W sobotę weszłam rano do kuchni. Kami już zajął strategiczne miejsce przy stole i czeka na kaszkę. Wyglądało to mniej więcej tak.
Podeszłam bliżej, spojrzałam na okno... i zamarłam. Gdzie wstające ostatnio ciągle poranne słoneczko, odbijające się pięknie w oknach naprzeciwko...? Gdzie okna naprzeciwko...? Gdzie drzewo tuż za naszym oknem...? Nic tylko BUKA PRZYSZŁA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz