22 sierpnia 2016

Głowy w piach

Podczas oglądania igrzysk, kilka razy miałam dziwne odczucie, że coś tu nie gra.

Jak to jest możliwe, że gramy z Iranem a jednocześnie setkom Iranczyków przyznaje się azyl w zachodniej Europie? Jednego dnia uznajemy, że dany kraj prześladuje ludzi, a kolejnego poklepujemy go po plecach i pijemy szampana na olimpiadzie. Gratulujemy sukcesu, wspaniale przygotowaliście Waszą drużynę, outta boy!

Ja rozumiem, że nie ma czegoś takiego jak odpowiedzialność zbiorowa. Ale igrzyska to nie są tylko zmagania sportowców – ale zmagania oficjalnych reprezentacji różnych państw! Rafael Nadal nie gra tu z Djokovicem, tylko Hiszpania gra z Serbią.

W czasach zimnej wojny państwa takie jak Polska nie mogły swobodnie wysyłać swoich sportowców, gdzie chciały. A także – ci sportowcy nie mogli pojechać tam, gdzie sportowo zasługiwali. O wszystkim decydowała polityka. Także dlatego, że panicznie obawiano się „ucieczki na zachód” (taki wstyd! to by pokazało, że w Polsce coś nie działa!).

Jeśli teraz nie ma żadnego problemu z przyjmowaniem sportowców z Iranu, Tadżykistanu, Erytrei, Somalii, Sudanu, Afganistanu czy Korei Północnej to znaczy że uznajemy te państwa za równe wszystkim innym. I tym samym nie ma żadnego powody, by przyjmować jakieś masy ludzi uciekające z tych państw (oczywiście nie mówię o pojedynczych, uzasadnionych, przypadkach). No albo – albo!

Pamiętam z lekcji historii, że w 1936 roku wiele państw straszyło Hitlera bojkotem igrzysk w Berlinie, jeśli ten nie odstąpi od polityki wykluczenia z nich sportowców pochodzenia żydowskiego. Odstąpił.

A teraz spokojnie machamy swoimi flagami maszerując wśród tych, którzy machają flagami państw, które wsadzają ludzi do obozów koncentracyjnych. Z uśmiechem podajemy rękę przedstawicielowi ministerstwa kraju, którego połowa populacji uciekła do Europy.

Naprawdę staramy się rozdzielić sport od polityki czy też wygodniej schować głowę w piasek? A może to o kasę chodzi, bo jakby programowo eliminować te kraje z czołówki listy Human Rights Watch to może by się okazało, że ileś milionów od Rosji nie spłynie...?

8 komentarzy:

