24 września 2013

Przecież płacę podatek!

Scena z ostatniej niedzieli.

Na "zapleczu" kościoła stroję gitarę przed mszą. Nagle pojawia się starsza pani,  nie wiem którędy weszła. Wali prosto z mostu:

- Gdzie tu można usiaść?

 Zdezorientowana odpowiadam:

- Tu w kościele są ławki (wszystkie puste, do mszy jeszcze pół godziny)

Ostrym głosem pani kontynuuje:

- Mnie boli biodro, gdzie mogę usiąść?

Jeszcze bardziej zdezorientowana, odpowiadam:

- No to na dole, tam o (wskazuję palcem) są fotele...

Pani wzburzona:

- cooooooooo?

Powtarzam wszystko, cierpliwie. Pani kręci się i cmoka niezadowolona. Kolejne ostre pytanie:

- A gdzie ten uzdrowiciel? W którym pokoju przyjmuje?

Rozgląda się po salkach w kościele. Jeszcze bardziej oszołomiona odpowiadam:

- Jaki uzdrowiciel?
- No ten, co ma tu być dzisiaj, mówili mi.
- Kto Pani mówił?
- no ONI... POLACY.

Zaczynam trochę rozumieć... dziś ma być u nas gość i dawać świadectwo swojego uzdrowienia... uzdrowienia przez Boga! No więc najpierw pomyślałam, żeby jej wyjaśnić, że uzdrowiciel to jest tu zawsze, na każdej mszy, nazywa się Jezus Chrystus... ale pomyślałam, że panie może pomyśleć, że z niej kpię, więc trzymam się oficjalnej wersji. Próbuję wyjaśniać:

- nie będzie żadnego uzdrowiciela, będzie świadek - osoba UZDROWIONA, która będzie dawać świadectwo.

Pani, bardzo już zła rzuca w przestrzeń harde oskarżenie:

- To oni kłamali!

Nic nie odpowiadam, co tu powiedzieć... Pani jeszcze na odchodne rzuca:

- Jak to jest, płacę podatek a nic nie wiem!!!

...

Po prostu zaniemówiłam, naprawdę odjęło mi mowę (rzadko się zdarza!).

Pominę komentowanie pomylenia "uzdrowiciela" z "uzdrowionym". Pominę oczekiwanie, że w kościele na zapleczu będzie jakaś sesja znachora, budynek nie służy do takich rzeczy. Pominę słuchanie plotek, a potem obwinianie ludzi o kłamstwo (cóż, taka natura plotki). I kompletną niewiedzę KTO tak naprawdę uzdrawia.

Ale ta postawa roszczeniowa...

No rzeczywiście, to takie straszne - pani płaci podatek na kościół i nikt nie raczy jej poinformować, co się dzieje... swoją drogą ciekawe, czego oczekuje, wizyt proboszcza czy może ogłoszeń przysyłanych do domu? Bo to, że wszystko "wisi" na stronie internetowej parafii najwyraźniej nie wystarcza. Ale zasadnicza sprawa to taka, że każdy powinien płacić ten podatek z własnego wyboru, dlatego, że CHCE  być we wspólnocie kościoła, a nie dlatego, że to jakiś obiektywny przymus... Skoro pani chce należeć do kościoła to dlaczego nie chodzi na żadne spotkania tej wspólnoty? Do tego stopnia, ze nie wie co się gdzie odbywa...

Moim zdaniem taki jest skutek systemu podatkowego wprowadzonego w Szwecji. "Płacę to wymagam". A przecież miało być Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie.

Nagle zrozumiałam księży, którzy do każdego wiernego, przychodzącego z jakąś sprawą mają podejście: "a jest pani zapisana do parafii? nie?? to ja w ogóle nie powinienem z panią rozmawiać!". Nie przesadzam. To ostatnie usłyszałam osobiście..

