8 września 2017

Dylematy



Zapisałam Kamyczka na wymarzoną piłke nożną. Trening co tydzień, mecze w niedziele.

Bardzo się gryzłam co z tym zrobić – wszystkie dziecięce ligi mają taki układ. A jak się wyrośnie i dalej gra w juniorskiej lidze, to wtedy trening dwa razy w tygodniu a w niedzielę mecz.

Czy ci ludzie nie chodzą do kościoła??

Głupie pytanie. Oczywiście, że nie.

Mąż mówi, że to w takim razie on go będzie zaprowadzał.

Ale jak to tak, przecież w czasie, kiedy jest mecz mama służy podczas polskiej mszy świętej w Lundzie! I Kami też powinien być na mszy, w końcu marzy o przystąpieniu do Komunii Świętej a ja chcę go do niej przygotować.

Nie ma mowy, ja będę koordynować piłkę i już.

Inna rzecz, że można pójść na mszę wieczorną – to znaczy my, Polacy, możemy, bo szwedzi nie maja wieczornej mszy w swoim języku, nigdzie! Mają trydencką, angielską, czasem arabską, no i polską, w tym słynnym Rosengardzie. Gdzie samochody płoną a kobiety boją się chodzić bez nakrycia głowy.

Niemniej jednak to na porannych mszach toczy się życie wspólnoty – to taka „suma” w naszym wydaniu, z kawą po Eucharystii i ciekawymi spotkaniami.

Siedzę i myślę jak rozwiązać ten węzeł gordyjski. W zeszłym tygodniu poszliśmy na pierwszy mecz – cały czas czułam sie dziwnie. Jakbym była w nieodpowiednim miejscu. Dopiero po wieczornej mszy odetchnęłam – wszystko wróciło na swoje miejsce. Dziwne, kiedyś regularnie chodziłam na msze na godzinę 20, a teraz jakoś nie mogę. O 20 to ja myję zęby, na wszelki wypadek, gdybym zasnęła przy usypianiu dzieci...

Póki co podjęłam męską decyzję – to ja będę decydować kiedy Kami gra. Niniejszym odmówiłam właśnie uczestnictwa w meczu w najbliższą niedzielę. Jeśli za tydzień nas powołaja to zaakceptuję (polskie msze w Lundzie są co 2 tygodnie) a jak nie to trudno. Kamyczek musi przeżyć bez meczów, treningi muszą na razie wystarczyć.

Czy polscy rodzice też mają takie same dylematy...?



15 komentarzy:

  1. Hm, za jakiś czas usłyszysz " to po co mam trenować, skoro nie mogę grać meczów?", a kościół zacznie się kojarzyć jako hamulec i joykiller - coś jest niedobrze, Olu.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez mi sie wydaje, ze hamujesz i mocno ustawiasz pod siebie, pod to co Tobie odpowiada. Nie odpowiada Ci wieczorna Msza Sw. bo sie zle czujesz, niby dzien niepelny, do tego dochodzi Twoje zmeczenie, wiec dziecko podstasuje sie pod Twoje wymogi, bo jest od Ciebie w tym momencie zalezne.
    Gra na pianinie, uczy sie tego, bo Tyx uwazasz, ze tak bedzie dobrze dla Kamyczka...to nic, ze Maly nie teges do tej gry podchodzi. Niech gra, moze w zyciu Ci podziekuje...a jak jednak nie podziekuje, bo kiedys stwierdzi, ze wolal noge bardziej i nie mogl , bo pan Bog wchodzil w to miejsce, a on tego nie czuje jako cos dobrego?

    Tak uloz sobie i dzieciom plan na zycie, aby zdanie Kamyczka tez mialo prawo w tym wszystkim zaistniec.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Czy polscy rodzice też mają takie same dylematy...?"

