Jako że zapomniałam jakiego przepisu używałam wcześniej i spędziłam pół godziny w internecie, to teraz się wysilę i spiszę ostatni. Bo wyszło palce lizać i muszę zachować przepis dla potomności (i siebie samej) :)
Starałam się zrobić deser według tego przepisu, ale musiałam przekonwertować na europejskie miary. No i też nie na gramy, bo od pewnego czasu posługuję się miarką DL i jakoś tak mi wygodnie. Szklanek o wielkości "szklanki" już dawno nie ma (każdy nasz kubek/szklanka ma inną pojemność! ech ten kapitalizm). A dodatkowo taki cukier, na przykład, cukrowi nie równy. W przepisie jest czasem puder, a ja akurat nie mam, czy mam dać tyle samo gramów zwykłego?... no i w ogóle jak te gramy wymyślić... a jak traktować fruktozę czy ksylitol..? 1 dl to 1 dl i po ptokach... póki co działa...
Tak czy owak, użyłam tego:
6 żółtek
3 dl cukru (użyłam fruktozy, możnaby ciut mniej dać)
1 pudełko 250 g mascarpone
4,5 dl śmietanki 40%
zwykły kubek mocnej kawy z 2 łyżkami Amaretto (można dać więcej amaretto, ja nie chciałam, bo dzieci często nie lubią posmaku alkoholu)
24 biszkopciki (takie włoskie, podłużne)
gorzkie kakao (do posypania)
Kroki:
1. W garnuszku zagotować wodę. Jak się zagotuje zmniejszyć ogień/temperaturę palnika i postawić na garnku miskę z 6 żółtkami i cukrem. Ubijać na parze przez 10 min, aż będzie bielutkie.
2. Zdjąć z pary i jeszcze chwilę ubijać aż ostygnie.
3. Dodać mascarpone do żółtek i delikatnie zmiksować (na małych obrotach)
4. W osobnej misce ubić śmietankę aż będzie "stała" (ok. 5 min)
5. Delikatnie wymieszać z masą jajeczno-serkową (na małych obrotach)
6. W płaskim naczyniu ułożyć 12 biszkopcików na dnie, polać połową kawy z amaretto (łyżeczką). Nałożyć połowę masy serkowej.
Druga połowę biszkopcików w ten sposób: zanurzać biszkopcik w kubku z kawą i szybko kłaść na masie. Inaczej się rozwali w rękach :) zamoczy się około pół biszkopcika, więc układamy "na waleta". Resztką kawy polać "suche" kawałki.
Wlać drugą część masy, posypać kakao (sitkiem).
7. Wstawić do lodówki na 8 godzin.
Pani w w/w przepisie napisała, żeby sie nie spieszyć i kroki wykonać dokładnie (10 min to 10 min, 8 godzin to 8 godzin*), a składniki użyć takie jak napisane, nie żadne substytuty** - tylko wtedy deser jest prawdziwie włoski, no i po prostu ... PRZEPYSZNY. Potwierdzam, prawdziwie włoskiego składnika nie da się niczym zastąpić, także czas robi swoje i nic go nie zastąpi... Włoska kuchnia to prawdziwy SLOW FOOD.
* no dobra, pierwszy raz jedliśmy po 3-ech godzinach, bo takie były okoliczności przyrody, ale było ciut za miękkie. Dopiero teraz rano jest takie jak być powinno.... mniam mniam
**ja pozwoliłam sobie na fruktozę tylko dlatego, ze jej smak jest identyczny z cukrem, tylko ciut słodszy - trzeba dać mniej fruktozy i już - a jajka z nią bije sie cudownie...
Brzmi pysznie. :) Kolejny przepis do wypróbowania.
OdpowiedzUsuń