Utkwił mi w pamięci fragment pewnego westernu. Trwa wojna białych z indianami, białe kobiety w chacie są przerażone, ochrania je jakiś Super Bohater (John Wayne czy inny). Co chwila kamera pokazuje obrazki z krwawego pola bitwy. Potem chatę. Słychać wojenne okrzyki indian i wrzaski ginących białych.
Kamera pokazuje chatę. W tle cisza... Jedna z kobiet oddycha z ulgą i mówi do (umówmy się) Johna Wayna:
- Och, jak dobrze, że to się skończyło, umierałam ze strachu.
John Wayne mruży oczy, chwyta za strzelbę, kocim krokiem zbliża się do okna i je zasłania.
- Lepiej jak jest głośno... Wiadomo wtedy, gdzie toczą sie walki. Cisza oznacza, że indianie są już TUTAJ...
I w tym momencie kamera pokazuje pomalowane Czerwone Twarze otaczające całą chatę, przyczajone do ataku...
Nigdy nie zapomnę tej sceny.
Zawsze staje mi przed oczami gdy nie słyszę lub nie widzę Kamyczka przez dłużej niż 2 minuty. Porzucam wtedy cokolwiek robię i głośno wołam:
- Kami, a gdzie ty jesteś? Co tam robisz? Chodź tu natychmiast, muszę wiedzieć, co robisz!!!
Czasem odkrzykuje, czasem przybiega, wtedy oddycham z ulgą. I kontynuuję swoją pracę.
A czasem nic... CISZA... Wtedy wołam ponownie i natychmiast lecę go szukać... bo wiem, że ZAWSZE jak siedzi cicho, to coś majstruje...
A to wypaćka sudokrem na twarz i poduszki, a to wdrapie się po kiblu do umywalki, a to pootwiera programy w komputerze, o których nie wiedziałam, że istnieją, a to wejdzie do szafki i rozłoży sokowirówkę na czynniki pierwsze, a to wywali wszystkie płyty DVD wraz z półeczkami (i bolcami... bo to o wygrzebanie tych ostatnich tak właściwie chodzi...
Ale to wszystko pikuś... dziś DWA RAZY usuwałam oliwkę z całego Kamyczka i całej podłogi w łazience. Cud, że nikt sobie głowy nie rozbił... i że obiad się nie spalił w tym czasie...
A może trzeba być twórczym. Najwyraźniej to taka faza rozwoju, półtoraroczne dziecko fascynuje wszystko, co jest zamknięte i co można otworzyć i dobrać się do zawartości... co by tu mu dać, żeby mógł zaspokoić swoje pasje i nie zdemolować mieszkania...? Czekam na sugestie!!!
do usług :) http://livingmontessorinow.com/tag/practical-life/
OdpowiedzUsuńkiedy przyjezdzacie?
ciastolinę dać.
OdpowiedzUsuńdzieki, z tych ZETPETOW najbardziej mi sie podoba ta lekcja:
OdpowiedzUsuńhttp://brandyscrafts.blogspot.com/2011/06/perfect-sandwich-cookie.html
:)
tyle że tutaj co najwyżej bedziesz buzię otwierać i zamykać!
OdpowiedzUsuńWiesz co, u mnie sprawdziło się zamykanie dziecka w części pokoju przeznaczonej tylko dla niego. Kupuje się takie modułowe bramki (podobne do bramek ochronnych na schody lub wokół kominka) i wydziela się nimi dużą przestrzeń dla dziecka w części pokoju w którym skupia się całe życie rodzinne i w którym najczęściej przebywamy. W całym tym ogrodzeniu jest furtka zamykana w taki sposób jak bramki na schody. Są one plastikowe i drewniane. Łącznie tworzą mega kojec (którego część mogą stanowić ściany pomieszczenia). W obrębie tego kojca usuwamy z zasięgu dziecięcych rąk wszelkie niebezpieczne przedmioty i zostawiamy tylko zabawki i ewentualnie jakieś miękkie worki/poduchy do siedzenia. Wtedy mamy pewność, że kiedy sprzątamy, gotujemy albo jesteśmy w łazience dziecko nic nie nabroi, ani nic sobie nie zrobi.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę, to nie ma zabawki która by tak zafascynowała dziecko, że nie zwracałoby uwagi na nic innego, bo dzieci z natury bardziej interesują przedmioty codziennego użytku (wszelkie garnki, łyżki, okulary, gazety, piloty, telefony... zresztą sama zauważyłaś).
super pomysł, spróbuję zastosować, choć nie wiem, czy nie za późno... on już wchodzi na płotki wokół placu zabaw, a przez niektóre PRZECHODZI... ten na Baciarellego na przykład to dla niego bułka z masłem...
OdpowiedzUsuńSpokojnie, one są dosyć wysokie. :) Np. Babydan są super i mogę z czystym sercem polecić. Tylko nie wstawiaj mu do środka stolików i krzesełek, bo szybko spyli. :P Za to Fatboy jak najbardziej zda egzamin, no i oczywiscie wszystkie najlepsze zabawki jakie maluch ma, żeby go tam zwabić i zatrzymać. Mata eva na podłogę w środku, albo jakiś dywanik z rzutem miasteczka i dróg, po których można jeździć autkami, oczywiście też. :)
OdpowiedzUsuń