    Z poprzednich twoich wpisów wynika że utrzymujesz kontakty ze swoją rodziną w Polsce i często tu przyjeżdżasz.
    Jak mylisz,czy twoim zdaniem terminy treningów dzieci polskich uzgadniane są(czas i miejsce) z miejscowym proboszczami?
    Pozdrawiam serdecznie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie nie :) choć teraz macie ponoć państwo wyznaniowe, to kto to wie... ;)

      chodziło mi bardziej o to, że nie pamiętam a czasów mojego dzieciństwa żeby cokolwiek się działo w niedziele, no dobra, tylko na mecze żużlowe się chodziło, ale to po południu było
      żadne zajęcia dzieci nie odbywały się w niedziele

      ale może czasy się zmieniają...? a może to inne sporty?

      zajęcia dzieci mojej siostry są w tygodniu, fakt, że masa tego - nawet koncerty w szkole muzycznej są popołudniami w dni robocze, czasem rodzice nie mogą iść bo pracują

      popytam znajomków

      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. @juggler - nie że w ogóle nie grać, ale nie w każdą niedzielę
    zwłaszcza, że dzieci w drużynie dużo i "powołują" ich do składu rotacyjnie
    druga rzecz to taka, że oni traktują mecze jako formę treningu, to nie jest żadna poważna liga, tylko "żeby było fajnie"
    a po trzecie to Kami by chciał grać mecze od pierwszego treningu, a to nie jest tak, że zawsze się gra - a poza tym najpier trzeba się jednak czegoś nauczyć (moje dziecko nie umie pracować i cierpliwie czegoś ćwiczyć, szybko się zniechęca... chcę też nad tym pracować przy okazji)

    @ Ania
    w moim odczuciu niczego nie hamuję - nie bardziej niż to wskazane (czytaj wyżej); na pianinie uczy się bo chce, dawałam mu wybór wiele razy, chce grać, ale nie chce mu się zrobić zadania domowego... poza tym wszyscy znani mi muzycy mówili mi, że jako dzieci byli przez rodziców zmuszeni do szkoły muzycznej, ja to jestem mięczak w tej dziedzinie - ma lekcje prywatne, pani wyrozumiała, traktuję to jak zabawę i rozwijanie "połączeń nerwowych"; i tak, wierzę, że kiedyś mi podziękuje, ale nawet jeśli nie to pozytywne skutki odczuje
    poza tym "noga" nie koliduje z pianinem akurat

    a co do zdania Kamyczka - zapisałam go do klubu bo ON tego chciał, nie ja; to jak to nie słucham zdania syna? na basen chodzi, bo on chce, chciałby nawet częściej; na pianine chce grać, prosił o zapisanie do szkolnego chóru (zapisałam)
    mąż mówi, że za bardzo spełniam zachcianki dziecka, to jak to jest...

    Ale jednocześnie uważam, że jako rodzic mam to wykorzystać do wychowywania dziecka, i musi nauczyć się znoszenia porażek, pracy nad sobą, pokonywania nudy w ćwiczeniu czegoś, tego, że nie zawsze będzie wybrany do głównej roli... i tego, że w niedzielę najważniejsze jest dzień święty święcić - on to naprawdę rozumie i widzi, że mama staje na głowie, by to pogodzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. oczywiście pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. No dobrze, a jak było dotychczas? Ile czasu to trwa: suma plus kawa plus ciekawe spotkania? Jak w tym toczącym się -wielogodzinnym chyba - seansie dla dorosłych funkcjonował i czuł się 6,7-latek? Jak o tym mówił? W tym wieku "ciekawe spotkania" ocenia się nieco inaczej, o ile pamietam, i czas też płynie troszeńkę inaczej.
      Kawy chyba nie pije? ;)

      Pozdrawiam;)

