Pani w kasie stylowo ubrana, jak wiejska gospodyni sprzed wieków, kroi rumiane bochny i odważa pęta kiełbasy (ale płaci się już kartą, nie srebrnymi monetami). W tle słychać pobrzękiwanie posrebrzanych łyżeczek i porcelanowych filizanek.
Specjalnością kawiarni jest ZUPA - codziennie można wpaść na inną zupę, której można zjeść ile się chce, ze świeżym pieczywem i masłem (65 koron, niemało, ale warto!).
Potem kawka i domowej roboty ciasto. W kącie kredens pełna różnorakiej porcelany, takiej "babcinej". Można sobie wybrać filiżankę na kawę lub herbatę, dobrać odpowiedni telerzyk i łyżeczkę.
Kawiarnia oferuje przyjęcia okolicznościowe, a także sprzedaje prawdziwy miód i prawdziwe kiełbasy z fermy indyków w Genarpie. Niektóre wyglądały jak nasza biała, kupiliśmy i będę testrować :)
Na pewno będę tam częstym gościem, uwielbiam takie zakątki. Nie ja jedna, w kawiarni było pełno ludzi... jak widać takie klimaty wszędzie są w cenie. Miałam skojarzenie z "krakowskim kredensem" :)
No i znowu wróciły mi smaczki na "Wymarzony dom..."
Fajne miejsce. Podoba mi się. :)
OdpowiedzUsuńA właśnie, jak tam poszukiwania wymarzonego em? Ruszyło się coś, czy na razie temat poszedł w odstawkę?
temat na razie czeka... dojrzewa... konto musi sie napelnic...
Usuń