18 lutego 2019

Decyzja

Doceniam mojego szefa, zachował się z ogromną klasą.

Najpierw załamał się informacją o moim planie odejścia. Tu oczekiwałam jakichś desperackich prób przekonania mnie, obiecywania gruszek na wierzbie i tak dalej. Ale okazał się realistą. Zapytał czy jest coś, co by mnie przekonało do zostania. Czy pieniądze?

Nie, nie pieniądze. Zatrzymałam się w rozwoju i nie widzę szans wypłynięcia na szersze wody. On to bardzo dobrze rozumie. Widzi, że zaklasyfikowano mnie do szufladki "system Oli", jak potrzebne są szybkie dane czy analizy to chętnie się ją otwiera i woła Olę. By po chwili z powrotem ją tam schować. A jak Ola ma pomysł, żeby coś usprawnić, lepiej zintegrowac to nie nie, tutaj inni podejmują decyzje. Albo nawet ich nie podejmują, one dzieją się same...

Nie wiem czy pisałam już tutaj, ale mamy w firmie gościa, który ma na boku firmę IT. I on sobie wymyślił, że jego firma dopisze nam trochę aplikacji, takich "szytych na wymiar". Co tam, że on sam programuje, bez żadnej dokumentacji czy nawet oficjalnego projektu w naszej firmie. Co tam, że jego bazy danych nie będą z niczym zintegrowane i dane trzeba potem wprowadzać w dwa miejsca... ale za to jak łatwo to zrobić z poziomu smartfona! I jakie kolorowe toto, takie przyjazne dla oka. Musi mieć jakieś strasznie sile układy, bo coś, co brzmi tak absurdalnie jest naszą rzeczywistością, która kosztuje kilka tysięcy funtów co miesiąc od dwóch lat.

Kilka (naście) awantur o to na przestrzeni ostatniego roku, stawianie mnie do ściany, poprzez rzymuszanie do współpracy z panem JaWamUszyjęSystemNaWymiar (gdzie on naciskał na otrzymanie kopii bazy danych, nie mówiąc po co mu to dokładnie, nad czym pracuje), nie dość poważne traktowanie problemu przez moich szefów spowodowały stan, w jakim się znalazłam w listopadzie, kiedy to headhunterka do mnie zadzwoniła.

Mój szef wie to wszystko, nie raz mu się żaliłam, ale on niestety nie miał argumentów, żeby to zmienić. Dlatego teraz też bezładnie rozłożył ręce i powiedział, że nie jest w stanie mi zaproponować niczego, co by sprawiło, ze mogłabym zmienić wyżej opisaną sytuację.

Jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, w jakim miejscu utkwiłam. Wysłuchawszy mojej oferty, uznał, że byłabym głupia rezygnując z tej szansy. "Prywatnie mówiąc on mnie w pełni popiera i daje mi swoje błogosławieństwo. I jak będę chciała wrócić to on poruszy niebo i ziemię, żebym dostała się tam, gdzie powinnam, powyżej tego szklanego sufitu. Bo on ma do mnie pełne zaufanie i boi się, że mojej wiedzy na pewne konkretne tematy nie ma nikt w firmie."

I pewnie ma rację. Ale wiem też, że wiele osób już przegrało walkę z tym szklanym sufitem, czy raczej betonem. Rok temu wyleciał nasz poprzedni szef, kilka miesięcy wcześniej szef IT został zmuszony do odejścia. Kilku silnych menedżerów poległo w walce z tą dziwną sitwą. Także z know-how lub bez firma dalej się będzie toczyć, kulejąc tu i ówdzie, ale przecież jakoś się dokula. Excel dobry na wszystko, w najgorszym razie.

No a poza tym nie ma ludzi niezastąpionych.

Tym oto sposobem zaczynam w nowej firmie z początkiem maja.


3 komentarze:

  1. i niech Ci się wiedzie...zawsze zmiana pracy trochę stresuje ale ( wiem po swoich wyborach), że trzeba zmieniać aby trochę "przewietrzyć układy"...Ariadna

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję :) Alleluja i do przodu!

    OdpowiedzUsuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...