16 września 2010

Sezon 9. Odc. 1 Pan Monk i Mały Kurczak

Jako fanka serialu o Monku* nie zapomnę przeczytanego niedawno artykułu z metra, dotyczącego wózków sklepowych. Cytuję:

"Mikrobiolodzy z Uniwersytetu w Arizonie trzy lata temu badali wszystkie rodzaje powierzchni publicznych w kilku amerykańskich miastach. (...) Na wózkach sklepowych znaleźli więcej bakterii, śladów śliny, krwi i kału niż w windach, na publicznych aparatach telefonicznych czy nawet w miejskich toaletach"

Wczoraj pierwszy raz Mały Kurczak siedział w takim wózku.... przednie nóżki dyndały radośnie gdy Mama i Tata robili zakupy, a micha się cieszyła.

Ale cały czas myślałam o tym artykule... pod tyłek dziecka położyłam plastikowy worek, ale sterylnych lateksowych rękawiczek nie miałam przy sobie. Do tego nie wiem, czy małe dziecko powinno takowe w ogóle ubierać. Pocieszam się, że Szwecja to czyściejszy kraj od takich Stanów. Zaraz po zakupach użyłam jednak mokrych chusteczek, a potem w domu umyliśmy ręce...

Ale zastanawiam się na ile można być sterylnym - czy aby na pewno trzeba (a co z systemem immunologicznym?) - i czy jest to w ogóle wykonalne. Gdybym ja była taka "ą-ę" w tym względzie nigdy bym nie była harcerką czy zeglarzem, nie pojechała w wiele miejsc, w które pojechałam i brzydziłabym się wsiąć do jakiegokolwiek publicznego środka transportu, z jachtem włącznie.. gdzie jest ten złoty środek w higienie?

Mój bohater, Mr Monk, to przykład człowieka, który nigdy się nie przemógł. Jako geniusz detektyw był zamknięty w swoim sterylnym świecie, ponad to, co robi większość ludzi, a jednocześnie - jako człowiek - makabrycznie ograniczony swoimi fobiami. Ale jego geniusz sprawiał, że wszystko mu wybaczano. Ja, jako NIE geniusz, będę chyba budzić raczej litość i zniecierpliwienie otoczenia ('no bez przesady, musimy zrobić te zakupy!'), a nie pobłażliwy uśmiech i zrozumienie...


Mój bohater przypomina mi się w jeszcze jednym momencie - posiłku... podobnie jak on (no, nie aż tak podobnie) nie lubię mieszać smaków. U niego na talerzu poszczególne dania nie mogły się dotykać, ja się zadowalam tym, że słodkie nie miesza mi się ze słonym, pakistańskie danie z włoskim czy chińskim (jak można jeść makaron z Bardzo Ostrym Korzennym Sosem...???), a do obiadu nie mogę pić niczego innego niż wody (soki, kole i inne smakowe rzeczy odpadają, a zwłaszcza słodzone milk szejki, zwane też lassi, pite z upodobaniem przez mojego męża do każdego w zasadzie dania).

Ciekawe, czy inne fobie też się rozwiną....

* jakby ktoś nie wiedział, to taki super detektyw z San Francisco, który ma mnóstwo różnych fobii, z tą dot. zarazków/roztoczy na czele... jego nieodzownym atrybutem są mokre chusteczki, takie jakich teraz używa Kamyczek, którymi wyciera sobie ręce po każdym uściśnieciu ręki innego człowiekad..

1 komentarz:

  1. eeee tam :) hanka jezdzi w wozku bez zabepieczen pod dupskiem i najchetniej... oblizuje ten mechanizm gdzie sie monety wsadza i wisi łańcuszek. Ohyda...
    Ale Hani, że się tak wyrażę, sterylność przy nas nie grozi, wiec może juz jest po prostu odporna czy co...

    OdpowiedzUsuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...