.:czterokrotne, pieciokrotne zawieranie malzenstw. Skoro ciagle sie te zwiazki rozpadaja to chyba nie tylko wina tych innych ludzi obok i twojego super pecha czlowieku, ale ciebie samego, twojej niedojrzalosci i wytrwalosci. Siedmiokrotne nieudane zwiazki, dziesieciokrotne ....a coz to, niby zle? E nie przesadzajmy:))) Ludzie nie dojrzewaja. Nie maja na to czasu. Nie buduja mocnych wiezi, na budowe ktorych potrzeba wlasnie czasu. Zmieni sie pojecie milosci. Tacy swieci cierpiacy za miliony juz odchodza do lamusa, za niedlugo ich nie bedzie wcale:))
      A dinozaury zony znoszace chlopa az do smierci lub on ja az do smierci ( na dobre i na zle) to zapomnij, chyba tylko jako eksponaty w muzeum:))

      Plus- ogolnie to ja technike bardzo na plus naszych czasow stawiam bo jest latwiej, wygodniej. Dzieki za kombajny, ze nie trzeba ziemniakow zbierac w pegeerach ( pamietasz tego typu akcje w ramach wychowywania mlodziezy do poszanowania ciezkiej pracy rolnika?). Dzieki , ze sie te twory peegeery rozpadly....
      Obawiam sie tylko, czy oby w zwiazku z TAKIM rozwojem technologii, nie dojdziemy do momentu kiedy zywosc zastapi cos spreparowanego w laboratoriach. I wcisna nam kit, ze tak skazilismy ziemie, ze musimy zadowolic sie tabletka:)))

      Usuń
    9. na przykład woda... zaczną nam ją sprzedawać w butelkach....

      Usuń
    10. Wode nafaszerowana sztucznie rozmaitymi mineralami opakuja nam ekologicznie, w butelke:)) Nie wierze w te wody z glebinowych studni, czy tez "zlotych" zrodel....

      Opowiadal tui jeden znajomy o owej slynnej europejskiej segregacji smieci. Pracowal w odpowiednim przedsiebiorstwie. Nie ma sie co oszukiwac. My je segregujemy a ktos wywozi gdzies ( kiedys tak do Polski odpadki zwozono i po lasach upychano) i pali, w tych biednych karajach sie to dokonuje...Nie umiemy sie odsmiecic, niestety:))

      No ale kiedy ow znajomy puscil pare to zaczeto na niego donosic , ze ludziom kity wciska i po prostu straszno sie zrobilo.... ludzie chca miec wyidealizowany obrazek swojego swiata, panstwa, a tu taki kubel zimnej wody na leb:))

      Usuń
    11. Aniu, z tymi śmieciami i recyclingiem to jedna wielka ściema
      czytałam o mafiach, które opanowały proceder zwożenia śmieci w krajach południa
      przynajmniej nie kłamią, że utylizują ;)

      wracając do tematu posta
      dawne śmieci lepiej się utylizowały, a często biedota mogła skonsumować odpady z pańskiego stołu
      dzisiaj wszystko pokryje szkodliwa pleśń i d** blada

      A co do Białej Masajki
      o ile wiem to nie wyjechała z uwagi na prymitywne warunki życia tylko zwierzęco prymitywnego męża