      Usuń
    3. Kamran od dawna uwielbiał ze mną chodzić na te "seanse" jak to nazywasz - poznał tam fajnych kolegów, z którymi się bawi po mszy gdy starzy gadają przy kawie, a jeden z nich został jego kompanem w ministranturze - uczy go dzwonić dzwonkami i tede (bo Kami służy na polskich mszach od niedawna)
      to szwedzki styl kościoła, w przedsionku jest plac zabaw, a w piwnicy piłkarzyki i stół do ping ponga

      a teraz dodatkowo Kami spotyka kolegów z nowej szkoły, bo to też w Lundzie jest

      A co do kawy - nie pije, ale czasami mamusi nalewa, często zresztą pomaga w kuchni, uwielbia maszynę do zmywania

      pełno atrakcji dla dzieci, mówię ci
      aż się czasem boję, żeby ta msza nie zginęła, bo z tego też powodu niechętnie chodzi na te wieczorne, po których nie ma żadnego życia "towarzyskiego", ale wiem, że na tym etapie życia to wspólnota przede wszystkim przyciąga dziecko,
      Bardzo cieszę się, że ona go też formuje, bo ci jego koledzy to naprawdę fajni chłopcy, mądrzy i poukładani, fajne rodziny

      pozdrawiam

      Usuń
    4. No to może nie martw się na zapas tą piłką, może sam wybierze piłkarzyki raczej niż mecze,jeśli mecze będą go pozbawiały spotkań z kolegami.Może trzeba trochę odczekać i zobaczyć.Ciut planowo wyluzować;)

      Ja też uwielbiam maszynę do zmywania;))To wielki wynalazek;)) Nie trzeba jej pomagać;)Można siedzieć, pić coś, czytać gazetę i bez skrupułów - wykorzystywać;)A ona nie ma żadnych pretensji;))

      Pozdrawiam

      Ps. W słowie "seans" nie zatopiłem zębów jadowych;)Nie trzeba się obrażać;)

      Usuń
    5. ale słuchaj, "nasza" maszyna do zmywania jest z gatunku "restauracyjnych" - wstawiasz talerzyki i szklanki poustawiane na kratce, zamykasz nad tym takie stakowe pudło i włączasz przycisk
      po 2 minutach (!!!) wszystko wyparzone

      nasza domowa zmywarka potrzebuje ponad 3 godzin na zwyczajny program, na EKO chyba ponad 4... używamy zatem tylko tego do "kieliszków" - 45 minut

      (a z tym jadem to nigdy do końca nie wiem ;) )

      Usuń
  5. @ Olu:)

    Ale on ta pilke chce... Mi sie wydaje, ze nie ma co pytac polskich rodzicow czy maja podobne dylematy. W Polsce Msze SW. niedzielne sa tak porozstawiane, ze wyboru z Mszami jest sporo. Nawet gdyby jakies rozgrywki meczowe przypadaly dzieciakom w niedziele, to w Polsce mozna sobie tak ustawic sprawy zwiazane z udaniem sie do kosciola, ze pojdzie se czlowiek np.: na ktoras z porannych Mszy, jezeli juz tak bardzo chce zaczac dzien z Bogiem. Moze na pytanie o dylematy zwiazane z tym o co pytasz powinni odpowiadac katolicy zyjacy w Szwecji, bo sa bardziej kompetentni w danej dziedzinie.

    Z pilka sprawa przedstawia sie chyba troche innaczej, niz z wprawkami na pianinie. Pilka nie wydaje sie chlopakom zmudna. Daje radoche od momentu kiedy zaczyna sie biegac za pilka. A na radoche przy wprawkach trzeba troche poczekac. Zachet do pilki noznej u chlopakow nie trzeba prawie zadnych...w ogole do ruchu, sportu dzieciaki podchodza inaczej. Lubia to.

    Z tego co czytalam Olu to zrozumialam, ze nie chcesz zrezygnowac z sumy niedzielnej, a masz mozliwosc chodzenia na wieczorna Msze Sw. Dylematu nie widze zadnego, chyba ze masz zobowiazania tyczace sie Mszy porannej: "musisz byc , bo inaczej chor nie ruszy i tyle":)

