12 kwietnia 2013

A idź mi z tą wichurą!

To będzie kolejny post z serii "w dwóch kulturach".

Dzisiaj o PANCE, czyli wentylatorze, zwanym również wiatrakiem.


Pakistańskie domy hołubią pankę jak największą świętość. Okazjonaly brak prądu to tragedia, z powodu braku panki na noc... w tamtejszym klimacie taka wentylacja jest nieodzowna, ponoć...

Ja nie lubię wentylatora, ale w upalne wrocławskie lata ceniłam powiew powietrza w biurze, tudzież w mojej wieży z kości słoniowej wystawionej na działanie słońca przez większość dnia...

W naszy domu w Szwecji wentylator pojawił się któregoś lata. Nie było go od razu, nie pamiętam kiedy przybył.

I został na dobre.

Co noc mój gorącokrwisty pakistański mąż musi włączyć "wiatrak". Nie wiem czy to przyzwyczajenie, czy mu gorąco (w zimie też???), czy chodzi o usypiający turkot skrzydeł... grunt, że nie zaśnie bez niego. Kamyczka tez usypia tylko z wentylatorem (może dlatego trwa to krócej niż gdy ja usypiam??)...

Co więcej, jak ja usypiam Kamyczka, to on potrafi zerwać się w półśnie z "panka, mama, panka!" i podbiec do wiatraka, żeby go włączyć...

A ja nienawidzę zimnego powietrza oplatającego moją szyję. Nienawidzę tego, że od dawna ciągle nmie boli gardło i mam katar, kto wie czy to nie od panki. Wyczytałam, że wentylator bardzo wysusza powietrze w pokoju - przy naszej wilgotności na poziomie 30% chyba nie powinniśmy go bardziej wysuszać... (a suche powietrze sprzyja rozwojowi infekcji górnych dróg oddechowych i cośtam robi ze śluzem, że potem jest katar). Dodatkowo, wentylator wzbudza kurz i roznosi go po całym pokoju - a wiem, że jest co wzbudzać, raz na jakiś czas otwieram pankę i ją myję...

I tak jak man postanowienie żeby niczego ani nikogo NIE NIENAWIDZIĆ, tak jestem bezwzględna dla panki... co wieczór przed położeniem się na łóżko wyłączam ją. Czasem Amir się zrywa i włącza. Wtedy ja znowu się zrywam i wyłączam. "A idź mi z tą wichurą!!!"

Zabawne to jest nawet czasem :)

Ale zostaje na moim. Moje zdrowie jest ważniejsze niż cała pakistańskość świata.

Wywaliłabym tę kość niezgody, ale są te rzadkie okazje w Szwecji kiedy w mieszkaniu jest bardzo gorąco... no i nie chcę, aby Amir kiedykolwiek wywalił coś, czego ja używam, a co jego denerwuje, bo zagraca lub kradnie czas (mój komputer... stosy książek, zbierające kurz... nie wyrzucone pudełka po czymś, bo "mogą się przydać"...). Nie czyń drugiemu co Tobie niemiło...

2 komentarze:

  1. Cudowny wpis! Bardzo śmieszny, a jakże życiowy. U nas też wieczny szum tylko, że nie z panki. Przez mokro-wilgotny klimat brytyjski zmuszeni byliśmy zakupić osuszacz, który non stop szumiąc odciąga nadmiar wilgoci z powietrza. Dawniej był jeden na dole, a teraz mamy już drugi na górze. Już nawet ich nie zauważam, a zbiorniki opróżniam automatycznie nawet kilka razy dziennie. Nadmiar wilgoci powoduje rozwój pleśni w powietrzu, co z kolei wywołuje alergię u dzieci. Więc wyboru nie mam :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dziękuję :)

      nie znam brytyjskich realiów, ale na następną zimą zamówiłam u św. Mikołaja NAWILŻACZ... ale on działa chyba bezgłośnie

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...