      pozdrawiam

      Usuń
  2. Chyba nie podoba mi się Sandor Marai i jego księga;)
    "Ta olbrzymia struktura — cywilizacja — skazała człowieka na wygnanie z wielkiej, tajemniczej, intymnej wspólnoty świata". To jest ładne, to jest gładkie i błyskotliwe, ale to jest nonsens.
    Kultura to jedyne w miarę bezpieczne miejsce dla istoty śmiertelnej i świadomej swej śmiertelności.Miejsce,które chroni przed nieuniknionym szaleństwem i rozpaczą, schron przed ślepym determinizmem natury. Pan Rousseau razem z panem Sandorem niech płaczą, że jeszcze niedawno umieli wywęszyć mamuta z 3 kilometrów i tak mu przywalić jakąś laga, żeby bitki same wyszły.
    Zmysły to tylko narzędzia poznania i to u człowieka nie najczulsze.
    Problem jest gdzie indziej: cywilizacja techniczna przyśpieszyła tak, że kultura za nią nie nadąża, nie potrafi jej zagospodarować z korzyścią dla siebie, co widać na przykład w tym, że kapitalne wynalazki techniczne, trafiając do mas, służą bzdurom.Jakaś pani na kompie najnowszej generacji "wróży" kretynkom, a inna opisuje
    majtki celebrytki dołączając fotki jakości kosmicznej;)Postęp techniczny nie łączy się systemowo z postępem np. etycznym, czy kulturą myśli, prawdziwym wykształceniem itd.
    Popatrz sama, co się dzieje: utrata kontroli nad własnym życiem to ledwie minus, który można przełknąć, bo mamy higienę i odkurzacz.
    Coś za coś? Nic podobnego: wszystko co najważniejsze,za nic właściwie, za gadżet. błyskotkę, uspokajacz.

    Tworzy się wtórne potrzeby dla zagospodarowania osiągnięć cywilizacji technicznej, ale oddano to w ręce kramarzy i głupiejemy rzeczywiście, jednak nie dlatego, że uciekliśmy z nigdy nie istniejącego edenu natury, tylko dlatego, że zziajana kultura pozbawiana sfery sacrum, mitu, porządku potrzeb, w zaburzonej oddzielności swych sfer - dostaje schizofrenii i pluje parasztuką, parareligiami, pseudowspólnotami, świetymi prawdami ważnymi tydzień itd.
    Najciekawszy w tym wszystkim jest syndrom ucieczki, który zaszczepił
    masom pionowy start technologii. Z pomocą ofiarowywanych sobie gadżetów ludzie gromadnie uciekają w wirtual,we wspólnoty pozorne -
    jakieś FB , światy kreowanych gier, gdzie udaje się im jeszcze jakoś
    ogarnąć sens całości, ale nie mamy już nawet nikogo, komu ten syndrom ucieczki dałby do myślenia.

    Pozdrawiam

    Ps. Boszszsz jak ja nie lubię moderowania. Gadam przez wizjer
    i czuję się jak Jarząbek;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marai wcale nie biadoli z powodu cywilizacji, wręcz przeciwnie - w innych książkach tęsknie wspomina złote czasy "mieszczaństwa" czyli koniec XIX/ początek XX wieku, czasy kiedy kultura coś znaczyła i była budulcem społeczeństwa

      Bardzo polecam jego "Wyznania Patrycjusza" (http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=589957)

      Z resztą wpisu zgadzam się w pełni - tempo, jakie narzuciłą technologia, sprawia, że nas ogarnia paraliż. Zaczynam celowo wyłączać komórki, zapominać ich naładować (mam dwie, jedna służbowa). Trzeba bardzo się pilnować z pocztą czy fejsem. Zaczynam wyznaczać sobie czas "korzystania", bo inaczej ta fsałszywa rzeczywistość wciąga jak bagno

      A co do moderowania... skąd wiesz, że moderuję, przecież nie wiesz dopóki nie wciśniesz "opublikuj"... a nuż wyłączyłam? ;)

      pozdrawiam, panie Jarząbek!

      Usuń
    2. Nie chcę Patrycjusza - mam hałdę innych zaległości do przeczytania przed śmiercią ;))
      Olu ta wirtualna rzeczywistość nie jest już fałszywa, cywilizacja nakieruje kulturę w tę właśnie stronę i to może być fascynująca droga, o ile nie utknie w bzdurnych świecidełkach.