    Chodzilam w Niemczech na spotkania grupy polskiej do kosciola w ktorym miescila sie polska misja katolicka. Wozilam ze soba Marie, miala wtedy jakies 5 lat. Modlilismy sie na tych spotkaniach sporo... Marie byla niesamowicie grzeczna, ale bardzo nie chciala ze mna jezdzic, bo na tych spotkaniach , wedlug niej- dziecka - bylo nudno. Kobiety z grupy poradzily mi abym znalazla jednak na ten czas kogos do Marie i nie przywozila jej ze soba, bo tak zniechece swe dziecie do kosciola, ziejaca dla niej tam nuda, ze bedzie go unikac jak diabel swieconej wody.
    W konsekwencji zrezygnowalam z tych spotkan. Trudno sie mowi i zyje sie dalej. Nie znalazlam nikogo do dziecka i nie chialam aby kosciol, czy tez grupy modlitewne, kojarzyla sie Mlodej zle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, przeczytaj komentarz do jugglera powyżej, też na temat

      a co do "chóru" - nazywam go scholą - to tak, nie ruszy beze mnie, niestety; kilka razy próbowałam znaleźć kogoś na zastępstwo do prowadzednia, ale niestety; członkowie scholi rozumieją moje dylematy, bardzo pomagają - dzisiaj wzięłam do kościoła obu chłopców, ze strachem trochę, ale byłam w szoku jak grzecznie siedzieli
      w pierwszej ławce, Kubuś wpatrzony w ołtarz, Kami koło niego - powiedziałam, że dziś ma taką służbę na mszy, i spisał się rewelacyjnie
      wiesz, dla mnie to taki mały dowód na to, ze idę dobrą drogą, że Bóg czuwa i pomaga - bo to Kubuś od rana dopominał się o pójście "z nami" (on tak śmiesznie mówi: "mamuś, Jakob też chce iść Z NAMI, Jakob grzeczy!" ), nie miałam serca odmówić... anioły stróże naprawdę stanęli na wysokości zadania
      a ostatnio po każdej mszy ktoś podchodzi i dziękuje nam za piękny śpiew, i to wiesz, jestem zdziwiona, bo śpiewamy głównie znane "kościelne" rzeczy, ale jakoś to tak wychodzi, że serce rośnie

      a co do Twoich spotkań - i jak to się skończyło, przestałaś na zawsze uczestniczyć w tej grupie? czy tylko na jakiś okres czasu?

      a co do polskich mszy to masz rację, tu nie ma mszy o 7 rano ani o 21, masz naprawdę dwie-trzy katolickie msze dziennie w jednym kościele, w innych inne trzy ale o tych samych godzinach; nic przed 9 i nic po 18; i to w dużych miastach, w małych w ogóle nie ma kościoła katolickiego
      wychodzi na to, że szwedzcy katolicy muszą więcej wyrzeczeń podejmować

      pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Uwazam, to takie moje zdanie, ze nie mozna juz od malego , chcac zacheci dziecko do chodzenia do kosciola, uzmyslawiac dziecieciu, ze bycie w kosciele wiaze sie z wyrzeczeniami. Trzeba tak lawirowac, aby z powodu kosciola dziecko nie musialo z czegos rezygnowac. Szczegolnie z tego co daje mu radosc. Bo Jezus bedzie mu sie kojarzyli pozniej z wyrzeczeniami, z cierpieniem li tylko, a to przeciez nie tak ma byc.
      Potem zaczynaja sie takie toksyczne gadki mamus wszelakich lub babc, ze podaruj Bogu godzine meczu. Tak go kochaj i mu to pokaz- oddaj mu to co dla ciebie czlwoieku cenne....zrezygnuj... a go swa postawa rozradujesz. Czy to w ogole dowodow trzeba? I co to za radosci Jezusa, kosztem twojej radosci. Albo jestesmy jedno albo nie. Takiej rezygnacji to juz czlowieka zycie nauczy. Pierwsze realne ziemskie milosci, przebywanie wsrod ludzi... a nie gdzies tam "odlegly" Bog.
      Najlepiej by jeszcze bylo gyby dziecko samo wpadlo na pomysl, ze ok- tak bardzo kocham Boga, ze rezygnuje z meczu. Ale tak to robily dusze powolane do takiego zespolenia z Nim, a nie mus rodzicielski, albo nauka starszych o koniecznosci rezygnacji bo dzien swiety trzeba swiecic. Nie przecze , ze mdlitwy rodzicow tez przynosza taki efekt (rodzice w koncu maja wladze, dana od Boga, nad swymi Pociechami- a to potezna wladza), ze nagle dziecie mowi : "ok rezygnuje z czegos tam...bo chce sluzyc do Mszy". W taki tez sposob matki i babcie wymadlaja sobie kaplanow w rodzinie. A znam takich wymodlonych duchownych, ktorzy jak modlitwy matki lub babci ustaly, nagle odchodzili i powolanie szlo sie pasc.

