17 grudnia 2012

Montessori a'la France czyli dlaczego amerykańskie matki są gorsze

Jakiś czas temu pisałam o moich przemyśleniach zainspirowanych książką Amy Chua "Bojowa pieśń tygrysicy" czyli (podtytuł ) "Dlaczego chińskie matki są lepsze?".

Teraz trafiłam na "French children don't throw food" ("Francuskie dzieci nie wybrzydzają przy jedzeniu") amerykańskiej dziennikarki Pameli Druckerman, podtytuł aż sie ciśnie na usta: "Dlaczego francuskie matki są lepsze?"



A może to po prostu amerykańskie sa gorsze...? ;)

Nie żebym szukała poradników... ale taki początek książki zainteresuje każdą matkę:

"Siedzieliśmy we francuskiej restauracji, z naszą małą córeczką. Mój mąż i ja nieustannie biegaliśmy za nią po całej restauracji, i pilnowaliśmy, żeby niczego nie rozwaliła ani nie przeszkodziła innym gościom. Strategia posiłku to było skończyć go jak najszybciej i wyjść. Kolacja była dla nas udręką, a była to pierwsza z wielu podczas tych wakacji na lazurowym wybrzeżu. Marzenia o urlopie prysły. Po kilku posiłkach zauważyłam, że przy innym stole siedziała francuska rodzina, z dziećmi mniej więcej w wieku naszej małej, i ich posiłek wcale nie wyglądał jak piekło. Żadnego narzekania ani kręcenia się. Dzieci siedzą razem z dorosłymi i czekają na przystawkę, potem na główne danie. Jedzą to, co wszyscy, nawet rybę i warzywa. Wydają sie cywilizowane, wesołe i pełne uwagi.
I zauważam jak bardzo brakuje tego w naszym życiu. Zaczynam obserwowac Franzuców, jak to jest, że ich dzieci umieją czekać, sa posłuszne i wcale nie wyglądają na zastraszone...?"

(wolne tłumaczenie i streszczenie)

Nie muszę mówić, że nasze posiłki z Kamyczkiem w restauracjach wyglądają raczej jak te amerykańskie, nie jak francuskie...

Książka bardzo wciąga, opisuje "francuską przygodę" amerykańskiem matki i brytyjskiego ojca, ich oczekiwanie na dziecko, potem pierwsze lata życia pierwszej córeczki i jej dwóch braci bliźniaków.

We "francuskich" sposobach na uczenie rytmu dnia (i posiłków), cierpliwości i inwencji twórczej dziecka zasadniczą rolę odgrywa "cadre"czyli sztywna rama pryncypiów, wewnątrz której panuje pełna wolność. Kategoryczne zakazy są bardzo skąpe, ilość przyzwoleń duża - i każdemu łatwo się w to wpasować. Na przykład, dziecko nie przekąsza między posiłkami, a potem siedzi i spokojnie czeka na czterodaniowy posiłek, gdzie na początku są warzywa a na końcu sery. Albo to: o konkretnej godzinie (20) dzieci idą do swojego pokoju i zaczyna się czas dla dorosłych, dzieci nie muszą iść spać, mogą robić co chcą, pod warunkiem, że u siebie.

Dziecko od samego początku jest traktowane jak "mały człowiek", a nie "pół-człowiek", ktoś kto ma swoje emocje, kto rozumie, kto jest w stanie myśleć racjonalnie. Ach, jakie to montessoriańskie. Ma mówić "bonjour" na powitanie i używać ładnego języka (podcas gdy w USA dzieci sie na ogól nie zauważa, a na pewno nikt nie oczekuje od nich żadnych powitań).

We francuskiej rodzinie to rodzic podejmuje decyzje, ale stara sie tłumaczyć dlaczego. Choć czasem nie robi tego, bo tego właśnie wymaga budowanie przez niego autorytetu, na przykład gdy trzeba stanąć na wagę u lekarza a dziecko nie chce... wtedy trzeba je po prostu postawić i nie tłumaczyć.

Dziennikarka opisuje też swoje relacje z innymi francuskimi matkami i do siebie samej jako kobiety, matki, żony i kochanki. Odkrywa dlaczego francuskie żony o wiele mniej narzekają na swoich mężów niż amerykańskie, i dlaczego w ich życiu jest więcej luzu i spokoju. One po prostu nie oczekują zbyt wiele od mężczyzn :) wiedzą, że w pewnych kwestiach nie mogą na nich liczyć i nie ma co na to narzekać.

Druckermann zachwyca się systemem przedszkoli/żłobków, które wprowadzają małego człowieka w świat społeczeństwa - i jednocześnie odkrywa ogrom uprzedzeń amerykańskej matki do tegoż. System szkolny też początkowo budzi jej zastrzeżenia, bo nie słyszy peanów zachwytu nad każdym testem swojej cóki, nauczycielka za to wypunktowuje to, nad czym należy pracować... (i tu poczułam deja vu - jakbym czytała relację z drugiej strony, relację tych, którzy tworzą generację ludzi z medalami za samo uczestnictwo, od których się niczego nie wymaga i którzy w związku z tym przestają się starać, co tak potępia Amy Chua, chińska matka w USA).