      Nooooooooooo! Sprawdzam czy zaminowałaś drzwi. w międzyczasie pozdrawiając :)

      Usuń
    3. doobra, odlaminowałam

      (do kolejnej rozróby)

      Usuń
  3. na wygodę jako taką można spojrzeć z dwóch stron... z jednej strony jest pozytywem, bo czas, energię oszczędza, z drugiej jednak "charakter psuje" i "ciało rachitycznieje" od niej... choćby te różne urządzenia... ileż to ludzi obecnie jest bezradnych, gdy ich tych wynalazków pozbawić...
    tyle może w temacie filozofii wygody /w sumie, to można ten temat wałkować bez końca/, przejdźmy może do kwestii trzepania dywanów... bo akurat mi się skojarzyło wspominkowo... przypomniało mi się, jak kiedyś w sobotę przed świętem Wielkanocy wszystkie podwórka rozbrzmiewały hukiem owego trzepania... przy trzepakach stali wkurzeni panowie i rozładowywali owo wkurzenie waląc trzepaczką w te biedne dywany... dlaczego wkurzeni?... a któż by nie był wkurzony, gdy zamiast wymknąć się z domu z kumplami na przysłowiowe piwo muszą stać i wykonywać owe ruchy trzepiące na polecenie żony?... ileż to czasu zmarnowanego, który można by poświecić na twórczą debatę o polityce, ostatnim meczu w pęcherz kulany nogą po trawniku lub dekolcie nowej ekspedientki w sklepie?... wychodzi więc na to, że na wynalazku odkurzacza wygrane są nie tylko gospodynie domu...
    tak jeszcze pozostając przy temacie, to ciekaw jestem, czy ktoś jeszcze pamięta nieocenioną rolę kiszonej kapusty w procesie renowacji higienicznej owych dywanów?...
    jako, że czasu mało, to od razu przeskoczę do punktu "kosiarka"... otóż znałem kiedyś gościa, który zamiast kosiarki używa na ogródku dwóch kózek karłowatych... walory ekologiczne są niewątpliwe, wady jednak również, bo rabatce z kwiatkami, ani grządce z marchewką taka żywa kosiarka również nie przepuści... ale kto teraz hoduje na ogródku kwiatki i marchewkę?... toć to gotowe w sklepie można kupić... jest jeszcze druga wada... konieczność kanciapy na zimę... można to co prawda obejść tak, że pod koniec roku taką kosiarkę zjadać, zaś na początku roku kupować nową... niestety ów znajomy jest wegetarianinem /co obecnie w tym kraju jest niepoprawne polityczne/ i taki wariant odpada...
    i to by było chwilowo na tyle w temacie cywilizacyjnym...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, i dzisiaj domowe obowiązki potrafią nieźle zmęczyć panów... mój mąż nienawidzi robiena zakupów, na przykład, tyle trzeba się nachodzić i nadźwigać, a jeszcze chodzi po kilka razy, bo zdarza mi się zapomnieć czegoś na liście ;) coraz większy wybór wszystkiego = coraz większy problem (chociaż Szwecja ma dość zamknięte rynki, nawet w supermarkecie są zwykle góra dwie marki danego produktu... żeby człowiek się nie przemęczył tymi decyzjami)

      Druga refleksja. Prace fizyczne to jednak zawsze była i jest domena mężczyzn, I wszystkie feministki świata tego nie zmienią

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. ja nawet lubię robić zakupy, ale sam /kwestia, czy z kartką, czy mając luz, jest dla mnie bez znaczenia/... wejście razem z "lepszą połową" do sklepu jest dla mnie zbyt przykrym wydarzeniem... natomiast co do zapomnienia czegoś na kartce, jestem twardy: "drugi raz nie idę, było porządnie napisać"...
      ...
      tematu feministek lepiej nie poruszajmy, bo zanim dogadamy, kto to są feministki, o których feministkach mowa, etc, to zapomnimy, co mieliśmy dogadać... wspomnę tylko tyle, że do fizycznej roboty to raczej mężczyźni zaganiali zawsze kobiety, one raczej same z siebie się nie kwapiły... no, może poza pewną wyspą japońską, gdzie zarabia się na chleb /a raczej na ryż?/ poławianiem pereł i innych frutti do mare... tam same kobiety przejęły ten fach, jako bardziej odporne na warunki pracy...
      pozdrawiać :)...

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...