22 maja 2013

Kto dzisiaj pluł i łapał?

Nasze dialogi z Kamyczkiem zamieniają się w serie świadomych negocjacji i słownych utarczek. Ostatnio było zabawnie kilka razy, niestety, umyka to bardzo szybko... ale to, co ocaleje - zapisuję dla potomności :)

***

Pytanie z serii "głupie pytanie, głupia odpowiedź" (zanotować, żeby takich pytań nie zadawać). Kami nabrał sok w usta, podbiegł do kanapy i plunął nim na poduszkę.

Wściekłam się. Gromiąc go wzrokiem i w milczeniu (żeby nie powiedzieć czegoś destruktywnego w furii ani tym bardziej nie zrobić nic pochopnie) wyprowadziłam delikwenta za rękę z pokoju, poleciałam po ścierkę. Kami stoi w przedpokoju i płacze, czuje się odrzucony (no i słusznie!). 

Po kilku minutach podchodzę i pytam, już spokojniej, cedząc słowa:
- dlaczego, powiedz mi, DLACZEGO tak zrobiłeś??????? (oczekując czegoś w stylu: "bo byłem niegrzeczny" albo "bo nie słuchałem mamusi", połączonego z kajaniem się i przytulaniem)

Kami patrzy, otwiera szeroko te swoje piękne oczyska, myśli co odpowiedzieć... w końcu mówi niewinnym głosikiem:
- bo... bo... LUBIĘ PLUĆ! (szeroki uśmiech)

No tak... jedni lubią gapić się na TV, inni lubią pluć... Nie przewidziałam takiej odpowiedzi!  Nie mogłam nie pęknąć ze śmiechu, mogłam tylko powiedzieć, że jak tak lubi pluć to niech pluje na umywalkę a nie na kanapę, bo potem trzeba to prać...

Poszedł pluć do łazienki.

***

Jedziemy windą, niosę dwie torby z zakupami. Ciężkie. Na podłodze leży hulajnoga, a Kami je loda. Wychodzimy z windy, mówię do niego:

- weź hulajnogę

Kamyczek patrzy na mnie, otwiera szeroko oczy, tak z bezradnością, i mówi:

- ale ja teraz jem loda i nie mogę trzymać dwóch rzeczy na raz!

mała żmija !!!!!!!!!!!!!!! śmiał dokładnie zacytować moje własne wymijające odpowiedzi!
Nie pozostało mi nic innego jak TRZECIĄ ręką podnieść tę hulajnogę, a czwartą otworzyć drzwi windy... A na przyszłość gryźć się w język.

5 komentarzy:

  1. Akurat wczoraj też zostałam poważnie rozdrażniona pluciem. Zdarzyło się to w łazience, gdzie Pynio podczas prysznica nabierał wody w usta i pluł nią poza wannę, czyli prosto na mnie! Świetna zabawa, tylko ja musiałam się przebrać, i do tej pory martwię się o stan naszych zalanych stropów (dom ma grubo ponad sto lat). Może sprzedaj tę zabawę Kamranowi, tylko niech pluje do wanny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. on świetnie zna plucie w wannie i przy myciu zębów! w wannie ma dodatkowo taką "strzykawę" basenową, która uwielbia pryskać po zasłonie prysznica... na szczęście wie, że musi ją zasłaniać a nie pryskać po całej łazience... (choć nie zawsze się uda zdążyć z tym zasłonięciem)

      nie wiem co mu strzeliło z tym nabraniem soku w usta i popluciem kanapy, może chciał uwagę zwrócić...?

      Usuń
  2. a jeszcze, polecam książkę "French children don't throw food" (mam w "bibliotece") - nie lubię poradników "dzieciowych", też uważam, żeby nie przeinetektualizować wychowywania dzieci (a'propos wpisu z fejsa...), ale można sobie czasem pomóc zwracając uwagę na słowa czy gesty...na przykład pozwalając dziecku na dużą wolność, ale tylko w jakichś granicach. Tu by to wygładało właśnie tak: nie zabraniać plucia, tylko pozwolić mu na plucie tylko w łazience

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym mu kazała posprzątać i zaprać poduszkę wg Twoich instrukcji i pod Twoim nadzorem. Bezstresowe wychowanie bezstresowym wychowaniem, ale dziecko powinno dorastać w poczuciu obowiązku i odpowiedzialności za konsekwencje swoich działań. Nasprzątałby się i naprał, to by mu się na przyszłość zapalało w głowie czerwone światełko jak by nagle naszła go ochota na plucie w niedozwolone miejsca, bo wiedziałby że za chwilę frajdy czeka go godzina nudnej i nieprzyjemnej pracy.

    Hulajnogę też kazałbym mu wziąć z windy i nie wyręczałabym go, dlatego że to jest jego zabawka i to on na niej jeździ a nie Ty, więc jeśli chce z nią wychodzić to do niego należy obowiązek zajmowania się nią (szczególnie jeśli widzi, że rodzic jest objuczony siatami).

    Zgadzam się, że agresja nie jest dobra w relacji z dzieckiem, ale uległość i wyręczanie go ze wszystkiego (w tym sprzątanie po jego szkodach, czy właśnie robienie za osobistego konsjerża) również donikąd nie prowadzi. Trzeba być - podobnie jak w relacjach z dorosłymi - asertywnym i stanowczym, a nie tylko pielęgnować tę asertywność u dziecka.

    To taka moja refleksja odnośnie opisanych sytuacji. :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. racja, prać sofę powinien - rozlany sok ze stołu sam sprząta, ale tu akurat chciałam zrobić to jak najszybciej, żeby nie wsiąkło

      a w windzie był jeszcze inny lokator, i założyłam, że nie chce czekać 10 minut aż nauczę moje dziecko zasad... ciężki orzech do zgryzienia jak rzecz rozgrywa się przy publiczności... (zwłaszcza szwedzkiej)

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...