  1. gdy patrzę na sportowca wyczynowego, olimpijczyka, to choć rzeczywiście reprezentuje on jakiś kraj, to dla mnie jest to sprawa drugorzędna, bo najpierw widzę zwierzę zwane "człowiek", indywidualną jednostkę... sprawa owego reprezentowania zbyt prosta zresztą nie jest, gdyż de facto do tej roli desygnuje go nie kraj, lecz państwo /reżim, system/, które tym krajem zarządza...
    tu tytułem dygresji wspomnę, że "państwo" i "kraj" to są osobne pojęcia, zaś utożsamianie ich jest manipulacją, chwytem używanym do wkręcenia obywatela, by popierał państwo, które być może krajowi szkodzi...
    okay, ale zostawmy może tą sprawę, bo zacznie mnie korcić do rozważań, na ile obecne państwo polskie szkodzi krajowi zwanemu Polska, a to byłoby kompletnie NIE na temat...
    na temat jest za to pytanie, czy i na ile fakt, że jakieś państwo działa w sposób, który mi nie odpowiada, ma wpływać na moje traktowanie sportowca, reprezentanta kraju, którym owo państwo zarządza?... to pytanie można rzecz jasna rozszerzyć na każdego człowieka z danego kraju... jednak łączenie tej sprawy z kwestią przyjmowania imigrantów wydaje mi się już pewnym nadużyciem, bo co ma ten temat do sportu olimpijskiego?...
    okay, wszystko fajnie, na poziomie "szeregowego" kibica, widza zawodów olimpijskich sprawa jest prosta... możemy zupełnie bezboleśnie odciąć się od polityki i jedynie obserwować te zawody, emocjonować się nimi, analizować, dyskutować, nawet tworzyć dzieła sztuki na ten temat, czy też zarabiać pieniądze na wyrobie i sprzedaży gadżetów... nadal jednak skupiając się tylko na aspekcie sportowym... problem jednak w tym, że owe zawody bywają nieraz używane politycznie, jako narzędzie nacisku jednych państw na drugie... trafnie również przypuściłaś, że chodzi o jakieś pieniądze...
    no, ale pojawia się kolejne pytanie, już to tytułowe na temat "manewru strusia"... czyli na ile odcięcie się mentalne od pewnych zjawisk, które nam się nie podobają w sporcie olimpijskim /i w ogóle w wyczynowym/ jest owym manewrem, wyrazem bezradności, a na ile rozsądnym wyborem strategii "nie kopać się z koniem"?... obawiam się, że jednoznaczna, klarowna odpowiedź na to pytanie nie istnieje, choćby dlatego, iż inną miarę należy przyłożyć do /przykładowo/ topowego dziennikarza sportowego, który pisze dla pisma mającego pewien wpływ na opinię publiczną, inną /również przykładowo/ do bliżej nam nieznanego, nieokreślonego i nieprofesjonalnego "eksperta", który udziela się na temat sportu jedynie z kolegami przy weekendowym piwku...
    pozdrawiać jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szzcerze ówiąc nie wiem o co Ci chodzi z tym rozróżnieniem - w języku polskim te słowa to synonimy (za sjp: "wewnętrznie zorganizowana społeczność zamieszkująca określone terytorium, mająca swój rząd, suwerenność i określone prawa"), przecież nie piszę tu o państwie Kowalskich

      a jednej strony fajnie byłoby wszystko oddzielać i traktować jako odrębne sprawy, sportowcy się zmagają i już
      ale jakoś ma pewien problem z tym, że tysiące Afgańczyków ucieka z kraju rzekomo objętego wojną (z czego połowa trafia do Szwecji), a jednocześnie tenże kraj spokojnie maszeruje po stadionie i macha swoją flagą... istnieje coś takiego jak fundamentalne zasady olimpizmu (zabawne słowo, swoja drogą), punkt pierwszy brzmi:

      Olimpizm jest filozofią życia, chwalącą i łączącą w zrównoważoną całość jakość ciała, woli i umysłu. Łącząc sport z kulturą i edukacją, olimpizm dąży do stworzenia sposobu życia opartego na radości z wysiłku, wychowawczych wartościach dobrego przykładu, odpowiedzialności społecznej i poszanowaniu uniwersalnych podstawowych zasad
      etycznych.

      No właśnie, o to poszanowanie podstawowych zasad etycznych mi chodzi. Państwa, które je łamią nie powinny mieć prawa uczestniczenia w igrzyskach! A skoro nie łamią to fakt zamieszkiwania w Erytrei czy Somalii nie powinien dawać nikomu automatycznego prawa do azylu. Jak dla mnie to jest bardzo związane, cała ta zabawa w azyl opiera się właśnie na tym, że ktoś łamie jakieś podstawowe normy, a my to uznajemy i dlatego ochraniamy osobę, która cierpi.