Parafie szwedzkie mnie powaliły na łopatki pod tym względem. Gdyby nie mocne doświadczenie żywego Kościoła i świadomość, że to nie tej jeden ksiądz jest całym Kościołem, to chyba bym straciła wiarę w Kościół. A wydawać by się mogło, że misjonarze to tacy ludzie ze szczególnym charyzmatem: darem docierania do ludzi zagubionych, daleko od kościoła, darem głoszenia Jezusa w niekomfortowych warunkach. Spotkałam takich wielu, ale tu w Szwecji jakoś ze świecą szukać takiego.

Tak rozważając ten podatek jeszcze... moim zdaniem to kompletne niezrozumienie idei Kościoła, w ogóle człowieka! Jakie to bezduszne, legalistyczne, zamknięte. Czyżby kolejny skutek protestantyzmu na tym terenie? W Niemczech ponoć to samo... Bo inne konsekwencje takich wartości w społeczeństwie to na przykłąd eliminacja tych, którzy są "zakałą" społeczeństwa (no i nie płacą podatków, są tylko ciężarem - polecam książkę "Higieniści", gdzie autor wyraźnie pokazał miłosierdzie społeczeństw katolickich i hardość tych protestanckich w stosunku to eugeniki, zresztą, do dziś to widać na przykładzie legalizacji aborcji)

Porównaj to teraz ze stacjami "chrzcielnymi" budowanymi w Brazylii (bodajże) gdzie można podejść i cię ochrzcić. Dwa różne bieguny.

W ogóle cała ewangelizacja jest przez to trudna, bo dla niektórych to może być przeszkoda - ochrzcisz się to bach, deklaracja podatkowa... dodatkowy koszt życia. Jak w ogóle przyjęcie chrztu może być powiązane z "karą" jaką jest dodatkowy koszt do końca życia?

W Polsce w ogóle nie myślimy o tym, każdy daje na ofiarę ile chce, angażuje się w dzieła miłosierdzia według własnych możliwości, często zupełnie niefinansowo, a kościoły większe i pełniejsze niż w krajach protestanckich...

6 komentarzy:

  1. ja place i nie wymagam:) choc nie naleze do "mojej" parafii, ale do konkurencyjnej, gdzie jest fajna atmosfera i proboszcz, ktorego mozna szczerze lubic
    ale slyszalam, ze ksiadz Polskiej Misji Katolickiej w Monachium wytknal ludziom z ambony, ze przychodza,ale podatkow placic nie chca
    nie musze chyba dodawac, ze do tego kosciola nie chodze;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba dawno w polskim kościele nie "załatwiałaś" niczego. Na ofiarę (tacę niedzielną) każdy daje tyle, ile chce, ale już wszelkie sakramenty to żyła złota dla księży, a wiernych źródło frustracji... Chrzest, komunia, ślub, pogrzeb - to wszystko kosztuje bardzo dużo i w większości parafii są stawki tego "co łaska". Bywa, że ksiądz odmawia udziału w pogrzebie, bo rodziny nie stać na zapłacenie żądanej kwoty. Dzieci przystępujące do komunii mają obowiązek zasponsorować coś w kościele (np. nowe nagłośnienie). Angażowałam się bardzo w życie mojej parafii i dzięki temu za ślub ode mnie i mojego męża zażądano podwójnej kwoty :) taka "nagroda" za zaangażowanie, pracę, wysiłek i czas :)
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  3. no ale ja w sumie nie o pieniądzach księży (wiem, ze dochodzi tu do nadużyć, jednak ja osobiście się z nimi nigdy nie spotkałam), bardziej chciałam o postawie wiernych, która jest mi dość obca...

    OdpowiedzUsuń
  4. o proszę, jak na zawołanie pojawił sie ciekawy komentarz w gościu niedzielnym

    http://gosc.pl/doc/1718489.Zaryzykujesz

    tak zawsze widziałam Kościół... ale nagle zaczynam widzieć jako ten urząd regulacji spotkan z Bogiem... rejestracje, podatki, formalnośc... :/

    nie darmo napisano LITERA ZABIJA, DUCH OŻYWIA!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. jaki koscoil, tacy wierni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tak, kościół to wierni! nie instytucja, firma, urząd... to my, jego wierni i niewierni

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...