Jakoś dużo ostatnio kulinarnych wpisów... może dlatego, że zaczęłam wreszcie gotować...?
Dziecko dzieckiem, ale ileż można posługiwać się tą samą wymówką... no a poza tym jak się samemu gotuje to można kontrolować ilość przypraw i soli. Jakoś ostatnio wszystko wydawało mi się przesolone... więc żeby nie strofować co chwila męża że mi przesala jedzenie (uznałam, że byłby to szczyt bezczelności) postanowiłam sama zacząć to 'jego' jedzenie gotować... i będzie wilk syty, i owca cała (to się chyba nazywa dyplomacja), bo pakistańskie jedzenie jemy zdecydowanie najczęściej, i jeść będziemy, jedzmy więc trochę zdrowiej!
Z pakistańskich delikatesów, poza chlebkiem, o którym pisałam wcześniej, i który regularnie robię, dobrze mi wychodzi ryż z groszkiem, o nazwie MATAR PILAU i pulpeciki czyli KOFTA. Dzisiaj będzie o ryżu.
Koniecznie trzeba mieć do tego ryż basmati, ale teraz już można go kupić w Polsce. Jest długi, bardzo delikatny, taki lekko śliski po ugotowaniu...
2 szklanki/kubki dobrze opłukać i namoczyć w 3 szklankach/kubkach wody
wsypać do tego 1/2 kubka mrożonego groszku
na patelni rozgrzać tłuszcz i wrzucić na niego całe przyprawy:
1 czarny kardamom
1 zielony kardamom
2 całe goździki
1 liść laurowy
1 laska cynamonu (5 cm)
ok 1 minuty je posmażyć
wlać mieszankę ryżu z groszkiem - uwaga, tłuszcz bedzie bardzo strzelać!
w oryginalnym przepisie najpierw wrzucało się mrożony groszek, ale jak to zrobiłam to mi prawie w oko odprysnął.... niebezpieczna zabawka... no więc teraz wlewam groszek z ryżem...
wsypać pół łyżeczki soli i szczyptę kurkumy (żeby był kolor), zamieszać
przykryć, zmniejszyć gaz... po ok 20 minutach pilau jest gotowy
ma bardzo delikatny smak i nadaje się do wielu sosów, zwłaszcza pakistańskich czy hinduskich... nie polecam z polskim gulaszem, to są zupełnie niekompatybilne kompozycje smakowe moim zdaniem... ale już pieczony kurczak chyba może być :)
Przepis pochodzi z pieknęj książki nabytej na amazon.co.uk pod tytułem "Jasmine in her hair" - "Jaśmin w jej włosach". To piękna opowieść o smakach, zapachach i tradycjach z Pakistanu, które tkwią we wspomnieniach pewnej kobiety mieszkającej od kilku lat w USA. Książka opisuje głównie jej dzieciństwo i kulturę, w której wyrosła, przepisy sa niejako ilustracją cyklu życia mieszkańców tego kraju... to się jada na koniec Ramazanu, a to na Eid-ul-Azha, to na przyjęcie weselne Mehndi, a to w dniach kiedy nie ma pieniędzy na mięso... przepisy są bardzo proste, więc mam zamiar wszystkich spróbować...
pycha!
OdpowiedzUsuńto ten sam pilaw co w połódniowych republikach:-)
ryż dużo zniesie/przyjmie. Od dłużego czasu gotuje go tylko na patelni!
nie wiem co to sa poludniowe republiki, masz na mysli Wlochy?
OdpowiedzUsuńrisotto tez jest czasem w menu, pomimo mojego meza, dla ktorego grzyby moglyby nie istniec, najlepsze jest to z borowikami :)
a jak kawa? co kawa? ostatnio eksperymentowałam z parzeniem na sposób turecki z kardamonem... ale coś nie wychodzi mi...
OdpowiedzUsuńmoje dotychczasowe doświadczenie mówi mi że Pakistan (i Indie) to nie jest 'kultura kawy' tylko HERBATY
OdpowiedzUsuńkawa to Arabowie i Włosi, herbata - Anglicy (stąd chyba Indie i Pakistan) i cały daleki wschód
herbata azjatycka zasługuje na osobny wpis, kiedyś sie pojawi :) jest gotowana w garnuszku, z mlekiem i przyprawami - jest przepyszna i to, co my pijemy w Polsce w ogóle się nijak ma do tego, co pija w Indiach/Pakistanie... polecam przetestować, najlepiej na jakiejś angielskiej herbacie (= z Anglii), gdyż jest ona mocniejsza