      pozdrawiam

      Usuń
    2. no, właśnie nie do końca słowa "kraj" i "państwo" stanowią synonimy, jest to wręcz nieprawda, jakoby tak było... oba pojęcia bywają rozmaicie definiowane /choć z grubsza do siebie podobne/, zależnie od autorów danego słownika, czy leksykonu... rozróżnienie polega na tym, że słowo "kraj" dotyczy terytorium wraz ze wszystkim, co się na nim znajduje, czyli także ludzi, zaś "państwo" dotyczy systemu, organizacji, która owym terytorium i życiem na nim zawiaduje... dla systemu jest rzecz jasna korzystne, by zwykły człowiek utożsamiał te pojęcia, gdyż łatwiej da sobie wmówić, że "dobro państwa" oznacza "dobro kraju" i będzie mniej skory do buntu...
      ...
      okay, ale te sprawy to tylko rozbudowana dygresja, wróćmy do meritum...
      zacytowany przez Ciebie tekst prezentuje ogólnikowo pewien ideał, ale mocno wątpię, czy jego autorzy naprawdę wierzyli w to, co napisali... dlatego zbytnio mnie nie dziwi, że praktyka niekoniecznie pokrywa się z teorią... co rzecz jasna nie oznacza, bym był tym stanem rzeczy zachwycony...
      ...
      jeśli zaś chodzi o detale, np. kwestie tego azylu dla niektórych sportowców, to sprawa nie jest taka prosta... pierwsze pytanie, które się pojawia, to co w ogóle na Olimpiadzie robią reprezentacje wyznaczone przez państwa, które albo nie spełniają ogólnych,wymogów natury "humanitarnej" lub "cywilizacyjnej" /np. Korea Płn. lub Afganistan/, albo państw fikcyjnych, de facto istniejących jedynie na papierze /np. Somalia/?... ale jeszcze ciekawsze jest drugie pytanie, innego rodzaju, czy sportowców będących obywatelami tych państw traktować jak ich "rzeczników", czy jak ofiary?... przypuszczam, że owe azyle są wynikiem takiego właśnie podejścia do tych sportowców, jako formę pomocy... tylko tu się pojawia nowe pytanie, komu z nich pomagać, jeśli już na taką formę pomocy się zdecydujemy?... i tu się Olu z Tobą zgadzam, że o ile w pojedynczych przypadkach taki azyl bywa uzasadniony, to mowy być nie może, aby stało się to nagminną praktyką, bo nagle się okaże przykładowo, że połowa obecnych mieszkańców kraju, terytorium zwanego "Somalia" to wybitnie sportowcy...
      pozdrawiać :)...

      Usuń
  2. Ależ wszystko jest w najlepszym porządku:

    http://wyborcza.pl/1,75399,19098359,prezydent-mkol-uchodzcy-beda-mogli-startowac-w-igrzyskach-olimpijskich.html

    Z hymnem niewielki problem, ale coś się wymyśli. Może marsz z
    "Most na rzece Kwai"?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie... kpina

      w sumie druga część komentarza do posta pkanalii dotyczy właśnie tego problemu

      pozrawiam!

      Usuń
  3. Nie wiem, Olu czy nie wymagasz za wiele.Biorąc pod uwagę autorski projekt rozpirzenia w drobny mak Bliskiego Wschodu, uporczywe forsowanie obłąkanej polityki multi-kulti, zakłamywanie za wszelką cenę, zamilczanie rzeczywistych przyczyn kryzysu imigracyjnego, Ty oczekujesz nagle, że te same ośrodki decyzyjne samobójczo stawią czoło faktom i określą jednoznacznie swoje stanowisko
    Przecież cała ta strategia informacyjno-polityczna ma cel akurat odwrotny. Już nawet lemingi czują, że coś się w Europie szykuje, ale nadal oficjalne źródła serwują uspokajający masy eter.
    "Reprezentacja uchodźców" to idealny symbol obowiązującej strategii
    Zachodu - dobry samarytanin o czystych rękach ofiarnie chroni prawa człowieka,który cholera wie skąd się tu wziął, ale musi mieć dobre adidaski i pierwszorzędne majtki do biegania.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tam nic nie wymagam, wiem, że to pierdoła w porównaniu ze współczesnym niewolnictwem, handlem organami czy zakusami wojennymi róznych stronnictw około-europejskich (chyba tylko sama Europa nie chce wojny! no i może jeszcze Australia i Antarktyda)
      ale z drugiej strony każdy ma pragnienie spójności, konsekwencji, porządku... akurat teraz były igrzyska więc taka niespójność mi się rzuciła w oczy... to element większej układanki, jak dla mnie

      pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dostrzegając i ilustrując niespójność porządku prawno-etycznego na podstawie j.w - niewątpliwie masz rację. Niestety ta niespójność staje się powoli normą o cechach fatalizmu, przyjmowaną z rezygnacją.

      Pozdrawiam

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...