      Ilu mlodych , kiedy odwaza sie wyrazac swoje zdanie , mowia "nie" dla kosciola? Sporo.
      Mnie np.: zabiajly mowy mojej rodzicielki, ktora wiecznie przed zblizajaca sie niedziela zaczynala: " Kiedy mialam tyle lat co wy to nie opuscilam zadnej Mszy Sw."- po czym zalegala w ... nie wiem -przed TV, albo gotowala nam obiad - sama nie szla, ale uszczesliwona byla , ze swe rodzicielska powinnosc spelnila i corki do kosciola wyekspediowala. Faktem bylo, ze dla niej , wychowanej na wsi, taki wypad w niedziele na modly mogl byc towarzyskim wydarzeniem.
      Nie lubilam owej rodzicielskiej hypokryzji, ktora spowodowala swego czasu moje odejscie od kosciola. Potem wrocilo wszystko, ale o ilez dojrzalsze i madrzejsze. Nie takie powierzchowno- ludyczne.
      Jedno wiem , bo na wlasnej skorze przecierpialam, nie ma co zmuszac i naklaniac na rozne sposoby do czegokolwiek. Rezygnowac to powinien umiec, ktos z uksztaltowana osobowoscia i sam sobie jakies cwiczenia ascetyczne nakladac o ile w nie wierzy, lub czuje sie do nich powolany , zaproszony i widzi w tym glebszy modlitewny sens, lub efekt. Nie kazdy jest powolany do tego samego.
      Jeden zapedzi sie w posty, odda to Bogu jako modlitwe i bedzie chcial wyprosic potrzebne laski. Bedzie sie umeczal rezygnacjami, a drugi pobiegnie kopac pilke, dobrze sie wyspi i w wolnej chwili tak sie pomodli, ze wiara swa gory przeniesie i dosiegnie- otworzy- serce Pana Boga. Bo bedzie, nazwijmy to tak prozaicznie : "czysty" w swych intencjach, myslach, pragnieniach... Tego wlasnie trzeba uczyc dziecko.
      No ale Ty masz sprawe ulatwiona , bo Kami przeciez sam chce i Mszy, i fortepianu, i basenu, i pilki....:)

      Nie Olu, zrezygnowala z grupy na stale, bo wazniejsze niz grupa stalo sie moje zarabianie na chleb powszedni ( z okladem). to abym wypelnila to co mi w domu wypelnic przypada. Nie zniechecic dzieciaka i ... byc z nia. Miec dla niej czas:)) Choc ona go coraz mniej ( mojego czasu) potrzebuje.

      Pozdrawiam:))

      Usuń
    4. Aniu, po mszy w niedzielę poszlismy jeszcze wędkować - bo ryby też chce łowić!!

      co do reszty - trochę się zgodzę, a trochę nie :)
      mama o podwójnych standardach na pewno nie daje dobrego przykładu, tyle, że ja staram się dawać - dlatego też prowadzę scholę i na razie nie zrezygnowałam, żeby dawać przykład, że to "naturalne" oddać swoje talenty na służbe Bogu i że czasem trzeba to zrobić wbrew sobie (bo chciałoby się pospać dłużej, ale trzeba na próbę)

      oczywiście wiem, że Bóg nie zna dnia ani godziny, może nas dotknąć w każdym dowlnym momencie, niemniej jednak jako rodzic jestem zobowiazana wypełnić przyrzeczenie dane podczas ślubu kościelnego: obiecuję wychować dzieci na katolików
      Także więc robię co mogę, by te obietnicę wykonać, człowiek musi strzelać, żeby Pan Bóg mógł kule nosić

      pozdrawiam :)

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...