***

Sporo ciekawych i trafnych uwag. Jednak czytając widzę cały czas jak bardzo amerykańska jest autorka, bo wiele z tych jej odkryć nie jest dla mnie żadną nowością. Że nie będę przez pierwsze trzy lata chodzić zaniedbana w rozciagniętych dresach...? Że nie będe czytać miliona poradników o rodzicielstwie? Że nie będę go chwalić za samą wolę zrobienia czegoś tylko za włożony wysiłek? Myślę, że polskim matkom, zwłaszcza tym z tzw "klasy średniej", pod wieloma względami o wiele bliżej do matek francuskich. Zaryzykowałabym nawet twierdzenie, że Pamela Druckermann powinna napisać książkę "Dlaczego EUROPEJSKIE dzieci nie wybrzydzają przy jedzeniu" (choć szwedzkim o wiele bliżej do tych amerykańskich niż francuskich ;) ) To, co opisała jako francuskie sposoby jako żywo przypominają metodę Marii Montessorii, przynajmniej w zakresie rozwoju dziecka.

Ale...

Zupełnie nie przemawia do mnie ta swoista gloryfikacja dystansu emocjonalnego matki do dziecka.
Ani zachecanie do mleka z proszku i wczesnego odstawiania od piersi, pójścia do pracy gdy dziecko ma 3 miesiące i porzucenia go w żłobku, po to by zadbać o własną figurę i karierę.
Nie widzę też francuskiej matki w chuście, ja nie wyobrażam sobie jej braku...
No i gdzie czytanie dzieciom bajek na dobranoc...?

No i jeszcze pytania do refleksji:

1. Skąd się wzięło określenie FRANCUSKI PIESEK skoro francuzi tak ochoczo jedzą to, co im podstawią pod nos?

2. I skąd sarkastyczne "Francuski Ruch Oporu" na określenie tchórzostwa i oportunizmu, jeśli Francuzi to takie modelowe społeczeństwo? Czytałam recenzję tej książki w jakiejś brytyjskiej czy amerykańskiej gazecie... komentarz jednego z czytelników mnie dosłownie zabił i teraz, czytając peany zachwytu nad francuskimi matkami, cały czas myślę sobie: "gdyby nie amerykańskie matki i ich dzieci to francuskie dzieci nie mogłyby teraz jeść baguette tylko musiałyby jeść DAS BRÖT"...

***

Myślę, że nie chcę stać się francuską mamą, ale chętnie podpatrzę kilka jej trików. W końcu też chcę spokojnie zjeść kolację i mieć co wieczór czas "tylko dla dorosłych"... ale na pewno będę prowadzać swoje dziecko na dodatkowe zajęcia, może dlatego, że szwedzki świat szkoły za bardzo przypomina amerykański...

Znalazłam interesującą dyskusję na łamach prasy (po angielsku), zachęcam do lektury i do Waszych komentarzy :)

Inna Amerykańska Mama i ciekawa odpowiedź francuskiego ojca

3 komentarze:

  1. Olu, odkrylam Cie w Klubie Polek na Obczyznie, do ktorego niedawno sie dolaczylam...Milo mi czytac Twojego bloga, nie znam niestety Szwecji, ale kocham Wroclaw... Nie czytalam ksiazki, ktora polecasz, ale znam Francje...faktycznie dziecko jest tutaj traktowane jak czlowiek, a nie jak "ryba, ktora nie ma glosu". To jest bardzo dobre i sporo mozna sie nauczyc od Francuzow pod wzgledem podmiotowego podejscia do maluchow. Strona negatywna takiej sytuacji jest to, ze od dzieci wymaga sie czesto tak, jak od doroslych, glownie samodzielnosci emocjonalnej, tam gdzie chcialoby sie je przytulic, wesprzec...Czesto wydaje mi sie to dziwne, niekiedy nieludzkie...Staram sie czerpac dla moich chlopcow, to co dobre, traktowac ich powaznie, tlumaczyc, pytac o zdanie, a reszta sie nie przejmowac: nosze ich dlugo w chustach i nosidlach, karmie tyle ile potrzebuja, i nigdy nie zasypiaja w placzu...nielatwo zniesc czasem ostre komentarze, lub spojrzenia, ale bronie sie nasza polska tradycja i tym zamykam im usta. Czasami dobrze jest byc innym, obcym.. Jesli chcesz wiecej poczytac na temat naszych polsko-francuskich przezyc, to zapraszam na mojego bloga http://dziecidwujezyczne.blogspot.fr/
    pozdrawiam serdecznie
    Faustyna

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miłe słowa, zajrzałam na Twój blog, nawet cośtam naskrobałam...

    parafrazując Kingsajz: WROCŁAW DLA KAŻDEGO! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No dla mnie okres wroclawski to jedne z najlepszych w moim zyciu :-)

    OdpowiedzUsuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...